Życie jako gra
Koncepcja stosunków międzyludzkich jako formy gry nie jest nowa. W ramach analizy transakcyjnej omawiał to zagadnienie chociażby Eric Berne w książce W co grają ludzie? Psychologia stosunków międzyludzkich. Wówczas jednak gry kojarzyły się nam głównie z szachami, warcabami, go, wszelkiego rodzaju planszówkami. Ewentualnie z kasynami. Dziś gry kojarzą się przede wszystkim z grami elektronicznymi, wideo, rozbudowanymi grami sieciowymi, on-line, z udziałem wielu graczy. Gry zawsze interesowały naukowców. W celu badania gier hazardowych powstała w ramach matematyki całkiem nieźle dziś rozwinięta teoria gier. Znalazła ona zastosowanie głównie w ekonomii, biologii (szczególnie w socjobiologii), socjologii, informatyce. Linia oporu Jacka Dukaja mówi o życiu człowieka jako o grze. Posługując się językiem gier komputerowych i językiem wymyślonym w technologicznie zaawansowanej przyszłości. Przyszłości, której pewne aspekty – minęło wszak kilkanaście lat od opublikowania po raz pierwszy Linii oporu – już stały się częścią otaczającej nas rzeczywistości.
W najnowszym wydaniu powieści najciekawszy jest wstęp projektanta gier Jakuba Stokalskiego. Napisany zrozumiałym językiem, tłumaczącym na nasze idee zawarte w omawianej prozie Dukaja. Sama Linia oporu jest bowiem lekturą co najmniej trudną. Jej bohaterem jest Paweł Kostrzewa, który zajmuje się projektowaniem sensu życia dla milionów ludzi. Tak, w tej wizji przyszłości technologia tak zmienia wszystko, że dla ludzi najważniejsza staje się rozrywka. A zatem rodzaj gier, aktywności, w których mogą odnaleźć sens swojego działania. W realnym życiu niewiele muszą, praca staje się czymś dodatkowym, pokonano typowe choroby i problemy. Ludzi dopada bezsens życia. Nie potrafią odnaleźć celu codziennego działania. A bez celu życie traci sens. Zdaniem Dukaja człowiek istnieje dzięki granicom, które zmuszają do walki, do wysiłku myśli i woli. Technologia usuwa owe ograniczenia, jedno po drugim, a skutkiem ubocznym jest problem ze znalezieniem sensu życia. O człowieku zaczyna stanowić nie biologia, a kultura, mody. W świecie, gdzie prawie wszystko jest możliwe, coraz mniej się chce. Po co coś robić, gdy można robić coś innego? Poszukiwany jest sens działania i istnieje szansa, że znajdzie się ktoś, kto go dostarczy. Inaczej utoniemy w morzu nihilizmu, a świat zakończy się smutnym westchnieniem.
Jacek Dukaj porusza w książce – nie zawsze wprost – ciekawe tematy socjologiczne, psychologiczne, filozoficzne. Jednakże problemem jest forma i język tej prozy. Język naszpikowany mało zrozumiałym słownictwem, onirycznymi obrazami, dziwacznymi porównaniami, które mogą kojarzyć się z narkotykowymi (dopalaczowymi) wizjami. Można dojść do wniosku, że trochę brakuje w książce słowniczka terminów (obcych dla czytelnika). Ciężko zrozumieć słowa, pojęcia, konteksty znaczeniowe. Wizja jest przytłaczająca, pomysły frapujące, ale czytanie jest naprawdę trudne. Można by beztrosko stwierdzić, że to proza wybitna, której nie rozumieją tylko mało rozgarnięci. Tak jak Ulisses Joyce’a. Czasami odnosi się jednak wrażenie, że takie opinie dotyczące jakiejś twórczości są rodzajem wywyższania się, snobizmu i ulegania presji elit – ja zrozumiałem, a wy nie rozumiecie? Ten obraz jest cudowny, a ty jesteś prostakiem, że go nie podziwiasz. Ważnym, wybitnym osobom się podoba, a ty śmiesz nie tonąć w zachwytach? W literaturze, która nie jest pamiętnikarską, nie chodzi tylko o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa. Także o to, by czytelnik coś z lektury wyniósł, zrozumiał. I nie zawsze jest winą czytelnika, że trudno mu odkryć sens. Słowa, zdania, myśli potrafią być tak zawiłe, tak wyrażone, że trudno je pojąć.
Twierdzenie, że Linia oporu jest prorocza, wydaje się połowicznie prawdziwe. Owszem, technologia usuwa pewne ograniczenia, ale nie do końca. Chociażby praca – czyż naprawdę żyjemy w czasach, kiedy nie trzeba pracować? Czy praca staje się tylko atrakcyjnym dodatkiem do życia? Światem – zwłaszcza miejskim – rządzi pieniądz i nikt nikomu pieniędzy nie da za friko. Mamy pracować więcej i więcej, a wiek emerytalny ma być wydłużony. Choroby znikają – czyżby? A pandemie, a nowe wirusy, a nowotwory? Biologia dalej nas ogranicza, a ucieczka przed nią to wyprawa w świat wirtualny. Tylko że nie jesteśmy w stanie żyć w tym świecie bez jednoczesnego życia w realu, bez jedzenia i picia. Świat wirtualny jest bardziej kruchy niż się nam wydaje – bez prądu nie istnieje. Wystarczą bomby magnetyczne i można skutecznie zniszczyć elektronikę. A bez niej (i bez prądu) opowieści o nieśmiertelności w cyberprzestrzeni pozostaną tylko opowieściami.
Książka nie dla każdego. Trafi bardziej do młodych, solidnie zanurzonych w wirtualne światy i uproszczony język dominujący w sieci.
SAGA RODZINNA Z CZASÓW OSTATNICH RODZIN POETYCKA PRZYPOWIEŚĆ TRANSHUMANISTYCZNA ODLEGŁA PRZYSZŁOŚĆ JAK BAŚNIOWA PRZESZŁOŚĆ Akcja powieści rozgrywa...
Koniec pisma i człowiek tracący podmiotowość w nowym dziele Jacka Dukaja. Intelektualna podróż wokół najbardziej fascynujących zagadnień współczesnej...