Tyra Masters przeżyła taki dramat, że mocnych wrażeń wystarczy jej do końca życia. Teraz wróciła do równowagi i spokojnie na nowo próbuje ułożyć swoje sprawy. Udaje jej się to aż do chwili, kiedy spotyka mężczyznę ze swoich snów. Wytatuowany, umięśniony motocyklista raczy ją tequilą i najlepszym seksem, jakiego w życiu doświadczyła. Tyra wie, że to nie tylko alkohol i gorąca namiętność. Czuje, że spotkała mężczyznę, o jakim zawsze marzyła. Niestety, ten wspaniały facet jest także jej nowym szefem...
Kane ,,Tack" Allen ma pewną zasadę: nie zatrudnia dziewczyn, z którymi się przespał. Kiedy więc dowiaduje się, że osoba, z którą spędził ostatnią noc jest nowozatrudnioną kierowniczką biura, bez namysłu zwalnia ją z pracy. Tyra zaciekle walczy o zachowanie posady. Tack godzi się na jej pozostanie, ale pod warunkiem, że już nigdy nie wylądują razem w łóżku. Nigdy więcej. Jednak gdy atmosfera zaczyna być gorąca, Tack przekonuje się, że sam ma ochotę złamać wszelkie ustalenia...
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2019-06-26
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 576
Tytuł oryginału: Motorcycle Man
Do tej części mam mieszane uczucia. Niby mi się podobała ale jednak była napisana troche na wyrost. Można było skończyć ją już 70stron wcześniej i przez to wydawała się za długa i czasami nużąca. Sama historia jest dobrze przemyślana lecz autorka zrobiła z bohatera całkiem kogoś innego niż zamierzała. Miał to być groźny i bezwzględny motocyklista a wyszedł miękki i słodki idiota. Z jednej strony go lubiłam a z drugiej wydawał mi się mało męski. Autorka upodobała sobie zdrobnienia i czułe słówka którymi obdarzają się wszyscy bohaterowie. W jednym zdaniu kochanie, skarbie, orzeszku i groszku to dla mnie za dużo. Każdy facet zwraca się tak do swoich kobiet oraz do kobiet innych mężczyzn. Za każdym razem i w każdej sytuacji. No sorry ale ja nie znam żadnego mężczyzny który by tak zwracał sie do kobiet. Za dużo i za często używane zwroty zrobiły w z tych książek karykature prawdziwych związków z facetami. To dla mnie słabe i mało porywające.
Powieść przeczytałam i poznałam historię bohaterów ale wydawała mi się napisana na siłę. Tak jakby autorka popłyneła z prądem. Skoro sprzedały się trzy poprzednie to sprzeda się i ta.
Jak dla mnie najlepsza była pierwsza i trzecia część.
Świetna książka pełna emocji napięć erotyzmu. Dla każdego po trochu z romansu, z sensacji. Tyra nie mogła lepiej trafić niż zakochać się w szefie gangu motocyklowego. Trafić z nudnego bezprawnego życia do świata pełnego kolorów i emocji za pomocą Tacka. Tyra wie że jest to jej wymarzony mężczyzna na którego czekała. Pomimo tego że wiele razy zranił ją ona dalej to kocha i Tack też zrozumiał że kocha Tyre. Próbują stworzyć udany związek lecz zawsze coś się znajdzie by się poklocic. Była żona Tacka oraz mafia Rosyjska to największy problem kochanków. Kiedy Tyre porywaja i torturuja Tack robi wszystko żeby ją uratować. Nie liczy się to że współpracuje z policją, że naraża swoje życie. Liczy się tylko ona. Żeby ją ocalić. Kiedy udaje mu się to w szpitalu zakłada jej pierścionek zareczynowy. Kiedy Tyre dochodzi do siebie biorą ślub A potem zachodzi w ciążę. Każdy z nich wie , że są na właściwym miejscu i z właściwą osobą.
Jet MacAlister ukrywa pewien sekret. Eddie Chavez ma chętkę na romans z Jet (nie trzeba wspominać, że przy okazji Eddie jest bardzo seksownym facetem)...
Stella jest wokalistką i gitarzystką ,,The Blue Moon Gypsies". Jest też dziewczyną Maca - a raczej była, bo chłopak porzucił ją po zaledwie pięciu miesiącach...
Przeczytane:2019-08-25,
Zapraszam na nalogowyksiazkoholik.pl
Serię Kristen Ashley polubiłam od pierwszej książki i z niecierpliwością czekałam na Tacka. Już wiecie, że mam słabość do srogich i apodyktycznych motocyklistów. Nic na to nie poradzę. Wymarzony mężczyzna to powieść, której rzeczywiście nie mogłam się doczekać, ale... po lekturze okazało się, że mam z tą książką nie lada problem. I kurde, naprawdę się rozczarowałam. Możecie mi wierzyć, że Tack długo czekał na recenzję, bo aż szkoda mi było do niej siadać.
Tyra to 35-letnia kobieta, która postanawia odmienić swoje dotychczasowe życie. Doświadczona przez los do szczęścia potrzebuje jedynie wymarzonego mężczyzny. I to naprawdę wymarzonego, czyli takiego, który spełnia jej wszystkie oczekiwania. Inny nie wchodzi w grę. Pech (a może szczęście) sprawia, że tym mężczyzną okazuje się Kane „Tack” Allen – przywódca gangu motocyklowego, właściciel licznych warsztatów, przedsiębiorca i przyszyły pracodawca Tyry. Kobieta nie zastanawiając się dłużej, postanawia iść na całość i spędzić ze swoim wymarzonym mężczyzną noc. Jakie jest jej rozgoryczenie, gdy zostaje potraktowana w sposób niezwykle przedmiotowy i praktycznie wykopana z łóżka po nocy pełnej wrażeń. Tack ma zasadę. Nie sypia ze swoimi pracownicami i dlatego pierwszego dnia wyrzuca Tyrę z pracy. Dziewczyna jednak nie zamierza odpuścić, a Tack nie przepuści okazji, by dopiec jej do żywego.
Najsłabszym ogniwem w tym zespole jest... Tyra. Od razu zaznaczam, że mogę o niej napisać epos, a może nawet kilkutomową rozprawę filozoficzną. I to przez nią potencjał tej powieści został zmarnowany. Wymarzony mężczyzna zapowiadał się naprawdę świetnie. Liczyłam na gorący romans, prawdziwe napięcie między bohaterami, darcie kotów – bo w końcu Tacka już trochę poznałam – i niezwalniającą akcję. Tyra to zepsuła i mówię to z ogromnym smutkiem. Autorka pociągnęła akcję w zupełnie złą stronę, przez co historia tej pary została zwyczajnie przegadana. Mogłaby zająć połowę stron, które zostały zadrukowane. Początek naprawdę miał potencjał i liczyłam na prawdziwą wojnę – w końcu po gorącej nocy Tyra i Tack rozstali się co najmniej w nieprzyjaznych stosunkach. Niestety im dalej w las, tym więcej niepotrzebnych i powtarzanych dialogów.
Liczyłam, że kobieta pokaże pazury i dorówna temperamentem Tackowi. I dorównywała – potrafiła obcemu facetowi przyłożyć, ale gdy w grę wchodziły relacje z Tackiem, to stawała się miękką kluchą, nie potrafiła się postawić, a nawet jak już to robiła, to wystarczyło jedno jego spojrzenie, by pozwalała ze sobą robić dosłownie wszystko. Ich sprzeczki nawet mnie nie poruszały, bo Tack zwyczajnie przychodził, robił, co chciał, a Tyra miała tyle do powiedzenia, co ryba złapana na haczyk. Pod koniec zaczęłam się zastanawiać, co też ten Tack w niej widzi, bo mnie tak bardzo irytowała, że czasem otwierałam oczy ze zdumienia. Niestety Tyra miała w rękawie wciąż te same argumenty i po pewnym czasie znudziły mnie jej groźby odejścia – w końcu wiedziałam, że wymarzony mężczyzna jej na to nie pozwoli.
Liczyłam również, że sekret skrywany przez Tyrę trochę mi wyjaśni jej podejście do życia. Miałam nadzieję, że mną wstrząśnie i się okaże, że kobieta rzeczywiście nie miała lekko. Powiem Wam szczerze, że zupełnie jej problem mnie nie ruszył. Dotyczył materii, z którą boryka się większość ludzi w dzisiejszym świecie. W końcu kto z nas nie spotkał się z ludzką zawiścią? Jeśli znajdzie się taka osoba, to składam jej serdeczne gratulacje. Całkowicie nie potrafiłam zrozumieć, co tą kobietą kierowało, że postanowiła uciec i nie stawić czoła przeciwnościom. I tak naprawdę niczego się nie nauczyła – dostała w prezencie Tacka, który może za nią odwalić całą brudną robotę.
Sytuację w powieści ratował Tack i z ciekawością poznałam jego prawdziwą naturę. Groźny motocyklista pokazał mi, że naprawdę stara się być dobrym ojcem – przynajmniej na tyle, o ile mogą na to pozwolić warunki w siedzibie gangu. Częściej miałam jednak ochotę skręcić temu upierdliwcowi kark. Kilkanaście ostatnich stron trochę mi zrekompensowało niedostatki powieści – w końcu pojawili się bohaterowie z poprzednich części. Musicie się jednak przygotować na prawdziwie cukierkowe zakończenie. Dla mnie potencjał tej powieści został zaprzepaszczony... a tak na Ciebie czekałam, Tack. Myślę, że autorka zwyczajnie nie miała pomysłu, jak poprowadzić tę fabułę, a wszelkie charakterne bohaterki zostały wykorzystane w poprzednich tomach. Plusem jest to, że powieść czyta się szybko, a styl autorki zachęca do kontynuowania lektury. Jeśli czytaliście poprzednie części, to zachęcam do zapoznania się z Tackiem. Niech tradycji stanie się zadość. W końcu tak długo czekał na swoją kolej.
Wymarzony czy nie, Tack pozostaje dla mnie macho numer 1.