„Widziałem, jak ktoś zabił dziecko. Udusił je… obok konia”. Billy, zdesperowany młody mężczyzna, przychodzi do agencji Cormorana Strike’a, by prosić o wyjaśnienie okoliczności zbrodni, którą widział w dzieciństwie. Klient wyraźnie cierpi na zaburzenia psychiczne, lecz detektyw wyczuwa, że historia brzmi wiarygodnie. Gdy dopytuje o szczegóły, Billy w panice ucieka. Strike i Robin Ellacott – niegdyś asystentka detektywa, a obecnie jego wspólniczka – próbują dociec, co kryje się za historią Billy’ego. Śledztwo wiedzie bocznymi uliczkami Londynu ku zakamarkom brytyjskiego parlamentu oraz do ponurej wiejskiej rezydencji. Cormoran zmaga się nie tylko z zawiłym dochodzeniem, lecz także z problemami w życiu prywatnym.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2018-11-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 656
Tytuł oryginału: Lethal White
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Anna Gralak
„Zabójcza biel” to książka, na którą czekałam z dużą niecierpliwością. Całą serię Roberta Galbraitha (czyli J.K. Rowling) uwielbiam, a po tym, jak skończyła się ostatnia, nie mogłam się już doczekać, żeby poznać dalsze losy tej chyba najbardziej nietypowej pary detektywów: Robin i Strike’a. W końcu się doczekałam i… odrobinkę mnie rozczarowała. Na szczęście tylko odrobinkę, a zakończenie sugeruje, że kolejna część (a nie wątpię, że będzie piąta część) będzie naprawdę świetna!
Zacznę od tego, co mnie rozczarowało: brnięcie Robin w związek z beznadziejnym Matthew; wielki dystans, jaki zrodził się między Robin a Cormoranem, niezbyt ciekawa zagadka, nad którą pracują i ogólnie – trochę zbyt przegadany tom. Za dużo w nim było – jak dla mnie – analizy tego, co czuje Robin, tego, co czuje Strike, co chcieliby, żeby się stało i czego nei chcieliby za nic w świecie. Niemniej jednak lubię styl J.K. Rowling i i tak pochłonęłam tę wielką cegłę w dwa dni.
To, co mi się podoba w całej serii, to świetna para bohaterów: chyba nie ma w literaturze bardziej oryginalnych partnerów. Zwiewna i śliczna Robin i niedźwiedziowaty Strike znów stają przed trudnym wyzwaniem: tym razem ich zagadka, nad która pracują, ma związek z wpływowym politykiem i jego rodziną. Nasi detektywi wkraczają więc w świat polityki, pięknych domów, eleganckich dzielnic i… wielkiego zakłamania, obłudy i hipokryzji. Jednocześnie pracują oczywiście także nad innymi zagadkami - a pomaga im w tym kilku nowych pracowników (trochę zbyt słabo zostali tutaj zaprezentowani, mam nadzieję, że w kolejnych częściach poznamy ich nieco lepiej). Oboje zmienili się po wydarzeniach z ostatniej części – i chyba nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież stanęli oko w oko z mordercą i ich życie znalazło się w wielkim niebezpieczeństwie. Ta psychologiczna zmiana mi zaimponowała – pokazuje, że autorka naprawdę głęboko przemyślała konstrukcję postaci i traktuje czytelnika poważnie.
Równolegle z toczącym się śledztwem (przyznam, że toczy się ono wyjątkowo wolno, trochę mnie znużyło i zgubiłam się parę razy w niuansach powiązań między postaciami) zarówno Robin, jak i Cormoran, przeżywają osobiste problemy. Robin ciągle tkwi w toksycznej relacji z księgowym Matthew (którego chyba nie sposób jest polubić), a Strike poznaje śliczną, wyrozumiałą i niesamowicie pociągającą Lorelei. A na dodatek, na horyzoncie pojawia się znowu Charlotte – była narzeczona Cormorana. Tak samo piękna i seksowna. Zwykle w książkach z tej serii właśnie tę część – dotyczącą relacji i życia osobistego bohaterów – lubiłam najbardziej. W „Zabójczej bieli” mnie ona jednak znudziła. Wiem, że wiele było do przeanalizowania, ale w tych ich wewnętrznych rozmowach z samym sobą w pewnym momencie zaczęły powtarzać się te same argumenty i emocje…
Zakończenie mnie zaskoczyło – choć przyznam, że jakoś nie zastanawiałam się zbytnio nad tym, kto mógłby być czarnym charakterem – po prostu zagadka kryminalna w tej powieści średnio mnie wciągnęła. Bardziej zaintrygował mnie watek poboczny i historia cierpiącego na urojenia Billy’ego, który twierdzi, że był świadkiem zamordowania dziecka.
Ogólnie powieść mi się podobała, bo mimo wad, o których wspomniałam, zawiera wszystko, za co pokochałam tę serię: interesujących bohaterów i ich skomplikowane uczucia, ciekawie prowadzoną narrację, poczucie humoru, dobrze dozowane napięcie. Sądzę, że wszyscy, którzy tak jak ja lubią serię o Cormoranie i Robin, będą zadowoleni.
Mam nadzieję, że autorka nie każe nam długo czekać na kolejną część, bo bardzo pobudziła mój apetyt i nadzieje na to, że nareszcie Robin i Cormoran znajdą w życiu to, na co oboje zasługują 😊
Uwielbiam tą serię i perypetie Cormorana i Robin. Mam nadzieję, że ta seria nigdy się nie skończy.
Mało interesująca intryga kryminalna. Czytam dalsze części, bo lubię postać Strike'a i Robin.
„Zabójcza biel” Roberta Galbraitha (vel. J.K. Rowling) to czwarty cyklu o detektywie i weteranie wojennym Cormoranie Strike’u. Tym razem wydarzenia powieści toczą się na tle Igrzysk Olimpijskich 2012, których gospodarzem była Anglia. Bohaterowie zostają zatrudnieni przez polityka, przez to akcja przenosi się do Parlamentu i na spotkania grupy oporu, jak i arystokratycznej rodziny ich pracodawcy. Dodatkowo sytuacja osobista bohaterów też nie należy do najłatwiejszych, szczególnie u Robin, partnerki zawodowej Cormorana. Ogólnie książka nie wzbudziła we mnie aż takiego entuzjazmu jak tom poprzedni, ale myślę, że głównie ze względu na polityczne wątki powieści – ja po prostu nie specjalnie lubię takie tematy. Trochę też moim zdaniem było za dużo powtórzeń dotyczących rozterek uczuciowych Strike’a i tych, przypominających o wcześniejszych wydarzeniach w serii. Niemniej jednak książkę czytało się łatwo i przyjemnie, a zagadka była na tyle zagmatwana, że ciężko ją rozwikłać samodzielnie. Bohaterowie jak zawsze przedstawieni z dużą uwagą i różnorodnością. Dalej uważam, że jest to naprawdę fajna seria kryminalna i już odliczam dni do premiery tomu piątego! Jestem niesamowicie ciekawa co autorka wymyśliła tym razem :) Książkę polecam tym, którzy lubią skomplikowane zagadki kryminalne, niespieszną akcję i brytyjski klimat, jednak uprzedzam – ze względu na dużą uwagę przywiązaną do wątku prywatnego bohaterów, tomy serii najlepiej czytać po kolei od tomu pierwszego.
Rowling do tej pory znałam jako twórczynię Harry'ego Pottera, więc miałam trochę obaw przed tą książką. To, że zaczęłam od czwartego tomu przygód Cormorana Strike'a, w sumie nie przeszkadza, nie odczułam by brakowało mi poprzednich tomów. Początek, a właściwie Robin mnie rozczarował, miałam wrażenie, że czytam o jakiejś rozkapryszonej nastolatce, która rozwala własny ślub, przez kapryśne zachowanie. Ale wszystko nadrabia bardzo ciekawa postać Cormorana. Pewnego razu do Cormorana przychodzi Billy, który widać, że jest niepelnosprawny umysłowo, opowiada ciekawą historię o zakopanym dziecku. Cormoran mimo wszystko podejmuje się badania tego tropu, pomimo tego, że wszyscy majaki Billy'ego bagatelizują. I dodatkowo dostaje propozycję od polityka, który jest szantażowany. I dopiero wtedy potrafiłam docenić rolę Robin, przebieranki, podchody itp. Bardzo ciekawie prowadzone śledztwo. Podsumowując świetny angielski kryminał.
Solidny kryminał! Kolejny raz przemierzamy wraz ze Strikiem i Robin londyńskie uliczki w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: Kto zabił. Akcja wielowątkowa, od sal w parlamencie, porzez spelunki pod stolicą po chowanie się w chaszczach. Kolejny raz autorka udawadnia swój talent do tworzenia postaci bardzo prawdziwych i budzących niesamowitą sympatię. Czekam na dalsze kryminalne i romantyczne perypetoe tej dwójki.
Pisarz Owen Quine zaginął. Żona zleca prywatnemu detektywowi Cormoranowi Strike’owi odnalezienie męża. Kobieta sądzi, że Owen po prostu zniknął na...
Wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Lorda Voldemorta, po kilkunastu latach reaktywowano Zakon Feniksa, którego członkowie, działając w tajemnicy...
Przeczytane:2019-05-26, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku,
Mogłoby się wydawać, że osoba z sporym dorobkiem literackim, która próbuje swoich sił na nowym polu, a do tego pod pseudonimem, ma ułatwione zadanie. Wystarczy, że będzie pisała przynajmniej na tym samym, jeśli nie lepszym poziomie, poruszając tym razem sprawy dla nieco starszych czytelników. Niestety, nic z tego…
Czwarty tom serii pt. „Zabójcza biel” Roberta Galbraitha jest, w porównaniu do trzech poprzednich, znacznie słabszy i napisany tak, jakby autorowi właściwie nic już by się nie chciało. Na niczym mu nie zależało. Opisywane w nim przygody poznanej już w poprzednich tomach detektywów – Cormorana i jego asystentki Robin, którzy, jak to w tego rodzaju pracy bywa, otrzymali od klienta kolejne zlecenie i mogą poprowadzić śledztwo, a nas zabrać w podróż po miejscach na ogół nie dostępnych dla zwykłego i szarego obywatela – gmachach ministerstwa, gdzie – o dziwo – jak się okazuje, pracują zupełnie normalni ludzie z problemami, podobnymi do naszych.
Fabuła, jeśli do 359 można mówić o jakiejkolwiek fabule, nie wspominając już o nawiązaniu do samego tytułu, które pojawia się dopiero – zrobiłam sobie zdjęcie, bo sama nie mogłam w to uwierzyć na: 359 stronie książki, która ma ponad 600 stron – ciągnie się jak flaki z olejem i poza jakimiś drobnymi śladami, opisami codziennej pracy agencji i kłopotów sercowych głównych bohaterów, nie dzieje się absolutnie nic. Sama kwestia ślubu Robin zajmuje tak dużo miejsca, jakby to ona miała być tematem śledztwa. Rozumiem, że autorka próbuje pokazać – w bardzo nieudolny sposób – więź rodzącą się między bohaterami, wyjście poza dotychczasowe ramy ich przyjaźni, ale jest to zdecydowanie za bardzo rozwleczone.
Samo śledztwo też do najciekawszych nie należy, a przebieranki Robin po którymś tam razie zaczynają po prostu nudzić. Ile czasu można w kółko opisywać podobne sceny? Wiem, że mniej więcej na tym polega zdobywanie informacji – na żmudnej informacji, ale w książce, gdzie można popuścić nieco wodze fantazji, mogłoby to zostać przedstawione w bardziej interesujący sposób. Przecież nie zawsze w książkach musi być tak nudno, jak w życiu…
Autor mnoży wątki i co chwilę przedstawia nam nowych bohaterów, tak, że czytelnik przewracając stronę za stroną, zaczyna się pomału gubić kto jest kim, nie znajdując w żadnym z nich niczego ciekawego, czy godnego zapamiętania. Zaczynają się nam mylić nie tylko nowi współpracownicy Strike’a, ale też osoby, z którymi ma kontakt jego asystentka, próbując z nich wycisnąć jakieś przydatne dla śledztwa informacje. Więcej nie zawsze znaczy lepiej. Czasem zdecydowanie lepiej jest przedstawić kilka postaci i porządnie je zarysować, by czytelnik miał okazję i możliwość, przewracając kolejne strony, przejąć się ich losem i przezywać przygody wraz z nimi.
Tu nie doświadczamy żadnej z tych rzeczy. Niestety.
Bohaterowie zlewają się nam w jedno. Nawet główni stracili nieco na wizerunki, utracili swój „drapieżny rys”, który mieli we wcześniejszych tomach serii. Szkoda, by zapowiadała się całkiem ciekawa nowa seria wydawnicza, a tymczasem wygląda na to, że skończy się jedynie na oczekiwaniach i nadziejach, bo doświadczenie z czwartym tomem tak nas zawiodło, że już nie sięgniemy po następne, bo zwyczajnie nie będziemy mieli na to ochoty.
Niekończące się biurowe sceny, dialogi bohaterów w dużej części o niczym i ich liczne wyjazdy sprawiają, że książkę bardzo źle się czyta. Jest nie tylko przereklamowana, ale też i przegadana, a scena, w której dowiadujemy się kto jest mordercą i poznajemy motywy jego działania jest tak długa, monotonna i pozbawiona jakichkolwiek prawdziwych emocji i rozwleczona do tego stopnia, że z całych sił pragniemy, a przynajmniej ja miałam takie odczucie, żeby morderca zaatakował i zabił asystentkę Strike’a, Robin, bo wtedy w końcu zaczęłoby się coś dziać.
Dobrze, że autor wysunął na pierwszy plan kobiece postaci i dał im istotne role do odegrania, ale dobrze byłoby sprawić, by role nie były tak płaskie i nudne, jak do tej pory w tym tomie.
Czytelnik nie powinien przy lekturze wprost usypiać z nudów!
Zakończenie było mordęgą. I to dosłowną.
Fakt zbliżania się do siebie w sferze emocjonalnej Robin i Cormorana najwyraźniej nie jest dla mnie zjawiskiem tak fascynującym, jak dla autorki, która podkreśla to w prawie każdym czasie i miejscu.
J.K.Rowling, autorka znana zarówno tym młodszym, jak i starszym czytelnikom z bardzo poczytnego cyklu, fascynującego rzesze fanów również i teraz, spróbowała swych sił w literaturze nieco bardziej wymagającej, przeznaczonej dla dorosłych ludzi i nie tyle poległa, ile jej niezachwiana do tej pory wiara w swe umiejętności mogła zostać nieco nadszarpnięta przez nierówne recenzje. Mogło też być tak, że sama autorka tym wszystkim się nie przejmuje i dalej robi swoje, lecz tacy czytelnicy, jak ja, trochę zawiedzeni, piszą swoje recenzje, wiedząc, że pewnie to i tak niewiele zmieni. Albo nie zmieni nic.