Wydawnictwo: e-bookowo.pl
Data wydania: 2016-04-20
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 707
Megan Rivers ma trzydzieści trzy lata i mieszka w Dań Francisco. Jest przeciętną, niewyróżniającą się z tłumu kobietą z tajemniczym tatuażem na plecach. Pewnego dnia, kiedy jej szef postanawia ją zwolnić Megan oblewa ją kawą i od tamtej pory zaczynają się dziać w okół niej rzeczy, których nikt nie jest w stanie racjonalnie wyjaśnić. Wkrótce ludzie z jej otoczenia zaczynają umierać.
Kto jest winny ich śmierci?
W jej życiu pojawia się również niesamowicie przystojny i tajemniczy Nicholas Marlowe. A Megan nie może oprzeć się wrażeniu że doskonale go zna jakby spędzili razem wieczność .
Kim jest tajemniczy mężczyzna? Kim jest sama Megan?
K.C. Hiddenstorm pisze cudownym stylem pisania, który czyta się z ogromną przyjemnością. W tej powieści nie ma chwili na nudę. Obala ona wszystko w co do tej pory wierzyłam. Przedstawia pewną historię nieco inaczej. Pokazuje inny punkt widzenia. Dzięki czemu autorka sprawiła że zakochałam się w teh powieści bez pamięci. Jestem po prostu oczarowana . Dodatkowo moje serce poruszyła również cudowna okładka od której nie mogę oderwać wzroku.
Powieść należy do gatunku fantastyki. I bynajmniej jest pierwszą taką książką którą czytałam. Jeszcze nie zdarzyło mi się trafić na podobną fabułę.
Książka opowiada zdecydowanie o prawdziwej miłości, której nikt nie jest w stanie zaszkodzić. Nie ma potezniejszej siły. Jest to nie tylko miłość od pierwszego wejrzenia, ale miłość wystarczająco silna, żeby pokonać każdą przeciwność jaką zszykuje im los. Jednak nie ma nic niemożliwego dla ludzi którzy się kochają i są sobie przeznaczeni.
Powieść jest pełna niespodzianek i zwrotów akcji. Ani chwilę się przy niej nie budziłam. Przeciwnie czytałam ją z zapartym tchem. Jestem, więc pewna, że "Władczyni mtoku" długo nie wyjdzie z mojego serca. Pokazała mi inne spojrzenie na świat w którym żyjemy. Nikt nie jest do końca dobry czy zły. W każdym kryje się jakaś mroczna część czy iskierka dobra. Nie ma ludzi doskonałych, każdy na swoje wady. I zdecydowanie każdy zasługuje na miłość. Taką prawdziwą, której nikt nie pokona.
A więc polecam tę powieść każdemu kto tylko się zastanawia nad jej przeczytaniem. Gwarantuję, że się nie zawiedzie. Polecam z całego serca.
Widać, że autorce sprawiało przyjemność pisanie tej książki. Z kart powieści widać jej ogromną pasję i zaangażowanie jakie w to włożyła. I mogę szczerze powiedzieć że całkowicie jej się to udało. Osiągnęła niesamowity efekt.
Żądza zemsty. Do czego jesteśmy zdolni, kiedy ktoś nam podpadnie? Niektórzy po prostu poprzestają na wyzywaniu danej osoby w myślach, co skutecznie uwalnia ich od negatywnych myśli, ale inni idą o krok dalej. Wylanie kawy na arcyważne dokumenty. Rozsiewanie niedorzecznych, niemalże bolesnych plotek. Zarysowanie auta śrubokrętem. Już na samo wspomnienie tego wszystkiego włos się jeży na głowie. A gdyby tak pójść o krok dalej? Nie, nie mam na myśli pozbawienia naszego „problemu” życia. Chodzi bardziej o to, aby skierować swój gniew na kogoś bliskiego naszemu wrogowi. I to tak, by odczuł go ze zdwojoną siłą. Wyobrażacie to sobie? Bo K. C. Hiddenstorm zdecydowanie, o czym świadczy obecność „Władczyni Mroku”. Jak to się wszystko rozegrało? Zaraz do tego przejdę...
„HEJ, MALEŃKA. BOLAŁO, JAK SPADŁAŚ Z NIEBA?” „NIE, TYLKO TROCHĘ SIĘ ZMĘCZYŁAM WYCZOŁGIWANIEM Z PIEKŁA!”
Kiedy, po wielu pozytywnych recenzjach, zdecydowałam się przeczytać bestsellerową „Władczynię Mroku”, oczekiwałam piekielnie dobrej przeprawy z bohaterami. Nie spodziewałam się jednak, że zostanę sponiewierana! Choć historia pozornie toczyła się leniwym rytmem, gdzie czułam, jakby mój umysł smagały same pierzaste skrzydła, w międzyczasie nadnaturalne tło przebijało się, starając odepchnąć uczucie bezpieczeństwa. Wszechobecna mroczna otoczka nakazywała mieć się na baczności. Nigdy nie było wiadomo, kiedy szara rzeczywistość odejdzie w niepamięć, zgładzona przez demoniczne siły. Autorka nie bawiła się w przepiękne, pełne jasnych barw zdarzenia, gdzie przesyt słodkości mógłby zemdlić nawet największego łakomczucha. Widziałam, jak nikłe odcienie bieli ustępowały drogę szarościom, czerni oraz szkarłatowi, kiedy gwałtowność emocji wręcz buchała ze stron. Niestety, co za dużo, to niezdrowo…
Nieraz zdarzało mi się odkładać książkę, aby odetchnąć od nadmiaru okrucieństw spływających na bohaterów wraz z rozwojem zdarzeń. Choć przeplatane czułymi słowami, tęsknymi spojrzeniami oraz pozornie niepasującymi do siebie elementami fabularnej łamigłówki, wylewające się ze stron zło ciachało nie tylko umysł, ale też duszę. Demoniczna energia zewsząd oplatała mnie, szykując do mocniejszego uderzenia. Nawet jedna, dość drastyczna scena tak zadziałała na moją wyobraźnię, iż dziękowałam sobie za to, że nic wcześniej nie jadłam, bo… och, chyba zdajecie sobie sprawę, co dokładnie mam na myśli, prawda? Również (prawie) zakończenie nieco mi podpadło. Jego „wizerunek” okazał się pełen emocji sięgających zenitu. Zapierał dech w piersi, zaciskał żołądek, wywoływał ciary na plecach, a w powietrzu wyczuwałam charakterystyczną dla posoki mieszankę rdzy i soli, co dowodzi temu, że „Władczyni Mroku” ostro oddziałuje na zmysły. Tyle że po jakimś czasie poczułam, że wszystko to, czego byłam biernym świadkiem, powoli mnie męczy. Zabrzmi to okrutnie, ale marzyłam tylko o tym, aby wyzwolić się z objęć wszechobecnej makabry, gdzie ktoś musiałby odejść z tego świata. I to raz na zawsze, by móc złapać głębszy oddech. Wiem, że takich scenerii nie da się opisać w dwóch rozdziałach, ale osoby, które są wrażliwe (oraz ich wyobraźnia działa na wysokich obrotach!) mogą odczuć to samo, co ja.
PODPADŁEŚ NASZEJ KOLEŻANCE? CÓŻ, MOŻE WARTO JUŻ TERAZ ZAŁATWIĆ WSZELKIE FORMALNOŚCI POGRZEBOWE? TAK NA WSZELKI WYPADEK…
Megan to dziewczyna (choć „kobieta” byłoby lepszym sformułowaniem dla trzydziestolatki, ale pewne czynniki sprawiają, że tamto określenie bardziej do niej pasuje), która przyciągała pecha jak magnes. Już jako dziecko straciła rodziców, niedawno pożegnano ją z nienawidzonej przez nią pracy, a jeszcze wyczuwała, że pomimo przeciętnego wyglądu, iż było z nią coś nie tak. A co było najlepszym lekarstwem na to wszystko? Obecność tajemniczego Nicholasa, przy którym Megan czuła, że może być całkowicie sobą, czyli krnąbrną, o niewyparzonym języku przyszłą autorką książki, gdzie takowa chodziła za nią już od ładnych paru lat. Sęk w tym, że im bardziej zagłębiała się w tę nagłą znajomość, tym mocniej wnikała w ten nadnaturalny świat, gdzie ten przenikał do rzeczywistości. Nie dziwiłam się, że dziewczyna nie umiała normalnie funkcjonować, kiedy adorator znikał jej z pola widzenia. Jego aura wręcz ciągnęła ją ku niemu, a umysł uparcie podsuwał myśli, jakby nie tylko w tym wcieleniu byli sobie bliscy. Tyle że ta dwójka, pomimo mojej sympatii, umiała mnie irytować. Jak dla mnie Megan była dość wulgarna (no, może nie jak Róża Krull z książek Alka Rogozińskiego, ale jednak). Sama nie jestem święta, korzystam z łaciny podwórkowej, jednak czasami wypadałoby się ugryźć w język. Natomiast Nicholas… Wiedziałam, co tak właściwie nim kieruje, ale to, co niekiedy wyprawiał, wręcz mnie parzyło. Więcej – gotowałam się ze złości. Rozumiem, że silne emocje sprawiają, że tracimy nad sobą panowanie, tylko czy warto mieszać w to niewinnych. Chociaż, czy w jego przypadku warto w ogóle zawracać sobie tym głowę?
Gabriel. Przepełniony gniewem intrygant próbujący udowodnić innym, że jest stokroć lepszy od innych. Dążący do upadku wariat, który – choć wielu zdołał przechytrzyć samymi słowami – umiał… posługiwać się tylko jednym wyzwiskiem, gdzie je namiętnie wykorzystywał podczas „rozmów” z pewną damą. Rozumiałam jego pobudki. Akceptowałam to, co się z nim działo, bo miało to spore podłoże, o które wdzięcznie się opierał, ale czy ktoś o tak wielkim umyśle nie zdołał przyswoić innych wulgaryzmów, prócz słynnej pani na „k”?
K. C. Hiddenstorm. „Władczyni Mroku” tej pani miałam na uwadze znacznie wcześniej, ale jako osoba czytająca elektroniczne książki w ostateczności pomyślałam sobie, że może kiedyś się do tego zmuszę. I jak widać, nie musiałam sięgać po ebooka, bo historia została przeniesiona na papier. Na dodatek zaszły w niej pewne zmiany, lecz ja – z wiadomych przyczyn – nie mogę ocenić, co takiego zostało zmodyfikowane. Wiem jednak to, że pani Hiddenstorm nie boi się używać pióra jak miecza, gdzie raz za razem przecina nam czytelniczą powłokę. Brutalność zszywa z bezpieczeństwem, grozę z radością, przylepiając jeszcze wiele przeciwstawnych sobie czynników. I choć nieraz czuje się lekki przesyt treścią, prawie dostaje się na to uczulenia, to i tak pragnie się odkryć, czy miłość – raz jeszcze – ponownie zatriumfuje, pokazując nienawiści, gdzie jest jej miejsce.
Podsumowując. „Władczyni Mroku” nie jest opowiastką dla ludzi o słabszych nerwach (i żołądkach). Pełna bólu, cierpienia, miłości, nadnaturalności, przepełniona gniewem historia ukazuje swoją demoniczną duszę, gdzie nawet pokropienie wodą święconą na nic by się zdało. Jeżeli jednak nie boicie się stanąć z nią twarzą w twarz, owińcie się folią bąbelkową i przywiążcie się do fotela lub łóżka, by nie dać się porwać w powietrze, by od czasu do czasu wylądować z głośnym hukiem. Chyba że lubicie być poobijani, to możecie sobie darować tak olbrzymie przygotowania do lektury!
Niesamowita historia!
Dawno nie czytałam czegoś co by aż tak mocno mnie wciągnęło! Pochłonęłam ją praktycznie na raz, a kiedy zauważyłam, że zbliżam się do końca zaczęłam czytać wolniej aby choć trochę się nacieszyć tą historią.
Może parę słów o samej historii.
Książka opowiada piękną historię o miłości.
Megan żyje jak zwykła trzydziestolatka, sprawy zaczynają się komplikować kiedy oblewa swojego szefa wrzącą kawą i od tej pory zaczynają przytrafiać jej się kolejne dziwne rzeczy.
Strasznie mi się podobało pisanie z tylu perspektyw, bo dzięki temu miałam szerszy obraz na wszystko. A ten wątek z poszukiwaniami Lilith? No mistrzostwo! Przepadłam gdy czytałam o ponownym zakochiwaniu się! Karina świetnie to opisała! Każda jedna scena, tak bardzo i dokładnie przemyślana.
Książka ocieka erotyzmem, ale nie ma w niej nudnych, monotonnych czy wyuzdanych scen seksu, nie tutaj skupiamy się na czymś innym co jest zdecydowanie na plus! Cały czas trzymała mnie w napięciu. Jedyny minus? To, to że była zdecydowanie za krótka! Ja chcę więcej! Chciałabym poczytać trochę więcej, może o Azazelu?
Świetna fantastyka, dawno takiej nie czytałam :)
Główną bohaterką książki jest Megan Rivers, która w wieku niespełna 8 lat traci swoich rodziców w wypadku samochodowym. Po ich śmierci opiekuje się nią siostra matki. Przeprowadzają się do San Francisco, by zostawić za sobą wszystkie przykre wspomnienia. Tutaj wszystko się zaczyna... nowa historia Megan, której od wczesnego dzieciństwa coś brakuje, tak jej się przynajmniej wydaje.
Książka jest z gatunku fantasy, gdzie autorka przeplata wzajemnie świat fikcyjny ze światem realnym. Znakomicie jej się to udało. Mamy tu ukazaną walkę dobra ze złem. Po stronie dobra stoją między innymi tak znane nam postaci jak archaniołowie: Gabriel, Rafael czy Michał. Walczą oni z Lucyferem - księciem ciemności. Niby temat przejedzony i przeżuty na wszystkie sposoby - a jednak książka potrafi zachwycić.
Książkę czyta się bardzo szybko, realizm postaci działa na wyobraźnię. Są tu także obecne motywy erotyczne, co wnosi trochę urozmaicenia do książki. Tym, którzy lubią mocne wrażenia również powinna spodobać się ta pozycja, gdyż krew leje się często.
Podczas czytania można zauważyć, że pozycja ta pisana jest z perspektywy kobiety. Jeżeli ktoś szuka w książce rozrywki - w tej na pewno ją znajdzie. Jestem przekonany, że znajdzie ona także szerokie grono odbiorców.
Warto dodać, że pod pseudonimem K.C. Hiddenstorm kryje się polska autorka - Karina Łupińska, 29 letnia mieszkanka Białegostoku. Z wykształcenia jest filologiem (co widać po książce) a "Władczyni mroku" jest jej debiutem. Jakże udanym!
Megan Rivers - z pozoru zwykła dziewczyna. Jednak coraz częściej zauważa, że wokół niej dzieją się dziwne rzeczy, ktore wydaje jej się, że sama ona robi. Megan staje się zagubiona ze swoimi myślami i dziwnymi umiejętnościami. Nie wie czy wariuje, czy poważne choruje, czy może jest kimś innym niż zwykłym człowiekiem.
Miłość, namiętność, tajemnica i pożądanie! Poznajcie Violet! Violet Nicholls nie jest szczęśliwa w małżeństwie. I nie chodzi już tylko o bycie ignorowaną...
Prawdziwy mafijny romans dopiero się zaczyna. Ryan Taylor jest pracownikiem i jednocześnie prawą ręką szefa mafii, właściciela nocnego klubu, Nieskończoności...
Przeczytane:2022-05-29,
[…]- Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił. W Niebiosach, w Piekle nie ma takiej rzeczy, moja piękna Lilith, i doskonale o tym wiesz(…) -Nie jestem bez winy. Dawno powinnismy skończyć tą maskaradę, jednak było w tym coś… nieodparty czar, możność rozkochania cie w sobie na nowo. Grzechem byłoby z tego nie skorzystać, a w grzechu lubujemy się bardziej niż ktokolwiek, wiesz przecież. Patrząc w twoje oczy, każdego dnia znajduje tysiąc nowych powodów, by cie kochać, choć tak naprawdę nie potrzeba ich wcale. Tylko głupiec próbowałby zamknąć miłość w logicznych ramach i regułach, sprowadzając ją do rangi pospolitego zjawiska[…]
A wy jak myślicie? Czy bylibyście w stanie zrobić wszystko w imię miłości do drugiej osoby? A może jest coś, co Was hamuje?
Mętlik, chaos, ogień, niedowierzanie, szok i drżenie rąk. Takie oto emocje mam w sobie po tej historii.
Historii o miłości, ale nie pomiędzy dwojgiem zakochanych w sobie ludzi, ale demonów. Władcę Piekła i jego Królowej. Pomiędzy Lucyferem a Lilith. Ona podstępem zostaje porwana na Ziemię i zamieniona w człowieka, a on rozszalały z miłości do niej zaczyna ja szukać. Tylko nie wie, że osobą, która to sprawiła jest ten który powinien stać u boku najwyższego. Od tego momentu zaczyna się totalna walka dobra ze złem. Na ziemie stępujące ognie piekielne. Bo przecież demon tez może kochać, prawda?
Jestem zszokowana, roztrzęsiona i moje serce jeszcze się nie uspokoiło, po tej szalonej, piekielnej jeździe. Jeszcze czegoś takiego nie czytałam. To było jak walka dobra ze złem. Starcie dwóch najwiekszych mocy jakie rządzą tym światem. Pokazanie czystej miłości, miłości tak silnej, że nawet najwyższy nie jest w stanie jej rozerwać. Od obrócenia pierwszej strony całkowicie przepadłam. Czytałam z zapartym tchem. Rozdziawiałam buzię w momentach szokujących. Nie wiedziałam co napisać i jak iść dalej po skończeniu niektórych rozdziałów. Moja wyobraźnia szalała na najwyższych obrotach. Oddech w pewnych momentach był tak płytki, że miałam wrażenie, że ulatuje wraz z bohaterami. To była piekielna jazda i łaknę więcej.
Fenomenalna historia po której mam mały mętlik w głowie. Historia, która pokazuje ogrom siły miłości. Że nie tylko ludzie potrafią kochać, ale też sam Diabeł, Władca Piekieł. Ta siła jest tak nierozerwalna, że nawet po stracie ukochanej, on potrafił rozpętać piekło na ziemi, zabić miliony, żeby ją odnaleźć, sprawić, żeby znów była jego. Historia również pokazała, że miłość potrafi się zjawić nie tylko pomiędzy ludźmi, ale tez demonami, które kochają inaczej, ale kochają.
Podpisuje się i polecam całym serduchem ową pozycję. Dziękuję, że mogłam przeczytać ją w tym booktourze.