Kontynuacja bestsellerowej serii "Szklany tron", która zdobyła miliony czytelników na całym świecie, a autorka, Sarah J. Maas, stała się ulubienicą czytelników i recenzentów.
Oszałamiający sukces powieści Sarah J. Maas to nieposkromiona wyobraźnia autorki, galopująca akcja, wyraziści bohaterowie oraz artystycznie wykreowany świat. Z rozmachem napisana historia rozgrywa się podczas zdarzeń opisanych tomie "Imperium Burz", który w Polsce stał się bestsellerem jeszcze przed premierą. Opowiada o dziejach Chaola Westfall, który odbywa podróż do dalekiego królestwa.
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2018-04-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 848
Tytuł oryginału: Tower of Down
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Nie wolno pobierać opłat za coś, co się otrzymało za darmo.
Królewski namiestnik Chaol Westfall oraz kapitan Gwardii Królewskiej Nesryn Faliq wyruszają w podróż do Antici - miasta położonego na Południowym Kontynencie.
Udają się tam z dwóch powodów. Po pierwsze, Chaol ma nadzieję, że któraś ze słynnych uzdrowicielek z Torre Cesme przywróci mu władze w nogach, którą utracił, gdy szklany zamek został zniszczony. Drugim powodem ich przybycia jest nakłonienie kagana, władcy miasta, by pomógł im w trakcie nadchodzącej bitwy i stanął po ich stronie w nadchodzącym konflikcie.
Jednak nie wszystko jest tak proste, jak wydawało im się na początku. Czego będą musieli się dowiedzieć i kogo przekabacić na swoją stronę, by władca zechciał udzielić im pomocy oraz wsparcia przeciw armiom Perringtona?
To najlepsza książka Maas jaką do tej pory przeczytałam. Bardzo cieszę się, że jedną z głównych bohaterek tej powieści była Yrene, którą poznaliśmy w nowelce "Zabójczyni i uzdrowicielka" i którą bardzo wtedy polubiłam. Wątki miłosne zostały przedstawione przepięknie. Zarówno znajomość Chaola oraz dziewczyny, w której się zakochuje, jak i Nersyn z mężczyzną, z którym spędza dużo czasu nie są wymuszone. Razem z nimi poznajemy ich ukochanych i kibicujemy z całego serca. Gdy przeczytałam zakończenie, nie mogłam przestać płakać ze szczęścia. Maas jak zwykle powaliła na kolana idealnym ostatnim rozdziałem i wyważeniem emocji, które znalazły się na ostatnich stronach.
Długo nie chciałam sięgnąć po tą książkę, bo jak już mówiłam wcześniej, bardzo nie chce kończyć tej serii. Czytając, nie sądziłam, że tak wciągnę się w tą historię, i że będę tak mile zaskoczona. Jak zwykle po zakończeniu chodziłam z niecierpliwością po pokoju, gdyż już nie mogę się doczekać, by sięgnąć po następną część.
Ocena: 10/10
"Wieża świtu " Sarah J. Maas to kontynuacja piątego tomu cyklu " Szklany tron", który należy do fantastyki. Muszę przyznać, że z każdą kolejną książką jestem coraz bardziej zachwycona rozwojem tej historii. Mnóstwo intryg, zaskakujących zwrotów akcji,magii, ... Po prostu arcydzieło.
W tej części Chaol Westfall i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do starego i pięknego miasta Antica. Były kapitan Gwardii Królewskiej ma nadzieję, że któraś ze słynnych uzdrowicielek z Forte Cesme mu pomoże i przywróci władzę w nogach. Uleczenie to jednak tylko część planu. Chaol ma również za zadnianie nakłonić potężnego kagana do wzięcia udziału w wojnie. Czy mu się to uda ?
Jednak to co czeka bohaterów przerasta najśmielsze oczekiwania. Ponadto kluczem do powodzenia misji może się okazać niepozorna uzdrowicielek Yrene, która nie kryje swojej niechęci do kapitana. Czy uda mu się ją przeciągnąć na swoją stronę?
Cóż jest to z pewnością powieść, z którą warto się zapoznać. Już nie mogę się doczekać, co mnie czeka w ostatnim to nie tej niesamowitej serii.
Zdecydowanie polecam. Z pewnością bohaterowie tej powieści zostaną ze mną na długo.
Bardzo długo zbierałam się do przeczytania kolejnej części Szklanego tronu. Najbardziej odrzucała mnie ta ilość stron. To znaczy, grubość książki bym przeżyła, ale fakt, że Wieża Świtu jest "nowelką", to dla mnie mało śmieszny żart. Sarah, coś Ty tutaj najlepszego zrobiła?
Myślę, że Chaola Westfalla nie trzeba nikomu przedstawiać. Obecnie były kapitan Gwardii Królewskiej, musi mierzyć się z paraliżem dolnej części ciała, co z pewnością nie jest czymś przyjemnym. Zdany jest na pomoc innych, ponieważ wózkiem nie da rady wjechać wszędzie samemu. Pamiętam, że swego czasu bardzo mocno byłam za jego związkiem z Cealeną. Była to jedna z moich ukochanych par książkowych, a ich gwałtowne rozstanie mocno złamało mi serce.
Przy okazji lektury Wieży Świtu zauważyłam, że uporałam się już z tamtym wydarzeniem i pozwoliłam Chaolowi decydować o swoim losie. Jednak nadal pozostaje on moim książkowym mężem, czy tego chce, czy nie.
Nesryn Faliq jest obecną kapitan Gwardii Królewskiej. Kobieta jest niezwykle odważna, silna i twardo stąpa po ziemi, ale z drugiej strony ma wrażliwą duszę. Mimo tego, że nie wzbudziła ona mojej wielkiej sympatii, to jest dobrze wykreowana postać. Mam nadzieję, że w następnym tomie będzie jej jednak troszkę więcej, co pozwoli mi bardziej się do niej przywiązać.
Jestem zła. Jestem cholernie zła na autorkę, za to co tutaj odwaliła. To miała być krótka nowelka, dotycząca wyprawy Chaola i Nesryn, a na tym miał być koniec. Sarah J. Maas jednak postanowiła się rozpisać na pond osiemset stron i szczegółowo opisać wszystko, co dotyczyło bohaterów. Moje pytanie brzmi: czy było to potrzebne? Dobrze, przyznaję, że ja nawet się cieszyłam z tego, że taki kloc jest poświęcony w bardzo dużej części tylko Chaolowi, ale z drugiej strony uważam, że całą tę historię można było skrócić co najmniej o jakieś trzysta stron. Wystarczyło usunąć kilka zbędnych opisów i dialogów, które nic kompletnie nie wnosiły do przebiegu akcji.
Pomimo mojego narzekania, ta książka bardzo mi się podobała. Może i jestem mało subiektywna, ale ja po prostu uwielbiam wszystko, co wychodzi spod pióra Sary i nieważne, jakiej historii by nie stworzyła, ja ją biorę w ciemno. Podobało mi się tutaj to napięcie, które narastało tak powoli, leniwie, aż w końcu osiągnęło taki poziom, że zabrakło mi słów. Jakieś 150-200 stron przed końcem, działo się już tyle, że przestawałam nadążać.
Zakończenie było, jakie było, czyli naprawdę dobre i zaostrzyło mi apetyt na Królestwo popiołu. Szalenie nie mogę doczekać się ponownego spotkania z bohaterami całej tej serii oraz uzyskania odpowiedzi na wiele pytań, które tylko się mnożą.
Moim zdaniem warto sięgnąć po Wieżę Świtu i przebrnąć przez te osiemset czterdzieści stron.
,,Wieża Świtu" z początku wydaje się być i z numeracji i opisu spin-offem, mającym traktować o leczeniu sparaliżowanego Chaola Westfalla, a nie głównej fabule serii. Czy tak jest w istocie? I tak, i nie.
Powieść tą cechuje budowa klamrowa. W tym wypadku, niestety, przede wszystkim mam na myśli to, że czytanie zarówno początku, jak i końca było dla mnie drogą przez mękę. Przewidywalność, przesłodzoność, znane z poprzedniego tomu łączenie w pary na siłę bohaterów w sposób tak abstrakcyjny, że aż absurdalnie i banalnie nieśmieszny to słabe punkty tej historii.
Warto jednak pokonać tę swoistą otoczkę, żeby dotrzeć do naprawdę ciekawego środka. Powieść w teorii zupełnie nie traktuje o Aelin, ale wplata jej działania w losy innych bohaterów, ich wybory zaś mają realne znaczenie dla fabuły głównej serii. Postać Yrene oraz rodzeństwa kaganów zostały naprawdę ciekawie rozpisane, a historia mknie w wielu ciekawych kierunkach, by ostatecznie zbiec się akcją w niemniej interesującym finale akcji przygodowej.
Na plus poczytuję wprowadzenie wątku niepełnosprawności ruchowej. Ze społecznego punktu widzenia poprowadzono go bardzo dobrze, obrazując problemy w kontaktach z osobą, którą dotknęła tego typu tragedia oraz jej otoczeniem i jego reakcjami na obecność takiego człowieka w danym środowisku. Wątek ostatecznie doczekał się wielu nielogicznych rozwiązań i bardzo niesatysfakcjonującego finału, ale była to dobra próba zmierzenia się z tematem.
Warto? Warto. Pozycja wiele wnosi do serii wprowadza do rozgrywki ciekawych sojuszników ognistej królowej. Jak dla mnie powieść ta była ciekawsza od wielu innych części cyklu.
Chaol i Nesryn wyruszają w podróż na Południowy Kontynent, mają 2 cele, uzdrowić kręgosłup chłopaka i namówić kagana do udziału w wojnie po stronie Aelin. Początkowo wyruszają jako para, choć dziwna, bo jesteśmy świadkami ich oddalania się od siebie, w pewnym momencie przy pocałunku Chaol zauważa, że nie było w tym uczucia. Z kolei od razu możemy domyślić się jak rozwinie się znajomość Chaola z Uzdrowicielką a także Nesryn z Księciem. Oczywiście w każdym tomie Maas Szkalnego Tronu mamy romanse, nikt tam nie może być sam, mimo to w tym tomie jest to wyważone, ich znajomości toczą się własnym torem, nie są zaburzone i nader wyrwane z rzeczywistości. Bohaterowie spotykają się z trudnościami i zagadkami. Yrene staje pod trudną decyzją leczenia czy nie Namiestnika Królewskiego z Adarlanu i nie chodzi tu tylko o jej niechęć do niego ale również niebezpieczeństwo, które na nią czeka. Z kolei Nesryn wylatuje wraz z Sartaqiem na jego Kadarze do jego drugiej rodziny, poszukują tam prawdy, którą odnajdują w jaskini pająków z krwią Valgów. Czy uda się Chaolowi odzyskać sprawność nóg? Czy otrzymają wsparcie kaganatu w wojnie z demonami? Książka jest super wyważona, lekko i szybko się ją czyta. Jest pełna zwrotów akcji i intryg, które rozciągają się w czasie.
"Wieża świtu" początkowo miała być krótką nowelką osadzoną w uniwersum "Szklanego tronu", gdzieś pomiędzy tomem piątym i szóstym tejże serii, jednak autorka znowu rozpisała się na ponad 900 stron, co zdarza jej się nad wyraz często. Jest to obszerne tomiszcze, w którym poznajemy historię z perspektywy Chaola, który wyrusza na Południowy Kontynent, żeby uleczyć swoje nogi oraz pozyskać sojuszników dla Aelin. Na miejscu poznaje uzdrowicielkę, która początkowo jest do niego wrogo nastawiona z uwagi na swoją przeszłość i niesmak do Adarlanu oraz wszystkiego, co z nim związane. Dziewczyna ma swoje własne plany i niechętnie udziela mu pomocy, jednak w wyniku pewnych zawirowań akcji przekonuje się do mężczyzny i zaczyna darzyć go sympatią. Kapitan i uzdrowicielka muszą połączyć siły, ponieważ groza dotarła już i na ten kontynent, a ktoś czyha na życie dziewczyny. Na dworze kagana panują inne zasady niż w Adarlanie, rządzą tu intrygi i nie wiadomo, komu można zaufać, a kto okaże się wrogiem.
Warto zaznaczyć, że ta część serii nie jest tak przeładowana akcją, jak jej poprzedniczki, nie ma tu też aż tylu przytłaczających emocji, dzięki czemu możemy znaleźć chwilę wytchnienia po lekturze "Imperium burz", po której miałam zszargane nerwy. Bardzo dużym plusem w "Wieży świtu" jest kreacja bohaterów. Pojawia się tu ich wielu, a każdy z nich jest inny, wyrazisty. Zwłaszcza Sartaq i Yrene przypadli mi do gustu. Nie można zapomnieć również o Nesryn, która odkrywa swoje prawdziwe powołanie. I chociaż nie mogę jeszcze powiedzieć, że polubiłam Chaola, bo w poprzednich tomach kapitan skutecznie zraził mnie do siebie, to przyznam, że moja niechęć do niego jakby zmalała.
Podsumowując, historia jest ciekawa, poznajemy nowe zakątki uniwersum "Szklanego Tronu", a także odkrywamy prastary, pilnie strzeżony sekret, który może zmienić wszystko. Nie jest to powieść idealna i oczywiście ma swoje wady, jednak bardzo mi się podobała. Po "Imperium burz" miałam mocnego kaca książkowego i potrzebowałam czegoś lekkiego do przeczytania, zwłaszcza że w moim życiu również nie było kolorowo. "Wieża świtu" to był strzał w dziesiątkę, ponieważ mogłam ponownie zanurzyć się w magiczny świat i oderwać się od rzeczywistości. Na pewno nie wieje tu nudą, ale moim zdaniem ta część mogłaby być nieco krótsza.
"Wieża świtu" początkowo miała być krótką nowelką osadzoną w uniwersum "Szklanego tronu", gdzieś pomiędzy tomem piątym i szóstym tejże serii, jednak autorka znowu rozpisała się na ponad 900 stron, co zdarza jej się nad wyraz często. Jest to obszerne tomiszcze, w którym poznajemy historię z perspektywy Chaola, który wyrusza na Południowy Kontynent, żeby uleczyć swoje nogi oraz pozyskać sojuszników dla Aelin. Na miejscu poznaje uzdrowicielkę, która początkowo jest do niego wrogo nastawiona z uwagi na swoją przeszłość i niesmak do Adarlanu oraz wszystkiego, co z nim związane. Dziewczyna ma swoje własne plany i niechętnie udziela mu pomocy, jednak w wyniku pewnych zawirowań akcji przekonuje się do mężczyzny i zaczyna darzyć go sympatią. Kapitan i uzdrowicielka muszą połączyć siły, ponieważ groza dotarła już i na ten kontynent, a ktoś czyha na życie dziewczyny. Na dworze kagana panują inne zasady niż w Adarlanie, rządzą tu intrygi i nie wiadomo, komu można zaufać, a kto okaże się wrogiem.
Warto zaznaczyć, że ta część serii nie jest tak przeładowana akcją, jak jej poprzedniczki, nie ma tu też aż tylu przytłaczających emocji, dzięki czemu możemy znaleźć chwilę wytchnienia po lekturze "Imperium burz", po której miałam zszargane nerwy. Bardzo dużym plusem w "Wieży świtu" jest kreacja bohaterów. Pojawia się tu ich wielu, a każdy z nich jest inny, wyrazisty. Zwłaszcza Sartaq i Yrene przypadli mi do gustu. Nie można zapomnieć również o Nesryn, która odkrywa swoje prawdziwe powołanie. I chociaż nie mogę jeszcze powiedzieć, że polubiłam Chaola, bo w poprzednich tomach kapitan skutecznie zraził mnie do siebie, to przyznam, że moja niechęć do niego jakby zmalała.
Podsumowując, historia jest ciekawa, poznajemy nowe zakątki uniwersum "Szklanego Tronu", a także odkrywamy prastary, pilnie strzeżony sekret, który może zmienić wszystko. Nie jest to powieść idealna i oczywiście ma swoje wady, jednak bardzo mi się podobała. Po "Imperium burz" miałam mocnego kaca książkowego i potrzebowałam czegoś lekkiego do przeczytania, zwłaszcza że w moim życiu również nie było kolorowo. "Wieża świtu" to był strzał w dziesiątkę, ponieważ mogłam ponownie zanurzyć się w magiczny świat i oderwać się od rzeczywistości. Na pewno nie wieje tu nudą, ale moim zdaniem ta część mogłaby być nieco krótsza.
Tak samo jak o Aelin książki są wciągające, to to jej byłym kochanku nie można powiedzieć że nie czyta się z zapartym tchem. Poprostu nie można się oderwać. Polecam
Siedemnastoletnia Celaena jest wyszkolonym zabójcą, jednym z najlepszych, ale popełniła fatalny błąd. Została złapana i skazana na dożywotnią niewolniczą...
Drugi tom cyklu Szklany tron, opowiadającego o zabójczyni Celaenie Sardothien Po roku ciężkiej pracy w kopalni soli osiemnastoletnia Celaena Sardothien...
Dobra uzdrowicielka wie, kiedy należy poprosić o pomoc.
Więcej