Więzień Labiryntu to pierwszy tom bestsellerowej trylogii porównywanej do Igrzysk Śmierci czy serii Gone. Dla wielu czytelników jest to najlepsza trylogia od czasu Igrzysk Śmierci Suzanne Collins.
Więzień Labiryntu od wielu tygodni okupuje światowe listy bestsellerów, prawa wydawnicze zostały sprzedane na całym świecie, a wkrótce rozpoczną się zdjęcia do filmu na podstawie książki, za co odpowiedzialna ma być sama Catherine Hardwickle, reżyserka przebojowego cyklu „Zmierzch”.
Więzień Labiryntu to jedna z najbardziej wciągających i nasyconych akcją książek ostatnich miesięcy, która trzyma w napięciu od początku aż do ostatniej strony.
James Dashner utkał pasjonującą powieść osadzoną w dystopijnym świecie. Więzień Labiryntu jest pierwszą częścią trylogii, która chwyci czytelnika za gardło i nie puści aż do ostatniej strony, ponieważ każde wejście do Labiryntu może stać się przepustką do koszmaru…
Szansę masz tylko jedną – znajdź wyjście albo giń...
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 2011-11-09
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
- Jasna cholera, boję się.
- Jasna cholera, jesteś tylko człowiekiem. Powinieneś się bać.
- Dlaczego mnie obudziłeś?
- Nie cieszy cię widok mojej mordy z samego rana?
Książka rekomendowana jako powieść dla młodzieży, ale myslę, że spodoba się także dorosłym.
Nastoeltni Thomas trafia do dziwnej, otoczonej ogromnym labiryntem strefy, w której żyje wielu innych chłopców takich jak on - łączy ich... brak wspomnień z życia, które wiedli, zanim trafili do tego miejsca.
Chłopcy próbują odnaleźć drogę wyjścia z labiryntu, ale jego ściany każdego dnia zmieniają położenie, a ponadto pojawiają się w nim przerażające kreatury zwane przez chłopców buldożercami. Ich ukłucie jest śmiertlene, jeżeli nie zastosuje się surowicy.
Każdego dnia tajemniczy "Stwórcy" wysyłają im prowiant i potrzebne przedmioty.
Po przysłaniu do strefy dziewczyny - Theresy - wszystko ulega zmianie. Dziewczyna wyznaje, że zapoczątkowala koniec, a kolejne wydarzenia i odkrycia sprawiają, że chłopcy decydują się na niemal samobójczą misję, byle tylko wydostać się z przeklętego labiryntu.
Książka na pewno spodoba się fanom "Igrzysk Śmierci".
Co byście zrobili gdybyście pewnego dnia obudzili się w jakieś ruszającej się klatce, nie pamiętając niczego prócz swojego imienia? Gdyby otworzyła się wielka klata ktoś wyciągnąłby Cię z niej i powiedział, że od teraz to twój nowy dom, z którego nie ma wyjścia, ze wokoło znajduje się wielki labirynt, a w nim najstraszniejsze potwory jakie w życiu widziałeś/widziałaś? Taki właśnie los spotyka głównego bohatera powieści Thomasa. Jednak chłopak nie zgadza się na swój los i nie chce do końca swoich dni przebywać w Strefie i ponastawia się z niego wydostać za wszelką cenę. Tylko czy to jest warte swojej ceny? Kto ich umieścił w tym miejscu? Kim są Stwórcy? Czym jest labirynt i czy można znaleźć z niego wyjście? I najważniejsze dlaczego nikt nic nie pamięta i jaką rolę mają do odegrania...?
Tak przedstawia się zarys powieści ciekawie, prawda? Jak dla mnie była to przyjemna nowość od tych wszystkich już znanych mi dystopii. Nie ma tu powielanych schematów, że jedna osoba chce zbawić świat i przewodniczy buntowi, albo jest wyjątkowy w jakiś tam sposób i ta wyjątkowość ma Nas wszystkich ocalić.. Nie! Tu wszyscy są ważni, tu każdy walczy o lepsze jutro i tu każdy jest wyjątkowy, bo gdyby nie to chyba nie znaleźliby się w Strefie :D Dlatego ta nowość jest dla mnie jak najbardziej na plus. A co jeszcze podobało mi się w tej powieści?
Oczywiście, że bohaterowie! Jest ich w tej książce tak wielu i każdy odgrywa jakąś rolę w historii. Jasne Thomas jako główny bohater jest w pewien sposób "wyróżniony", ale to nie zmienia faktu, że inne zeszli na drugi plan. Chłopak gdy trafia to Strefy nie zgodzi się ze swoim losem, jest ciekawski i dociekliwy. Do tego jest stanowczy i szybko odnajduje się w nowych sytuacjach. Jest impulsywny, chociaż w sytuacjach ekstremalnie strasznych miał momenty gdzie zamiast cokolwiek zrobić miał nogi wmurowane w podłogę. Co mnie trochę denerwowało. Inni bohaterowie jak Alby, Newt, Chucky czy Minho byli genialni. Bardzo ich polubiłam, pokochałam i kibicowałam. Byli z krwi i kości. Mieli lepsze i gorsze momenty. Co jedyne mnie denerwowało w Minho to to, że za szybko przechodzi ze stanu strachu do wściekłości, później w "klumpa" i znowu w normalnego Minho. No i Alby był za bardzo przedstawiony na samo destrukcje. Rozumiem, że po przemianie i tym co zobaczył mógł się podłamać, ale nie do tego stopnia, zwłaszcza jako, ze był przywódcą! A jeżeli ktoś by się zastanawiał czemu nie wspominał o Teresie to dlatego, ze nie chce hejtować, bo mnie irytowała, a jej stosunek do Thomasa był śmiechu warty. Dlatego spuszczę kurtynę milczenia...
Pan James Dashner napisał bardzo dobrze zapowiadającą się trylogię. Napisana lekkim i przyjemnym językiem i nie dość, że rozdziały są krótkie, cała historia tworzy spójną całość i żaden fragment nie jest nużący i to jeszcze Dashner stworzył swój oryginalny język! Te wszystkie klumpy, purwy, twarzostany były przegenialne. Ja teraz podczas rozmowy ze znajomymi używam tych słów :D To jak dla mnie jeden z największych atutów tej powieści. Coś nowego, coś oryginalnego i niepowtarzalnego! Jestem tym zauroczona. Taki slogan Streferów, co wspaniałego.
Podsumowując "więzień labiryntu" to powieść o walce, o próbie pokonywania własnych słabości, o lojalności i potrzebie współpracy. To książka o przetrwani, o wykorzystywaniu, o zaufaniu, poświęceniu i przyjaźni. O nie poddawaniu się i walce do końca. Ta historia pokazuje, ze można stworzyć coś oryginalnego i wyjątkowego. Do tego świetny styl pisana autora i nowy słownik słów, który tak zapada w pamięć, że nawet nieświadomie łapiemy się na tym, że sami zaczęliśmy ich używać. Dlatego jeżeli jeszcze nie czytaliście Więźnia labiryntu to koniecznie musicie to nadrobić!
Pamiętacie może jeden z mitów, gdzie ateńczycy zostawali zsyłani do labiryntu, aby nakarmić sobą bestię, jakiej przyszło żyć w tej przedziwnej budowli? Zapewne kojarzycie go z historii i nawet przypominacie sobie, że jednym z ważniejszych wątków w tej historii była zasługa Ariadny, zauroczonej jednym z chłopaków do tego stopnia, że postanowiła mu pomóc oszukać śmierć. Ofiarowała młodzieńcowi kłębek nici, którą rozwijał, coby zabić Minotaura i wydostać się z więzienia. Całkiem pomysłowe, jednak co z tego, jeżeli w przypadku Streferów to nie jest pomocne?
Thomas budzi się w windzie, jednak nie wie, gdzie ona w ogóle prowadzi. Za wszelką cenę próbuje pobudzić swoją pamięć, lecz przed oczami stają mu urywki z życia, które nic mu nie mówią. Przypomina sobie także swoje imię, ale to też nie ratuje jego sytuacji. Z przerażeniem oczekuje końca podróży, licząc na łut szczęścia.
Po otworzeniu wrót maszyny witają go tłumy chłopaków, którzy są zaciekawieni kolejnym towarzyszem. Thomas dowiaduje się, że aktualnie przebywa w Strefie - otwartym terenie, który znajduje się wewnątrz Labiryntu, a od tej dziwnej konstrukcji dzieli ich ogromny mur.
Chłopak próbuje dowiedzieć się, w jakim celu został tutaj zesłany, jednak nikt nie potrafi udzielić mu odpowiedzi. Streferzy jednak nie siedzą z założonymi rękoma i każdego dnia próbują rozszyfrować zagadkę. Aby ułatwić sobie zadanie tworzą swój wewnętrzny ekosystem i każdy odgrywa w nim swoją wyznaczoną rolę. Najważniejszą okazuje się bycie Zwiadowcą, który każdego dnia wbiega w niebezpieczne wnętrze Labiryntu, próbując przynieść ocalenie w postaci wyjścia, lecz konstrukcja wcale im tego nie ułatwia. Nie dość, że każdej nocy zmienia się ułożenie ścian, to jeszcze wtedy na zewnątrz wychodzą potwory, a spotkanie z nimi w cztery oczy nie wróży niczego dobrego.
Kiedy kolejnej doby do Strefy zostaje dostarczona po raz pierwszy dziewczyna, z tajemniczą wiadomością, wszyscy zdają sobie sprawę, że od tego momentu już nie będzie takie same. Thomas ma pewne przeczucie związane z nową towarzyszką. Ma wrażenie, jakby oboje zostali zesłani na tę ziemię nie bez powodu. Ta dziwna myśl nie daje mu spokoju i chłopak nie spocznie, póki nie pozna całej prawdy.
A co, jeżeli on i dziewczyna będą w stanie uwolnić zamkniętych w tym więzieniu Streferów? Czy Thomas odzyska swoje wspomnienia, które mogą być cenne? I jak zakończy się ta batalia z niewidzialnym wrogiem?
Jedno jest pewne: jeżeli nie odnajdą wyjścia - zginą!
Już od dłuższego czasu miałam ochotę przeczytać [Więźnia Labiryntu], jednak po dłuższym oczekiwaniu swojej szansy musiałam się zadowolić ekranizacją. Wiem, to ogromny grzech, ale widziałam go tak dawno temu, że większość treści uleciała z mojej głowy i możliwość odświeżenia sobie tej historii była dla mnie priorytetem. Całą trylogię otrzymałam od zarośniętego staruszka w czerwonym kubraczku, przy czym spełniło się moje marzenie. Tylko czy moja radość trwała długo? Jak oceniłam dzieło Jamesa Dashnera? Wyszłam z tego Labiryntu cała i zdrowa? A może zostałam jego więźniem, który nie potrafił dokończyć powierzonej mu misji? Zaraz wszystko wyjdzie na jaw...
,,Zapomni o wszystkim, co dziwne. Zapomni o wszystkim, co złe. Zapomni o tym i nie spocznie, dopóki nie rozwiąże tej zagadki i nie znajdzie stąd wyjścia. "
Świat wykreowany przez pana Dashnera należy do tych, gdzie sama nie chciałabym wylądować. Kiedy poznawałam krok po kroku Strefę i jej mieszkańców miałam wrażenie, jakbym sama była tą nową, a każde nieprzychylne opinie bądź spojrzenia działały na mnie z dużą siłą. Nie mogę także zapomnieć o kalejdoskopie uczuć, który przetoczył się przeze mnie. [Więzień Labiryntu] wyzwolił we mnie emocje tak silne, że nawet w pewnym momencie zapomniałam, jak się oddycha. Przyczyniła się do tego pędząca akcja, która pochłaniała mnie już całkowicie. Przyłapywałam się na wstrzymywaniu oddechu w najbardziej ekstremalnych chwilach oraz na słabych uśmiechach podczas ciekawych wymian zdań między Streferami. I pomyśleć, że na samym początku nie było tak kolorowo...
Pierwsze rozdziały ciągną się niczym guma w babcinych reformach, powoli wciągając nas w ten skomplikowany do bólu świat, gdzie każdy ma swoją rolę i musi się z niej wywiązywać. To zrozumiałe, skoro dopiero co go poznajemy, ale jak wytłumaczyć fakt dziwacznego słownictwa, które możemy znaleźć w prawie każdym dialogu? O moich spostrzeżeniach na ten temat możecie przeczytacie nieco niżej. Dopiero w połowie książki zaczyna się wszystko rozkręcać i wtedy zaczęłam wczuwać się w tekst, a o moich reakcjach mogliście przeczytać akapit wcześniej.
Teraz przejdźmy dalej.
Thomas należy do tych głównych bohaterów, których na początku ledwo znosiłam, jednak z czasem oswoiłam się z jego obecnością, jednak nadal nie zyskiwał mojej sympatii. Przedstawiony jako inteligentny chłopak o odwadze, którą można by obdzielić pięciu innych mieszkańców Strefy, w moich oczach zabłysnął jako głupiec. No bo kto normalny wskakuje do zamykającego się na noc Labiryntu, wiedząc że wtedy wychodzą na żerowanie Buldożercy i przetrwanie wewnątrz budowli graniczy z cudem? Rozumiem, że Thomas zrobił to po to, aby uratować nowo poznanych chłopaków, jednak co z tego? Nie można mylić odwagi z głupotą. Poza tym irytowało mnie rozczulanie się Thomasa nad sobą. Dopiero później zaczął ogarniać to miejsce, gdzie na plecach zaczyna się przedziałek. To jednak nie zmienia faktu, że miałabym ochotę go udusić.
Zapewne teraz zapytacie: Skoro główny bohater tak cię irytował, to po co czytałaś dalej? Już wam zdradzam swoją tajemnicę, a raczej dwie tajemnice - Newt i Minho. Dobrze, może nie jestem oryginalna, ponieważ sporo dziewczyn wzdycha do tych postaci, jednak tylko oni przyczynili się do kontynuacji lektury [Więźnia Labiryntu]. Cierpliwy i wyrozumiały Newt oraz sypiący sarkastycznymi uwagami Minho podbili moje serce już w momencie, gdy tylko pierwszy raz przeczytałam ich imiona. Moim zdaniem to oni nadawali smaku całej historii, gdy Thomas próbował rozsadzić nasze czytelnicze kubki smakowe.
A co do pozostałych bohaterów, to mogę powiedzieć, że każdy wypełnił swoją rolę i nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło któregokolwiek ze Streferów. Nieważne są ich większe czy mniejsze dokonania. Autorowi udała się sztuka wpychania bohaterów w fabułę bez powodu, co jest na plus. I to ogromny!
,,Chciałabym ci w ten sposób powiedzieć, że gdybyś umarł, to bym cię zabiła. "
James Dashner posługuje się prostym i zrozumiałym językiem, z pewnymi wyjątkami. Wspominałam wcześniej o specyficznym slangu, jakim posługują się Streferzy i teraz rozwinę tę myśl. Dziwne wyrażenia stosowane przez bandę dzieciaków zapewne miały nadać oryginalności książce, coby zaczęła wyróżniać się na tle innych tytułów tego samego gatunku, ale ja jestem zdania, że tak naprawdę psuły komfort czytania. James Dashner chciał dobrze, jednak wyszło jak wyszło. Może innym się to podobało, ale ja jestem zniesmaczona. I dodajmy jeszcze fakt, że jesteśmy bombardowani dziwnymi wyrażeniami już od samego początku w nadmiarze. Dopiero później to wszystko się uspokaja, ale co za dużo to nawet... Pozwólcie, że nie zakończę tej myśli.
Moim zdaniem [Więzień Labiryntu] ukazuje całą prawdę o tym, że tak łatwo przyzwyczajamy się do wygody. Rozdzielamy między sobą obowiązki i każdy się ich trzyma. Chociaż monotonność męczy, ale nie chcemy przerywać rozpoczętego ciągu. A czasami wystarczy jeden dodatkowy ruch, aby coś się zmieniło. Tylko nie można być pewnym, czy na lepsze.
Ostatnio nie wytykałam wydawnictwom literówek czy innych błędów w książkach, ale tutaj nie mogę przejść koło tego obojętnie. W prawie każdym rozdziale wykrywałam takie brzydactwa, które także wytrącały mnie z rytmu czytania. Niektórzy z was zapewne ignorują takie wydawnicze wpadki, ale ja nie potrafię. Jestem wyczulona na błędy i za ten mankament [Więzień Labiryntu] traci punkt w końcowej ocenie.
Z serii ,,rozkminy bluszczyny": Chociaż ten dziwny slang działał mi na nerwy, to bardzo często łapię się na tym, że sama zaczynam go stosować. Muszę to jak najszybciej wyplenić!
Podsumowując:
[Więzień Labiryntu] to książka pełna emocji i niespodziewanych zwrotów akcji. Każdy rozdział rozpala wyobraźnię i nawet nie wiadomo kiedy zostajemy popchnięci do wnętrza Labiryntu, powoli stając się jednym ze Streferów. Oczywiście czyhają na nas słowni Buldożercy gotowi zepsuć nam przyjemność czytania. A czy będą w stanie to zrobić? Mnie dorwali i zrobili spustoszenie w mojej głowie, ale to nie znaczy, że was także spotka taka przykra niespodzianka.
Polecam szczególnie fanom tego gatunku, jednak jeżeli dopiero rozpoczynasz z nim przygodę, to radzę sięgnąć po inny tytuł. A jeśli uwielbiasz ryzyko - droga wolna!
Książka mnie wciągnęła i to bardzooo. Młodzieżówka, ale nie tylko dla młodzieży. Fabuła ciekawa, raczej przemyślana, wyobraźnia działa i był ten dreszczyk emocji. Trochę nie kupuję konekcji między Thomasem a Teresą, poza tym nie mam się do czego przyczepić. Na końcu niespodzianka (której można było się domyśleć chociażby z uwagi na powstanie kolejnych tomów). Mi się podobało, polecam.
Książka napisana bardzo umiejętnie, wciągająca fabuła, wyraźnie zarysowane postacie. Emocje towrzeyszące czytaniu są bardzo wyraźne, a styl pisania książki jest dostosowany do przedziału wiekowego 11-15 lat. Gorąco polecam!
Książka nadaje się nie tylko dla miłośników fantastyki. Natomiast miałam rzadko spotykane wrażenie, że film wcale nie jest gorszy od książki.
Wspaniała i wciągająca. Można pokochać bohaterów od pierwszego przeczytania (u mnie Newt).
Historia napisana przez Jamesa Dasnhnera rozpoczyna się w momencie, gdy szesnastoletni Thomas budzi się w ciemnej windzie, a pierwszą rzeczą jaką widzi to wpatrzone w niego twarze nieznanych mu chłopców. Okazuje się że miejsce, do którego trafił to Strefa – przestrzeń otoczona ogromnymi murami tworzącymi labirynt, a jedyną rzeczą jaką pamięta to swoje imię. Thomas zaczyna funkcjonować zgodnie z planem Streferów lecz cały czas czuje, że jego obecność nie jest tu przypadkowa. Kiedy do Strefy po raz pierwszy trafia dziewczyna, przynosząca tajemniczą wiadomość, to znak, że gra właśnie się rozpoczęła. Streferzy jeśli chcą przeżyć, muszą jak najszybciej odnaleźć wyjście z labiryntu. Jednak czy jest to w ogóle możliwe?
Realistyczni bohaterowie
Pierwszą rzeczą, która zdziwiła mnie w książce to wiek bohaterów. Wiedziałam, że czeka mnie historia z nastolatkami w tle, jednak nie sądziłam, że będą oni tacy młodzi. Jednak ku mojemu zaskoczeniu autor doskonale poradził sobie z tym aspektem. Nie starał się na siłę stworzyć z nastoletnich chłopców superbohaterów, którzy mimo młodego wieku są nad wyraz dojrzali i skłonni do heroicznych czynów. Często autorzy takimi cechami obdarzają głównych bohaterów, którzy mają za zadanie urzec czytelnika. Thomas mimo iż wykazywał się determinacją, miewał także chwile słabości i zwątpienia. Przychodziły momenty, że najlepszym sposobem na rozładowanie emocji był płacz. I właśnie takie drobne zachowania powodują, że nastoletni bohater w oczach czytelnika staje się wiarygodny i realistyczny.
Jak piąte koło u wozu
Choć Thomas w towarzystwie Newta i Minho (których także polubiłam) wiedli prym w historii to niestety postać Teresy, która niespodziewanie pojawiła się w grupie chłopców dostarczając im tajemniczą wiadomością, została potraktowana po macoszemu. Po głębszym zastanowieniu uważam, że jej postać nie wniosła nic istotnego do historii i równie dobrze zamiast niej w windzie mogła pojawić się wyłącznie sama wiadomość spisana na kartce. Teresa po prostu okazała się niezwykle mdłą postacią, nawet jej sposób prowadzenia konwersacji niezwykle mnie nudził i cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam ostrzeżenie - „Nie ufaj jej”.
Co skrywa labirynt?
Strefa to miejsce otoczone labiryntem, z którego nie ma wyjścia. Jednak czy na pewno? Miejsce to zostało stworzone w pewnym celu, a chłopców umieszczono tam nie bez powodu. Czy potrafisz sobie wyobrazić takie miejsce? Jak poradziłbyś sobie w takiej sytuacji. Chłopcy każdego dnia, nieprzerwanie od dwóch lat szukają sposobu, aby się stamtąd wydostać. Pojawienie się Thomasa i Teresy burzy spokojne życie Streferów i wprowadza w nie zamęt a jednocześnie błysk nadziei, że ich los może się nareszcie odmienić. Autor zabiera czytelnika w podróż po spokojnej Strefie, gdzie chłopcy toczą „normalne” życie uprawiając ziemię i hodując zwierzęta, a także pokazuje to co skrywają mury labiryntu - śmiercionośnych Bóldożerców i tajemnicze napisy DRESZCZu. Historia Thomasa trzyma w napięciu, ale dopiero po przeczytaniu 150 stron, kiedy główny bohater przekracza próg labiryntu, akcja nabiera tempa a labirynt przynosi coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Na temat wspomnianego DRESZCZu oraz przyczyn umieszczenia chłopców w labiryncie, autor za wiele nie wspomina, jednak liczę, że rozwinie dokładniej tę kwestię w następnym tomie.
Podsumowanie
„Więzień labiryntu” to dobra lektura jednak po międzynarodowym bestsellerze oczekiwałam czegoś więcej. Choć polubiłam Thomasa, Minho i Newta to niestety autor poległ na kreacji Teresy, która jest postacią jednowymiarową i nijaką. James Dashner umiejętnie połączył ze sobą wszystkie wątki, dostarczając czytelnikowi historię, która potrafi wciągnąć, ale także pozostawić go z wieloma niewiadomymi. Bywały także momenty, że nie do końca potrafiłam wyobrazić sobie świat opisany przez autora (m.in. Urwisko). Powieść Jamesa Dashnera mimo, iż nie „chwyciła mnie za gardło” to spędziłam z nią kilka przyjemnych dni i uważam, że to dopiero początek, a następne tomy mogą zaserwować naprawdę wciągającą historię.
https://www.mowmikate.pl/2018/09/wiezien-labiryntu-james-dashner-recenzja.html
Zagadki, przygoda i porcja doskonałego humoru. Oto nowa fascynująca seria fantasy dla dzieci Niesamowita opowieść, w której działania bohatera...
"Kod gorączki" to niecierpliwie wyczekiwany przez fanów prequel bestsellerowej serii "Więzień labiryntu", która zawładnęła wyobraźnią czytelników...