TJ Klune zabiera czytelników w kolejną niezwykłą podróż. Do świata amerykańskich miasteczek, chłopców ze złamanym sercem, magii, wilkołaków i miłości, która otula jak ciepły koc.
Oxnard Matheson dorastał w niewielkim, spokojnym Green Creek, w stanie Oregon. Był większy od rówieśników i nieco powolny. Kiedy miał dwanaście lat, jego tata dał mu cenną lekcję. Powiedział, że Ox nie jest nic wart i ludzie nigdy go nie zrozumieją. Potem zabrał walizkę i odszedł.
Ox miał szesnaście lat, kiedy spotkał na drodze chłopca, który nie przestawał mówić. Nastolatek dowiedział się później, że Joe Bennett nie odzywał się przez prawie dwa lata i że właśnie wprowadził się z rodziną do domu położonego na końcu uliczki.
Ox miał siedemnaście lat, gdy odkrył sekret chłopca i jego rodziny. Ta tajemnica zmieniła go na zawsze. Monotonna codzienność wybuchła feerią wcześniej nieznanych barw, zapachów i smaków. Stała się pełna przyjaźni, miłości, krwistoczerwonych oczu i… niebezpieczeństwa.
Pierwszy tom serii Green Creek TJ Klune’a - autora bestsellerów: Dom nad błękitnym morzem i Pod szepczącymi drzwiami.
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2023-08-23
Kategoria: Fantasy/SF
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN:
Liczba stron: 544
Książkę o jakiej ilości stron uważacie już za grubaska ? 350? 400 ? 500 i więcej ?
"Wilcza pieśń" skusiła mnie już faktem, że występuje w niej wątek zmiennokształtności. Lubię to, chętnie sięgam po takie historie. A wcześniejsze książki autora miały dość pozytywne opinie, więc doszłam do wniosku, że raczej nie muszę się martwić o rozczarowanie.
Ale raz nie zawsze, dwa razy jak widać też to jeszcze nie reguła...
Ta książka to historia Oxa, chłopca wyjątkowego i specyficznego przez wzgląd na swoje rozmiary. Jego postura oraz fakt, że nie należy on do najbystrzejszych, już od dziecka jest powodem braku akceptacji ze strony otoczenia. Nawet ze strony osoby, która powinna swoje dziecko kochać bezwarunkowo, niezależnie od wszystkiego. Jednak ojciec Oxa woli porzucić rodzinę niż wykazać się miłością i otoczyć troską swoje dziecko.
Nie było to dla chłopca łatwe aczkolwiek nie został sam. Wychowany przez matkę, po latach podejmuje pracę w warsztacie samochodowym. Akcja nabiera jakiegoś tempa od chwili pojawienia się w życiu głównego bohatera Marka i jego rodziny. Odkrywanie ich sekretów i magiczna otoczka jaka pojawia się wraz z nimi, mogłaby nadać całości wyjątkowego wyrazu. Jednak z mojej perspektywy, coś tu poszło nie tak...
Książka zdecydowanie ma potencjał, ta historia mogłaby przypaść do gustu i mi i innym zawiedzionym czytelnikom. Wiem, że są też osoby zachwycone tą książką i absolutnie tego nie krytykuje. Jednak styl autora mnie nie porwał i nie przypadł mi do gustu.
Lubię mocne książki, nie jestem wrażliwa, przekleństwa czy opisy scen erotycznych nie wprawiają mnie w zakłopotanie, nie wywołują zgorszenia. Lecz lubię jak są one dodatkiem nadającym wyrazu, jak dodają całości pikanterii. A tu? Tu zostało to zastosowane w sposób tak nieudolny, że na mój gust jest to po prostu prostackie i niesmaczne.
Grubość też zdecydowanie jest przesadna. Przez zbyt rozwlekłe, zbędne opisy, książka się dłużyła i ciągła jak flaki z olejem. Może udałoby mi się wciągnąć w to bardziej gdyby nie one.
Dla mnie to pierwsza przygoda z twórczością autora i niekoniecznie udana. Nie mówię, że ostatnia, możliwe, że podejmę kolejną próbę, w końcu dwie wcześniejsze książki mają bardzo dobre opinie. Zobaczę czy czas pozwoli. Ta jednak zachwytu w moim przypadku nie wzbudziła.
Jednak zawsze zaznaczam, że warto wyrobić własną opinię, nigdy nie odradzam sięgania po książkę, która mi się akurat nie spodobała. Każdy ma inny gust i nie powinniśmy tego krytykować .
Dziękuję za egzemplarz do recenzji
Mieliście kiedyś problem z ubraniem w słowa swoich wrażeń po książce? A może zdarzyło się wam kiedyś, że równocześnie podobała się wam książka i zarazem byliście nią zdegustowani? Mnie się tak zdarzyło przy książce “Wilcza pieśń” TJ Klune. Uwielbiam twórczość autora, jego książki, są jak ciepła kołderka, która otula duszę, mimo że nie jestem wielką fanką wątków LGBT, to podczas lektury książek autora nie odczuwa się nachalności tego wątku. Płynie się wraz z nim, czy to jest związek hetero, czy jakikolwiek inny. Darzyłam autora wielkim szacunkiem i brałam jego książki w ciemno, przy każdej się świetnie bawiłam, jedynie odrobinę narzekając na liczne wewnętrzne monologi, które się mi odrobinę dłużyły. Jednak podczas lektury “Wilczej pieśni” biłam się z myślami, dawno nie komentowałam tak książki znajomym, ponieważ sama nie wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co odczuwam podczas lektury. Czułam pióro autora, do którego mnie przyzwyczaił, jednocześnie czując, że coś jest nie tak, coś mi nie pasuje, coś idzie nie w tę stronę, co powinno. A może właśnie tak miało być?
Oxnard Matheson, nastolatek, którego poznajemy w chwili, gdy jego ojciec odchodzi od niego. Zostawia go samego z matką, zakorzeniając w nim poczucie, że do niczego się nie nadaje i nikomu nie będzie potrzebny. Jego życie się zmienia, gdy na jego drodze, dosłownie, bo na drodze do domu, staje mały, ledwie jedenastoletni chłopak, który zachowuje się jak małe tornado. To właśnie to spotkanie wywraca do góry nogami całe życie Oxa.
Przekleństwa w książkach są dla was akceptowalne? W większość przypadków są dla mnie nie odczuwalne, jak zdarzy się jednemu, czy drugiemu bohaterowi rzucić soczyste słowo na K…
Jednak w tej książce, liczne przekleństwa mnie irytowały. Według mnie były niepotrzebne i psuły odbiór historii. Co do samej historii, to była ona magiczna. Uwielbiam historie o wilkołakach, może nie tak bardzo jak o wampirach, jednak czuje do nich sentyment. Rozumiem zachowanie wilkołaków, ich nadopiekuńczość, silną potrzebę kontroli i fakt, że jak już kogoś wcielą do swojej watahy, to zrobią wszystko, by taka osoba była bezpieczna i kochana. Za to cenię sobie tę książkę, jednak przeklinanie i scena erotyczna, która tak bardzo mi nie pasowała do pióra autora, tworzą zgrzyt w odbiorze książki. Byłam przyzwyczajona do tego, że autor takie sceny przedstawiał czytelnikowi w dość specyficzny sposób, a tu się bardzo zdziwiłam, gdy dostałam tak brutalną i dość szczegółową scenę.
Kończąc swoje wywody i nie chcąc nic zaspoilerować, nadmienię tylko, że nie przeszkadzają mi związki z różnicą wieku, jednak obecny związek głównego bohatera z 6 lat młodszym chłopakiem, którego jeszcze nie tak dawno uważał za swojego brata, bardzo mnie zniesmaczył.
Jak widzicie, mam kilka zastrzeżeń do tego tytułu, jednak ogólnie podobała mi się ta historia i z przyjemnością sięgnę po kontynuację, której nie mogę się doczekać. Dlatego mam taki problem z odbiorem tej historii, równie mocno mi się podoba jak równie mocno mi się nie podoba. Nie spotkałam się chyba jeszcze z takim zjawiskiem, a już kilka setek różnych historii za mną. Mam nadzieję, że moje zastrzeżenia do tego tytułu są spowodowane faktem, że pierwszy raz była wydana w 2016 roku, czyli przed czasem, w którym autor zaczarował mnie swoim piórem. Dziękuję bardzo wydawnictwu Muza (Akurat) za książkę do recenzji.
"Wilcza Pieśń" to pierwszy tom serii "Green Creek", autorstwa TJ Klune. Czytałam przedtem jedną książkę tego autora i mogę powiedzieć, że pisze w specyficzny i charakterystyczny sposób.
Czytając ten tytuł nie wiedziałam co mam myśleć. Jest on jednocześnie spokojny, wręcz senny, jednocześnie jest tutaj pewna dynamika. Historia z jednej strony jest komfortowa, z drugiej budzi niepokój. Autor tworzy taką dziwną atmosferę w swojej książce. Wszystko jest po prostu pełne emocji.
Bohaterowie też są bardzo specyficzni, tworzą między sobą dziwne relacje. Tak naprawdę od początku nie wiadomo o co chodzi. Nie da się ich nie polubić. Troszczą się o siebie nawzajem. Ale jak wspomniałam ich relacje są dziwne, chwilami wręcz niezdrowe.
To opowieść o wilkołakach oraz o rodzinie. Nie zawsze jest łatwa i przyjemna, czasami sprawia, że jest nam niewygodnie. Jest na swój sposób wyjątkowa i piękna. Bardzo mi się podobała. Przez tę historię po prostu się płynie, czasami jest spokojna jak woda w bezwietrzny dzień, a czasami jest niespokojna jak morze podczas burzy. I po prostu się płynie.
Niestety chwilami trudno czytało mi się tę pozycję. Nie mogłam się wciągnąć i się męczyłam, kiedy indziej nie mogłam się od niej oderwać. Ta książka to zdecydowanie coś innego i wartego lektury.
Ox razem z matką mieszka w małym miasteczku Green Creek. Gdy był dzieckiem jego ojciec go porzucił i pozostawił chłopaka z przeświadczeniem, iż nigdy dla nikogo nie będzie wystarczająco dobry. Jednak, gdy ma 16 lat poznaje dziesięcioletniego Joe. Między Oxem, a rodziną Joe nawiązuje się silna więź, a sam chłopiec zostaje jego najlepszym przyjacielem. Gdy Ox odkrywa tajemnicę rodziny Benettów, ich więź staje się jeszcze mocniejsza, a życie Oxa zmienia się nieodwracalnie. Ale wiadomo, iż nie może być cukierkowo i słodko, niebezpieczeństwo czyha i nie zawaha się użyć pazurów, aby sięgnąć po władzę. . Już dawno nie miałam tak skrajnie różnych emocji po przeczytaniu książki. Co najmniej kilka razy zmieniałam zdanie czy jestem na tak, a może na nie. . Magia, czarownice, wilkołaki, a gdzieś między tym wątek miłosny. Moja pierwsza myśl - będzie się działo. Zabrałam się za czytanie i... kolejna myśl, która się pojawiła - czy aby na pewno to książka dla mnie? Wszystko wydawało mi się takie... zadługie. Dodam, iż było to moje pierwsze spotkanie z twórczością TJ Klune, i wiadomo autor ma swój styl pisarski, który jedni polubią od razu, inni potrzebują na to trochę czasu. Ja byłam zdecydowanie w tej drugiej grupie. . "Wilcza pieśń" to przede wszystkim pierwszy tom nowej książkowej serii, w której Klune między pazurami i kłami przemyca relacje i więzi między bohaterami. To opowieść o tolerancji i chęci przynależności. O miłości, przyjaźni, o tym ile złego w akceptacji samego siebie może wyrządzić nie konstruktywna krytyka. O poczuciu porzucenia i traumie z tego wynikającej. . Mimo obszernych opisów (które nieco bym skróciła) i dość wolno rozwijającej się akcji, książka oddaje klimat małego miasteczka, otoczonego gęstym lasem, w którym zionie magią.
,,Czasem ludzie są smutni. A ja nie wiem, jak ten smutek odgonić. Tylko tego zawsze pragnąłem. Sprawić, by zniknął".
,,Wilcza pieśń" to historia, w której zakochałam się już od pierwszych stron. Nie wiem jak autor to robi, ale udaje mu się poruszyć we mnie najczulsze struny i sprawić, że podczas czytania jego książek moje serce wypełnia ciepło, a wszystkie problemy odchodzą na bok. Jest to historia o miłości, rodzinie i przyjaźni. Momentami bolesna i skomplikowana, ale z całą pewnością piękna.
TJ Klune ma swój specyficzny styl do którego niektórzy muszą przywyknąć, a mnie on kupił już przy okazji czytania ,,Domu nad błękitnym morzem". Od Autora bije swego rodzaju prostota jeżeli chodzi o słowa, ale każda z książek ma swoją duszę, a pomiędzy wierszami można w nich odnaleźć wiele niesamowitych przekazów. I właśnie to co kryje się między wierszami jest w ,,Wilczej pieśni" najpiękniejsze.
Podoba mi się, że to nie tempo akcji, czy niesamowite zwroty są tutaj najważniejsze. Najważniejszą rolę odgrywają tutaj relacje pomiędzy bohaterami. Dawno nie spotkałam się z tak głębokimi więzami, które byłyby tak realistycznie przedstawione. Uczucie tęsknoty, niesamowite relacje miłosne, niezrozumienie, ból stanowią o sile tej opowieści. Wszystkie uczucia są namacalne i sprawiają, że książka staje się niezwykle uczuciowa, ale i ważna dla serca czytelnika.
Zaskoczeniem były dla mnie natomiast sceny łóżkowe do których mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony nie są one dla mnie czymś niezwykłym, jednakże uważam, że w przypadku tej książki odbiegały one od jej ogólnego klimatu. Język był zbyt wulgarny i nie pasował mi on do reszty. Być może jest to kwestia tłumaczenia, ale ewidentnie nie było mi z tymi scenami po drodze.
,,Wilcza pieśń" to powieść, która na długo pozostanie w moim sercu. Cudownie napisana, pełna emocji, szczypty magii i ukrytych przekazów. Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych tytułów jaki czytałam w ostatni czasie, a z całą pewnością najlepszy w kategorii fantastyki ?
Głównym bohaterem jest Oxnard, którego poznajemy w wieku dwunastu lat. Chłopiec przeżywa traumę w związku z porzuceniem go przez ojca. Choć ma kochającą matkę to krzywdzące słowa opuszczającego go rodzica zostają z nim na długo.
Kiedy Ox ma szesnaście lat poznaje Joego. Chłopiec jest bardzo podekscytowany znajomością ze starszym chłopakiem. O dziwo małomówny Ox zostaje bardzo ciepło przyjęty przez rodzinę Joego, która okazuje się być nowymi sąsiadami.
Choć chłopcy poznają się kiedy Joe ma dziesięć lat i już po tym ich relacja może budzić niepokój, to nie ma w niej nic romantycznego. Ox opiekuje się Joem jak młodszym bratem. Bardzo zaborczym, młodszym bratem ? Jednak jest to całkowicie zrozumiałe ze względu na sytuację.
Początkowo nie mogłam wgryźć się w fabułę. Dziwne przeskoki czasowe i brak klasycznych rozdziałów dały mi się we znaki. Jednak im więcej stron przeczytałam tym bardziej się do niej przekonywałam. A finalnie pokochałam historię Oxa i Joego ?
Niestety nie rozumiem zarzutów wobec książki. Pierwszy pocałunek bohaterów następuje kiedy Joe ma siedemnaście lat, a do stosunku dochodzi kiedy ma ponad dwadzieścia. Także jest już dorosłym mężczyzną.
Jeśli szukacie książki o wilkołakach z niecodziennym podejściem do fabuły to zachęcam Was do sięgnięcia po "Wilczą pieśń". Niech nie zrazi Was objętość, te ponad pięćset stron w pewnym momencie nie wiadomo kiedy się kończy ?
Bestseller z list ,,New York Timesa" i ,,USA Today". Nowa powieść TJ Kluna, autora wyjątkowego ,,Domu nad błękitnym morzem". Kiedy na pogrzebie Wallace'a...
Linus Barker pracuje w Wydziale Nadzoru nad Magicznymi Nieletnimi. Ma czterdzieści lat, mieszka w małym domku z wrednym kotem i kolekcją starych płyt gramofonowych...
Przeczytane:2024-02-08, Ocena: 4, Przeczytałam,
Czytałam już jedna książkę autora i byłam nią na tyle zahipnotyzowana, że postanowiłam sięgnąć po kolejną. Od razu zaznaczam, żeby tą czytały osoby pełnoletnie z uwagi na erotyczne aspekty książki, które bynajmniej, nie były delikatnie opisane. Drugą sprawą są wulgaryzmy, których jest bardzo dużo. Jakby postacie miały być twarde i silne, choć czasami były obleśne i niesmaczne. Z pewnością miały się wyróżniać na tle innych i to im się udało. Każda postać czymś się wyróżniała, jedna charakterem, inna wyglądem, a jeszcze inna sposobem na życie. Troszkę złościł mnie drobny druk, dlatego czytałam ją kawałkami przez dobry tydzień. Była wciągająca, tylko niekiedy czas się tam troszkę dłużył. Było dużo opisów i one naprawdę mi się podobały. Potrafiły mnie przenieść do ich świata i ukazać go ich oczami. Ogólnie cała książka jest trochę smutna, bo nasza młoda postać była źle traktowana przez swojego ojca. Wciąż mu powtarzał jak niewiele dla niego znaczy i jak mu na nim nie zależy. Myślę, że dużo ludzi jest tak traktowane przez swoich rodziców, a samo czytanie o tym sprawia, że nie chcemy być tacy jak postać z książki. Autor ukazał też jak wiele może znaczyć dla człowieka przyjaźń i z jak wielkiego dołka potrafi go wyciągnąć. Wszystko jest okraszone magicznym światem, gdzie dzieją się niesamowite i niecodzienne rzeczy. Aż momentami sama miałam ochotę przypatrywać się ludziom w oczy i ujrzeć, czy i oni czasem nie mają jakichś cech z wilka:-)
Ogólnie książka nie jest zła, bo pokazuje to, co powinno być wartością, tylko zanim się do tego dojdzie spotka nas wiele rozczarować, niemiłych rzeczy oraz sytuacji pełnych napięć, nerwów i wybuchów niekontrolowanych emocji. Dorośli fani wilków i mocnych wrażeń zapewne będą z niej zadowoleni.