Zaplanowaliście wyjazd urlopowy? A może już „siedzicie na walizkach"? Niezależnie od tego, czy wyruszacie na drugi koniec Polski, świata, czy też spędzicie aktywne lato w mieście, pamiętajcie, by mieć przy sobie interesujące lektury. W ramach akcji #książkanawakacje będziemy systematycznie prezentowali Wam takie książki. Naszą dzisiejszą propozycją jest Słowiańskie siedlisko Moniki Rzepieli – książka z cyklu Saga polska. Akcja Słowiańskiego siedliska toczy się u progu narodzin Państwa Polskiego, lecz historia to tylko tło dla pełnej emocji opowieści o ludziach żyjących w tych niezwykłych czasach.
Rok 966. Osada Polana przed przyjęciem nowej wiary żyje według pradawnych pogańskich zwyczajów. Matka puszcza karmi, odziewa i chroni ludzi. Pory roku i dni naznaczają ich dolę odwiecznym rytmem pracy i odpoczynku, a bogowie czuwają. Dwie siostry – Rzepka i Dziewanna – zakochują się w Dobromirze, mężnym woju z książęcej drużyny. Jedna z nich zwraca się po pomoc do szeptuchy, ale czy ziołami i magią można zdobyć miłość? Mieszkańcy pogańskiej kniei wiodą proste życie, lecz okrutny los o nich nie zapomina.
Tymczasem Mieszko I, mąż czeskiej księżniczki Dobrawy, przyjmuje chrzest święty. Władca sprzymierza się z chrześcijańskim światem dla dobra i spokoju poddanych. To niesie za sobą dalekosiężne skutki. Przygoda, miłość, historia i czas wielkiej zmiany – to wszystko w nowej powieści z cyklu Saga Polska. Tym razem autorka przenosi Czytelników do pogańskiej Polski u progu nowej wiary. Jeśli chcecie sprawdzić, czy to książka dla Was, przeczytajcie jej początkowe fragmenty:
Nad Ostrowiem Lednickim, gdzie gnieźnieński gród Lechowa ręka wzniosła, gęste mgły stanęły. Dobry był to znak. Porzekadło stare jak dziad siwowłosy głosiło, że gdy mgławice i pomroki się podniosą, a potem tęcza po deszczu błękitne niebo pomaluje, kraj w pokoju i dobrobycie trwać będzie. Takoż i sam książę Mieszko, który Gniezno na swą siedzibę obrał, od pacholęcych lat przysłowie to, z dziada pradziada przekazywane, w pamięci przechowywał. A kiedy stolec* po przodkach przejął, wiedział, że ma moc starą wróżbę w prawdziwy czyn przemienić. Bo dla ludu wola księcia – jako ojcowe prawo dla pacholęcia.
– Zbuduję kraj, gdzie powietrze zdrowe, rola żyzna, las miodopłynny, wody rybne, rycerze wojowniczy, wieśniacy pracowici, konie wytrzymałe, woły chętne do orki, krowy mleczne, owce wełniste.
– W jaki sposób tego dokonasz, książę?
– Ochrzczę się. Przyjmę wiarę w jednego Boga.
– Czy to słuszny krok, panie?
– Nie tylko słuszny, ale jedyny. Sprawię, że puszcza w ludne grody i osady się przemieni, ludzie w pokoju i dostatku żyć będą, a pamięć o moim czynie tysiąc lat przetrwa.
– Wybacz, książę, że wspomnę, ale siedmiu żon zażywasz. Jakże nową wiarę przyjmiesz i następcę wskażesz?
– Odprawię je. Ożenię się z czeską księżniczką i w ten sposób potomka się doczekam. Od tego budowanie mego kraju zacznę!
– Niech się dzieje wola twoja, panie!**
***
Puszcza stała ogromna, prastara i tajemna. Promienie wiosennego poranka z trudem przedzierały się przez głuche knieje i tylko ptactwo zaczynało budzić się do życia w gałęziach. W powietrzu czuć było woń liści i młodych traw świeżo rosą skropionych.
Tego dnia zaraz o świtaniu Chwaścich, Bożywoj i pacholę Chwaścichowe udali się do puszczy z toporami, by wyciąć najstarsze drzewa. W miejscu wyrębu miały powstać nowe pola, bo w osadzie ludzi przybywało i trzeba było wszystkich wykarmić.
– Ot, trochę człek odetchnie od tej baby kąśliwej jak żmija – westchnął Bożywoj, kładąc ogromny topór na ziemi. Chłop z niego był wielki i zwalisty, pięciu ludziom dałby radę, jakby go w koło otoczyli, a ze swoją niewiastą nie mógł sobie poradzić.
– No tak. – Chwaścich pokiwał głową. – Twoja baba jazgotliwa jako mało która. Dobrze, że Białka inna, bo bym w chałupie nie wytrzymał.
– Ot, ścierpi człek niejedno, ale gdyby tak pacholę jakie mi się urodziło…
– Tak, tyś bez syna, a mnie ma kądziel wnet czwarte powije…Dobrą mam babę, nie ma co mówić! – przyznał bednarz, a odwracając się do dziecka, powiedział: – Idź no, Lestek, w las. A kukułczych jaj nazbieraj.
Chłopiec posłusznie wziął koszyk, który ze sobą niósł, i oddalił się od ojca. Dziecię było śmiałe, od maleńkości chowało się w puszczy, więc nie bało się ani kniei, ani zwierząt w niej żyjących. Po konarach potrafiło chodzić i głosy ptaków naśladować.
Słońce stało już wysoko, a oni nadal drzewa rąbali.
-> Przeczytaj kolejne fragmenty książki!
* Stolec (dawn.) krzesło książęce, tron monarchy albo biskupa. Od tego wyrazu pochodzi słowo „stolica” utworzone na określenie miasta, w którym znajduje się siedziba królewska i/lub rządu danego państwa.
** Cytat pochodzi z Kroniki polskiej Galla Anonima. Kiedy nie wiesz, co zrobic ze swoimi dziecmi, kiedy zmecza sie czytaniem ksiazek i chodzeniem po ulicy, jedynym sposobem na odprezenie sie od dzieci jest umieszczenie chlopców i dziewczat na stronie internetowej, aby grali w y8 gry online na komputerze lub dowolnym gadzecie.