Jestem mechanicznym, którego nazwali Jax.Mój rodzaj powstał, by służyć ludzkości i spełniać jej zachcianki. Ale teraz nasze więzy pękają. Moi bracia i siostry nareszcie się budzą.
Nadszedł nasz czas.
Oto wschód nowej ery.
***
Ostatni tom trylogii Wojen alchemicznych.
Epicka opowieść o wojnie i wyzwoleniu.
Anastazja Bell, przywódczyni Nadleśnictwa - zbrojnego ramienia Świętej Gildii Horologów i Alchemików, tajnej policji Imperium Holenderskiego - dochodzi do siebie w szpitalu w Hadze. Nie ma jednak czasu na spokojną rekonwalescencję. Musi natychmiast wrócić do Ridderzaalu, kwatery głównej Gildii, by dokonać niemożliwego: powstrzymać zmiany trwale ingerujące w dotychczasowy porządek świata.
Do Prowincji Centralnych powinny właśnie dotrzeć informacje o upadku Zachodniej Marsylii. Zamiast tego w Hadze dochodzi do niewytłumaczalnej inwazji - ataku mechanicznych, niegdyś niezdolnych do agresji względem człowieka, teraz rozszalałych i żądnych zemsty.
Na splamionych krwią polach otaczających ostatnią twierdzę Nowej Francji król Sébastien III przypieczętowuje rozejm z mechanicznymi rebeliantami. Już wkrótce rozpocznie się decydujący rozdział w dziejach Mosiężnego Tronu.
***
Kontynuacja Mechanicznego i Powstania.
Wyzwolenie, trzecia i ostatnia część zachwycającej serii Iana Tregillisa, potwierdza miejsce autora wśród najbardziej oryginalnych twórców fantastyki ostatnich lat.
Po raz kolejny czeka na was świat pełen mechanicznych ludzi, alchemicznych snów i synkopowych melodii.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-09-27
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 432
Tytuł oryginału: The Liberation. The Alchemy Wars. Book Three
Anastazja Bell dochodzi do siebie w szpitalu w Hadze. Nie może jednak w spokoju odbyć rekonwalescencji. Nie ma jednak czasu na spokojną rekonwalescencję. Musi natychmiast wrócić do Ridderzaalu, kwatery głównej Gildii, by powstrzymać zmiany trwale ingerujące w dotychczasowy porządek świata. W Hadze dochodzi do ataku mechanicznych. Jaki finał będzie miała ta historia? Czy uda się dojść do porozumienia z mechanicznymi rebeliantami?
Pierwsze, co rzuca się w oczy w trakcie lektury to fakt, że Jax, który w poprzednich częściach odgrywał sporą rolę, został zepchnięty na drugi plan. Ubolewam nad tym, ponieważ żywiłam do niego sporą sympatię i jest mi przykro, że teraz było go tak niewiele. I w sumie to, co robił, nie do końca mnie satysfakcjonowało. Nie myślałam, że to powiem, ale momentami nudziłam się w jego towarzystwie. Liczyłam na to, że autor pozwoli mi po raz ostatni bliżej mu się przyjrzeć, w końcu przeszedł długą drogę, najdłuższą ze wszystkich bohaterów i najtrudniejszą. Przynajmniej według mnie. Na pierwszy plan wysuwają się Anastazja i Berenice. Kobiety, które stały kiedyś po przeciwnych stronach barykady, ale teraz walczą ramię w ramię. Pierwszą z nich można było lepiej poznać. Co prawda nie zapałałam do niej jakąś wielką sympatią, ale przynajmniej byłam w stanie zrozumieć motywy, jakie pchały ją do działania. Druga z nich niewiele się zmieniła i nadal jest pyskatą Berenice, którą poznałam w pierwszym tomie. I nadal kocham ją równie mocno jak dawniej.
Moim zdaniem Wyzwolenie jest nieco słabsze od Powstania. W pewnym momencie siada nieco napięcie i można przewidzieć, jaki finał będzie miała trylogia. Nie powiem, żeby zakończenie mnie rozczarowało, ale nie pogniewałabym się, gdyby autor trochę inaczej poprowadził pewne wątki.
Nie można tutaj narzekać na nudę. Na początku akcja rusza z kopyta i pierwszą część tej książki pochłonęłam jednym tchem. W drugiej części napięcie nieco opada, robi się przewidywalnie. Pojawiają się nawiązania do Mechanicznego i Powstania, więc jeśli ktoś miał dłuższą przerwę w czytaniu, na pewno przypomni sobie niektóre wątki. To przydatny zabieg, choć niektórym czytelnikom może nieco zaburzyć lekturę. Ale to oczywiście nie wystarcza, żeby zacząć lekturę od tego właśnie tomu. By w pełni zrozumieć zachowanie mechanicznych i innych bohaterów, musicie przeczytać poprzednie tomy. Inaczej bardzo szybko pogubicie się w fabule.
Nie powiem, że finał trylogii to zła książka. Po prostu jest trochę słabsza od Powstania. Mniej tutaj akcji, Jax został potraktowany nieco po macoszemu. Mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałam tę powieść. Była dobrym uzupełnieniem całości. Nie zabrakło tutaj emocji, trudnych do podjęcia decyzji. Ta wojna się zakończyła. Bohaterowie, którzy brali w niej udział, na długo pozostaną w mojej pamięci. Myślę, że jeszcze kiedyś powrócę do tej serii, bo była czymś oryginalnym. Żaden autor nie zaserwował mi podobnej rozrywki.
Ian Tregillis w poprzednim tomie zaserwował mi jazdę bez trzymanki. Tutaj było spokojniej. Pod koniec zrobiło się nawet melancholijnie. Kiedy pomyślałam, że już nigdy nie spotkam się z bohaterami, aż łezka zakręciła się w oku.
Jeśli szukacie powieści, która nie tylko dostarczy Wam rozrywki, ale także pozwoli zajrzeć do psychiki istot stworzonych przez człowieka, polecam tę serię. Mam nadzieję, że nie będziecie nią rozczarowani.
Warto było czekać na trzecią część. Mnóstwo akcji, dylematów moralnych. I być może zdradzam mój gatunek, ale strasznie kibicowałam klakierom. Byłam żądna zemsty. Może nie aż tak, jak Mab, ale pragnęłam, by ludzkość poniosła konsekwencje swojego niewolnictwa. Były momenty, gdzie już cieszyłam się w duszy, że dwie główne oprawczynie zostaną przerobione niczym Visser, że zaznają palących geas. Oooch, jakże tego pragnęłam! Bo w momencie, kiedy już pani Anastazja wraz ze swoją świtą orientują się, że maszyny mają samoświadomość, nie myślą o tym, co im uczynili, a jedynie: - o nie! trzeba było się zorientować, że mają swój język i to zdusić w zarodku!
Dlatego też brzydzę się ludzkością w tej książce. Daniel jako jako jeden z niewielu wykazuje się prawdziwym człowieczeństwem.
Uwielbiam tę książkę za jej dylematy moralne, za ukazanie ludzkości w jej potwornym, prawdziwym zwierciadle.
WOLNOŚĆ TO STAWIANIE JEDNEGO MAŁEGO KROCZKU ZA DRUGIM
Wreszcie nadszedł finał „Wojen alchemicznych”. Po dwóch udanych tomach, które może i miały drobne minusy, ale dostarczały dużo dobrej zabawy i czytały się naprawdę przyjemnie teraz opowieść dobiega końca, a „Wyzwolenie” tylko potwierdza, że warto było spędzić czas nad tą specyficzną trylogią z gatunku clockwork punk.
Historia naszego świata potoczyła się zupełnie inaczej. W XVII wieku holenderski uczony stworzył pierwszego klakiera – robota napędzanego za pomocą zegarowego mechanizmu i alchemii. Klakierzy stali się pomocnikami, żołnierzami, niewolnikami, ale potrafili myśleć, a tam, gdzie są myśli, rodzi się też bunt. Gdy w prowincji Centralnej oczekuje się wiadomości o upadku Zachodniej Marsylii, w Hadze dochodzi do ataku mechanicznych. Jak to w ogóle możliwe, skoro mieli być niezdolni do jakiekolwiek agresji względem człowieka? Jak poradzić sobie z tą sytuacją? Czy istnieje szansa na rozejm?
Tymczasem przywódczyni Nadleśnictwa, Anastazja Bell, choć nie ma się najlepiej i powinna przechodzić rekonwalescencję, musi wrócić do kwatery głównej Gildii by powstrzymać zmiany. Czy to jednak możliwe, kiedy te tak mocno ingerują w obecny porządek świata? Wolność zdobywa się stawiając jeden mały kroczek za drugim, ale za jaką cenę?
„Wojny alchemiczne” Tregillisa zaczęły się jak clockworkowa wariacja na temat „Frankensteina” i „Golema”, potem skręciły w stronę opowieści w styli Issaca Asimova, by wreszcie wyewoluować w historię o wielkiej wojnie, jakiej nie powstydziłyby się klasyczne powieści fantasy – podlanej solidną porcją alternate history i science fiction. Brzmi osobliwie? Spokojnie. Jeśli myślicie, że taki mix gatunkowy będzie albo niestrawny, albo potraktowany zbyt pastiszowo, wyzbądźcie się wątpliwości. „Wyzwolenie”, jak i pozostałe tomy trylogii, to naprawdę dobra lektura. I napisana na poważnie – z dobrze skonstruowanym światem, którego mechanika przekonuje i nie jest infantylna, ciekawymi postaciami i wydarzeniami, gdzie miesza się polityka, historia, akcja i dylematy moralne. Pytania o granice człowieczeństwa, czy sztuczny twór może mieć duszę i być „żywy” także są obecne.
Oczywiście nie jest to odkrywcze, ale nie o nowatorskie podejście do tematu chodzi. Żadnego novum w tym przypadku (poza realiami gatunkowymi) nie da się już chyba znaleźć, ale dobre odtwórstwo jest zawsze w cenie. A „Wojny alchemiczne” są dobre. Dobrze poprowadzone, dobrze napisane. Mają swój klimat i charakter. Finałowy tom znajduje równowagę między akcją a spokojniejszymi elementami. Podobnie jest też z kwestią bohaterów – mamy tu wiele kobiecych akcentów, dzięki dużemu udziałowi bohaterek, jest też spora porcja męskich elementów. Ale przede wszystkim jest dobra, udana zabawa. Jeśli więc lubicie fantastykę, będziecie zadowoleni. Polecam.
Recenzja opublikowana na moim blogu: http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/09/19/wyzwolenie-wojny-alchemiczne-3-ian-tregillis/
Zegarmistrzowie kłamią! Zaraz po tym, jak naukowiec i zegarmistrz Christiaan Huygens stworzył w XVII wieku pierwszego Klakiera, Holandia powołała do życia...
Szaleni brytyjscy czarownicy kontra nazistowscy obłąkani nadludzie. Pracujący w terenie agent, Raybould Marsh, wraz z innymi członkami brytyjskiego wywiadu...
Przeczytane:2019-03-10,