Prolog – Rafał Snarski dzwoni do swojej żony Weroniki zaniepokojony jej spóźnieniem. W słuchawce słyszy jednak tylko trzaski, krzyki i wycie syren. Kilka godzin później przychodzą do niego policjanci, aby poinformować o śmierci żony Weroniki i syna Kacperka. Snarski zajmuje się organizacją pogrzebu, wymienia kilka ostrych zdań z księdzem i postanawia wyjechać.
Po kilku latach Rafał osiada w niedużej wiosce. Zgorzkniały, samotny mężczyzna trzyma się z daleka od świata i jego spraw. Pierwsze spotkanie z Luizą, młodą kobietą pełniącą funkcję pani sołtys, nie wypada pozytywnie i żadne z tych dwojga nie myśli o kontynuowaniu relacji.
Ale Luiza nie może stale unikać Rafała ze względu na zajmowane stanowisko. Z czasem nawiązują nić porozumienia, dziewczyna oferuje nawet, że nauczy go hodować pszczoły. Spędzają razem sporo czasu, przez co narzeczony Luizy, Damian, staje się zazdrosny. Zabiera Luizę na weekend w góry, żeby odciągnąć narzeczoną od myśli o innym mężczyźnie i zaplanować ślub. Związek z Damianem coraz mniej interesuje Luizę, a gdy dowiaduje się, co takiego wymyślił, żeby odciągnąć ją od nowego mieszkańca wsi, podejmuje zdecydowane kroki.
Sytuacja Rafała również zmienia się dość radykalnie, kiedy odzywa się ktoś z przeszłości, ktoś, dla kogo dawniej pracował, i składa mu propozycję nie do odrzucenia. Rafał nie może odmówić, jeśli drogie mu jest życie Luizy. Chociaż wie, że prawdopodobnie straci ją w ten sposób na zawsze.
Nie docenia jednak determinacji i uporu młodej pani sołtys…
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2020-05-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Beata Majewska "Zapomnij, że istniałem"
Po traumatycznych przeżyciach, Rafał Snarski, były bokser i gangster przeprowadza się na wieś.
W wypadku samochodowym stracił żonę i syna. Mężczyzna próbuje uciec od bólu i zaszywa się w sielskim domu. Ciszę i spokój przerywa mu wysoko stąpająca po ziemi Luiza Mleczko. Młoda pani sołtys jest pod wielkim wrażeniem jego muskulatury i siły. Ale gospodarz jest nieco złośliwy. Panna Mleczko lubi pomagać innym, dlatego postanowiła podzielić się wiedzą w prowadzeniu pasieki. Rafał jest nią oczarowany. Ale on nie chce się wiązać a ona ma narzeczonego, który również namiesza w tej historii. A bohaterka rozpocznie ogromną przemianę. Między dwójką głównych postaci wybucha gorąca namiętność, lecz przeszłość Snarskiego puka do drzwi. Jak potoczą się ich losy? Czy będą razem?
Wiarygodnie wykreowany wiejski klimat. Autorka potrafi pozytywnie zaskoczyć czytelnika i w historię wpleść porachunki gangsterskie. A zakończenie wbija w fotel i zachęca do przeczytania drugiego tomu "Pamiętaj, że byłam". Przyjemna lektura i lekkie pióro w sam raz na pochmurne, listopadowe dni. 👍😉
Zaczęłam wczoraj czytać tę powieść i po prostu nie mogłam przestać, dopóki nie dobrnęłam do końca. Ależ emocji mi zaserwowała Beata Majewska. Ta historia wciąż siedzi głęboko we mnie.
Rafał Snarski, niezwykle przystojny były bokser. Przenosi się do Milikowa, by uciec przed przeszłością. W życiu spotkało go wiele złego, dlatego teraz jest arogancki, chamski i bezpośredni. Nie bawi się w jakieś uprzejmości, a tym bardziej w uczucia, bo doskonale wie, że nie warto. Kiedy poznaje na swojej drodze Luizę, panią sołtys jest wobec niej wredny. Luiza pomimo tego, nie zraża się do końca i oferuje pomocną dłoń przy pasiece. Oboje czują, że coś ich do siebie przyciąga.
„Snarski był jak ogień, jak fala tsunami, jak wicher, który spada bez uprzedzenia, kręci jak oszalały i miota.”
Muszę przyznać, że ta historia jest tak interesująca, tajemnicza, a zarazem zaskakująca, że nie sposób się ode niej oderwać. Autora zafundowała nam bombę emocjonalną, bohaterów z krwi i kości oraz historię, która na długo zapada w pamięci. Tutaj cały czas coś się dzieje, na jaw wychodzą sekrety z życia Snarskiego, pojawiają się gangsterzy, także jest całkiem ciekawie. Poziom adrenaliny wzrasta z każdą przewróconą stroną powieści.
Rafał Snarski to mężczyzna pozbawiony wszelkich skrupułów. Dawno temu zapomniał co to uczucia, gdyż los pozbawił go czegoś najcenniejszego w życiu. Potrafi być miły i uprzejmy, jednak częściej zdarza mu się być chamskim i pogardliwym. Z początku Luiza drażni go na każdym kroku, jednak z każdym kolejnym dniem zaskakuje go coraz bardziej. Później wręcz łaknie jej towarzystwa.
Luiza Mleczko, sołtys Milikowa, kobieta, która zawsze oferuje pomocną dłoń nie oczekując niczego w zamian. Wierna i oddana swojemu narzeczonemu. Jednak kiedy poznaje Rafała, coś zaczyna się w niej zmieniać. Kiedy trzeba potrafi pokazać swoje pazurki i zawalczyć o swoje. Snarski jest dla niej jedną wielką zagadką. Nie zna go, a on jest bardzo tajemniczy. Uczucia jednak nie jest w stanie wyprzeć, bo to, że z każdym dniem zakochuje się w tym facecie jest pewne.
Czy człowiek, który umarł za życia, potrafi jeszcze raz pokochać? Czy jest w stanie oddać swoje serce w ręce kobiety, która z całą pewnością na niego oddziałuje? Czy można wyprzeć się miłości? O tym przekonacie się, sięgając po tę pozycję.
„Najgorsza jest bezradność. Stan, kiedy człowiek nie może nic zrobić, ale tak absolutnie nic. Nie może nawet dowiedzieć się czegokolwiek.”
Życie nie zawsze nas rozpieszcza. Jesteśmy szczęśliwi, a tu nagle jedna chwila zmienia to o 180 stopni. Z dnia na dzień, przestaje nam zależeć na życiu, bo dla nas nie ma ono już większego sensu. Idziemy dalej do przodu, ale tak naprawdę pozbawieni jego sensu. Aż pewnego dnia odnajdujemy go (sens) ponownie. Znów czujemy, że powoli wracamy do żywych. A potem znowu jedna chwila sprawia, że to wszystko pęka jak bańka mydlana. Znów czujemy żal, złość i gniew. Ale nie jesteśmy już w tym wszystkim sami, mamy obok siebie kogoś, kto pomimo wszystko trwa u naszego boku, choć my tego nie dopuszczamy do siebie. Pragniemy zniknąć, gdzieś się zakopać, ale ta osoba wciąż podaje nam swoją dłoń. I życie powoli znów wraca na właściwe tory. Właśnie tak w skrócie mogłabym opisać tę powieść.
Muszę przyznać, że Beata Majewska wznieciła ogień, a nawet pożar i to niejednokrotnie w moim sercu. Wspólnie z bohaterami przeżywałam ich historie, mocno trzymałam kciuki by wszystko szczęśliwie się ułożyło. By życie stało się dla nich promykiem słońca, a nie tylko burzą gradową. A zakończenie okazało się kompletnym zaskoczeniem. Koniecznie muszę przeczytać dalsze losy.
"Zapomnij, że istniałem" to historia z tych, która nie pozwala się od siebie oddalić choć na moment. Historia, którą żyjemy my sami. Wciągająca, tajemnicza i pełna ognia. Zachęcam do przeczytania.
Powiem Wam, że chyba czegoś innego oczekiwałam po tej książce. Historia Rafała i Luizy nie do końca mnie przekonała...
Ale od początku...
.
W prologu przeczytałam poruszającą historię Rafała Snarskiego, który stracił swoją rodzinę i przeprowadził się do małej wioski do Milikowa by zacząć życie na nowo.
Całymi dniami ćwiczy, dba o swoje ciało (jak na boksera przystało) i zajmuje się hodowlą pszczół. Niestety nie za dobrze mu to idzie i swoją pomoc oferuje mu seksowna Pani sołtys - Luiza.
Luiza z kolei jest pedantką. Dba o siebie jak i o papiery. Wszystko w mieście idzie po jej myśli aż do momentu spotkania Rafała, który nie wspomina jej o swojej przeszłości. Po krótkim czasie połączył ich namiętny i przygodny sex, bo Rafał "nie chce" się z nikim wiązać.
Należy tutaj również wspomnieć, że Luiza miała narzeczonego - Damiana, który zniszczył innymi rękoma ule Rafała.... Wiecie... ja naprawdę nie wiem po co ten wątek tutaj był... Chyba tylko po to, żeby Luiza mogła zakończyć jeden związek i wejść w drugi.
.
Głównym bohaterom niby na sobie zależało, ale nie okazywali sobie niczego prócz namiętnego
seksu.
Historia nabiera tempa na ostatnich stronach książki i kończy się tak, że czytelnik ma ochotę poznać kolejną część :)
.
Osobiście mnie historia nie porwała, ale w przyszłości chętnie dowiedziałbym się jak się to potoczyło. Na razie muszę dać sobie czas 🙈😋
.
Jeżeli macie jakieś opinie dotyczące książki to podzielcie się ze mną! Ja jak zawsze polecam, bo każdy ma inne wrażenia po przeczytanej książce.
.
Za egzemplarz dziękuję @wydawnictwojaguar
mniej
Wczoraj udało mi się przeczytać "Zapomnij, że istniałem" Beaty Majewskiej i bardzo mile mnie ta książka zaskoczyła.
Już w prologu poznajemy Rafała, który został mocno doświadczony przez los. Dotąd się zastanawiam, jak on dał radę po tym funkcjonować. Na skutek tych wydarzeń zamieszkuje on w Milikowie i jak to na wsi, jest to bardzo mała społeczność. Wszyscy wszystkich znają i plotkują o nich na potęgę. Jednak tutejsza pani Sołtys bardzo się wyróżnia. Zawsze osiągała sukcesy i tym razem udało jej się zdobyć to stanowisko jako najmłodsza w dziejach. Jednak przez status majątkowy rodziców oraz własne osiągnięcia jest troszkę zarozumiała. Gdy Luiza ściera się z Rafałem powstaje wybuchowa mieszanka. Jakie ścieżki zgotuje im los?
Książka naprawdę mnie urzekła. Ta wieś, ci ludzie tam mieszkający i ta atmosfera.. Wszystko było takie swojskie, znajome. Nawet na Luizkę nie można się było gniewać, gdyż to jej zarozumialstwo wynika z rozpieszczenia jej przez rodziców. Jako jedynaczka nie odmawiali jej niczego. Ale jakie ona miała wsparcie od rodziców! Bezwarunkową miłość i pewność, że cokolwiek się zdarzy oni będą przy niej. Strasznie mi się to podobało. Postać Rafała nie jest bez wad. Jest gwałtowny, porywczy nawet i cham! Ale w gruncie rzeczy martwi się i troszczy, choćby chciał być postrzegany inaczej. Wątek sensacyjny też mi się podobał tylko na końcu tak ciut te sprawy z tym świadkiem koronnym takie już mało prawdopodobne mi się wydały. Ale to jak już bym miała się do czegoś przyczepić. Czyta się ją mega szybko. Język autorki jest naprawdę lekki i przystępny. Postacie świetnie zarysowane. No i zakończenie. Nie powiem, szczęka mi trochę opadła i bardzo się cieszę że już 16 września będzie miał premierę drugi tom "Pamiętaj, że byłam".
Od czasu, gdy w moje ręce wpadł "Konkurs na żonę" Beaty Majewskiej, darzę jej książki szczerym uwielbieniem. Dlatego też, widząc informację o nowej premierze, nie zastanawiałam się ani chwili. Wątpliwości pojawiły się dopiero później...
Rafał Snarski to człowiek ciężko doświadczony przez życie. Odkąd w wypadku samochodowym stracił żonę i 3-letniego synka, czuł się tak, jakby i on sam umarł wraz z nimi. Kupując stary dom w małej miejscowości, nawet się nie spodziewa, co jeszcze go czeka. Wbrew pozorom o świętym spokoju będzie musiał zapomnieć, głównie za sprawą młodej pani sołtys.
Chociaż wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać, przez większą część powieści zastanawiałam się, w co ja się wpakowałam. O ile Luiza okazała się całkiem interesującą bohaterką i z czasem udało mi się ją polubić, o tyle Snarski zupełnie nie przypadł mi do gustu. Owszem, współczułam mu, ale własne nieszczęścia nie dają nikomu prawa do unieszczęśliwiania innych i traktowania ich w taki sposób. Był przystojny i umięśniony, ale na tym kończyła się lista jego zalet. Bo chamstwo, grubiaństwo i brak wychowania z całą pewnością do nich nie należały.
A zaczęło się tak dobrze. To właśnie prolog wywarł na mnie największe wrażenie. Autorka wlała w tę część tyle emocji, że dosłownie wyciskały łzy z oczu. Po tak mocnym początku spodziewałam się kontynuacji w podobnym tonie. I chociaż tak się nie stało, na brak wrażeń też nie mogę narzekać. Postać Luizy ciekawie się rozwijała i z każdym kolejnym rozdziałem moja sympatia do niej rosła. A zakończenie... Przeżyłam taki szok, że praktycznie musiałam zbierać szczękę z podłogi, co ostatecznie przechyliło szalę na korzyść tej powieści.
"Zapomnij, że istniałem" czytałam z mieszanymi odczuciami. Świetny początek mocno mnie poruszył, ale też ustawił poprzeczkę naprawdę wysoko. I choć działo się całkiem sporo, a Luizę szczerze polubiłam, nie mogę niestety tego samego powiedzieć o Snarskim. Czekałam cierpliwie, aż zmieni się jego sposób bycia lub pojawi się ktoś nowy na horyzoncie, bo ten typ faceta sama omijałabym szerokim łukiem. Przyznam, że trochę się zawiodłam. Niemniej zakończenie okazało się tak intrygujące, że przekonało mnie do sięgnięcia po dalszy ciąg tej historii.
Przeszłość nigdy nie odpuszcza. I nie daje o sobie zapomnieć. Rafał Snarski, były bokser i gangster, po tragicznym wypadku, w którym ginie jego żona i syn ucieka z miasta. Zaszywa się w malutkiej wiosce, Milikowo. I od razu wzbudza nie małą sensację. Zarówno swoim wyglądem, jak i zachowaniem. A że młoda pani sołtys, Luiza Mleczko, lubi działać i mieć zapięte wszystko na ostatni guzik, to już wkrótce te dwa charakterki będą miały okazję się ze sobą zetrzeć. Wióra będą leciały, że aż miło. Czy jest szansa na jakieś uczucie? Na miłość? Czy przeszłość jest na pewno tylko przeszłością? Czy można przewidzieć skutki pewnym decyzji?
Choć autorka, publikująca pod dwoma nazwiskami, trochę już książek wydała, tak dopiero teraz miałam okazję zapoznać się z jej twórczością. Jest ciepłą życzliwą osobą i to po części widziałam w tej książce, którą przeczytałam. Bez wulgaryzmów czy notorycznego "rzucania mięchem". Autorka stworzyła historię mężczyzny, który doświadczył wiele i nie może się pogodzić ze stratą najbliższych. To także życie młodej kobiety, która uważa, że może wszystko, i ze względu na pełniącą funkcję należy jej się szacunek. Totalne przeciwieństwa. On sztywny, zimny i zamknięty w sobie. Ona za to taka dama, niby chętna do pomocy ale nie wszystkim. On tajemniczy i bezpośredni a ona pełna przeciwności. Z jednej strony pomocna i uprzejma a z drugiej irytowała mnie takim swoim podejściem do życia sprawiając wrażenie co to nie ja. Fakt, że były przebłyski takiego "normalnego" podchodzenia do życia, umiała sposobem wyciągnąć interesujące jej informację, stanąć oko w oko z niebezpieczeństwem i postawić na swoim. Całe szczęście, że im bliżej końca tym jej zmiana była bardziej widoczna i przez to jestem ogromnie ciekawa jaka będzie w kontynuacji. Być może taki był właśnie zamysł autorki, by przedstawić ją jako młodą, nieokrzesaną "księżniczkę", która ma prawo do focha. Teraz a w kolejnej części pokaże pazurki. Na to liczę. W całej tej powieści, która okazałą się być pierwszym tomem, poza takim prozaicznym i zwyczajnym życiem na wsi mamy zderzenie światów, bandziorów i ciemną stronę Snarskiego. A im głębiej w historię, tym więcej akcji, dynamiki i przewrotnych wydarzeń. Finisz totalnie wybił mnie z rytmu i pozostawił w mojej głowie masę pytań, na które nadal szukam odpowiedzi.
Książka lekka i zabawna, z nutą erotyzmu i akcji rodem z filmu sensacyjnego. Naturalne dialogi i realistyczne opisy sprawiły, że lektura czytała się wręcz sama. Fabułą zaskoczyła mnie i trzymała w napięciu. Historia przedstawiona w książce zmusza do refleksji nad własnym życiem. Na spojrzenie innym okiem na pewne wydarzenia. Trzeba się otworzyć na miłość, odważyć się porzucić ten strach by być szczęśliwym człowiekiem, który ma powód by żyć. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i na pewno nie ostatnie. Jeśli lubicie takie książki ze zmianami wewnętrznymi, z walką z przeszłością oraz o własne szczęście, to jest to książka dla Was.
Polecam
Luiza Mleczko to nieco snobistyczna i sztywna, ale zawsze elegancka sołtyska małej wioski, do której sprowadza się Rafał Snarski. Mężczyzna wiele przeszedł w życiu. Najpierw był bokserem, potem stał się częścią mafii, która w ostatecznym rachunku zabrała mu żonę i dziecko. Teraz Rafał szuka spokoju.
Pierwsze spotkanie Luizy i Rafała nie należy do szczególnie udanych. Jednak kolejne spotkania sprawiają, że ta dwójka zbliża się do sobie. Niestety nie wiedzą, że wkrótce zdarzy się coś, co zniszczy to co udało im się zbudować.
Czasami jest tak, że sięgamy po jakąś książkę i od razu ,,łapiemy'' kontakt z głównymi bohaterami. To powoduje, że kibicujemy im. Są też bohaterowie, którzy od pierwszego spotkania działają nam na nerwy. Tak było z Luizą. Od pierwszej strony poczułam do niej antypatię. Wydawała mi się napuszoną lalą, której sodówa uderzyła do głowy. Z czasem kobieta zmieniła się. Wtedy spojrzałam na nią przychylniejszym okiem a pod koniec nawet polubiłam ją.
Sama książka okazała się całkiem przyjemną i nietypową historią. Momentami była całkiem zabawna. Uwielbiałam przekomarzanki Rafała i Luizy. Od początku było czuć, że tę parę ciągnęło do siebie. Było tylko kwestią czasu kiedy zorientują się co tak naprawdę do siebie czują. A potem był zwrot akcji, który złamał zapewne niejedno serce. Nie chciałabym być w tej chwili w skórze Luizy. W tym momencie akcja przyspieszyła i z każdą kolejną stroną zastanawiałam się co tym razem wymyśli autorka. Przez to trudno było mi oderwać się od książki. W tych momentach w mojej głowie kłębiło się wiele myśli. Raz czułam smutek i zaniepokojenie. Innym razem wierzyłam, że wszystko się dobrze ułoży. Jednak tak naprawdę do końca nie było wiadomo jak skończy się znajomość Luizy i Rafała. Żeby było tego mało, na samym na końcu autorka zafundowała nam kolejne trzęsienie ziemi...
Zapomnij, że istniałem zawiera w sobie ciekawą, dobrze przemyślaną fabułę z kilkoma mocnymi zwrotami akcji i małym trzęsieniem ziemi, ale niestety posiada główną bohaterkę, której z początku nie da się polubić. Na każdym kroku zachowywała się jak rozkapryszona panna udająca kogoś kim nie jest. Te jej sztuczne pozy i maski były denerwujące a momentami nawet żałosne. Na szczęście wszystko zmieniło się pod wpływem Snarskiego. Wtedy mieliśmy szansę poznać prawdziwą Luizę-kobietę z pazurem, która nie boi się trudnych wyzwań. To zmiana na plus, bo nie wyobrażałam sobie taplania się przez całą książkę w samouwielbieniu Luizy.
Dynamicznie rozwijające się relacje Luizy i Rafała nie tylko zmieniły zachowanie kobiety na lepsze, ale wyraźnie podniosły poziom książki. Wtedy autorka zaczęła serwować coraz częściej zwroty akcji, które przeczołgały Luizę i towarzyszących jej czytelników. Czy jednak samymi zwrotami akcji żyje człowiek? Niekoniecznie. W środku znalazło się też kilka scen, które odprężały i bawiły. To ostatnie zapewnił niewyparzony język Snarskiego.
Ogólnie rzecz ujmując, nie licząc ciągnącego się z winy Luizy początku, książka była całkiem zgrabnie napisaną historią i czytało się ją przyjemnością. Dodatkowo pikanterii dodało zakończenie sugerujące, że w kolejne części jeszcze sporo zostanie namieszane w życiu głównych bohaterów. Ja już nie mogę się tego doczekać.
Przy książkach Beaty Majewskiej nie sposób się nudzić. Świetnie napisana, z charakterystycznymi postaciami, wciągającą fabułą i pełną gamą emocji powieść, która wciąga i przyprawia o szybsze bicie serca.
Nie brakuje w niej zabawnych scenek rodzajowych pokazujących mentalność wiejskiej społeczności, intryg, niebezpiecznych epizodów i erotycznych uniesień, bez których powieść nie byłaby tak barwna. Jakby tego było mało, zakończenie po prostu pozostawia czytelnika w osłupieniu i w konsternacji, gdyż tego, co zaserwowała autorka w finałowych akapitach trudno było przewidzieć. To niebanalna, wielowątkowa historia pozostawiająca po sobie apetyt na więcej...
Recenzja na blogu: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2021/07/835-zapomnij-ze-istniaem-tom-i.html
To moja pierwsza książka tej autorki. Książka napisana jest w sposób lekki i przyjemny. Opowiada o losach byłego boksera. Ciekawe połączenie kryminału z romansem. Polecam.. ?
Lubię książki, których bohaterowie nie są krystaliczni i nie dają się łatwo polubić. I tu mamy do czynienia z takimi postaciami. Sprawić, aby książka się podobała, mimo niezbyt fajnych bohaterów, umie mało kto. Ale Beata Majewska zdecydowanie to potrafi.
Książka rozpoczyna się mocnym akcentem. Rafał próbuje dodzwonić się do swojej żony, Weroniki, nie udaje mu się. Niedługo później otrzymuje tragiczną wiadomość o wypadku, w którym zginęła jego małżonka i ich trzyletni synek. Później przenosimy się do wsi Milikowo i tam poznajemy Luizę, a później Rafała, jako nowego mieszkańca wsi. Nie daje on się poznać od dobrej strony. Jest niemiły, stroni od ludzi, zachowuje się jak cham i prostak. Mieszkańcy plotkują na jego temat. Nie wiedzą jednak, że ten człowiek ucieka przed swoją przeszłością i przed sobą samym. Próbuje na nowo ułożyć sobie życie, pragnie odciąć się od przeszłości i odnaleźć równowagę. Luiza początkowo nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. To przecież już dorosła kobieta, a zachowywała się jak rozpuszczona nastolatka. Jej odzywki do matki sprawiały, że moje oczy robiły się coraz większe ze zdziwienia. Traktowała tę kobietę jak służącą, od dziecka przyzwyczajona, że wszystko robi się samo. Nie dość, że matka podawała jej pod nos posiłki, to jeszcze po niej sprzątała. Nie takiej postaci się spodziewałam, ale jestem pod wrażeniem, jak dobrze autorka ją wykreowała. I dzięki temu fajnie było obserwować jej późniejszą przemianę. Pod wpływem Rafała dziewczyna zaczęła się zmieniać. Widziała już nie tylko czyjeś wady, ale zaczęła dostrzegać swoje. Stała się bardziej otwarta, mniej krytyczna, mniej skupiona wyłącznie na swojej aparycji, bardziej na wewnętrznych odczuciach. Zaczęła też zauważać, że ludzie, którzy ją otaczają, poświęcają się dla niej, zaczęła wreszcie ich szanować. Fabuła książki fajnie się rozwinęła. Nie brakowało w niej zaskoczeń, był też ciekawie poprowadzony wątek sensacyjny. Największym zaskoczeniem jest zakończenie tej powieści. To było coś, czego, mimo wielu scenariuszy tworzonych w trakcie lektury, kompletnie się nie spodziewałam. Szok i niedowierzanie. Sami zobaczycie. Zresztą wcześniej też jest ciekawie. Tam się wszystko tak szybko dzieje i tak wiele się zmienia, że oczy wychodzą z orbit.
„Zapomnij, że istniałem” to gorący, burzliwy romans z dodatkiem odrobiny sensacji w najlepszym gatunku. Nie brak w tej książce intryg, napięcia, chemii między bohaterami, a także rozważań nad ludzką naturą. Fajnie napisana książka, z zaskakującym zakończeniem, które zostawia czytelnika z niezłym bałaganem w głowie i dwoma pytaniami: Cooo? i Jak to w ogóle możliwe? Gorąco polecam!
Powieść „Zapomnij, że istniałem” Beaty Majewskiej miała premierę w maju br. Opis od Wydawcy sugerował obyczajówkę, a tu niespodzianka, okazała się ciekawym połączeniem powieści obyczajowej, romansu i kryminału, z elementami kryminału gangsterskiego.
Rafał Snarski i Luiza Mleczko są jak ogień i woda. Pochodzą z różnych środowisk, on były bokser, człowiek z przeszłością, ona najmłodsza sołtys w Polsce, wychuchana jedynaczka bogatego rolnika. Dzieli ich wszystko. Rafał jest samotnikiem, trzymającym się na uboczu, nielubiącym obcych. Luiza z racji sprawowanej funkcji jest powszechnie znana i łatwo nawiązuje kontakty. Pierwsze spotkanie tej dwójki nie należy do udanych, ale nowy mieszkaniec Milikowa zapada młodej pani sołtys w pamięć, tak mocno, że czuje się winna „mentalnej” zdrady swojego narzeczonego Damiana. Wspólna opieka nad ulami znajdującymi się na posesji Rafała, zbliżają tę dwójkę do siebie, choć Rafał od początku stawia sprawę jasno i uczciwie: żadnych związków, żadnych uczuć, może czasami seks, bez zobowiązań. Kiedy sprawy zaczynają się regulować, przeszłość Rafała daje o sobie znać, całkowicie zmieniając sytuację.
Powieść czyta się szybko. Nastrój powieści zmienia się od niemal sielskiej powieści obyczajowej o polskiej wsi, przez mroczny romans, aż po kryminał gangsterski, aby znowu zmienić nastrój na sielską powieść obyczajową, z zaskakującym zaskoczeniem. Taki literacki rollercoaster, ale nie z serii tych olbrzymich jak Hyperion czy Kingda Ka, ale mniejszych, dużo łagodniejszych, choć i tak wywołujących przyśpieszone bicie serca.
Bardzo jestem ciekawa, jak skończy się historia Rafała i Luizy i żeby zaspokoić ciekawość muszę czekać do sierpnia, bo wtedy ukaże się kontynuacja. Dobrze, że sierpień już nie długo.
Czy przystojny prawnik z Krakowa odzyska utraconą miłość? Kontynuacja "Konkursu na żonę". Łucja, zakochana bez pamięci w młodym prawniku z Krakowa, przeżywa...
Przystojny trzydziestolatek szuka żony – czy przy okazji znajdzie miłość? Młody prawnik z Krakowa, Hugo Hajdukiewicz, planuje jak najszybciej zmienić...
Przeczytane:2021-07-18, Ocena: 4, Przeczytałam, Literatura obyczajowa , Romans, erotyk,
Beata Majewska zabiera nas do niewielkiej polskiej wioski, gdzie poznajemy naszych bohaterów, ich historię, która śmieszy, bawi, wzrusza i wywołuje strach.
Luiza Mleczko, to twarda babka, to młoda, piękna kobieta, która wie czego w życiu chce. Pracuje jako sołtys w Milikowie i doskonale sobie radzi na zajmowanym stanowisku. Mieszka z kochającymi rodzicami, którzy są bardzo dumni z córki.
Rafał Snarski to były bokser i gangster. Jeszcze dwa lata wcześniej mąż i ojciec. Jego ukochana żona i synek zginęli w tragicznym wypadku. Sam Snarski nie potrafi sobie poradzić ze stratą ukochanych mu osób. Zaszył się gdzieś na końcu świata, żeby ukryć się przed wszystkimi. Po jakimś czasie wraca do ludzi. Pojawia się w Milikowie, gdzie kupuje stary dom.
Nie trudno się domyślić, że los na jego drodze postawił młodą, piękną i energiczną Luizę. Niemal od początku zaiskrzyło między tych dwojgiem. Rafał wraca do żywych, zaczyna czuć coś do Luizy. Wygląda na to , że kobieta na nowo budzi w nim człowieka.
Pewnego dnia Snarsky ostrzymuje e-mail ze zdjęciami Luizy, robionymi z ukrycia. Już wie, że przeszłość upomniała się o niego i szantażem chce znów go wciągnąć do niebezpiecznej gry.
Rafał musi przystać na wszystkie żądanie przeszłości, żeby uchronić swoją ukochaną przed jej cieniami.
Czy Rafał otworzy się na miłość? Czy ochroni swoją ukochaną?
Kiedy zaczynam czytać, każda książka ma 50 stron, żeby mnie zachęcić do siebie. Czasem daję jej drugą szansę, czyli kolejne 50 stron. Jeżeli nie zaiskrzy między nami książka ląduje na pólce. Po pierwszych stronach tej książki miałam ochotę ją odłożyć. Serio! Ale dałam jej drugą szansę i przepadłam!!!
To bardzo dobrze napisana książka obyczajowa z niewielkim wątkiem erotycznym i sensacyjnym. Autorka bardzo zgrabnie połączyła te gatunki w jednej książce i dzięki temu powstała super powieść.
Akcja rozpoczyna się trochę leniwie, przez co prawie skończyłam przygodę z książką, ale potem zainteresowanie fabułą już tylko rosło. Nie mogłam przestać czytać o Luizie i Rafale. To bardzo wybuchowa para. Oboje mają twarde charaktery, ale mam wrażenie,że byli warci siebie. Jedno drugiemu nie odpuściło. A mimo to ciągnęła ich do siebie jakaś tajemna siła, z którą nie potrafili walczyć.
Książka zakończyła się trochę niespodziewanie, strasznie jestem ciekawa co będzie dalej, więc zabieram się za drugą część.
Polecam