Ogłoszenie powieszone na osiedlowej tablicy daje początek niezwykłym wydarzeniom. Pozornie niezwiązane ze sobą nitki różnych historii zaczynają się splatać w jedną opowieść o miłości, bo przecież przed świętami każdy jeszcze mocniej pragnie kochać i być kochanym.
Losy bohaterów przecinają się w najmniej oczekiwanych momentach i miejscach. Przypadek, przeznaczenie, pomyłka, praca nad sobą czy rozmazana cyfra w ogłoszeniu - co sprawi, że w końcu każdy z nich powie: ,,To właśnie miłość?".
Słodko-gorzka, wzruszająco-zabawna opowieść o tym, jak wypatrując gwiazdki na niebie, nie przegapić cudów, które są na wyciągnięcie ręki. Całkiem zwyczajnych i jednocześnie najwspanialszych.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2020-10-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 336
Pierwsza książka przeczytana w tym roku. Idealna w klimacie świąt i zimy.
Powieść o poszukiwaniu szczęścia i miłości. Samotności i tytułowych zwyczajnych cudach. W te dni świąteczne wszystko może się wydarzyć. Niemożliwe staje się możliwe. A miłość przychodzi w najmniej spodziewanym momencie.
Dwoje ludzi mija się przypadkiem na przystanku. Spotkali się wzrokiem i poczuli „to coś”. Jednak autobus odjeżdża. Kobieta pisze ogłoszenie z prośbą o kontakt. Trzeba spróbować wszystkich możliwości, aby się odnaleźć. Czy jest szansa, aby pojawiła się ta najważniejsza odpowiedź? A może tylko w odpowiedzi będzie miejsce na głupie żarty postronnych osób?
A Ty jakie książki polecasz w klimacie świątecznym?
Marta pracuje w bibliotece i prowadzi klub czytelniczy. Podczas zbliżających się świąt postanawia zrobić coś szalonego i wywiesza ogłoszenie na tablicy ze swoim numerem telefonu. Liczy na to, że uda jej się poznać mężczyznę, którego wcześniej widziała na przystanku autobusowym. Ma nadzieję, że w te święta nastąpi cud. Krzysztof zaś ma stabilną i ciekawą pracę, czuje się w niej spełniony, a jednak ciągle ma wrażenie że czegoś mu brakuje. Dwójka obcych sobie ludzi, a poszukuje tego samego. Ich losy powoli się łączą, a świat okazuje się zaskakująco mały. Czy w te święta nastąpią u nich jakieś zmiany? Czy miłość wreszcie do nich zawita?
Kolejna świąteczna pozycja, którą udało mi się przeczytać. Powieść, która nie jedną osobę zachwyci i da nadzieję. Dwójka nieznajomych, które chcą wreszcie jakiś zmian i stabilizacji. Dorośli, którzy zaczynają robić szalone rzeczy. Ogłoszenie, które zmieni niejedno życie i sprawi, że te święta będą inne niż poprzednie.
Jeśli chodzi o bohaterów to, mimo że podczas lektury uważałam ich za ciekawych, po skończeniu jej wydali mi się tacy przeciętni. Marta jest kobietą kochającą książki, uwielbia o nich opowiadać i dyskutować. Stara się ze wszystkich sił sprostać codziennym wyzwaniom. Dodatkowo ma delikatne problemy rodzinne ponieważ jej rodzice są po rozwodzie i matka dalej nie może tego przeboleć. Kobieta chciałaby zacząć nowy rozdział i zakochać się tak, jak w jej ulubionych tytułach. Krzysztof zaś to wręcz pracoholik. Cały czas jest zajęty i przenosi pracę do domu, a potem zastanawia się, czemu nie ma kobiety. Postacie, które szczerze polubiłam to Asia, sekretarka to ciepła, serdeczna i zabawna osoba, która naprawdę jest cudna. No i Pan Mirek, ten starczy człowiek był genialny i taki szczery ♥
Fabuła nie jest jakoś zawrotna, pełna akcji i nieoczekiwanych niespodzianek. Wszystko da się na spokojnie przewidzieć. Zachowania, które dziwiły bohaterów dla mnie były oczywiste, a im zrozumienie o co chodzi zajmowało dwa rozdziały. W pewnym momencie miałam wrażenie, że autorka chciała nagle wszystkich bohaterów dobrać w pary i żeby wszędzie wylewała się miłość, cukierki i świąteczne iskierki. To było tak urocze, że czasami zęby bolały. Jednak nie powiem, że wątek czytelniczy, wybrane książki, przemyślenia na ich temat i takie życiowe mądrości, były bardzo interesujące i skłaniające do przemyśleń. Co do samego zakończenia to budowane jest wielkie napięcie, a na końcu wylewa się miłosna tęcza. Było to typowo komedio-romantyczne zakończenie, dosłownie jak w filmach, co bardzo mnie rozśmieszyło.
Stylistycznie nie jest źle. Na początku trochę nie odpowiadał mi styl pisania, ponieważ jakoś nie mogłam się wgryźć w fabułę. Później jednak było już lepiej. Jednak mam jeden poważny zarzut, ponieważ było w niej naprawdę wiele błędów stylistycznych, literówek i pomylone rodzaje. Byłam w szoku jak w środku zdania zabrakło jakiegoś słowa lub gdy wypowiadała się kobieta i zamiast dopisku "powiedziała pani x" to było "powiedział pani x".
Podsumowując, jeśli szukacie przyjemnej, romantycznej i uroczej powieści, która roztopi Wasze serduszka w tą nieprzyjemną pogodę to "Zwyczajne cuda" z pewnością Wam się spodobają. To powieść, którą szybko przeczytacie, przy której będzie się śmiać, zastanawiać i kibicować bohaterom. Na tą porę roku bardzo dobry tytuł. Tylko nastawcie się psychicznie, że możecie spotkać na drodze kilka błędów w druku.
Marta jest bibliotekarką i prowadzi Klub Czytelniczy. Jest singielką, która zbiera od swej matki wszystkie niepowodzenia. Teresa obarcza ją swoimi problemami, najzwyczajniej w świecie ją przytłaczając. Pewnego dnia Marta daje ogłoszenie na osiedlową tablicę. Szuka mężczyzny widzianego raz w typie Hung Granta. Na jej ogłoszenia odpowiadają totalnie różni mężczyźni w różnym wieku.
Drugim głównym bohaterem jest Krzysztof, właściciel LabMed. Przypadkowo poznaje Igę, którą jest oczarowany pod względem łóżkowym. Jednak on zaczyna odczuwać brak takiej prawdziwej miłości i tych wszystkich emocji.
Czy na ogłoszenie w końcu odpowie ten, którego szuka główna bohaterka? Czy Krzysztof znajdzie szczęście? Czy warto wierzyć z cuda?
To moje kolejne spotkanie z autorką. Lubię tę naturalność historii i lekkość przekazu. Niezwykle subtelna romantyczność z ogromną ilością nadziei. Tym razem autorka stworzyła historię o dwójce ludzi, którzy marzą o miłości. Ogłoszenie na tablicy osiedlowej? Z jednej strony nietypowe a z drugiej takie słodkie, urocze i bardzo odważne. Poszukiwania miłości tej prawdziwej są wymagające i czasochłonne. Pełne nadziei, co było bardzo dobrze podkreślane na każdym kroku. Bardzo fajnie i zgrabnie zostały wykreowane postacie. Marta to samotna, kochająca książki młoda kobieta. Uprzejma, kulturalna i empatyczna. Niczym ten piorunochron zbiera całą złą energię swojej matki, która uważa, ze może córkę aż do tego stopnia obarczać swoimi problemami. Marta i miłość od pierwszego wejrzenia? Odważna z niej ryzykanta. Dając bowiem ogłoszenie można trafić na całkiem różne osoby, których intencji nigdy nie można być pewnych. Ale ma nadzieję i wierzy w powodzenie planu. Wierzy w cuda. Tak jak Krzysztof, drugi bohater. Spełniony zawodowo a jednak nieszczęśliwy. Nie jest draniem i nie jest agresorem. To taki zwykły mężczyzna. Jak nasz sąsiad czy kolega. Życie bohaterów to taka sielskość. Zwyczajność, która biegnie swoim rytmem. Niczym nie popędzana, bez wymysłów. Bez zbędnych wątków, które mąciłyby obraz. Miałam wrażenie podczas czytania, że czytam autentyczną historię. Było ciekawie, intrygująco i tajemniczo. Autorka jak zwykle nie zawiodła. Choć nie powiem, myślałam, ze finisz będzie inny. Jednak nie ma nic lepszego niż zaskoczenie.
Świąteczna lektura z mnóstwem nadziei i ciepła. Emocjonalna i nawet wzruszająca. Niezwykle realistyczna pod względem zarówno bohaterów, jak i fabuły oraz wszystkich kolejno następujących po sobie wydarzeń. Rozpala serca i krzepi. Daje otuchę. Idealna lektura na ten zbliżający się powoli świąteczny czas. Czas pełen wiary i nadziei.
Polecam
Jak to literatura zmienia życie, jakie zwyczajne cuda dotykają nas na co dzień, jak to przypadki chodzą po ludziach...
Kolejna optymistyczna powieść utrzymana w świątecznym klimacie. Wielowątkowa, poruszająca różne (duże i małe) problemy bohaterów. Zaczyna się niewinnie - od ogłoszenia na osiedlowej tablicy. Ogłoszenia, które powoduje tyle zmian w życiu różnych osób, sprawia, że ich ścieżki przecinają się. A ich historie zaczynają składać się w jedną całość.
Przygodę z powieściami Agnieszki Jeż rozpoczęłam dzięki Wydawnictwu Filia. To na ich stronie zobaczyłam piękną okładkę „Serca z szuflady” na początku 2019 roku. Później otrzymałam książkę do recenzji i zachwyciłam się stylem autorki. Ach, co to była za przygoda! Nie mogło być inaczej. Poznałam całą serię „Dom Pod Trzema Lipami”, a kiedy odłożyłam na półkę ostatni tom pomyślałam, że najprawdopodobniej już nigdy nie poczuję się tak, jak podczas lektury tych trzech powieści. Tak lekko, przyjemnie, rześko... Teraz przeskoczyłam dwie powieści Jeż (czekają na półce) i wzięłam świąteczną nowość. Muszę przyznać, że znalazłam w niej to, co ujęło mnie we wcześniejszych pozycjach autorki z czego jestem bardzo zadowolona.
Patrząc na nią myślę, że nie mogę zgodzić się z tytułem. Dla mnie osobiście cuda nigdy nie są zwyczajne, a zawsze bardzo wyjątkowe :)
Marta jest bibliotekarką. Prowadzi klub czytelniczy Nibylandia, który zrzesza różne osobowości. Początkowo rozmowy miały dotyczyć tylko literatury, ale wyszło inaczej. Jest życiowo, czasami wesoło, czasami nostalgicznie...
Dziewczyna nie ma ciepłych, serdecznych relacji z matką, gdyż ta po rozwodzie nie może złapać równowagi i zacząć na nowo żyć. Użalanie się nad losem nie niesie nic dobrego, jednak kobieta nie chce inaczej lub nie potrafi, czym wzbudza frustrację w córce. Młoda kobieta marzy o miłości... Pewnego dnia, w przelocie, widzi go. Swojego wymarzonego Hugh Granta, ale jest to tylko mgnienie oka. Jaka jest szansa, że los zetknie ich drogi? Marta bierze sprawy w swoje ręce i wywiesza ogłoszenie. Kto wie? Może zdarzy się cud? Albo dwa? Albo cała masa?
Ten krok sprowadza na Martę, i nie tylko, masę różnych, dziwnych przypadków. Dlaczego? Dzieje się tak, ponieważ deszcz rozmywa numer telefonu na ogłoszeniu. W takim razie, sami przyznacie, o pomyłkę nie trudno, ale że jedna zmieniona cyferka potrafi zrobić w życiu tyle dobrego? Najwidoczniej działa magia świąt...
W tym roku powieści świątecznych wydanych przez Filię jest sporo. Wśród nich na szczęście znalazły się też „Zwyczajne cuda”. Dlaczego „na szczęście”? Bo to świetna powieść, świeży pomysł na fabułę. Tablica ogłoszeń na której przypinano karteczki z niecodzienną treścią? Przecież tego jeszcze nie było. To też przyjemna lektura mająca na celu przypomnienie, że cuda się zdarzają. Nie warto tracić nadziei, że i nam jakiś przypadnie w udziale. Nie brakuje w niej różnorodności a co za tym idzie emocji. Niektórych bohaterów da się polubić od razu, do drugich sympatia jakoś przyjść nie zamierza. Bardzo, bardzo polecam. Macie ją w planach?
Sądzę, że „Zwyczajne cuda” to dobry scenariusz na film. Już widzę ten wirujący w powietrzu a później opadający miękko na tablicę ogłoszeń śnieg...
Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia.
Zamiana Wrocławia na Mieroszów, małe przygraniczne miasto, to nie jest awans. Komisarz Sonia Kranz traktuje tutejszy posterunek jak poczekalnię, którą...
JAK ŻYĆ W ŚWIECIE, W KTÓRYM PRZESTAJĄ OBOWIĄZYWAĆ DOTYCHCZASOWE PRAWA? W wakacje trzydziestego dziewiątego roku na słonecznej, nadświdrzańskiej plaży...
Czytam po to, żeby nawet wtedy, kiedy nie jest mi w życiu jakoś super dobrze, doznać otuchy, że są historie, które dobrze się kończą. I mimo że to nie są moje historie, choć czasem coś się w nich zaplącze i z mojego życia, to ta otucha jest moja, ona mi się udziela.
Więcej