Chcę być sama z moim bólem! Fragment książki „Pamięć dla Heleny"

Data: 2023-05-08 11:39:15 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 14 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W tej historii sporo jest fikcji stworzonej na potrzeby powieści, ale ona wydarzyła się naprawdę. Gdzieś, komuś i dawno temu.

Jest rok 1941. Niespełna szesnastoletnia Helena wraz z dwójką przyrodniego rodzeństwa zostaje zabrana z domu rodzinnego, rzekomo na badania. Rzeczywistość okazuje się jednak bardziej brutalna, ponieważ cała trójka trafia do ośrodka Lebensborn mieszczącego się na terenie zachodniej Polski.

W ośrodku Helena zostaje pomocą kucharki, a jej młodsze rodzeństwo trafia do niemieckich rodzin. Młoda dziewczyna szybko wpada w oko pewnemu wysokiemu rangą oficerowi, którego żona nie może mieć dzieci. Mężczyzna postanawia, że właśnie piękna blondwłosa Helena będzie matką jego dzieci.

W ośrodku jest więcej kobiet zapłodnionych przez niemieckich oficerów, które rodzą dla dobra Rzeszy. Helena jednak odbiera to zupełnie inaczej, zwłaszcza gdy zakochuje się w młodym niemieckim kierowcy „jej” oficera.

W obliczu klęski Niemiec i w obawie przed śmiercią grożącą ukochanej Viktor pomaga Helenie uciec z ośrodka. Niestety, pomimo wielu starań, po wojnie nie potrafi jej odnaleźć.

Co się stało z Heleną? Czy potrafiła ułożyć sobie życie w nowej rzeczywistości? A może demony przeszłości nigdy jej nie opuściły?

Obrazek w treści Chcę być sama z moim bólem! Fragment książki „Pamięć dla Heleny" [jpg]

Do lektury powieści Ewy Formelli Pamięć dla Heleny zaprasza Wydawnictwo Replika. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Pamięć dla Heleny. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

ROK 2010

Rozdział 1 – Helena

Z pokoju na piętrze od dłuższego czasu słychać było głośny szloch. Staruszka powoli, z niemałym trudem wspięła się na górę i cichutko zapukała do drzwi wnuczki.

– Odejdź! Nie mam ochoty na rozmowę! – usłyszała zapłakany głos, w którym brzmiały po równo rozpacz i złość.

Kobieta wolno otworzyła drzwi i mimo zakazu weszła do tonącego w mroku pokoju. Usiadła na łóżku, na którym w pozycji embrionalnej leżała młoda kobieta, i delikatnie zaczęła głaskać głowę z rozsypanymi na bokach jasnymi lokami.

– Odejdź! – Dziewczyna odtrąciła dłoń starszej kobiety i ostentacyjnie odwróciła się twarzą do ściany. – Czy ty nie rozumiesz, że chcę być sama z moim bólem?! – krzyknęła, zatapiając twarz w poduszce.

– Wiem, kochanie, że to boli, i z pewnością długo nie przestanie, ale jesteś jeszcze taka młodziutka, będziesz miała inne dzieci, a to, pozwól, aby spokojnie odeszło pod opiekę Pana.

– Pana?! Jakiego pana? Co ty bredzisz, kobieto. Gdyby ten twój pan istniał, nigdy nie pozwoliłby na to, aby ludzie cierpieli. Wyjdź z mojego pokoju, chcę zostać sama, czy ty tego nie rozumiesz?

Kobieta nie przestawała gładzić miękkich włosów wnuczki. Czuła wzbierające się w oczach łzy, ale nie chciała pokazywać swojej słabości. Zamykając oczy, widziała podobną dziewczynę, tak samo skuloną na łóżku i tak samo głośno szlochającą, która czuła żal i nienawiść do wszystkich, zwłaszcza do Niego, do Pana, którego rodzice zawsze kazali jej kochać.

– Ciii, ta rana kiedyś się zagoi, uwierz mi – szepnęła, odgarniając z mokrego policzka kosmyk włosów.

– Co ty możesz na ten temat wiedzieć! – Dziewczyna gwałtownie odwróciła się i spojrzała zaczerwienionymi od płaczu oczami na siedzącą obok niej kobietę. – Czy ty kiedykolwiek doświadczyłaś
tego, co ja? Śliczna pani, szczęśliwa żona, mama, babcia, którą wszyscy, jakby mogli, na rękach by nosili. Nigdy nie czułaś tego, co ja czuję. Takiego bólu po stracie kogoś, kogo się kochało do szaleństwa. Wyjdź wreszcie z mojego pokoju i daj mi święty spokój. Pozwól mi przeżywać moją żałobę w samotności. Nie chcę twojej litości ani twojego…

– Jak chcesz. – Starsza pani wstała i wytarła dłonią spływającą po policzku łzę. – Chciałam tylko, abyś nie czuła się samotna w takiej chwili. Nie jesteś pierwszą i ostatnią kobietą, która straciła dziecko. Poronienie to niewyobrażalny ból, szczególnie ten wewnętrzny, bo rana na ciele szybko się zagoi, a ta w sercu długo będzie bolała, ale to nie koniec świata. Jesteś młoda, zdrowa i twoje życie się dopiero zaczyna, urodzisz jeszcze niejedno dziecko. Cieszę się, że nie miałaś okazji go przytulić, przystawić do piersi i poczuć błogości, jaka ogarnia kobietę w takiej chwili, bo twój ból byłby jeszcze większy.

To powiedziawszy, kobieta wolnym krokiem wyszła z pokoju wnuczki, cichutko zamykając za sobą drzwi. Schodząc po schodach, czuła, jak jej serce wali w piersi i za chwilę może z tego wysiłku się zatrzymać. Napływające do oczu łzy znacznie ograniczały widoczność, ale Helena bezpiecznie doszła do swojego pokoju na parterze. Usiadła w fotelu stojącym naprzeciwko okna i dopiero wówczas pozwoliła sobie na szloch. Nie potrafiła wymazać z pamięci tamtej dziewczyny, trochę młodszej od jej wnuczki. Dziewczyny, której jednego wiosennego popołudnia zawalił się cały świat. Myślała, że
już nigdy nie uda jej się go odbudować, a jednak na tych ruinach postawiła nowe życie.

Czy zapomniała? Czy ból przestał jej dokuczać? Czy potrafiła zamknąć złe wspomnienia w takim miejscu, aby nigdy nie wydostały się na zewnątrz? Jedyne, co pozwalało jej na chwile nadziei, to wiara‹ w to, że jej dzieci są szczęśliwe. Bez względu gdzie są, z pewnością są szczęśliwe.

Otuliła ramiona ciepłą wełnianą chustą i spojrzała na siedzącego na gałęzi ptaka, który swoim trelem jakby chciał dodać jej otuchy. Pięknie śpiewał, odwracając swój mały łepek raz w jedną, raz w drugą stronę.

Kiedy Gabriela pewnego dnia weszła do domu i zapłakana oznajmiła, że jest w ciąży, Helena w pierwszej chwili ucieszyła się. Jej stary dom miał szansę ponownie zabrzmieć śmiechem i tupotem małych nóżek. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że będzie słychać również płacz, ale to przecież normalne, gdy w domu jest małe dziecko. Tak, ucieszyła się, w przeciwieństwie do wnuczki, której wydawało się, że świat się rozsypał. Ślub z Mietkiem mieli zaplanowany dopiero za dwa lata, kiedy oboje będą już po obronie prac magisterskich i zaczną zarabiać.

O mieszkanie wprawdzie nie musieli się martwić, bo był przecież stary dom, jak nazywali go rodzice Gabi. Sami od kilku lat mieszkali już kilkanaście kilometrów dalej w nowym domu, który bardziej przypominał mały dworek niż zwykły dom mieszkalny. Gabi wolała zostać w starym domu, tłumacząc swoją decyzję chęcią opieki nad babcią. Helena wiedziała, że było to tylko pół prawdy, ponieważ w jej domu wnuczka miała większą swobodę niż przy rodzicach, którzy – mimo iż mieli dorosłą już córkę – ciągle traktowali ją jak nastolatkę i każdy jej powrót do domu po godzinie dwudziestej drugiej był mocno komentowany. Babcia natomiast nigdy nie pytała, ponieważ o tej porze zazwyczaj już spała i nawet nie zdawała sobie sprawy ani z tego, o której wróciła Gabi, ani o której wyszedł z jej pokoju Mietek.

Helena uspokojona trelem małego ptaszka zapadła w drzemkę. Płacz na piętrze ucichł i zrobiło się w całym domu bardzo spokojnie. Obudziły ją dźwięki dochodzące z kuchni, a po chwili drzwi do pokoju otworzyły się i wraz z powiewem powietrza dotarł do Heleny zapach świeżo zaparzonej kawy. Gabrysia postawiła na małym stoliczku tacę z dużym dzbankiem, małym dzbanuszkiem ze śmietanką i dwoma talerzykami z ciastem, które upiekła poprzedniego dnia. Seniorka z wdzięcznością spojrzała na wnuczkę i uśmiechnęła się.

– Chciałam cię przeprosić za ten mój wybuch. – Dziewczyna klęknęła obok fotela babci i przyłożyła do ust pomarszczoną dłoń staruszki. Następnie nachyliła się i mocno przytuliła do niej. – Przepraszam, wiem, że z pewnością twoja młodość bardzo się różniła od mojej, i jest mi okropnie głupio za to, co ci powiedziałam. Wybaczysz mi?

– Oczywiście, kochanie, że wybaczę, chociaż tak właściwie to nie wiem, czy mam ci co wybaczać, bo wiem, że te słowa nie płynęły z ciebie, tylko z twoich emocji. A emocje nie zawsze są dobrym doradcą.

– Wiesz, kiedy dowiedziałam się o ciąży, byłam zdruzgotana. Mieliśmy z Mietkiem tyle planów, tyle marzeń, które nagle okazały się nieważne, bo musieliśmy zmienić nasze priorytety. Ale potem, kiedy usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać, to okazało się, że bardzo się cieszymy z tej wpadki. Kiedy widziałam, jaki Mieciu jest szczęśliwy, to pokochałam to dziecko. – Gabi nieświadomie dotknęła dłonią brzucha. – Dopiero teraz, po powrocie ze szpitala, zdałam sobie sprawę z tego, co, a właściwie kogo straciłam. Mocno mną to wstrząsnęło.

– Córeńko, to było tylko około trzymiesięczne maleństwo. Ile mogło mieć? Pięć, sześć, osiem centymetrów? A ile mogło ważyć? Myślę, że nie więcej jak dziesięć, piętnaście czy dwadzieścia gramów?

– Ale to wciąż boli – szepnęła dziewczyna. – Podobno najważniejsze narządy wewnętrzne, takie jak serce, nerki, wątroba czy też mózg, już się ukształtowały i funkcjonowały.

– Nie myśl o nim w ten sposób, bo rana nigdy się nie zagoi.

– Tak, wiem, ale to wciąż boli. Babciu, kiedy wychodziłaś z mojego pokoju, to powiedziałaś coś takiego, że cieszysz się, że nie miałam okazji go przytulić, przystawić do piersi i poczuć błogości, jaka ogarnia kobietę w takiej chwili, bo mój ból byłby jeszcze większy. Czy ty straciłaś kiedyś dziecko?

– Tak, dwoje.

– Dwoje? Ale jak to? Umarły?

– Nie wiem, mam nadzieję, że nie. Cały czas mam nadzieję, że żyją.

– Babciu, wybacz, ale nic z tego nie rozumiem. Wiem, że kiedy wybuchła wojna, byłaś młodądziewczyną, ale nigdy nie wspominałaś o tym, że miałaś inne dzieci niż tatę. Co się z nimi stało? Oddałaś je? Bo skoro mówisz, że masz nadzieję, że żyją, to znaczy, że urodziłaś je. Ale dlaczego ich nie masz? Co się stało z rodzeństwem mojego taty?

– To długa i wyczerpująca historia, nie wiem, czy mam siłę na to, aby ci ją dzisiaj opowiedzieć. To dla mnie bolesna przeszłość. Ale żeby chociaż trochę zaspokoić twoją ciekawość, to powiem ci, że faktycznie urodziłam przed twoim ojcem dwoje dzieci. Jedno, kiedy miałam ledwo skończone osiemnaście lat, a drugie gdy prawie dwadzieścia. To były trudne dla mnie czasy, zresztą nie tylko dla mnie. Dzieci mi odebrano.

– Dlaczego?

– Bo… nie urodziłam ich dla siebie. Zresztą pewnie nie miałabym nawet za co ich utrzymać.

– Byłaś surogatką?

– No, można to tak nazwać. – Helena delikatnie uśmiechnęła się. – Ale ich ojciec był miłym człowiekiem, mimo wszystko.

– Co to znaczy: „mimo wszystko”?

Helena sięgnęła po kawałek placka ze śliwkami i ugryzła spory kęs. Zanim odłożyła ciasto na talerzyk, upiła łyk kawy, która już nieco wystygła. Spojrzała przez szeroko otwarte okno, gdzie cały czas trwał koncert małego ptaka siedzącego na gałęzi dużej, starej lipy. Do pokoju wpadał zapach jej kwiatów.

Gabrysia siedziała w milczeniu, cierpliwie czekając na odpowiedź. Wydawało jej się, że o życiu babci słyszała już wszystko, chociaż seniorka niechętnie opowiadała o czasach wojennych, które zabrały najbliższe jej sercu osoby. Ale nigdy nie słyszała, żeby babcia była w ciąży, poza tym jednym razem, kiedy urodziła swojego jedynego syna. Widać nie jedynego. Ciekawość dziewczyny rosła z każdą kolejną minutą, ale babcia jakby odpłynęła myślami gdzieś bardzo daleko. Ciałem była w pokoju, w swoim ulubionym fotelu, ale duchem była w zupełnie innym miejscu.

– Ojcem moich dzieci był niemiecki oficer. Przystojny, wysoki blondyn o bardzo niebieskich oczach. Podobno moje oczy były bardziej niebieskie, tak mówił, ale czy to była prawda? – Helena ocknęła się i spojrzała na wnuczkę. Uśmiechnęła się. – Nie zgwałcił mnie, nie martw się. Nie kochałam go, chociaż myślę, że wiele kobiet się za nim oglądało. Dla mnie był za stary. – Helena mimowolnie zachichotała. – Był chyba w wieku mojego papy. Ale był miły. Przywoził mi owoce i słodycze i kiedy był w… tym domu, wszyscy traktowali mnie bardzo dobrze. Nawet najgorsza siostra, Truda miała na imię. Baliśmy się jej, bo często nie panowała nad sobą i obrywało się każdemu, kto stanął na jej drodze.

– Babciu, co się stało z tym oficerem? Spotkałaś go po wojnie?

– Nigdy go później nie spotkałam.

– A co z tymi dziećmi?

– Wybacz, kochana, ale nie mam dzisiaj siły o tym rozmawiać. Zabierz to ciasto, bo kusi niesamowicie, a jak się napcham słodkościami, to nie zjem obiadu.

Helena oparła głowę o zagłówek fotela, zamknęła oczy i już nic więcej Gabriela nie była w stanie z niej wyciągnąć. Ten temat jednak nie dawał jej spokoju. Bezszelestnie opuściła pokój seniorki i weszła do siebie na górę. Dopiero po zamknięciu drzwi sięgnęła po telefon i zadzwoniła do ojca.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Pamięć dla Heleny. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Pamięć dla Heleny
Ewa Formella 4
Okładka książki - Pamięć dla Heleny

W tej historii sporo jest fikcji stworzonej na potrzeby powieści, ale ona wydarzyła się naprawdę. Gdzieś, komuś i dawno temu. Jest rok 1941. Niespełna...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje