Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
"Aby dwie osoby potrafiły ze sobą przetrwać życie, potrzebna jest szczerość, sztuka kompromisu, zaufanie. I poczucie humoru. To bardzo ważne, by umieć się razem śmiać".
"Czasami ze złych rzeczy wychodzą dobre".
Kiedy w tytule książki pojawia się słowo kot i na okładce tejże pozycji również widnieje uroczy rudy kociak..., to takiej lekturze po prostu nie sposób jest się oprzeć!;) No dobrze, właściciele psów powiedzą, że to przecież nic nadzwyczajnego..., ale ja wychodzę z tego oto założenia, iż tak naprawdę w głębi duszy każdy kocha i uwielbia koty, tylko ewentualnie się do tego oficjalnie nie przyznaje z racji tego, by psom nie było przykro...;) Z tą też myślą nie mogłam nie sięgnąć po najnowszą powieść Agnieszki Lingas - Łoniewskiej pt. "Wszystko wina kota!", która to ukazała się nakładem Wydawnictwa Novae Res. I właśnie teraz pragnę podzielić się z wami moimi wrażeniami z lektury tej pozycji...:)
Fabuła książki przenosi nas do współczesnego Wrocławia, gdzie to poznajemy niezwykle utalentowaną i zarazem przesympatyczną pisarkę poczytnych powieści obyczajowych - Lidkę Ukrywająca się pod pseudonimem "Róża Mak" i stroniąca od medialnego szumu trzydziestolatka, ukończyła właśnie swoją kolejną książkę..., i jak zawsze zaprząta sobie głowę przyszłą recenzją słynnego i równie tajemniczego blogera literackiego - "Jacka Sparrowa", który postawił sobie za punkt honoru wnikliwe i bardzo krytyczne oceny twórczości Lidki... Z równie wielką mocą uwagę pisarki zaprząta niezwykle przystojny i szarmancki sąsiad - Jeremi, którego to mieszkanie, a ściślej rzecz biorąc poduszkę, upodobał sobie z lubością kot Lidii - James, którego to niestety uroczy sąsiad nie darzy wzajemną sympatią...;) Na domiar złego (lub dobrego) Lidka przygotowuje się do swojego pierwszego publicznego wystąpienia w telewizji, gdzie to ma zamiar ujawnić swoją prawdziwą twarz, a które to spotkanie ma poprowadzić nie kto inny, jak bloger Jack... Jedno jest pewne - oto nadchodzi najgorętszy i najbardziej szalony okres w życiu Lidii vel Róży Mak...;)
Najnowsza książka Agnieszki Lingas - Łoniewskiej stanowi niezwykle barwną, intrygującą i przepełnioną wielkim ciepłem komedię omyłek, z kotem w roli głównej;) To zabawna i zarazem napisana z wielką lekkością i literacką gracją opowieść o miłości w życiu głównych bohaterów, która nie pytając ich o zdanie, wkracza do niego z siłą huraganu, nie bacząc przy tym na wszelkie "skutki uboczne";) I tak oto spotkanie z tą historią niesie nam moc wielkich emocji, masę wyjątkowych i bardzo zaskakujących wydarzeń, jak i również literacką rozrywkę na najwyższym poziomie:) Oczywiście, jako że wszyscy przecież uwielbiamy te miniaturowe wersje tygrysów - czyli koty, mamy niebywałą okazję poznania także przygód kociego Jamesa, któremu wprost oprzeć się nie można...;)
Główna oś fabularna tej opowieści skupia się na wątku Lidki i jej pisarskiej kariery, oczywiście z przerwami na porywy serca i relacje z mężczyznami:) Dodatkowo jednak poznajemy tu także równolegle losy trzech najbliższych przyjaciółek pisarki - Tatiany, Karoliny i Anety, tworzących wspólnie wielce zwariowaną, ale też i mogącą na sobie zawsze polegać paczkę:) Śledzimy ich perypetie, poznajemy mniejsze i większe problemy, uczestniczymy na czas lektury tej książki w ich życiu, które nie szczęści im wielu niespodzianek... Pod tym względem jest tutaj naprawdę bardzo ciekawie, gdyż w książce tej nieustannie coś się dzieje, nie ma zbędnych dłużyzn, zaś każda kolejna strona raczy nas solidną porcją akcji, jak i też oczywiście humoru:) Całość puentuje zaś spektakularny finał, podszyty nie tylko intrygującymi wydarzeniami, ale także i dużą porcją optymizmu....:)
Bohaterki tworzące tę opowieść są bardzo intrygujące, charakterne, jak i przede wszystkim prawdziwe w swych literackich kreacjach. I choć każda z nich jest zupełnie inna, to wszystkie bez wyjątku budzą naszą wielką sympatię i jawią się nam jako "fajne babki":) I tak oto Lidka jest bardzo sympatyczną, wesołą, choć w głębi serca też skrytą i nieśmiałą kobietą... Kobietą marzącą nie tylko o sukcesie w zawodzie pisarki, ale także i o prawdziwej miłości, szczęśliwym domu i kochającej rodzinie... Karolina - zawodowo wydawca Lidki, stanowi z kolei przykład bardzo silnej, zaradnej i odważnej kobiety, której to charakter i sposób bycia ukształtowało porzucenie przez ukochanego mężczyznę, na wieść o ciąży dziewczyny... Tatiana stanowi zaś przykład kobiety sukcesu w każdej dziedzinie życia, począwszy od władania wielką firmą, poprzez związki z mężczyznami, które dotąd niestety nie przyniosły jej jednak oczekiwanego szczęścia... I wreszcie Aneta - spokojna, radosna, romantyczna dziewczyna - na pozór szczęśliwa mężatka i matka. Na pozór, gdyż oto w jej życiu pojawia się strach, zwątpienie i niepewność o przyszłość... Cztery wyjątkowe kobiety, cztery wspaniałe postacie...
Każda komedia rządzi się swoimi prawami, i tak też jest w tej oto książce. Mam tu na myśli takie kwestie jak korzystne zbiegi okoliczności, szczęśliwe zakończenia i łatwość w braniu się za bary z życiem... Wszystko to tu znajdziemy i z tego też wszystkiego będziemy się zaśmiewać do rozpuku, jak i również będziemy cieszyć z tego szczęścia u bogu bohaterek...:) Niemniej warto zauważyć tu także, iż autorka zadbała przy tym o mimo wszystko jak najbardziej realne odzwierciedlenie współczesnego obrazy życia w naszym kraju, ukazując tu barwnie naszą polską rzeczywistość, jej absurdy i cienie codzienności. To również jak najbardziej prawdopodobne i zwyczajne losy Polek, ze zdradami, rozczarowaniami i trudnymi wyborami serca na pierwszym planie... Wszystko to sprawia, iż książka ta - mimo faktu przynależności do gatunku komedii romantycznej, daje w siebie uwierzyć i traktować ją jako prawdopodobną, obyczajową historię z kotem w tle...:)
Powieść "Wszystko wina kota!", to doskonała propozycja na lato dla każdego czytelnika, który poszukuje w lekturze dobrej zabawy, przyjemności, relaksu i oddechu od codziennych zmartwień i kłopotów. Ta pozycja wszystko to sobą gwarantuje, oferując nam blisko 400 stron wspaniałej literatury z humorem w roli głównej, który to poprawi nasz nastrój nawet w deszczowe dni:) No i oczywiście nie zapominajmy o kocie Jamesie, dla którego to książkę tę nie tylko warto, ale wręcz trzeba poznać i przeczytać:)
Piąteczka tylko z racji na playlistę - cała reszta mi trochę nie podeszła. Za słodka i na to nawet Metallica, czy Five Finger Death Punch nie pomogą ;-p
Zabawna historia dwojga ludzi, w którą wplątany zostaje kot. Gdyby nie ten kot to tak naprawdę nie wiadomo jakby się poznali. Lidka pisarka pracująca w zaciszu domu, on Jackb Sparrow bloger piszący intrygujące emaile do Róży Mak i do tego jest ktoś "trzeci".
Lidia Makowska jest pisarką. Swoje powieści wydaje pod pseudonimem Róża Mak. Czytelnicy uwielbiają jej twórczość, lecz wśród nich jest również Jack Sparrow - bloger, który zawsze znajdzie coś do czego się po prostu doczepi. To jego recenzji pisarka najbardziej się obawia.
Karolina jest agentką i jednocześnie przyjaciółką Lidii. Jako agentka namawia pisarkę, by ta nareszcie się ujawniła. Po wielokrotnych prośbach i rozmowach, autorka się zgadza. Stawia jednak jeden warunek, wywiad ma przeprowadzić Jack Sparrow. Podczas rozmowy będzie gorąco, ciśnienie podskoczy każdemu. Dlaczego? Co takiego się wydarzy? Tego nie zdradzę. Sięgnijcie po książkę.
Karolina z Lidką przyjaźnią się również z Tatianą i Anetą. Są najlepszymi przyjaciółkami i w każdej sytuacji mogą na siebie liczyć. Gdy tylko któraś z nich ma problem, organizują spotkanie i rozmawiają. Często kończy się to głośnym śmiechem, który dochodzi do sąsiada. Jeremi, tak właśnie ma na imię sąsiad Lidki, dostał ksywkę Surfer i nie można ukryć, że przykuł większą uwagę jednej z dziewczyn. Nie napiszę której. Może zgadniecie, a może już wiecie?
Nie wiem czy powinnam się przyznawać, ale jednym z powodów, którym po książkę sięgnęłam, jest okładka, która mnie oczarowała. Bardzo mi się ona podoba i wpływa pozytywnie na mój nastrój, gdy ją widzę. Oczywiście twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej uwielbiam. Przeczytałam jej trzy powieści i wylałam przy nich morze łez. To był drugi, ale ten ważniejszy powód, dla którego zakupiłam książkę. Tym razem jednak gdy zobaczyłam, że najnowszą książką pisarki jest komedia romantyczna, troszkę się zasmuciłam. Myślałam, że to nie będzie dla mnie, że nie trafi w mój gust. A jednak po nią sięgnęłam i jakże się z tego powodu cieszę. Lektura jest świetna, czytało mi się ją bardzo przyjemnie. Po raz kolejny autorka mnie nie zawiodła i dostarczyła wiele emocji.
Wszystkie główne bohaterki zyskały moją sympatię. Wątek z każdą z nich czytało mi się bardzo dobrze. Każdej zawirowania życiowe mnie zaciekawiły i nie mogłam się doczekać jak życie je pokieruje, jak rozwiążą się ich problemy, a miały ich co nie miara. Gdybym miała wybrać, którą z kobiet najbardziej polubiłam, miałabym problem. Wszystkie to świetne babki, a razem tworzą wspaniałą grupkę przyjaciółek.
Przyjaźń? Autorka pokazała w swej powieści jak ona jest w życiu ważna i potrzebna, jak wiele może człowiekowi dać. Cztery różne kobiety, każda ma swoje życie, swoje radości i swoje smutki - lecz więź jest jedna i jest nią przyjaźń, która je łączy. Wystarczy jeden telefon, kilka słów i spotkanie gotowe, a podczas niego wszystkie sprawy omówione, wsparcie otrzymane, oczy wypłakane i oczywiście bez głośnego śmiechu nigdy się nie obeszło. W książce bardzo dobrze pokazane jest to, że przyjaźń nie polega tylko na tym, że spędzamy ze sobą każdy dzień i dzielimy razem wszystkie chwile, lecz można mieć zupełnie inne życie i można nawet różnić się charakterami.
Miłość? I jej w książce nie zabrakło. Wiadomo, że każdy ma swoją miłosną historię, każda jest inna i ciekawa. Autorka świetnie pokazała jak one się różnią. Znajdujemy w książce obraz miłości po kilkunastu latach małżeństwa, jak również i taką, w której jest spora różnica wieku pomiędzy dwojgiem ludzi. Są również inne miłości, ale nie będę ich wszystkich tu wymieniać, by nie popsuć czytelnikom czerpania emocji podczas czytania.
Opinia pochodzi z mojego bloga biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Kiedyś zaczytywałąm się literaturą obyczajową, ale od jakichś trzech lat z trudnością udaje mi się takie ksiażki zmęczyć. Czasem po nie sięgam, ale każda kolejna próba jest coraz większą porażką. Na pewno miłośnicy gatunku znajdą tu wszsytko, czego po takich książkach oczekują. Mnie natomiast poraziła ta słodycz, przewidywalność, powtarzanie typowych schematów. Miało być zabawnie, ale dla mnie nie było.
Czasami ze złych rzeczy wychodzą dobre. (s. 123)
No właśnie… czasami. Ale dobre i to! Kiedy ma się kota, to i wina się znajdzie, wina też! I to w całkiem sporej ilości. W powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej „Wszystko wina kota!” win było wiele, ale to kot został głównym sprawcą… miłości. I wystarczył jeden!
Kot James czasami musiał mieć dość swej pani, która według niego chyba cierpi na rozdwojenie jaźni. Raz jest normalną kobietą Lidią Makowską, a raz Różą Mak, bestsellerową pisarką piszącą w zaciszu domowym i zapominającą o całym bożym świecie. O nim też. Nic dziwnego, że James swoimi tajnymi kocimi ścieżkami przemierza kilka długości kocich łap, by po chwili znaleźć się u sąsiada swej pani na jego poduszce.
Nie ma czegoś takiego jak brak weny. Jest po prostu śmierdzące lenistwo, którego się nie leczy. (s. 20)
Kiedy Róża pisze kolejną powieść o miłości, żyje tylko życiem swoich nowych zakochanych bohaterów. Rzadko je i pije, rzadko się myje, rzadko odbiera telefony, w ogóle nie wie, co się wokół niej dzieje, na szczęście wie, gdzie jest toaleta. Nawet jej agentka i przyjaciółka w jednym – Karolina ma problem z dodzwonieniem się do Róży, częstszy kontakt ma za to z Lidką. Róża żyje w swoim kokonie i nie interesuje ją życie na świeczniku. Ma wielu fanów, udziela wywiadów, ale ukrywa się pod pseudonimem i nie ma zamiaru upublicznić swego wizerunku. Tak jest jej dobrze. Lecz w końcu ugina się, zgadza się na telewizyjny wywiad, lecz stawia jeden warunek. Wywiad ma przeprowadzić inna osoba ukrywająca się pod pseudonimem.
Nie można wiecznie chodzić po kobiercu z róż. (s. 260)
Jednak jest ktoś, kto ją pisarkę denerwuje i kto już przy kończeniu pisania powieści przyprawia jej zmartwień. To czołowy, poczytny i opiniotwórczy bloger ukrywający się pod pseudonimem Jack Sparrow. Jest jednym z pierwszych czytelników kolejnej powieści Róży. Jego opinie są trafne, ale nieco ironiczne i zgryźliwe. Jack czepia się konkretów odnoszących się do świata realnego, punktuje wszelkie niedociągnięcia Róży Mak… No bo jak to się całować w łóżku zaraz po przebudzeniu, kiedy ma się oddech smoka? No jak???
Każdy ma kłopoty, Karolina. Każdy ma jakieś sekrety, przeszłość, która się za nim ciągnie. Ale nie można się poddawać. (s. 147)
Lidka w chwilach dobrych i złych może liczyć na swoje trzy przyjaciółki, one na nią też. „Czteroosobowa grupa wsparcia na telefon” spotyka się w nagłych przypadkach. Babskie zloty to dzielenie się problemami i radościami, muzyka, filmy oraz przekąski i wino. Efekt – dobre rady, uporządkowanie emocji i relaks, o kacu nie wspomnę. Uśmiech, łzy i procenty! Bo każda z nich ma swoje problemy.
Życie jest o wiele łatwiejsze, gdy ma się takie przyjaciółki. Problemy nie znikają w magiczny sposób, ale na pewno są łatwiejsze do rozwiązania. (s. 265)
Karolina samotnie wychowywała dziecko. Po 21 latach zjawia się jej były, pierwsza miłość i dawca nasienia dla jej syna. A z drugiej strony jest ktoś, kto się zaczyna interesować nią jako kobietą. Tatiana to szefowa w korporacji, singielka. Dość nieoczekiwanie dla niej jej serce zaczyna bić szybciej do jej pracownika, informatyka Ariela. Sęk w tym, że on jest od niej dużo młodszy. Aneta od 17 lat jest szczęśliwą żoną i matką. Wszystkie przyjaciółki jej tego zazdroszczą, lecz nie wiedzą, że w jej życiu zaczyna coś złego się dziać. Aneta zauważa zmianę w zachowaniu męża, a po stłuczce zaczyna być bliżej z właścicielem uszkodzonego pojazdu. Singielka Lidka żyje w świecie swoich romansów, choć zauważa sąsiada i obserwuje go po kryjomu. Ten wysoki i przystojny mężczyzna o boskim ciele ostatnio często przynosi jej kota i widzi ją w stanie nienadającym się do oglądania. To osobisty trener, Jeromi Szpak, którego ona nazywa Surferem.
Nie da się wiecznie trwać w romantycznym uniesieniu. Czasami warto mocniej uderzyć o ziemię. Ale trzeba zrobić to razem. (s. 260)
Autorka ukazuje miłość w czterech odsłonach, a nawet pięciu, jeśli się weźmie pod uwagę sytuację Karoliny. Udowadnia starą prawdę – miłość nie wybiera, przychodzi znienacka i bierze czyjeś serce we władanie. A przy okazji pisze wprost, jak to z miłością jest:
Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger. Tego chce od życia i tego chce od ciebie. Niekiedy kwiatków i dywanu z płatków, a niekiedy prostej strawy, po której powiesz mi, kto spierdolił ci dzień. (s. 284)
Pani Agnieszka doskonale wie, jak władać suspensem, sterować emocjami bohaterów i komplikować im życie, aby czytelnik nie mógł odłożyć książki choć na chwilę. Nawet wprowadzone do tekstu wulgaryzmy czy przekleństwa są tak dobrze wkomponowane w wypowiedzi postaci i w sytuację, w której on się znajduje, iż nie odczuwa się ich negatywności, tylko emocjonalność i dosadność. Akurat tej autorce wychodzi to idealnie.
Nie można żyć przeszłością, rozpamiętywać porażek i należy czasami wykazać się zdrowym egoizmem, pomyśleć choć przez chwilę tylko o sobie. (s. 166)
Zdrowy egoizm to pozytywna cecha i warto ją w sobie rozwijać, by nie zatracić siebie dla kogoś. To jedna ze wskazówek, mądrości życiowych pojawiająca się w powieści. Bo książka i bawi, i relaksuje, i przy okazji uczy bycia w związku, radzenia sobie z problemami, uczy życia. I to w rytm muzyki, gdyż książka jest nią nasycona. Padają tytuły utworów i wykonawcy. Szkoda, że nie można w trakcie czytania posłuchać tych wymienionych utworów. Naprawdę do książek pani Agnieszki powinny być dołączone CD z książkową playlistą.
Muzyka była dla mnie inspiracją, odpoczynkiem, siłą napędową i relaksem. (s. 29)
„Wszystko wina kota!” to ponoć romantyczna komedia omyłek, choć moim zdaniem to trochę za dużo powiedziane. Romantyczna komedia wystarczy, bo ilość omyłek jest mała i raczej przewidywalna, co z kolei już aż takie śmieszne nie jest. Na pewno dawki śmiechu zagwarantują niektóre dialogi czy emaile wymieniane między Różą a Jackiem okraszone ironią. Na pewno jest to romans w czterech aktach ze względu na ilość przyjaciółek. Może trochę też naciągany z tego powodu, że wszystkie bohaterki w jednym czasie znajdują miłość, a przynajmniej ulegają męskiemu zauroczeniu. Wyobraźnia i fikcja literacka są w stanie wykreować najróżniejsze scenariusze i sytuacje. Przyznam szczerze, że największe zaskoczenie to danie główne w czasie ciąży – wysokokaloryczne w wersji romantycznej! I dziękuję za Mazury!
Większość wydarzeń i zwrotów akcji można samemu przewidzieć i to dużo wcześniej, ale mi to nie przeszkadzało w oddaniu się lekkiej lekturze w wakacyjny czas i zapomnieniu o teraźniejszości… Z ironicznym uśmiechem na ustach, czasem łezką w oku. No bo przecież… „Wszystko wina kota!”. Trochę szkoda, że nie psa!
Lidka Makowska to poczytna autorka bestsellerowych powieści, która od 10 lat pisze pod pseudonimem, jako Róża Mak. Jej agentka, a zarazem przyjaciółka namawia ją, aby w końcu odkryła karty i ujawniła swą prawdziwą tożsamość. Z wielkim ociąganiem ostatecznie Lidka zgadza się na wywiad, jednak stawia pewien warunek: wywiad ma przeprowadzić jeden z najlepszych recenzentów Jack Sparrow, który również ma ujawnić swoją tożsamość. Tajemniczy bloger uporczywie i z premedytacją kupuje kolejne książki autorki, tylko po to, aby w swoich recenzjach je skrytykować, przy tym czepiając się każdego słówka. Autorka udzieliła prawo głosu niemalże wszystkim bohaterom przewijającym się przez karty powieści: Lidce i Jack'owi; najlepszym przyjaciółkom: Karolinie, Tatianie, i Anecie; oraz zabójczo przystojnemu sąsiadowi Jeremiemu. Przyznam, że bardzo lubię taki zabieg, bo nie dość, że poznajemy historię widzianą z wielu perspektyw, to również książka zyskuje na wartości, ponieważ fabuła zostaje rozszerzona o kolejne wątki. Każdy z bohaterów bowiem posiada własne życie, urazy z przeszłości i towarzyszące temu osobiste problemy, które wracają w najmniej oczekiwanym momencie.
Lingas-Łoniewskia w maleńkim stopniu przedstawia zaplecze zawodu pisarza, recenzenta - blogera, agenta literackiego, czytelnika i wydawcy. I choć czasami drą ze sobą koty, to łączy ich pewna sprawa, mianowicie, tworzą jedną wielką machinę, która bez choćby jednego elementu nie będzie prawidłowo funkcjonować.
Ukazuje również, jak wielką moc ma rodzina i przyjaźni. Kiedy potrzeba wsparcia lub pomocy, najbliżsi i przyjaciele zawsze będą przy nas. Dyskretnie zwraca uwagę, że nie warto tracić czasu na banalne kłótnie, bo życie jest na to zdecydowanie za krótkie. Zwykle, kiedy jest już za późno, dociera do nas, że w pewnym momencie popełniliśmy błąd - być może największy. Wystarczy być dobrym obserwatorem i uważnie słuchać, co mają do przekazania inni. Nie snuć domysłów, tylko nasłuchiwać. Tak wiele może to zmienić.
Wszystko wina kota to historia kilku kobiet. Po jej przeczytaniu robi się człowiekowi cieplej na serduchu. Niby wiadomo, kim jest Jack Sparrow oraz jak potoczą się dalsze losy, że ostatecznie będzie happy end, jednak w trakcie czytania jest sporo nieoczekiwanych zwrotów akcji, przez co nasza pewność zostaje nieco zachwiana.
Książka znacznie różni się od poprzednich napisanych przez autorkę, co nie znaczy, że jest gorsza, bo tak nie jest. Nastawiłam się na lekką lekturę, z dużą dawką humoru, co prawda nie było go tyle, ile zakładałam, ale w rekompensacie dostałam kilka dopracowanych wątków obyczajowych. Jest zarazem zabawnie oraz nieco dramatycznie. A postaci są jednocześnie fikcyjne, jak i takie, które można spotkać na ulicy. Jestem zadowolona, to zdecydowanie przyjemna lektura o miłości i przyjaźni, która znajdzie swoich wielbicieli.
Lubię, gdy historia przedstawiona w książce jest opisana z perspektywy kilku osób. Tutaj mamy Lidkę, Anetę, Tatianę, Karolinę, Jeremiego i tajemniczego blogera Jacka Sparrowa. Dziewczyny to prawdziwe przyjaciółki, jeśli któraś ma problem lub sprawę do omówienia zwoływały się pod hasłem RESET i w trybie pilnym zjawiały się z reguły u Lidki ze smakowitym jedzonkiem i dużą ilością wina. Sąsiadem Lidki - pisarki był wymieniony wyżej przystojny i tajemniczy Jeremi. Mężczyźnie sąsiadka bardzo się podobała i skrycie się w niej podkochiwał.
Bliższe zapoznanie sąsiedzkie zafundował kot Lidki o imieniu James (Lidka, jako fanka ostrych brzmień nazwała pupila na cześć frontmana zespołu Metallica). Sprytny kocur przeskakiwał niepostrzeżenie na podwórko Jeremiego, wkradał się przez otwarte okno do domu a następnie mościł się w sypialni na jego poduszce. Chcąc nie chcąc Jeremi musiał kota odnosić z powrotem do uroczej sąsiadki. Tym samym nasz bystrzach zainicjował pierwsze rozmowy. I jak tu nie lubić kotów!
Pozostałe bohaterki zmagają się z mniejszymi i większymi problemami. Jedna boi się pokochać kogokolwiek, ponieważ nie chce zostać zraniona tak jak w poprzednim związku. Aneta przeżywa kryzys w małżeństwie. Karolina użera się w pracy z Lidką, która napisała kolejny bestseller pod pseudonimem i nie chcę się ujawnić mimo wskazań marketingowych wydawcy. W życiu prywatnym zaś boryka się z problemem ponownym pojawienia się, eks, który zostawił ją w ciąży wiele lat temu.
Czy Lidka przełamie się i ujawni prawdziwą twarz? Czy mąż Anety ją zdradza? Jak potoczą się dalsze losy Tatiany i Karoliny? Jakie tajemnice skrywa przystojny Jeremi? Czy zabiegi Jamesa okażą się skuteczne i doprowadzą do bliższego zapoznania się Jeremiego z Lidką? No i wisienka na torcie, - kim jest złośliwy bloger ukrywający się pod zawadiackim pseudonimem Pirata z Karaibów?
Zawirowane perypetie bohaterów tak absorbują uwagę, że zapomina się, choć na moment o własnych kłopotach i smuteczkach. Podczas lektury i się śmiałam (szczególnie z pewnej sceny z Anetką) i kilka razy otarłam łzę. Podobało mi się umieszczanie tytułów utworów muzycznych przy każdym rozdziale. Można poczuć większą więź z bohaterami. Mimo że treść przewidywalna uważam, że to bardzo przyjemna lektura. Idealna na wiosenno - letnie wieczory lub wakacyjny weekend.
Potrzebowałam lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej. Wiedziałam, że Agnieszka Lingas- Łoniewska mi to zapewni.
Bestsellerowa pisarka, Lidia Makowska, od lat tworzy popularne wśród kobiet powieści, wydając je pod pseudonimem Róża Mak. Właśnie kończy pisać kolejną książkę i już zaczyna się martwić, co tym razem zarzuci jej Jack Sparrow – czołowy bloger bezlitośnie punktujący niedociągnięcia wszystkich poprzednich powieści....
Chciałam lektury lekkiej. I to dostałam. Zabawni bohaterowie, odrealnieni na maksa umili mi kilka wieczorów po ciężkiej pracy. Mamy cztery bohaterki a każda z nich ma swoje problemy. Każda z nich została skrzywdzona przez życie. I na drodze każdej z nich staje szansa na miłość. Taką prawdziwą, do grobowej deski. W międzyczasie oczywiście mamy olbrzymie zawirowanie, bo każdy kto się pojawia na kartach powieści skrywa jakąś tajemnicę. Przyznam, że w pewnym momencie przestałam zastanawiać się już nad tym, kto z kim i dlaczego. Bo po co? Miałam się dobrze bawić...
Ogólne wrażenia pozytywne. Nie nudziłam się, nieraz roześmiałam się w głos. Proste dialogi, wartka narracja, krótkie rozdziały. Każdy bohater relacjonuje wydarzenia z własnego punktu widzenia. Mogłam wybrać sobie kogoś, z kim bym się utożsamiła. Gwoli wyjaśnienia – nie znalazłam nikogo takiego. Ale tak jak wspomniałam, bawiłam się całkiem dobrze, więc jest ok. Czy polecam? Chyba tylko fanom naiwnych, romantycznych historii.
Lidka jest pisarką, nie byle jaką pisarką, jej książki są bestsellerami, lubi spokój, najlepiej wypoczywa i tworzy w swoim domku pod Wrocławiem, gdzie jej towarzyszem jest kot. Żyje na uboczu pisze pod pseudonimem Róży Mak, lubi być anonimowa. Ma niewielkie grono wiernych przyjaciółek, które potrafią ją wyrwać z jej twierdzy, od pewnego czasu rozprasza ją również sąsiad, przystojniak do krórego ucieka jej kot, czego Lidka nie może mu wybaczyć. Czy naprawdę poduszka sąsiada jest wygodniejsza niż jej? Lidka trzymając się na uboczu, nie ma bezpośredniego kontaktu z fanami, nie bierze udzialu w spokaniach autorskich, za to w sieci pojawiają się nieprzychylne recenzje od pewnego blogera. Bloger również pisze zlośliwe i ironiczne kometarze pod pseudonimem. Czy pisarka i bloger ujawnią się opini publicznej, czy będą mieć odwagę spojrzeć sobie w twarz i wyjaśnić wszystkie nieporozumienia?
Romantyczna komedia omyłek. Bestsellerowa pisarka, Lidia Makowska, od lat tworzy popularne wśród kobiet powieści, wydając je pod pseudonimem Róża Mak. Właśnie kończy pisać kolejną książkę i już zaczyna się martwić, co tym razem zarzuci jej Jack Sparrow – czołowy bloger bezlitośnie punktujący niedociągnięcia wszystkich poprzednich powieści. Jednocześnie Lidia, namawiana przez agentkę i przyjaciółkę, Karolinę, przygotowuje się do telewizyjnego wywiadu, aby ujawnić wszystkim fanom swoją prawdziwą twarz. Żąda jednakże, aby wywiad poprowadził Jack, który jako krytyk literacki także występuje incognito. „Wszystko wina kota!” to ciepła i optymistyczna historia o zaufaniu i przyjaźni, a także o tym, jak cienka może być granica dzieląca dwa pozornie odległe światy.
Jak nie polubić poczytnej autorki poczytnych książek o wdzięcznie brzmiącym pseudonimie "Róża Maj"? I nie poczuć sympatii do jej przyjaciółek? I czy można nie chcieć sprawdzić prawdziwości swoich podejrzeń odnośnie tajemniczego blogera "Jacka Sparrowa"? Kolejna książka Pani Agnieszki budząca u mnie li tylko pozytywne uczucia. Polecam nie tylko na letnie wieczory.
Kiedy osiemnastoletnia Anna po wielu latach wraca do rodzinnego miasteczka w Teksasie, czuje się zagubiona i wyalienowana. Jako córka burmistrza traktowana...
Brudne podwórka wrocławskiego Trójkąta Bermudzkiego... Chłopak, który urodził się w niewłaściwej rodzinie i człowiek, który...