Ogrodniczki, rurki, rozszerzane, proste – różne fasony i we wszystkich odcieniach niebieskiego …dżinsy były obecne w życiu jedenastoletniej Michaliny nieomal od urodzenia. Zajmowały ważne miejsce nie tylko w szafie, ale przede wszystkim w sercu. Pojawiały się na urodziny, pierwszy dzień szkoły i inne specjalne okazje jako prezent od niesamowitej, pełnej życia i kochanej mamy. Ale to nie jest książka o modzie. Raczej o buncie i niezgodzie na nieodwracalne. Michalina nie może uwierzyć, że świat jest taki niesprawiedliwy. Z powodu tęsknoty i rozpaczy popełnia wiele błędów…
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2017-05-22
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 96
Język oryginału: polski
Teresę Monikę Rudzką znam od jak najlepszej strony z jej poprzednich książek, których adresatami byli dorośli, więc z dużym zaciekawieniem przyjęłam informację o napisaniu przez nią książki przewidzianej dla młodego czytelnika. A taką właśnie książką są „Wszystkie dżinsy M.” wydane przez bardzo obiecujące Wydawnictwo Poławiacze Pereł. Przyznam, że z dużą przyjemnością obejrzałam książkę natychmiast po wyjęciu jej z koperty, ponieważ na dzień dobry przyciąga piękną szatą graficzną. Okładka w ciemnoniebieskim, dżinsowym kolorze ( w krawiectwie fachowo nazywanym denim ) oraz kolor kartek i ilustracji wewnątrz naprzemiennie w kolorach niebieskim i białym czynią ją malutkim wydawniczym dziełem sztuki. Taką właśnie edytorską perełką. Już samo to sprawia, że książkę przyjemnie się czyta. Ale, choć piękna, to wciąż tylko oprawa do treści, czyli perły właściwej. W końcu nie na darmo dewiza Wydawnictwa brzmi „Ważna treść w pięknej formie”!
Przyznaję od razu, że zaskoczyła mnie ta nowa odsłona twórczości Teresy Moniki Rudzkiej. To autorka, która nie boi się używać ciętego języka i stroni od literackiego lukru, co udowodniła w swoich powieściach dla dorosłych. Tymczasem „Wszystkie dżinsy M.” to literacki koncert w zupełnie innej tonacji! Bohaterką historii jest jedenastoletnia Michasia, którą poznajemy w momencie stypy po pogrzebie jej mamy, Kateńki. Czy wyobrażacie sobie bardziej ponury scenariusz rozpoczęcia opowieści dla nastoletniego czytelnika? Wydawać by się mogło, że nic, tylko brać nogi za pas! Nic bardziej mylnego! Bo już to przyjęcie po pogrzebie ma w sobie coś z magii i kolorytu Nowego Orleanu i ogólnie amerykańskiego Południa, z jego celebrowaniem życia na pamiątkę tych, którzy zmarli. I tym kolorytem autorka kupiła mnie od pierwszego rozdziału! Tak jak wspomniałam, bohaterką opowieści jest Michasia. Ale, przynajmniej w moim osobistym odczuciu, równorzędną bohaterką jest właśnie Kateńka, czyli mama Michasi. Kateńka, którą poznajemy dzięki wspomnieniom jej tęskniącej córki. Młoda kobieta, która tak bardzo kochała życie, że wszyscy wokół niej, chcąc nie chcąc, również zaczynali je kochać. Taka, która umiała celebrować chwile, oddzielać sprawy naprawdę ważne od błahych niczym ziarno od plew, celebrować małe i duże przyjemności. Jednym z rytuałów między Kateńką a Michasią było kupowanie tej ostatniej nowych dżinsów na każdą ważną okazję, ale również i bez okazji.
Wyobraźcie więc sobie jaka wyrwa powstaje w rodzinie po śmierci kogoś takiego! Kogoś, kto nie tylko był bliski, ale do tego był naprawdę wyjątkowy. Był spoiwem łączącym całą rodzinę! Kateńka, niejako w testamencie, nakazuje swoim najbliższym nie poddawać się żałobie, nie przepuszczać życia przez palce, tylko czerpać z niego dalej pełnymi garściami. To dla niej najlepszy pomnik, jaki mogą jej wystawić bliscy. Mówi o tym otwarcie przygotowując ich na swoją śmierć. Ale odejście kogoś tak kochanego, bez względu na podejmowane próby przygotowania do niego najbliższych, to zawsze doświadczenie, które dosłownie wyrzuca z torów. I doświadcza tego również Michasia. „A ja myślałam, że jak śmierć jest częścią życia, tak smutek również do niego należy. Mamusia ma dobre chęci, pragnie nam umilić i osłodzić każdą chwilę, ale nie bierze tego pod uwagę. Żalu nie da się zagłuszyć, tak samo jak śmierci”. ( str. 43-44 ). I „Wszystkie dżinsy M.” to właśnie opowieść o tym jak pogodzić smutek i żałobę z życiem, jak je spleść w taki sposób, żeby żałoba nie zagłuszyła radości. Ale to również opowieść o potrzebie wyrażenia smutku i przeżywanych emocji. Skryta Michasia, dotąd wzorowa uczennica. zmagając się wewnętrznie z tęsknotą za mamą, a jednocześnie próbując wypełnić jej szczególny testament, wchodzi w konflikty z rówieśnikami i posuwa się do aktów wandalizmu i do kradzieży. Wszystko to z powodu kłębiących się w niej emocji, które nijak nie mogą znaleźć ujścia. Przecież mama Kateńka prosiła, żeby się nie smucić. Teresa Monika Rudzka pięknie pokazuje tę wewnętrzną drogę osieroconej dziewczynki.
Gorąco polecam Wam „Wszystkie dżinsy M.”, bez względu na wiek! Zapewniam, że również dorośli znajdą w tej opowieści coś dla siebie. Zwróćcie uwagę na dedykację: „Pamięci Żywenki, Żywii, Żywusi, Kasi Markiewicz, Ani Przybylskiej”. Ci, którzy znają dobrze twórczość Teresy Moniki Rudzkiej wiedzą, że pierwsza z wymienionych w tej dedykacji osób to jej jedyna córka, która zmarła na raka. Związane z tym przeżycia autorka opisała w poruszającej książce „Zawsze będę Cię kochać”. Nazwiska Kasi Markiewicz i Ani Przybylskiej są znane chyba wszystkim, bo cała Polska opłakiwała przegraną walkę z rakiem jednej i drugiej. Dlaczego zwracam Waszą uwagę na tę dedykację? Ponieważ, według mnie, ona jeszcze uwypukla przesłanie książki. Kateńka z „Wszystkich dżinsów M.” mogłaby stanąć w jednym szeregu z Żywenką, Kasią i Anią. Podobnie jak one, kochała życie i umiała je jeść łyżkami. I o tym jest właśnie ta książka. Nie tylko o żałobie i stracie, o nie! Książka Teresy Moniki Rudzkiej jest afirmacją życia! I dlatego gorąco ją Wam polecam! Już dawno przy czytaniu żadnej książki nie odczułam tak mocno, że warto żyć!
Roberta chce jak najszybciej stanąć na nogi, uwolnić się od patologicznej, jej zdaniem, rodziny, stać się samodzielna, niezależna, bogata. Marzy, by żyć...
Podobno najlepszym wyjściem dla kobiety jest wyjście za mąż. Ale czy na pewno? Żenia, Joasia, Renata, Marcela żyją w każdym mieście. Były i są wśród...
Ocena: 6, Przeczytałam,