Jak żyć ze wspomnieniem miłości, która przyniosła jedynie cierpienie?
Podlasie, późne lata 80. Kalina zdaje maturę, ale wbrew nadziejom swojej matki, Alicji, nie zamierza iść na studia. Powód tej decyzji ma na imię Marcin. Decyzja córki sprawia, że do Alicji wracają fale bolesnych wspomnień sprzed lat: szalona, młodzieńcza miłość zakończona ciążą, śmierć ukochanego i pełne wyzwań samotne macierzyństwo. Rozgoryczona Alicja obawia się, że historia się powtórzy, a Kalina, ulegając emocjom, zniszczy swoją szansę na lepsze i szczęśliwsze życie. Związkowi młodych przeciwna jest też matka Marcina: nie odpowiada jej ani status materialny kandydatki na synową, ani fakt, że jest ona nieślubnym dzieckiem. Jak potoczą się losy młodej, zakochanej dziewczyny? Czy będzie potrafiła rozsądnie pokierować swoim życiem i uniknąć pułapek, w które wpadła jej matka?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-08-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 244
"Złodziejki żon" to przepełniona emocjami opowieść o różnych rodzajach miłości, zawiedzionych nadziejach, zerwanych planach, stratach i silnej potrzebie przynależności, ale przede wszystkim o wybaczeniu. Jest to opowieść smutna, ale niosąca nadzieję i pokazująca, że czasami warto pójść pod prąd, zacząć walczyć o swoje szczęście i sięgnąć po to czego się pragnie.
Jest to opowieść o poszukiwaniu swoich korzeni, ale przede wszystkim o zwyczajnym życiu z wszystkimi jego blaskami i cieniami, o życiu które może spotkać każdego z nas.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Mioduszewskiej i muszę przyznać, że jest ono udane, ale spodziewałam się chyba czegoś troszkę innego. Nie twierdzę, że jest to historia, która do mnie nie trafia, bo tak absolutnie nie jest, ale w niektórych momentach czegoś mi brakowało. Czytając listy, które wymieniali między sobą młodzi, brakowało mi w nich żaru i namiętności, która przecież (chyba) nie jest obca młodym, zakochanym i stęsknionym partnerom. Początkowo myślałam, że były one tak oschłe, bo być może były cenzurowane, ale pytając o to rodziców, nie potwierdzili tej tezy (Tata służył w wojsku w połowie lat osiemdziesiątych).
Poza tym jednym zarzutem książkę czyta się dobrze, akcja nie goni może na złamanie karku, ale niejednokrotnie potrafi zaskoczyć, wywołuje mnóstwo emocji. Momentami niezwykle wzrusza, zdarzają się momenty, w których łzy leją się strumieniami.
W moim odczuciu pomysł na fabułę jest bardzo trafiony. Świetnie oddany klimat lat osiemdziesiątych oraz niezwykle barwne opisy podlaskiej wsi pozwalają puścić wodze fantazji, przenieść się w opisywane miejsca, poczuć ten zapach pól i łąk, i "usłyszeć" błogą ciszę. Niektórzy wrócą wspomnieniami do tamtych lat, inni będą mogli się przekonać, jak wyglądało życie, kiedy na półkach sklepowych było niewiele, a nawet nic. Jest to swoista i nostalgiczna podróż w przeszłość.
Na olbrzymi plus zasługuje kreacja bohaterów, szczególnie dwóch głównych bohaterek. Obydwie mocno doświadczone, przez życie stają się niezwykle bliskie czytelnikowi, nad wyraz autentyczne, łatwo jest się z nimi utożsamić, zrozumieć ich wybory, wspierać i kibicować, złościć i płakać.
Postaci pobocznych też jest sporo, każda z nich wnosi olbrzymi bagaż emocji, nie ma tu nikogo zbędnego, a w trakcie lektury potrafią one naprawdę namieszać.
Czy polecam?
Podsumowując, jest to historia, która skradnie niejedno serce. Zabierze w nostalgiczną podróż, być może zmusi nawet do refleksji nad życiem i przemijaniem, trwałością uczuć, potrzebą bycia kochanym.
Dzięki "Złodziejkom żon" z ciekawością sięgnę po przednie książki, które wyszły spod pióra pani Mioduszewskiej.
DROGOWSKAZY ŻYCIA
"Złodziejki żon" to moje drugie spotkanie z piórem Celiny Mioduszewskiej. Autorka znów zabiera czytelnika na podlaską wieś gdzie życie płynie wolniej, a echa przeszłości można dostrzec w starej zabudowie oraz zwyczajach i tradycji kultywowanej z pokolenia na pokolenie.
Mając w pamięci "Kaszmirową chustkę" przy wyborze kolejnej książki z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl kierowałam się przede wszystkim nazwiskiem autorki. Zatęskniłam za klimatycznym Podlasiem, a "Złodziejki żon" intrygują też swoim ciekawym, nieco tajemniczym tytułem.
Udając się do małej wsi Łąkowo poznajemy dwie wyjątkowe kobiety - Alicję Grabską, pielęgniarkę, która jest samotną matką Kaliny. Wspomnienie o ojcu dziecka - Marku Łęckim przynosi Alicji tylko ból i cierpienie. Teraz córka jest już pełnoletnia, stoi u progu dorosłości i zamierza ułożyć sobie życie na własny rachunek. Dziewczyna po zdalnej maturze postanawia zrezygnować z egzaminów na studia i podejmuje pracę jako sekretarka dyrektora w miejscowej szkole. Kalina wiąże swoją przyszłość z Marcinem Dłuskim - chłopakiem z bogatej rodziny mieszkającym w sąsiedniej wsi. Niestety rodzice nie akceptują tej znajomości.
Czy pobyt Marcina w wojsku odbije się na tej młodzieńczej relacji? Czy Kalina zdoła uniknąć pułapek jakie przygotował jej los? Czy historia znów się powtórzy?
Fabuła powieści przenosi nas w lata osiemdziesiąte XX wieku. Autorka starała się rzetelnie oddać klimat i specyfikę tamtego czasu - zakupy za dewizy w Pewexie, wyjazd za granicę w celach handlowych, czy rewie mody w kościołach przy okazji świątecznych mszy. Miło było powrócić myślami do końcówki ubiegłego stulecia, kiedy miało się naście lat, tureckie sweterki były na topie, a w Pewexie ustawiały się kolejki. Nie pomyślałabym, że kiedyś z nutką nostalgii będę wspominała ten czas.
Zabrakło mi natomiast klimatu podlaskiej wsi, który tak pięknie został oddany w "Kaszmitowej chustce", a tu go praktycznie nie było. Autorka skupiła się przede wszystkim na dialogach i listach. Po pierwsze Alicja zwraca się w ten sposób do swojej nieżyjącej już matki Heleny informując ją o tym co dzieje się w życiu jej i Kaliny. Po drugie mamy korespondencję pomiędzy Kaliną i Marcinem od momentu jego wyjazdu do wojska, do jednostki w Ostródzie. I tutaj kolejne rozczarowanie. Niby zakochani w sobie ludzie, a z ich listów wieje chłodem. Są bardzo powściągliwe, raczej przyjacielskie niż miłosne i tak naprawdę trudno w nich zauważyć uczucia łączące tych dwoje ludzi. Oczekiwałam wzruszeń i romantyzmu, a otrzymałam nudnawe relacje dotyczące codzienności.
"Złodziejki żon" to bardzo życiowa opowieść o zwykłych ludziach naznaczona bólem, strachem, zawiedzionymi nadziejami i rozczarowaniem. Obie bohaterki - matka i córka - wikłają się w skomplikowane historie miłosne, jednak są to sytuacje tylko z pozoru do siebie podobne. Akcja biegnie dość powoli i przez cały czas mamy wrażenie, że gdzieś tam czają się tajemnice i niedopowiedzenia. Dzięki temu zainteresowanie wydarzeniami rośnie. I tak naprawdę dopiero druga część tej historii zapowiada emocje.
Bohaterowie są bardzo naturalni i autentyczni, tacy bardzo swojscy. Dobrze wpisują się w powieściową rzeczywistość. I choć ich grono nie jest zbyt szerokie, to mamy całą gamę odmiennych charakterów i osobowości.
Muszę przyznać, że mimo swoich mankamentów powieść mi się podobała. Widzę w niej spory potencjał, który należało wykorzystać i całość bardziej dopracować. Moim zdaniem autorka mogła się pokusić o rozbudowanie niektórych wątków, a wtedy nie byłoby przeskoków i emocje byłyby większe. Lubię pióro Celiny Mioduszewskiej i myślę, że pewnego dnia zdecyduję się na kolejną jej książkę.
Znam twórczość pani Celiny Mioduszewskiej, a ,,Kaszmirowa chustka" to moja ulubiona powieść spośród jej dzieł. Zauważyłam, że charakterystyczne dla książek tej autorki są intrygujące tytuły, takie jak ,,Sawantka", ,,Powierniczka tajemnic" czy moja ulubiona ,,Kaszmirowa chustka", a teraz również ,,Złodziejki żon". Każdy z tych tytułów niesie ze sobą tajemnicę i kusi do sięgnięcia po książkę. To samo miało miejsce w przypadku tej powieści.
,,Złodziejki żon" odznaczają się silnym nacechowaniem emocjonalnym, sugerując, że fabuła książki obfituje w burzliwe uczucia oraz jest zapowiedzią rodzinnej i miłosnej intrygi.
Treść powieści jest zarówno ważna, jak i pełna smutku. Dwie kobiety, matka i córka, zmagały się z ogromnym rozczarowaniem miłosnym, które odebrało im radość życia. Mimo wykonywania codziennych obowiązków i próbowania kontynuowania życia, nie były w stanie osiągnąć pełni szczęścia, ponieważ emocjonalne rany były zbyt głębokie. Autorka przedstawia różne oblicza miłości: od miłości młodzieńczej, pełnej ekscytacji i motyli w brzuchu, po miłość macierzyńską w jej wszystkich odcieniach. Fabuła przesycona jest również strachem, zawiedzionymi nadziejami, rozczarowaniem, a nawet bezgraniczną rozpaczą. To sprawia, że ,,Złodziejki żon" stają się opowieścią o prawdziwym życiu i zwykłych ludziach.
Warto podkreślić udane kreacje bohaterów. Są to postacie autentyczne, które dzięki swoim doświadczeniom, zarówno dobrym, jak i złym, stają się bardzo realne i bliskie czytelnikowi. Autorka umiejętnie pokazuje codzienne życie bohaterów, przedstawiając ich plan dnia, zwłaszcza Kaliny i jej matki. Pojawiają się też inne postaci, które wzbogacają portret życia codziennego.
Jednak nieco przeszkadzał mi język użyty w książce. Wydaje się być nieco zbyt formalny i zarezerwowany. Choć konstrukcja zdań jest zgrabna, czasami była ona zbyt patetyczna. Brakowało mi pewnej literackiej swobody, która sprawiłaby, że czytelnik by "płynął" przez książkę. Szczególnie nie przekonały mnie listy, które stanowiły znaczną część komunikacji między Kaliną a Marcinem. Wydawało się, że brakuje w nich głębi uczuć, a forma była zbyt restrykcyjna. Może to jednak wynikało z czasów, w których osadzona jest akcja powieści (przełom lat osiemdziesiątych). Choć to nie był mój okres, możliwe, że wtedy wyrażanie emocji było bardziej skromne i wstydliwe.
Podsumowując, uważam, że to mądra i wartościowa lektura. Historia pozostawiła we mnie silne wrażenia i emocje. Choć brakowało mi nieco bogactwa języka, nadal uważam tę powieść za godną polecenia. Zachęcam Was do sięgnięcia po nią, ponieważ ma wiele do zaoferowania.
Chciałabym także podziękować klubowi Recenzenta serwisu nakanapie.pl oraz Wydawnictwu Novae Res za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Powieść obyczajowa ,,Złodziejki żon" nie jest debiutem literackim Celiny Mioduszewskiej. Autorka ma w już w swoim dorobku inne powieści obyczajowe. Jest absolwentką polonistyki więc powieść napisana została piękną polszczyzną. Premiera miała miejsce 3 sierpnia 2023 roku.
Okładka i intrygujący tytuł przyciąga uwagę. Książka została wydana przez wydawnictwo Novae Res ze skrzydełkami na których znajduje się krótka notka o autorce i jej zdjęcie. Nie jest obszerna, ma 241 stron więc wystarczy jeden wieczór aby rozkoszować się tą literaturą.
Akcja ,,Złodziejki żon" dzieje się w małej miejscowości na Podlasiu, główną bohaterką jest Kalina. Jest rok 1985, Kalina z powodzeniem zdaje maturę i rozpoczyna pracę. Ma kochającą matkę i swojego chłopaka Marcina. Jest zaradną, mądrą i atrakcyjną dziewczyną. Los nie zawsze jej jednak sprzyjał i czasami rzucał kłody pod nogi. ,,Rozczarowana niewiernością mężczyzny, którego kochała wielką miłością, nie potrafiła wyrwać jej korzeni zapuszczonych w głąb serca, duszy i ciała." Związkowi Kaliny i Marcina nie sprzyjało rozstanie, kiedy Marcin musiał odbyć obowiązkową wówczas służbę wojskową. Młodzi mogli tylko pisać do siebie wzruszające listy, opisując swoją codzienność. Autorka opisuje przeżycia Kaliny, ale robi też odniesienia do lat wcześniejszych, do przeżyć babci i matki dziewczyny. Celina Mioduszewska trafnie opisała życie pod koniec lat osiemdziesiątych, brak towarów w sklepie, zakupy za dolary w Pewexie, wyjazdy wycieczkowe w celach zarobkowych itp. Książka spełni oczekiwania zarówno młodych czytelników, jak i tych w podeszłym wieku. Doskonale pamiętam tamte czasy. Młodsi czytelnicy mogą poznać jak wyglądało choćby świętowanie Dnia Kobiet w tamtych latach.
,,Złodziejki żon" to powieść bardzo autentyczna, wszystko to mogło się zdarzyć . Autorka opisuje różne oblicza miłości, zawirowania i szczęśliwe chwile codziennego życia. To nostalgiczna i pełna emocji opowieść o przeżyciach miłosnych kobiet z trzech pokoleń: Heleny, Alicji i Kaliny.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Fascynująca opowieść o życiu podlaskiej siłaczki Krzyżewo, niewielka wieś na Podlasiu. W szkole rolniczej praca wre, nikt nie próżnuje. Ogrodnictwo wykłada...
Jeśli wsłuchasz się w szum wierzb, poznasz historie, które na zawsze pozostaną w twoim sercu Antek Grądzki, zbyt wcześnie osierocony przez rodziców gospodarz...
Przeczytane:2023-10-12, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2023, 26 książek 2023, 12 książek 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku,
Przyznam się, że już sam tytuł mnie zaintrygował. I zastanawiałam się, czego mogę się spodziewać po tej lekturze. Tym bardziej zrobiło mi się miło, gdy Autorka zaproponowała mi zrecenzowanie tej powieści. Znam już pióro Pani Celiny i byłam ogromnie ciekawa Jej kolejnej powieści. Zatem o czym są "Złodziejki żon" ? Serdecznie zapraszam do zapoznania się z moją opinią.
Akcja powieści toczy się na Podlasiu w latach 80. Młoda dziewczyna - Kalina Łęcka, przygotowuje się do matury, jednak nie ma zamiaru podjąć studiów. A to dlatego, że jest zakochana w Marcinie. I nie chce go opuścić. Tym samym, matce dziewczyny - Alicji bardzo się nie podoba obecna sytuacja. Bowiem wracają do niej jak bumerang wspomnienia z przed parunastu lat. Mianowicie: szalona miłość, nieplanowana ciąża, następnie śmierć ukochanego a finalnie samotne macierzyństwo. Kobieta za wszelką cenę nie chce, aby jej ukochaną jedynaczkę spotkał taki sam los. Jednak Kalina jest bardzo uparta i sama o sobie decyduje. Jej związek z Marcinem natomiast, ma jeszcze wiecej przeciwników niż myślała. Na tę relację, nie zgadza się również matka chłopaka. Zarzuca dziewczynie brak majętności oraz to, że jest z nieprawego łoża. Czy mimo wielu przeciwności losu, Kalina i Marcin będą razem? Czy będą szczęśliwi? Czy historia zatoczy koło? Co naszym bohaterom zgotowało przeznaczenie? Czy dziewczynie uda się uniknąć błędów popełnionych przez matkę? Jeśli jesteście ciekawi odpowiedzi na powyższe pytania, to zachęcam Was do przeczytania tej powieści ;)
Książka jest podzielona na 3 części. Pierwsza z nich, to przedstawienie nam postaci Kaliny i jej matki Alicji. Dowiadujemy się jak żyją, jakie mają plany. Poznajemy też innych bohaterów, którzy są ważni dla naszych bohaterek. Druga część jest w formie listów. I to, było dla mnie sporym, pozytywnym zaskoczeniem. Niemal cały czas, czytamy wymianę korespondencji pomiędzy Kaliną a Marcinem, który trafił do wojska. Młodzi opisują sobie wzajemnie, co się im przytrafiło oraz jak za sobą tęsknią. Trzecia, i zarazem ostatnia część, traktuje o tym, gdy młodzi małżonkowie wreszcie są razem. Następnie o rozstanianiach, skrywanych tajemnicach, nowych znajomościach a finalnie o pojednaniu...
Chyba najbardziej z całej powieści, podobała mi się ta część listowna. A to dlatego, że była to dla mnie miła odmiana. Bowiem, nie spotkałam się do tej pory, aby tak spora część historii była przedstawiona w taki sposób. Było to dla mnie coś nowego a przy tym pozytywnego. Myślę też, że taka forma wypowiedzi plus lekki, przyjemny styl Autorki sprawiły, że lekturę pochłonęłam w zaledwie kilka godzin. Czytało mi się ją tak doskonale, że wprost nie mogłam się od niej oderwać. ;) Takie książki bardzo lubię ;) i mam wrażenie, że ta pozycja w dużym stopniu odczarowała moją niemoc czytelniczą w tym miesiącu ;) Teraz mam jeszcze więcej sił i ochoty na czytanie kolejnych pozycji ;)
Jedyną jak dla mnie niewiadomą, jest do tej pory jednak sam tytuł powieści. Wstyd się przyznać, ale nie potrafię go odnieść do powieści i w sumie nie wiem, do czego go przypisać. 🤷🏽 Nie pasuje mi po prostu do przedstawionej historii, ale to moje subiektywne odczucie. Nie musicie się przecież z nim zgadzać ;)
Jeśli szukacie ciekawej lektury, przedstawionej w nieco inny sposób lub chcecie spędzić kilka godzin z interesującą powieścią, to zachęcam Was do zapoznania się z piórem Pani Celiny. Myślę, że przyjemnie spędzicie czas z tą publikacją ;) Bardzo dziękuję Autorce za egzemplarz do recenzji, piękną dedykację oraz po raz kolejny za zaufanie ;) Czekam na następne Pani powieści ;) Polecam i przyznaję 8 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/ 10 punktów. 😃