Dwudziestego pierwszego grudnia zabiłem człowieka. To miało być wyrafinowane morderstwo. Morderstwo w białych rękawiczkach.
W zimną, grudniową noc tarnowska policja odnajduje w lesie zwłoki pozbawione głowy. Kim był zamordowany mężczyzna? Kto przeprowadził egzekucję? I dlaczego komisarz Suda nie pamięta, co robiła tamtej nocy?
Tymczasem w Tarnowie umierają bezdomni. Starszy aspirant Widełka próbuje rozwikłać zagadkę ich śmierci. Z pozoru wydaje się, że tych dwóch spraw nic nie łączy...
Do lektury powieści Test tolerancji, której autorem jest Piotr Liana, zaprasza Wydawnictwo Oficynka. Dziś na naszych łamach możecie przeczytać premierowy fragment książki:
Obraz jest ostry jak maczeta.
Głowa osuwa się z pniaka. Nieruchome oczy utrwalają wizerunek kata. Grzebień opada na piasek, a na pomarańczowym dziobie zastyga jazgot. Kura zdycha. Ale nie do końca.
Bezgłowy korpus ucieka. Zatacza się, gubi kierunek i rytm. Strugi krwi rysują na spalonej słońcem ziemi czerwone zygzaki. Kura trzepocze skrzydłami, jakby chciała się unieść w powietrze i odlecieć tam, gdzie przewidziano raj dla ptaków. Wreszcie uderza o płachtę blachy. Przewraca się, wpada w przedśmiertną drżączkę. Impuls podrywa sterczące łapy. Z rozdartych tętnic wypływają krwawe skrzepy.
Serce przestaje się kurczyć. Ptak nieruchomieje.
***
On widzi tę scenę, jakby zdarzyła się wczoraj. Kiedy wszystko było beztroskie. Jak wyprawy na lesiste wzgórze. Jak zabawy w chowanego na bagnach. Kiedy nowy dzień nie smakował jak ostatni, a ludzie nie wiedzieli, czym są ukryte intencje.
Widzi tę scenę i wie, że tamten dzień się nie powtórzy. A ta noc będzie jego ostatnią.
Zdaje sobie z tego sprawę, gdy słyszy szelest rozgarnianych liści. Potem ciche kroki. I zwodniczy szept: „Wyłaź, nic ci nie zrobię”. To brzmi jak słodka obietnica. Lecz on wie, że nie może ufać bestii.
Przywiera do drzewa. Nieruchomieje. Wtapia się w ciemność. Jak antylopa. Zawsze czujna, zawsze gotowa do ucieczki.
Gałązki łamią się coraz dalej. Coraz dalej szeleszczą trawy. Bestia odeszła.
Wydaje się, że jest bezpieczny. Że po raz kolejny ocalił życie. Dotyka szyi, przesuwa palce w górę. Masywna szczęka, mięsisty nos, wypukłe czoło. Wszystko jest na swoim miejscu. Jeszcze.
Myśli, czy zakraść się na zachód, by zanurkować w głębokich wodach jeziora, czy na północ, gdzie łatwiej schować się w gąszczu traw. Nim jednak podejmie decyzję, decyzja podejmuje się sama. Zza chmur wyłania się księżyc i niczym olbrzymi reflektor rzuca na niego plamę światła.
Zewsząd podnoszą się groźby. Żądają, by się zatrzymał. Ale jego wewnętrzny głos wrzeszczy coś innego: „Uciekaj! Uciekaj na wschód! Tam gdzie są bagna!”.
***
Budzi się w nim spłoszona antylopa. Pijane ze strachu zwierzę. Przeskakuje konary. Taranuje gałęzie. Potyka się o kamienie. Traci władzę w nogach. Upada się i podnosi. Drapie palcami ziemię. Odbija się od drzew. Połyka gorzkie liście.
Biegnie w dół wzgórza, gdzie kończy się las, a bulgoczą brunatne bagna. Ohydna maź. Cuchnący opar. Matecznik komarów i węży. Kolebka jadów i toksyn. Tam wreszcie znajdzie schronienie.
Za plecami słychać głosy. Bestie są coraz bliżej. Próbuje przyśpieszyć, lecz nogi wszczynają bunt. Myśli wciąż biegną, ale ciało zwalnia.
Łypie przez ramię. Szacuje odległość. Z mroku wyławia trzy lśniące punkty. Dwa z nich to oczy, nerwowe i rozbiegane. A trzeci to ostrze maczety.
Bagna są coraz bliżej. Między drzewami widać blask wody. Wystarczy zmusić nogi do ostatniego wysiłku. Próbuje. Ale na próżno. Organizm wywiesza białą flagę. Stopa traci przyczepność, gałęzie wdzierają się między ramiona.
Upada na twarz. Uderza w coś czołem. Ogłuszony stacza się w dół wzgórza. Jest jeszcze nadzieja. Już czuć odór bajora. Już widać w tafli rozmyty sierp księżyca. Ale wtedy na drodze wyrasta karzeł. Połamane, zeschnięte drzewo.
***
Otwiera oczy. Widzi sierp księżyca. I myśli, że zdołał przetrwać. Dopiero po chwili dociera do niego, że to nie księżyc, a błyszczące ostrze.
Przekrwione oczy bestii patrzą na niego z pogardą. Wargi potwora syczą kolejne przekleństwa. Rozumie, że przegrał. Ale nie zamierza błagać o litość.
Pochyla głowę.
Słyszy świst maczety.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Test tolerancji. Powieść Piotra Liany kupicie w popularnych księgarniach internetowych: