Czy rzeczywiście Nepal i kraje muzułmańskie to dwa zupełnie inne światy? Choć większość z nas postrzega Nepal jako piękną, barwną krainę, prawdziwy raj dla miłosników wspinaczki wysokogórskiej i miejsce życia barwnych, życzliwych i dobrych ludzi, rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej złożona. Świetnie pokazuje to Edyta Strzępczak w swoim reportażu Burka w Nepalu nazywa się sari. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment publikacji. Dziś czas na kolejny:
Czterdzieści procent nepalskich dzieci w wieku od pięciu do siedemnastu lat jest aktywna zawodowo. Wśród nich wyższy jest odsetek dziewczynek niż chłopców. Dzieci zatrudnia się w restauracjach i hotelach, w charakterze pomocy domowej, w sektorze transportu publicznego, na budowach, w cegielniach, garncarniach, fabrykach odzieży, tkalniach dywanów i w przemyśle hafciarskim; w charakterze przemytników, tragarzy i prostytutek. Organizacje praw dziecka szacują, że ponad milion dzieci pracuje bez wynagrodzenia.
Połowa dzieci pracujących w cegielniach w tym kraju ma mniej niż dziesięć lat. Dolina Katmandu to nepalskie zagłębie cegielniane, funkcjonuje tu ponad sto takich zakładów, a żaden nie spełnia warunków bezpieczeństwa. Przybywają tu na zarobek ludzie z wielu dystryktów, wraz z dziećmi, które pracują ramię w ramię z rodzicami. Ale może być znacznie gorzej – odnotowano, że już dwunastolatki migrują za chlebem poza granice kraju, do Indii i Zatoki Perskiej, gdzie przedostają się dzięki fałszywym dokumentom.
Echem w prasie odbiła się historia nauczycielki ze szkoły publicznej w dystrykcie Bajtadi, która wykorzystywała uczennice do codziennych prac w prywatnym domu, nawet w czasie godzin lekcyjnych. Kobieta pełniła zarazem obowiązki opiekuna internatu, w którym mieszkają dzieci, co dodatkowo wzmacniało jej pozycję i zwiększało władzę nad podopiecznymi, której chętnie nadużywała. Dziewczynki były zakładniczkami tej sytuacji – pochodziły z biednych rodzin i były uzależnione od stypendium rządowego, a jako że przysługuje ono tylko wychowankom internatu, nie mogły go opuścić. Praca fizyczna z kolei nie zostawiała im czasu na naukę. A wszystko rozgrywało się w murach instytucji państwowej równolegle z wysiłkami rządu, finansowanymi przez zagraniczne agencje pomocowe, podejmowanymi w kierunku wspierania edukacji – zwłaszcza cierpiących z powodu dyskryminacji dziewczynek.
Jednym z głównych problemów w naszej wiosce jest zatrudnianie nieletnich i praca niewolnicza – twierdzi z kolei cytowana w lokalnej prasie osiemnastoletnia mieszkanka Makwanpur. – Starszyzna poucza nas, że zatrudnianie dzieci do pracy to przestępstwo i nie powinno się tego praktykować, a sami mają nieletnią służbę w domach.
Aktywiści lobbujący za wyeliminowaniem wszelkich form pracy wśród nieletnich zauważają, że rządowy plan, zakładający wykorzenienie tego zjawiska do 2020 roku, nie ma szans powodzenia, jeśli nie może liczyć na wsparcie urzędników, którzy odpowiadają za jego wdrożenie, bo sami zatrudniają dzieci.
Ostatni odcinek opowieści Edyty Strzępczak poznacie w przyszłym tygodniu!