Każdy musi umrzeć. Szesnastoletniej Tessie zostało zaledwie kilka miesięcy życia, więc rozumie to lepiej niż inni. Przygotowała jednak listę dziesięciu rzeczy, które chce zrobić przed śmiercią. Na pierwszym miejscu umieściła seks. Termin - tego wieczoru.
Książka, dzięki której poczujesz się szczęśliwy, że żyjesz.
,,Heat"
Nie wierzę, że można ją było przeczytać i nie zapłakać.
,,Daily Express"
Przypomina, byśmy doświadczali w pełni każdej chwili i nie bali się spełniać pragnień.
,,Guardian"
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2016-06-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 352
Okładka książki jest utrzymana w szarym odcieniu, który w połączeniu z tytułem kojarzy się faktycznie ze śmiercią, kończącym się życiem... Widzimy dziewczynę, która spogląda na nas smutnym wzrokiem, pełnym bezsilności i niezrozumienia. Nie posiada skrzydełek, więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla naszego oka. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Jest to drugie wydanie, z roku 2016, przynajmniej ten egzemplarz, który posiadam. Podzielona została na rozdziały, jedne są krótsze, drugie dłuższe. Naszymi oczami oczywiście jest Tessa. Ma ponad trzysta stron.
Drugi raz spotykam się z piórem autorki, przy tej samej pozycji. Muszę przyznać, że czytało się szybko i lekko, ale czy przyjemnie... Nie do końca, a to ze względu na treść, jaka na nas czeka... Niemniej nie miałam jakichkolwiek blokad podczas lektury, a to na plus. Coś pamiętałam, zaczynając ją. Sporo jednak uleciało z mojej głowy, co jestem w stanie sobie wybaczyć, przecież to prawie dziesięć lat temu było, a międzyczasie poznałam wiele innych historii. Wciągnęłam się bardzo. Każdy rozdział pochłaniałam jak gąbka, a mój parszywy nastrój wcale się nie zmienił zbyt wiele. Jak widać początki roku nie służą mi za bardzo. Często mam tak, że w drodze gdziekolwiek, zastanawiam się, czemu ten świat jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego choroby są nie do wyleczenia i często spotykają osoby, które są dobre, w życiu muchy by nie skrzywdziły? Albo chociażby maluszki, które się rodzą już z piętnem bliskiej śmierci... Nigdy tego nie zrozumiem... Tak samo w przypadku naszej bohaterki, ma dopiero szesnaście lat, całe życie przed nią, a ona wie, że jeszcze tylko chwilka i już jej nie będzie. To przykre, cholernie wręcz niesprawiedliwe. Bardzo Wam polecam, ponieważ napisana jest naprawdę przystępnym piórem.
Główna bohaterka, Tessa, nie jest w dobrej kondycji psychicznej i nie ma co się temu dziwić. Każdy, kto żyje z piętnem uciekającego czasu, zbliżającego się niebezpiecznie, gdzie nie przeżyła prawdziwego, dorosłego życia... Jest przykre. Niesprawiedliwe. Ciężkie. Śmiało stwierdzam, że cierpiała na depresję. Mimo iż nie zawsze chciała ją pokazać... Tak naprawdę jest zrozpaczona i usilnie, niczym ryba bez wody, chciałaby zmienić życia bieg. Przykro mi było czytając o niej, a jeszcze gorzej się czuję, jak pomyślę, ile na świecie jest takich młodych ludzi, którzy z góry nie mają szansy poznać prawdziwego życia. Piszę tę recenzję ze łzami w oczach, pociągam nosem. Nie tylko przeczytanie tej lektury sprawiało mi niewyobrażalną przykrość, bo teraz, jak o niej piszę i znów intensywnie myślę, słone krople same się cisną żeby wypłynąć... Była to dziewczyna, która jeszcze przed śmiercią wyznaczyła sobie listę rzeczy, które chciała zrobić, przekroczyć granice prawa, przekroczyć swoje granice, poczuć coś, czego nie poczuje już nigdy i póki jeszcze jest w stanie to realizuje punkty z listy. Podziwiam ją, bo niektóre z nich były zatrważające, ale... jej nie zależało. Było jej obojętnie... Do momentu, aż poznaje sąsiada Adama.
Jest to chłopak dosyć tajemniczy, który z kolei opiekuje się swoją matką, chorującą na... nie wiemy co. Jednak z biegiem czasu, możemy się łatwo domyślić... Jemu nie jest łatwo, ale wiecie, że nie tylko przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Może i on między innymi poczuł, że musi się i nią zaopiekować? Piękną, młodą sąsiadką, która z biegiem czasu staje się kimś więcej, niż tylko sąsiadką.
Ta relacja nie ma prawa bytu, na dłuższą metę oczywiście. I chyba to tak bardzo boli, zarówno jego, jak i ją...
Na uwagę zasługuje też ojciec dziewczyny, który niemal chce chylić nieba, żeby córce było lżej, żeby nie cierpiała, żeby żyła z nimi dłużej. Poświęca się w stu procentach. I jemu brakuje sił, ale regeneruje je przez chwilę, by znów za moment być przy niej.
Uważam, że bohaterowie zostali dobrze wykreowani, niczego im nie brakuje. Są to takie postacie, które mają wady i zalety, którzy usilnie chcą zmienić coś, uratować, znaleźć sposób - to całkiem normalne w tej sytuacji. Zapałałam do A. i T. sympatią, bardzo...
"- Nie pozwól mi spaść.
- Trzymam cię.
- Spadam.
- Jestem tutaj. Trzymam cię.
Ale w jego oczach czaił się lęk, twarz skurczyła mu się jakby miał sto lat."
Relacje w tej książce są jej ogromną zaletą. Zarówno między nastolatkami, ale i dziewczyną, a jej najbliższą rodziną. Bratem, tatą, mamą czy nawet przyjaciółką Zoey, która była tak specyficzna... Że nie do końca ją lubiłam. Ale i później jej współczułam, całą sobą. Widzimy, jak napięcie między bohaterami się zmienia wraz z postępującą chorobą. Zauważamy, jak po czasie, gdy jeszcze nie jest za późno, niektóre rzeczy zmieniają się, na lepsze. Myśli naszych bohaterów, słowa czy czyny.
Czyta się tę opowieść jednym tchem, jest tak wciągająca i tak jednocześnie wzruszająca, smutna, przepełniona bólem i cierpieniem... Jest piękna.
Emocji mamy sporo, jesteśmy w stanie je odczuć. Na pewno jest to jedna z tych książek, po którą warto sięgnąć w każdym momencie życia.
Akcja jest dynamiczna, nic się nie wlecze. A kilkadziesiąt ostatnich stron, wbija w fotel i to dosłownie. Mnie pękało serce...
Niezwykle trudna opowieść o śmierci. Umieraniu, odchodzeniu... W młodym wieku, gdzie jeszcze całe życie, świat, stoi otworem.
Wzruszająca, powodująca uśmiech przez łzy. Ciężka, bo odczucia Tessy są uwierające, ale tak prawdziwe... Gdy uświadamiałam sobie co jakiś czas, że jest mnóstwo takich osób, które właśnie w tym momencie przeżywają to samo... Masakra. Po prostu. Ciężko mi było czytać bez jakichkolwiek emocji tę lekturę. Nie ma wad, opisuje życie takim, jakim jest. Nie koloryzuje rzeczywistości. Pokazuje jej najgorsze odcienie...
"W walentynki okazało się, że mam anemię już dwanaście dni po transfuzji krwi.
- Co to znaczy? - spytałam lekarza.
- Zbliża się koniec - odparł.
Coraz trudniej jest mi oddychać. Cienie pod oczami się pogłębiły. Moje usta wyglądają jak plastik rozciągnięty nad jakąś bramą."
Reasumując uważam, że jest to jedna z wartościowszych lektur, o których warto pamiętać. Daje nam do myślenia niejednokrotnie. Przypomina nam, co tak naprawdę w życiu jest ważne i jak należy postępować. Przecież nie każdy ma szansę, by żyć...
Mam w głowie totalny mętlik, bo to już druga książka, tak dobra, jaką udało mi się przeczytać w nowym roku, a mamy dopiero styczeń. Świadomie wybrałam ten tytuł na swoją lekturę, wiedziałam, że nie będzie łatwo, że trzeba przypomnieć sobie to, co kiedyś zachwyciło mnie i dałam jej osiem gwiazdek. Nadal tak jest. A teraz dodatkowo chcę obejrzeć film, który powstał na podstawie tej książki. "Niech będzie teraz" - obejrzałam zwiastun i aż rozbolał mnie brzuch. Będę ryczeć, ale trudno. Musze go obejrzeć.
A Wam POLECAM Z CAŁEGO SERCA.
Po przyjemnej, acz dość smutnej historii w książce „Róża północy” niemal od razu sięgnęłam po książkę „Zanim umrę”. Przeczytałam ją w mniej niż dwanaście godzin, po raz kolejny to coś znaczy, prawda? Tym razem również nie zawiodłam się, co do opowieści, którą miałam okazję poznać.
Tessa jest szesnastolatką, która od czterech lat choruje na białaczkę. Pozostało jej niewiele czasu, dlatego postanawia stworzyć listę dziesięciu rzeczy, które chce zrobić zanim umrze. Towarzyszy jej w tym przedsięwzięciu przyjaciółka, Zoey, oraz chłopak z sąsiedztwa, Adam. I to właściwie wystarczy, jeśli chodzi o zarys fabuły.
Ta pozycja za bardzo nie obfituje w opisy przyrody, domków, jak co konkretnie wygląda, nawet główne postaci są potraktowane trochę po macoszemu, ale mnie aż tak to nie przeszkadzało. Akcja dzieje się szybko, bez zbędnego rozwodzenia się nad konkretami. Tessa jest dla mnie… stała się… takim trochę wzorem, ponieważ ona mając szesnaście lat podeszła do swojej choroby i perspektywy śmierci z dojrzałością, ale też i rezygnacją. Zaczęła się tym potem bawić, wykorzystywać fakt, że jest chora do robienia rzeczy, które niespecjalnie można zaliczyć do kategorii „legalne”. Była pełna złości i buntu, życzyła wszystkim wokół by coś im się stało, bo skoro ona ma umrzeć to, dlaczego inni też nie mogą? To było tą złą cechą Tessy. Była chora, ludzie skakali wokół niej, a ona chyba myślała, że jej się to wszystko należy, bo nie pożyje już długo. Miała w tym jakąś swoją rację, bo czemu by nie.
Jestem w stanie zrozumieć takie postępowanie, naprawdę. Człowiek, który wie, że nie pozostało mu już wiele czasu chce korzystać ile się tylko da; na ile siły mu pozwolą cieszyć się tym, co ma. Może każdy w obliczu takiej sytuacji staje się, nie ukrywajmy, egoistą? Prawdopodobnie, gdybym sama była umierająca, chciałabym by cała uwaga bliskich skupiała się na mnie.
Czytałam kilka innych recenzji na temat tej książki, i w niemal każdej autor płacze podczas czytania. Nie wiem czy jestem mało empatyczna, ale ja się nie popłakałam. Każdy przecież kiedyś umrze, szkoda tylko, że głównej bohaterce „Zanim umrę” przytrafiło się to akurat w wieku, kiedy właściwie dopiero wkracza w dorosłe życie, zaczyna naprawdę żyć… a już musi się z tym pożegnać. Tessa jest… silna. Ma w sobie tą siłę, która sprawia, że na spokojnie to przyjmuje i skupia się na spełnianiu rzeczy z listy. Najbardziej zależy jej na miłości. Znajduje ją, z czego się naprawdę cieszę, bo każdy zasługuje na to by być kochanym.
Ta książka jest o wierze do samego końca, tym nieuchwytnym poczuciu, że wszystko dobrze się skończy. Miałam nadzieję, że jednak coś się zdarzy i Tessa wyzdrowieje, w końcu jej ojciec tyle czytał na ten temat. Jemu chyba najbardziej zależałoby by córka była zdrowa.
Mądrość, jaką z całą pewnością wyniosłam z tej powieści o umieraniu w tak młodym wieku to chwytanie każdego dnia, Carpie diem, wykorzystywanie każdej chwili swojego życia na coś wartościowego, bo nigdy nie wiadomo, kiedy to życie się zakończy. A potem nie będzie już nic. Cisza, pustka, spokój.
Nie muszę chyba wspominać, że gorąco polecam, bo mam wrażenie, że to takie must have dla fanów książek young adult 😉 Warto czytać takie książki, bo nigdy nie wiadomo ile z niej wyniesiemy życia.
Bohaterka ksiazki jest szesnastoletnia Tess.Dziewczyna choruje na nowotwor i dowiaduje sie ,ze zostalo jej kilka miesiecy zycia.Robi wiec liste 10 rzeczy ktore chce zrobic zanim umrze.W realizacji zadan pomaga jej rodzina i przyjaciele.Ksiazka ukazuje jak kruche jest zycie,ze w kazdej chwili mozemy odejsc .Pozwala na zatrzymanie sie i uswiadomienie sobie kruchosci zycia.W sposob w jaki autorka opisuje cierpienie mlodej dziewczyny ,jej walke o zycie i probe pogodzenia sie ze smiercia przeniknal mnie do glebi.Ksiazka swietnie napisana i warta przeczytania.
Trochę irytująca, ale w sumie nie wiem jak ja bym się zachowała, wiedząc, że zostało mi parę miesięcy życia. Akurat Tessie postanowiła zrobić to, na co nie miała wcześniej odwagi: sięgnąć po narkotyki, zgadzać się na wszystko o co ją ludzie poproszą oraz przeżyć swój pierwszy raz. Dla mnie średnia perspektywa, ale może bohaterka dzięki temu chociaż trochę czuła, że żyje. Nie mnie to oceniać. Czyta się dość przyjemnie, nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam. Typowa młodzieżówka.
Każdy musi umrzeć. Szesnastoletniej Tessie zostało zaledwie kilka miesięcy życia, więc rozumie to lepiej niż inni. Przygotowała jednak listę dziesięciu...
Jeżeli ktoś skrzywdzi twoją siostrę - czy będziesz szukać rewanżu? Jeżeli twój brat zostanie oskarżony o straszne przestępstwo - czy będziesz go...