Wyobraźmy sobie rodzinę, w której od pokoleń przekazywane są dwie rzeczy. Po pierwsze: imię. Jedna z córek, najczęściej pierworodna (choć zdarzały się wyjątki od tej reguły), zostaje Kornelią. To imię magiczne. Kobieta nosząca je ma być silna. Dlatego niektóre, bojąc się, że nie podołają oczekiwaniom, zdrabniały je lub skracały. Drugą rzeczą dziedziczoną od pokoleń jest wiedza o sekretach roślin. Rytm życia kolejnych kobiet wpisuje się w rytm natury. Od najmłodszych lat spacerują po ogrodach. Mają czas rumianku, krwawnika, jabłoni, porzeczek itd.
Kornelie Beaty Balogovej to opowieść utrzymana w powolnym, hipnotyzującym rytmie. Ciepła i bardzo kobieca (mężczyźni też w niej występują, ale są postaciami drugiego planu). Słodko-gorzka, nostalgiczna i wciągająca z nieodpartą siłą.
dr Kalina Beluch