Kultowe opowieści Łukasza Orbitowskiego
Niewyjaśnione samobójstwa taksówkarzy. Droga widziana tylko przez nielicznych. Spalony blok z lokatorem, którego nie powinno w nim być. Przekręt wystawiający przyjaźń na próbę. Przesyłka na zawsze odmieniająca życie doręczyciela...
Łukasz Orbitowski w sposób, w jaki nie zrobił tego nikt przed nim, pokazuje świat, w którym rodzą się współczesne koszmary: świat polskich blokowisk, miejskiego brudu, pierwszych poważnych związków, porannej wódki. Krwisty, podszyty czarnym humorem język tych opowieści, a także niezwykła wyobraźnia autora sprawiają, że Wigilijne psy hipnotyzują i niepokoją od pierwszych stron.
Oto drugie wydanie, gruntownie zredagowane oraz wzbogacone o trzy dodatkowe opowiadania.
***
Gawędy niesamowite XXI wieku: czasami przerażające, czasami zaskakujące, czasami śmieszne. Opowieści Łukasza Orbitowskiego zawsze jednak brzmią prawdziwie...
- Jacek Dukaj
Z wielką frajdą czytam wczesne opowiadania Orbitowskiego. Dobrze mu służy ta forma. Jest i groza, i młodzieńcze wtajemniczenia, jest i polska prowincjonalna. Niektóre motywy czy bohaterów rozpoznamy w jego późniejszych książkach. Orbitowski z tamtych czasów nie był tak znany, ale już był ukształtowanym pisarzem, który potrafił trzymać w napięciu. A przy takich opowiadaniach jak Pan Śnieg i Pan Wiatr ciarki przechodzą po plecach.
- Justyna Sobolewska, ,,Polityka"
Lektura Orbitowskiego to czysta przyjemność! W katalogu licznych jego zalet ważne miejsce zajmuje szczerość - w tym, co mówi, w tym, co pisze, i w tym, jak pisze. Proszę sięgnąć i samemu się przekonać!
- Michał Nogaś, Program 3 Polskiego Radia
***
Łukasz Orbitowski (ur. 1977) - Laureat Paszportu Polityki 2015 za powieść Inna dusza. Debiutował na łamach miesięcznika ,,Science Fiction". Poza niezliczonymi opowiadaniami ma na koncie sześć powieści. Docenione i pozytywnie przyjęte przez krytykę zostały m.in. Tracę ciepło, Święty Wrocław i Widma, podobnie jak zbiór opowiadań Nadchodzi oraz podróżnicze Zapiski Nosorożca.
Za powieść Szczęśliwa ziemia był nominowany do prestiżowych nagród - Paszportu Polityki oraz Literackiej Nagrody Nike. Jest laureatem Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego ,,Młoda Polska" 2012. Od kilku lat pracuje jako felietonista ,,Gazety Wyborczej".
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-02-17
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 480
Ostatnie tygodnie były naprawdę ciężkie. Najpierw przyplątała się choroba, która nie chciała mnie zostawić przez bite piętnaście dni, tak bardzo się do mnie przywiązała. Później problemy z komputerem połączone z sesją i tak zastał mnie dzisiejszy dzień. Stwierdziłam, że dosyć tego dobrego - biorę się w garść i piszę recenzję. A że książka jest wyjątkowa o tyle przyjemniej mi o niej pisać. Kojarzycie może Łukasza Orbitowskiego? Ja znam go z zeszłorocznych rozdań Paszportów Polityki, gdzie zgarną swój za ,,Inną duszę" [swoją drogą, mam ją w kolejce do przeczytania, jak tylko uporam się ze stosem recenzenckim]. Nie znałam go wcześniej i biję się za to w pierś. Głównie z boleści, bo mój świat już wcześniej mógłby być bogatszy w talent tego faceta.
Rocznik 1977. Redaktor, publicysta, przede wszystkim zaś popularny pisarz. Na obszarze fantastyki debiutował w roku 2001, w pierwszym numerze miesięcznika ,,Science Fiction". Autor rozlicznych opowiadań w pismach i antologiach, część z nich zebrano w tomie ,,Wigilijne psy". Ponadto opublikował powieści ,,Horror show" i ,,Tracę ciepło" (nominacja do Nagrody Zajdla), dwa zbiory opowiadań w niewielkim nakładzie, a ostatnio wspólnie z Jarosławem Urbaniukiem rozpoczął cykl politycznych powieści grozy ,,Pies i klecha". Dotychczas ukazały się dwa tomy: ,,Przeciwko wszystkim" oraz ,,Tancerz". Inny charakter miała książka ,,Prezes i Kreska. Jak koty tłumaczą sobie świat", będąca zbiorem opowiastek i bajek o dwóch kotach autora. W roku 2009 ukazała się powieść ,,Święty Wrocław", a w zeszłym zbiór opowiadań ,,Nadchodzi". Pisze przede wszystkim współczesne horrory, nierzadko dziejące się na ulicach i osiedlach Krakowa. Opisy szarej codzienności sąsiadują w nich z magicznymi, często przerażającymi przygodami. Dostrzeżony także poza obszarem fantastyki, czego dowodem jest związanie się z Wydawnictwem Literackim.
Kultowe opowieści Łukasza Orbitowskiego. Niewyjaśnione samobójstwa taksówkarzy. Droga widziana tylko przez nielicznych. Spalony blok z lokatorem, którego nie powinno w nim być. Przekręt wystawiający przyjaźń na próbę. Przesyłka na zawsze odmieniająca życie doręczyciela... Łukasz Orbitowski w sposób, w jaki nie zrobił tego nikt przed nim, pokazuje świat, w którym rodzą się współczesne koszmary: świat polskich blokowisk, miejskiego brudu, pierwszych poważnych związków, porannej wódki. Krwisty, podszyty czarnym humorem język tych opowieści, a także niezwykła wyobraźnia autora sprawiają, że Wigilijne psy hipnotyzują i niepokoją od pierwszych stron.
Od razu zacznę prosto z mostu - O.MÓJ.BOŻE, chyba właśnie się zakochałam. Styl Orbitowskiego jest gniewny, buntowniczy, obrazoburczy i nieskrępowany stereotypami. Po prostu genialny. Wszystko to, czego szukam w literaturze, kumuluje się w tym zbiorze opowiadań. Nie obowiązują tu żadne zasady. Czuć świeżość pióra młodego pisarza. Klimat przypomina mi nieco Mastertona oraz Kinga zmiksowanych w jedno, pozbawionego wad i podniesionego do potęgi trzeciej. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale te wczesne opowiadania Orbitowskiego porządnie zatrzęsły czołówką moich ulubionych książek. Czuje się mocno zaskoczona. Koncepty na opowiadania są świeże i niebanalne. Nie oszukujmy się, krótka forma jest znacznie bardziej wymagająca niż długa. Tutaj na kilkunastu, kilkudziesięciu stronach trzeba stworzyć historię, bohaterów i akcje. Jest to trudne. Kiedyś próbowałam pisać miniatury literackie na maksymalnie jedną stronę i wiem, jak wymagające to jest dla autora. Aż ręka świerzbi, żeby polecieć z rozmachem na jeszcze kilka stron. Najbardziej cieszy mnie to, że w końcu trafiłam na polskiego autora, który świetnie zastępuje w literaturze grozy specyficzny klimat amerykańskich miasteczek, gdzie zazwyczaj dzieje się akcja podobnych historii. Tutaj mamy Polskę pełną gębą i gra to świetnie. Aż można się zdziwić, że to działa. Brawa za odwagę i wielki talent do tworzenia historii. Przepadłam w nich. Na długo pozostaną w mojej pamięci. Ukazuje problemy współczesnego świata na naszym swojskim poletku, jednocześnie tworząc w światowej jakości. Każda z 480 stron sprawiała wielką przyjemność czytania.
Polecam zdecydowanie każdemu. Mnie było wstyd, że wcześniej nie znałam tak dobrego autora - Paszport należał się zdecydowanie i zasłużenie.
,, - Rodzice mojego kumpla, mniejsza o imię, byli najuczciwszymi ludźmi pod słońcem. Nie dawali i nie brali łapówek, nie pisali donosów, płacili podatki w głębokim przekonaniu, że tak trzeba. Żyli skromnie, nie biednie, skromnie po prostu. Skromnie, ale uczciwie. Ładnie to brzmi, prawda? Ten ich chłopak podrósł na tyle, że chciał zacząć żyć normalnie, na własny rachunek. Nagle okazało się, że nie ma jak go wypchnąć w tę dorosłość, po prostu brak środków na mieszkanie, choćby na pierwszą ratę. Na dobrą pracę też nie miał szans, takie rzeczy załatwia się tutaj za kopertę, a rodzice na koperty mieli alergię. Więc chłopina zaczął kombinować, zrobił jeden przekręt, drugi, wyruchał paru kumpli i ma wszystko, co chce. A rodzice pozostali uczciwymi ludźmi. - Gwałtownie wciągnął powietrze, jakby właśnie wynurzył się z wody. - Kolejny przykład: mój inny kumpel, też prawy człowiek. Ma jedną dziewczynę od szkoły średniej, pracuje na uczelni, niedawno obronił doktorat. Nigdy nie wziął łapówki ani nie chwycił studentki za tyłek. Jest wzorem uczciwości. Jego stary natomiast to oszust grubego kalibru. Przekręcał ludzi na lewych biurach turystycznych, obligacjach, akcjach, komputerach, gdzie tylko mógł, nawet nie chcę myśleć, na czym jeszcze. Ale syna ochronił przed podobnym losem. Zapewnił warunki do nauki. Kupił mieszkanie. Dopłacał, gdy ten tyrał za grosze na uczelni. Stworzył akwarium uczciwości. - Zgasił papierosa na ścianie. Renia wciąż obmywała czoło Deodora, ale co chwilę zerkała na Farmazona. - Mówię to tylko po to, żebyś zrozumiała, że na każdego uczciwego człowieka pracuje sztab kutasów bez sumień. Ich kurestwo pozwala niektórym na bycie uczciwym, choćby uczciwi nie mieli o tym pojęcia i tego nie chcieli. Pamiętaj o tym, Renatko."
Przyznam się, że niezbyt lubię czytać opowiadania. Zatem pewnie zastanawiacie się dlaczego zdecydowałam się poznać powyższy zbiór. Otóż zżerała mnie od jakiegoś już czasu ciekawość co do początków twórczości Łukasza Orbitowskiego. Teraz autor zdobył rozgłos. Wiele mówi się na temat jego osoby i stworzonych przez niego utworów. Co i rusz otrzymuje kolejne nagrody literackie. Jednak były czasy (stosunkowo niedawno), że nikt o nim jeszcze nie słyszał. Wtedy to właśnie powstały opowiadania tworzące ten zbiór. Pierwotnie część z nich została wydana w 2006 roku przez wydawnictwo Editio. Obecna edycja zbioru został rozszerzona o kilka opowiadań, które powstały w zbliżonym czasie co tamte. W ten właśnie sposób po 10 latach powstał powyższy zlepek 11 utworów pod tytułem "Wigilijne psy i inne opowiadania".
Opowiadania autorstwa Łukasza Orbitowskiego można nazwać charakterystycznymi. O ich specyfice decyduje nie tylko styl autora (pełen czarnego humoru) ale także mariaż elementów grozy ze światem rzeczywistym. Powiem więcej - w utworach tych spotykać można wiele postaci nie z tego świata, które mają w sobie dość sporo cech ludzkich. I to przeraża. Dodatkowo nie można nie wspomnieć o tym, że pisarzowi tak długo udaje się wodzić czytelnika za nos jak mu się żywnie podoba. A w międzyczasie towarzyszy nam w wędrówce po Krakowie. Po drodze od czasu do czasu wspomina Gdańsk. Nie odwiedzimy tu jednak miejsc znanych z folderów turystycznych. Zapuszczamy się tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Świat widziany oczami Łukasza Orbitowskiego to kolaż obrazów z najgorszych koszmarów nocnych. A bohaterowie opowiadań podejmują tu kolejne nieudane próby wydostania się z kleszczy otaczającego ich zła.
Niby na pierwszy rzut oka utwory te nie są do siebie podobne. Jednak po jakimś czasie można dostrzec łączącą je specyficzną atmosferę czy sposób przekazu. W poszczególnych utworach powtarzają się także opisy wydarzeń i nie wiadomo czy to zabieg celowy autora czy to efekt braku jego doświadczenia w tworzeniu nowych historii. A trzeba dodać, że opowiadania nie są zbyt długie. Tytułowe "Wigilijne psy" (najbardziej obszerne) zajmuje tylko 82 strony. Dodatkowo warto zauważyć, że mimo że utworów jest tu aż 11 to wszystkie mają wydźwięk pesymistyczny. Pełno tu przemocy, lęku, smutku, biedy i... niedopowiedzeń. To właśnie te ostatnie sprawiły, że do końca lektury nie byłam pewna co autor tu wymyślił. Tak. Nie ma tu miejsca na nudę. Nie trafiłam tu na żadna, nieciekawą historię. Styl pisarza jest zrozumiały i często wulgarny. Autor używa tu często tonu krytycznego ale na szczęście nie moralizuje. Wspomnieć warto także o tym, że zakończenia tych utworów są dość zagadkowe. Można nawet chwilami odnieść wrażenie, jakby autor nie do końca wiedział w jaki finał je "ubrać".
Kiedy Łukasz Orbitowski został laureatem Paszportu Polityki 2015 za powieść ,,Inna dusza" wiedziałam, że muszę koniecznie poznać jego twórczość. Zaczęłam od zbioru wczesnych opowiadań pt.,,Wigilijne psy i inne opowieści", których drugie, uzupełniające wydanie ukazało się w 2016 roku, dziesięć lat po pierwszym wydaniu.
Zbiór zawiera jedenaście opowiadań m.in. o rewizorze Płatku mordującym pasażerów pociągu; o niewyjaśnionych samobójstwach taksówkarzy, o drodze widzianej tylko przez nielicznych i znikających ludziach; o spalonym bloku z lokatorem; o szemranych interesach; o osiedlowych kumplach dręczących pijaka; o podróży do dziewczyny i inne.
Najbardziej podobały mi się opowiadania ,,Wigilijne psy", ,,Nie umieraj przede mną" i ,,Droga do modlichy". Opowiadania są na różnym poziomie, jedne bardzo dobre, a niektóre słabsze. Miesza się w nich fantastyka z realizmem. Często opisy są naturalistyczne, prawdziwe, przerażające i czuć narastającą grozę. Czytając je miałam wrażenie, że ich akcja mogłaby się rozgrywać gdzieś na moim osiedlu i za chwilę czułam przerażenie, że to naprawdę dzieje się w tej chwili tylko ja nic o tym nie wiem, nie jestem świadoma, że np. na ostatnim piętrze bloku młodzi chłopcy wyrzucają przez balkon alkoholika dla zabawy. Zwyczajność może być przerażająca. Każdy z bohaterów jest inny, nie ma schematów, ale każde opowiadanie ukazuje szary wycinek jakiejś polskiej rzeczywistości i to moim zdaniem jest łącznik całego zbioru.Opowieści są dopracowane i choć pisał je wtedy debiutant, to widać w nich wielki potencjał twórczy.
,,Wigilijne psy i inne opowieści" to drapieżne, młodzieńcze, prawdziwe i budzące lęk opowiadania zabarwione szczyptą grozy i fantastyki. Cieszę się, że zaczęłam poznawać twórczość Łukasza Orbitowskiego od początkowych utworów, które napisał w młodym wieku. Z pewnością poznam teraz jego późniejsze powieści, by sprawdzić jak rozwinął swój talent pisarski.Opowiadania polecam wymagającym czytelnikom:)
Zbiór opowiadań ogólnie... dobry. Jak to w antologii, teksty są trochę nierówne. Większość spłynęła po mnie właściwie bez żadnych refleksji, niektórych rzeczy zwyczajnie nie zrozumiałam (np. zachowań bohaterów - choćby w ostatnim zachowanie głównego bohatera jest dla mnie kompletnie nieracjonalne - czy nagle cudownie wyciąganych przez nich nie wiadomo z czego wniosków), niektóre mnie znużyły, niektóre zaskoczyły ciekawymi pomysłami niezależnie od sposobu ich realizacji, a tak naprawdę właściwie bez zastrzeżeń podobał mi się tylko "Lombard". Nie żałuję czasu poświęconego na czytanie, mimo że zbiór jest dość pękaty, ale w żadnym wypadku nie jest to lektura obowiązkowa.
Opowiadania że aż strach! Uwaga, Nadchodzi! Zbiór opowiadań mistrza grozy. Dzięki opowiadaniom zebranym w tomie Nadchodzi przeniesiecie się do mrocznych...
Pewnego dnia w życiu Maksa zaszła wielka zmiana - dowiedział się, że będzie miał rodzeństwo, a nowa siostrzyczka lub braciszek zamieszka w pokoju razem...
Przeczytane:2017-01-17, Ocena: 6, Przeczytałem, 26 książek 2017,