Wyobraź sobie, że jesteś na łące. Za plecami masz archaiczną wieś. Przed sobą w oddali czujesz mroczną tajemnicę… A Ty jeszcze stoisz w miejscu. Wahasz się, bo ludzie ostrzegali Cię, by nie przekraczać granic realności. Ale Ty masz bliżej niesprecyzowaną potrzebę wejścia w magiczny las. Dzika gęstwa wabi Cię… To Wielki Bór, który fascynuje, pociąga, zatrważa… Przeczuwasz, że przekroczenie niewidzialnej granicy wprowadzi Cię w inną, niezwykłą rzeczywistość. Dlatego decydujesz się na zrobienie pierwszego kroku naprzód. Wiesz, że to przełomowy krok, który zaważył na Twojej decyzji. Nie oglądasz się za siebie. Konsekwentnie zostawiasz za sobą przewidywalność i podejmujesz ryzyko, by odkryć tajemnicę… Wielki Bór to fantastyczna historia, która pozwoli Ci doświadczyć odrobiny magii we współczesnej codzienności.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2014-05-23
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 200
Wyobraź sobie, że stoisz na skraju świata, który dobrze znasz. Za plecami masz wieś, archaiczną i surową, jakby zamkniętą w czasie. Przed sobą - las. Ale to nie jest zwykły las. To Wielki Bór, miejsce, o którym krążą legendy, pełne magii i niebezpieczeństw, które wymykają się ludzkiemu rozumowi. Ludzie ostrzegali Cię, by tam nie wchodzić. Mówili, że granica między rzeczywistością a czymś... innym, jest tam cienka jak mgła nad torfowiskiem. Ale Ty czujesz nieodpartą potrzebę, by ją przekroczyć. Coś Cię woła, coś, czego nie potrafisz nazwać, ale wiesz, że to zmieni wszystko. Las w tej historii nie jest jedynie tłem - to niemal osobna postać. Pełen sekretów, dziwnych istot i magii. Czy warto przeczytać? TAK! ,,Wielki Bór" to opowieść dla tych, którzy lubią historie pełne tajemnic, magii i klimatu balansującego na granicy snu i jawy. To książka, która pozwala na chwilę oderwać się od codzienności i wkroczyć do świata, gdzie wszystko jest możliwe - jeśli tylko odważysz się zrobić pierwszy krok w głąb mrocznego lasu. Jeśli szukasz fantasy, które nie jest typową opowieścią o walce dobra ze złem, lecz raczej refleksją nad tym, co kryje się poza granicami znanej rzeczywistości, to ,,Wielki Bór" może być idealnym wyborem.
Przyszłość może przynieść niespodzianki, o których nawet nie śniłeś. Reforma służby zdrowia wreszcie zakończyła się sukcesem. Niekończące się kolejki...
Billy Anders – wiodący nudne życie urzędnik pracujący w Veramie, stolicy Niepodległego Marsa – zaczyna zauważać niepokojące zmiany w otoczeniu...
Przeczytane:2014-09-28, Przeczytałam,
Jeśli macie dość codzienności, chcecie poczuć odrobinę magii, spotkać Drzewiaka i dowiedzieć się, że drzewa owocowe są najgłupszymi spośród drzew, to koniecznie musicie przeczytać „Wielki Bór” Marcina Pełki. To bowiem w nim spotkacie najróżniejsze istoty, które mają różnorakie zamiary względem ludzkiego gatunku.
Przyznam, że tytuł mnie zaciekawił, choć objętość książeczki nie świadczyła o szerokim ujęciu tematu. Po lekturze „Wielkiego boru” muszę jednak stwierdzić, że było warto. Choć początkowo styl autora jest dość toporny, to w miarę rozwoju fabuły jest coraz lepiej. I oczywiście, można ulec złudzeniu, że to już było, tamto już było. Ale zostało to bardzo sprytnie połączone w jedną spójną całość i fabuła trzyma się sprawnie aż do samego końca.
Mamy pierdołowatego rycerza, o wdzięcznym imieniu Ulrich, który nie grzeszy ani odwagą, ani inteligencją, ale mimo to jest sławny na całe okoliczne wsie. Dlaczego? Otóż ma układy w tajemniczym Wielkim Borze, do którego bez obstawy nikt się woli nie zapuszczać. Często pomaga mu Drzewiak, czyli nic innego jak Dębowy Dziadek - tak, dokładnie. Personifikowane drzewo, któż by pomyślał! Nakreślony bardzo plastycznie, wychodzi na jedną z najciekawszych postaci w całej książce. Pijaństwo, jakiego dopuszczają się bohaterowie na wielu stronicach tej zacnej powieści, pozwala przypuszczać, że autor lubi przygody Jakuba Wędrowycza, a słynna jarzębinówka może być odpowiednikiem równie słynnego bimbru. Te podobieństwa nie psują jednak całości – czyta się lekko i przyjemnie.
Marcin Pełka zabawnie wyjaśnił krzyż na plecach Wielkiego Mistrza Zakonnego (nie będę psuć Wam niespodzianki), stworzył dość ciekawe potwory zamieszkujące leśne tereny i nadał im dość stereotypowe cechy, w czym nie ma nic złego. Pozytywnie zaskoczyła mnie zarówno postać Dębowego Dziadka, jak i Gnomicy, która była znacznie większa od małych gnomów (ale oczywiście miała spiczaste uszy!). Zapamiętajcie jedno - Ulrich von Baum herbu Tańczący Jeleń jest upadłym rycerzem i nic, absolutnie nic tego nie zmieni!