Granica, która oddziela nas od Nieznanego tylko pozornie jest nieprzekraczalna.
W deszczowy Dzień świętego Walentego, w centrum dużego miasta, młody makler ginie w wypadku drogowym. Prostą z pozoru sprawę komplikuje brak świadków oraz to, że na ciele ofiary nie ma żadnych śladów. Hank Zaborski – policyjny detektyw – odkrywa zagadkowe powiązanie maklera ze sprawą seryjnego mordercy sprzed lat, który od dawna nie żyje. W toku śledztwa pojawiają się kolejne niewyjaśnione tajemnice, zaś fakty wydają się coraz bardziej sobie przeczyć.
Mroczny rewers to połączenie fatalizmu antycznej tragedii i napięcia z koszmarów Davida Lyncha. Historia, w której – jak w życiu – niczego nie da się przewidzieć, mimo że wszystko już jest zaplanowane. Do lektury powieści Piotra Andera zaprasza Wydawnictwo Novae Res. Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać premierowy fragment książki:
PROLOG
Carlo Bonucci – szef Jedenastego Posterunku Policji Miasta Nyx – był bladym, pomarszczonym jegomościem w okolicach pięćdziesiątki. Przyglądał się siedzącemu po drugiej stronie biurka mężczyźnie przenikliwym spojrzeniem, a jego wąskie wargi unosiły się nieznacznie. W szczelinie nieprzyjemnego uśmieszku ukazywały się żółte od tytoniu zęby.
– Na moje oko to kuriozalna historia, Hank – zawyrokował, sięgając po papierosa. – I dlatego właśnie ty powinieneś się tym zająć.
Detektyw Hank Zaborski – szczupły, krótko ostrzyżony, o ascetycznej twarzy i chmurnym spojrzeniu – obserwował z ukrywaną niechęcią, jak komendant zapala papierosa. Starał się unikać kontaktu z dymem, podczas gdy tamten zaciągał się z namaszczeniem.
– Taaa… – mruknął Bonucci po wypuszczeniu pokaźnej, szarawej chmury. – To coś zdecydowanie dla ciebie. – Znał Zaborskiego od początku jego służby w policji i uważał za jednego z najlepszych oficerów śledczych w mieście. Facet należał do tych, którzy nie odpuszczają. W ciągu dekady pracy jako detektyw doprowadził do ujęcia wielu groźnych przestępców, w tym kilku seryjnych morderców. Informowały o nim media. Dobry glina powinien unikać dziennikarzy, chyba że jest rzecznikiem policji. Zaborski nie lubił mediów, a jednak mimowolnie został kimś w rodzaju gwiazdy. Rzecz jasna nie przysporzyło mu to przyjaciół wśród zawistników, ale do osób towarzyskich także trudno byłoby go zaliczyć. Uparcie odmawiał awansu. Może tak było lepiej. Rola pierdzącego w stołek biurokraty całkowicie do Hanka nie pasowała, a w mieście tak wielkim jak Nyx codziennie dochodziło do zbrodni i dobrzy detektywi byli niezbędni. Hank Zaborski był nawet kimś więcej niż dobrym detektywem. Był prawdziwą machiną śledczą.
– Kilka godzin temu na przejściu dla pieszych w okolicach skrzyżowania Orlean’s i St. Thomas Aquinas doszło do wypadku, w którym zginął młody mężczyzna. Przy ciele nie znaleziono żadnego dokumentu tożsamości, jedynie telefon komórkowy wysokiej klasy i portfel z niewielką ilością gotówki. Przed godziną ustalono tożsamość ofiary. To niejaki Adam Berg, makler giełdowy. Wszystko wskazuje na potrącenie ze skutkiem śmiertelnym, ale na ciele brak obrażeń typowych dla kolizji pieszego z samochodem. Właściwie brak jakichkolwiek obrażeń. Trup jest gładki niczym jedwabne majtki.
Detektyw uniósł nieznacznie prawą dłoń.
– Wal śmiało, Hank – zachęcił komendant.
– Powiedział pan „wszystko wskazywało”. Czy ma pan na myśli także świadków zdarzenia?
Bonucci skrzywił się, jakby rozgryzł ziarnko ostrej papryki.
– Dasz wiarę, Hank? Po obu stronach przejścia tłumek przechodniów oczekiwał na zielone światło, a mimo to nikt niczego nie widział! Pewnie wszyscy gapili się w smartfony. Cholerni niewolnicy Internetu. Kierowca, Darius Vogel, był pijany. Twierdzi, że na przejście wbiegł anioł. – Wydał z siebie krótki chichot.
Zaborski uniósł na moment brwi. Tylko na moment. Zeznania pijanych ludzi często brzmią idiotycznie.
– Spodziewam się, że autopsja wyjaśni prawdziwą przyczynę zgonu – powiedział Bonucci.
– Orlean’s i St. Thomas Aquinas to centrum miasta. Wszystkie ulice są tam monitorowane.
– Centrum i jakieś siedemdziesiąt procent powierzchni pozostałych dzielnic znajduje się pod nadzorem kamer – potwierdził komendant i nonszalancko zdusił niedopałek w tandetnej popielniczce z obracającą się tarczą. Pociągnął nosem i nacisnął przycisk, który Zaborski nazywał wihajstrem. Żadne inne określenie nie przychodziło mu do głowy. Bonucci nacisnął zatem wihajster, aluminiowa, pokryta słupkami popiołu tarcza zawirowała, a niedogaszony papieros skrył się pod nią. W powietrzu pozostał swąd stopionego żarem tytoniu. Niestety, system monitoringu w tamtym rejonie uległ awarii. Trwała zaledwie kilka minut, od godziny siedemnastej pięćdziesiąt jeden do siedemnastej pięćdziesiąt sześć. W tym właśnie przedziale czasowym doszło do rzekomego wypadku. Zbieg okoliczności? Wątpię. Sprawa śmierdzi.
Nic nie śmierdzi bardziej od pańskich pall malli, stwierdził w duchu detektyw i zastanowił się. Brak świadków, brak zapisu z kamer, przyczyna śmierci nieznana, stan ciała nie pasuje do okoliczności znalezienia zwłok. Dużo zagadek, musiał przyznać. Kilka lat temu pewnie by się nawet ucieszył. Przypomniałby sobie swoją ulubioną wówczas sentencję, że to, co przychodzi łatwo, jest najczęściej gówno warte, i potraktowałby tę historię jako wyzwanie. Ale w wieku czterdziestu lat człowiek coraz bardziej obawia się, że to, co przychodzi z trudem, może okazać się warte dokładnie tyle samo. Widać było, że stary przywiązuje do tego śledztwa dużą wagę. Ciekawe dlaczego?
– Co o tym myślisz, Hank? – Bonucci wyciągnął drugiego papierosa z paczki i bawił się nim chwilę, zanim zapalił.
Jezus Maria, pomyślał Hank, jakim cudem stary jeszcze nie wykitował na raka płuc? Zadawał sobie to pytanie prawie za każdym razem, kiedy znalazł się w biurze komendanta.
Powiedział, co myśli, pomijając kwestię raka płuc Bonucciego i refleksje na temat upływającego czasu oraz wartości ludzkich starań. Bonucci słuchał, kiwając głową. Pall mall między jego palcami tlił się anemiczną smużką.
– Daj znać, kiedy będziesz miał coś konkretnego.
– Oczywiście.
Komendant skrzywił się jeszcze bardziej i zgasił wypalonego w jednej czwartej papierosa. Znów niedokładnie. Palec na wihajstrze, obrót tarczy, znikający pod nią niedopałek, obłoczek dymu i drażniący swąd.
Hank Zaborski zamknął za sobą drzwi.
Książkę Mroczny rewers kupicie w popularnych księgarniach internetowych: