Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2017-01-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 376
Tytuł oryginału: In A Dark, Dark Wood
Język oryginału: Polski
Tłumaczenie: Ewa Kleszcz
"Możesz biec... ale nie uciekniesz!"
Debiutancka powieść Ruth Ware wznowiona pod koniec lipca przez Czwartą Stronę Kryyminału z pewnością nie jest najlepszą w dorobku autorki, nie zostanie też moją ulubioną, ale od niej wszystko się zaczęło. Dzięki poznaniu początków twórczości mamy możliwość przyglądać się progresowi twórczemu i wnioskom, jakie wyciągnęła autorka z opinii czytelników dotyczących jej pierwszej powieści.
Bez wątpienia jednak możemy poczuć tu mroczny, niepokojący klimat tak charakterystyczny dla jej książek. Zamknięcie bohaterów na niewielkiej przestrzeni, w luksusowym domu w środku lasu, sprzyja narastającej atmosferze strachu ograniczając liczbę podejrzanych, ale też możliwość uzyskania jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Autorka od początku nie ukrywa, że stało się coś strasznego, tylko luka w pamięci Nory, głównej bohaterki, wywołana niewątpliwie ogromną traumą skrywa przed czytelnikiem wydarzenia panieńskiego weekendu, który nie potoczył się zgodnie z oczekiwaniami.
Przeszłość depcze Norze po piętach, a teraźniejszość z pewnością ją dopadnie. Bo flesze pełne strachu, krwi i zagubienia wskazują, że doszło do tragedii, tylko jakiej?
Podobnie jak zagubioną w odmętach niepamięci kobietę tak i czytelnika od samego początku dręczą dwa pytania. Dlaczego, mimo zerwanego przed dziesięciu laty kontaktu Clare chce spędzić z Norą tak wyjątkowy dla siebie moment? I do czego doszło podczas weekendu panieńskiego w środku lasu?
Mimo że książce można wytknąć kilka niedociągnięć, choćby w budowaniu postaci, to jednak atmosfera opowieści sprawia, że nie można się od niej oderwać, dopóki nie poznamy zakończenia, póki wszystkie karty nie zostaną odkryte. To świadczy o literackim kunszcie Ruth Ware i naturalnej umiejętności kreowania historii dusznych, mrocznych z ujawnianymi stopniowo tajemnicami.
Powieści autorki będą znakomitym wyborem na jesienny, wieczorny relaks przy książce i gorącej, ulubionej herbacie.
By rozprawić się z przeszłością, czasem musisz do niej wrócić po swych krwawych śladach.
Nora i Clare to dziewczyny, które znają się od szkolnych lat. Dawno temu były ze sobą bardzo blisko, a teraz to tylko mgliste wspomnienie.
Kobiety nie widziały się od dekaty, kiedy Nora zniknęła bez słowa z życia przyjaciółki.
Niespodziewanie otrzymuje meila o wieczorze panieńskim Clare.
Weekend w domku na odludziu to być może idealna okazja do pojednania i zostawienia przeszłości za sobą.
Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem, a sekrety i kłamstwa sprzed lat zaczynają wypływać jedno po drugim.
Zaczyna się mordercza wyliczanka.
Na kogo wypadnie, na tego... śmierć.
Ruth Ware to autorka po której książki lubię sięgać. Chociaż jest to wznowienie książki sprzed kilku lat nie miałam okazji jej czytać.
Tutaj przyciągnął mnie tytuł i jedno zdanie z zapowiedzi, które wyżej Wam napisałam.
To był poprawnie napisany thriller, ale bez efektu wow, baa nawet bez jakiegoś większego zaskoczenia.
Akcja sobie płynęła, problemy narastały, bohaterzy sobie, a czytelnik sobie. Tak strona po stronie, powoli do finału, który trochę uratował książkę.
Muszę przyznać, że miejsce w którym działa się historia zrobił cały klimat. Jednak to trochę mało, jestem trochę rozczarowana. W moim odczuciu ta książka autorki wypada najsłabiej.
Ciemny mroczny las, domek i grupa znajomych, w zasadzie dziewczyn plus jeden facet 😏 Spotkali się po, aby świętować wieczór panieński Clare. To miał być wspaniały weekend, niestety wszystko potoczyło się zupełnie inaczej…
Przyznaję, że sama nie przepadam za takimi imprezami, ale wiadomo czasem trzeba się na takiej pojawić, chociaż wszystkie myślą krążą wokół tego, jak się wymiksować z takiego uroczego spotkanka.
Nora podobnie myślała i kiedy tylko dostała zaproszenie od świadkowej swojej przyjaciółki z dzieciństwa była totalnie zdziwiona, w końcu nie widziały się tyle lat. Jednak, co prawda niechętnie, stwierdziła, że „raz kozie śmierć”. Czyżby trochę wykrakała? Bo to z pewnością nie była zwyczajna zabawa ze znajomymi, tutaj przeszłość wracała niczym bumerang, a nie wszyscy tego chcieli…
To historia, w którą się wpada z impetem i obserwuje zza kotary wszystkie wydarzenia, a z każdą chwilą, uwierzcie, wszystko przybiera na sile. Miało być miło, drinki, pizza, wspominki, a tu… taka niespodzianka….jednym słowem - kiepska. Duszny klimat, który z każdym rozdziałem tylko gęstnieje, a akcja zasadnicza dzieje się w jednym miejscu, w domku ukrytym za drzewami, pewnego listopadowego weekendu. Aura dookoła znakomita, powodująca gęsią skórkę, ciemność, brak kontaktu ze światem, trawa oprószona śniegiem i kilkoro ludzi… niektórzy się znają, niektórzy dopiero poznają, więc momentami wynikają dość krępujące sytuacje. (PS żart z Maxwell świetny - uśmiałam się do rozpuku 😄 )
Nie mogłam odłożyć książki póki nie poznałam finału, a ten okazał się dość brutalny, choć nie chodzi mi tu o rozlew krwi, czego również nie zabrakło, ale o to, że ludzie potrafią być istnymi demonami, a za twarzą najlepszego przyjaciela może czaić się zupełnie ktoś inny.
Spędziłam znakomicie kilka godzin! Skoro to pierwsza książka autorki to już nie mogę się doczekać co mnie czeka przy następnych tytułach 🙂
„W ciemnym, mrocznym lesie” to debiut Ruth Ware, pisarki znanej z wydania kilku innych powieści, które całkiem dobrze się czyta. Chciałoby się w tym miejscu napisać, że w porównaniu z nimi debiut wypadł słabo albo bardzo słabo. Problem w tym, że to nieprawda. Debiut na tle innych powieści prezentuje się nad wyraz dobrze. Odnoszę wrażenie, że po debiucie autorka trochę za bardzo uparła się nadać swoim postaciom zarówno mroczną, jak i dobra stronę i to zdecydowanie na siłę. Nie zawsze wyszło to naturalnie. „W ciemnym, mrocznym lesie” postaci są świetnie skonstruowane. Dokładnie takie, jakie powinny być. I choć temat, którym postanowiła zając się autorka był już wielokrotnie wałkowany, to jednak udało jej się zainteresować mnie tą historią.
Wieczór panieński w środku lasu to pomysł na całkiem przyzwoity horror, w końcu tyle ich było. Choćby „W głębi lasu” Cobena, czy film „W lesie nikt nie zaśnie nikt”. Oba ukazują mroczną stronę lasu, to, że drzewa są niemymi świadkami ludzkiej podłości, egoizmu i zbrodni i nie mogąc nic powiedzieć, tylko wymownie milczą.
W tym przypadku także drzewa są milczącymi świadkami ludzkiej niegodziwości, a osoba, która jest tak zwaną socjometryczną gwiazdą, żądna wiecznego uwielbienia i chwały, wykorzystuje ten wieczór, by wzmocnić swoją pozycję i wpływ na innych ludzi. Od początku widać, że ten wieczór nie przejdzie do historii, jako wyjątkowo udany. Wiecznie coś komuś nie pasuje, ktoś się wtrąca, kłóci, domaga zaspokojenia swoich indywidualnych potrzeb. To Clare jest ta osobą, która stara się wszystkich uspokoić i wyciszyć. Zjednuje ludzi, wycisza kłótnie, szuka optymalnych rozwiązań dla wszystkich. Problem polega na tym, że Clare – prawdopodobnie – każdego zaprosiła na ten wieczór z określonego powodu. W tracie historii dowiadujemy się, czemu zaprosiła Leonorę Shaw. Każda z osób, która przyje całą do szklanego domu w samym środku lasu, skrywa jakieś sekrety, wątpliwości, niechęć oraz tajemnice. A Clare skrywa największą z nich.
I w ten sposób dochodzi do tragedii.
Autorka umiejętnie stymuluje napięcie. Od momentu odebrania e – maila w skrzynce, razem z Norą przemierzamy drogę, która doprowadzi ją prosto na wieczór panieński. W paszczę lwa. Towarzyszymy jej wątpliwościom, nurzamy się wraz z nią w wspomnieniach z dawnych czasów – historii by nie szkodziło, gdyby te wspomnienia były obszerniejsze i w postaci osobnych rozdziałów – bierzemy udział w wątpliwie zorganizowanej imprezie, aż do dnia, w którym dochodzi do prawdziwej tragedii. I to nie takiej, w której ktoś złamał paznokieć. Ginie przyszły pan młody, Nora częściowo traci pamięć, a inni raz po raz analizują własne wspomnienia, starają się rozwiać wątpliwości, podczas gdy policja prowadzi własne, bardzo drobiazgowe śledztwo.
Autorka w pewnym momencie dzieli powieść na wspomnienia z domu w lesie i na historię, która rozpoczyna się w momencie, gdy Nora ląduje w szpitalu. Splątane wspomnienia wciąż wirują w jej głowie, niektórych rzeczy nie pamięta wcale, inne zostały lekko wypaczone.
A policja nie marnuje czasu. Odwiedza świadków i zdaje im bardzo niewygodne pytania.
A jego rozwiązanie jest totalnym zaskoczeniem. Nikt nie mógł się spodziewać czegoś takiego. I to odnosi się zarówno do sytuacji, która miała miejsce w przeszłości, jak i do tego, co stało się teraz.
Śledztwo, nawet jak na standardy powieści, przebiega bardzo sprawnie i szybko. Zostało tak mocno spłycone, jak to tylko możliwe, by jak najszybciej popchnąć tę historię dalej i dalej, do przodu.
Mimo to błyskawicznie się czyta, bo historia potrafi wciągnąć, wessać, niczym wąż ogrodowy.
Autorka sprawnie stworzyła portrety kilku podstawowych postaci, nadała rysy drugoplanowym i odmalowała bardzo ładne, acz mocno przygnębiające i niepokojące tło. Niepokój towarzyszy nam od samego początku, ale z rozdziału na rozdział robi się coraz głębszy, bardziej donioślejszy.
Aż do samego końca czujemy, że ani bohaterka, ani jej nowi znajomi, nie są bezpieczni. Wiemy, że na pewno jedno z nich nie mówi prawdy. A może jest nawet więcej takich osób.
A sam dom mógłby zyskać miano dodatkowego bohatera, który z jednej strony jest szklany, więc ostentacyjnie otwarty na cały świat, a z drugiej, skrywa najbardziej mroczne i przerażające tajemnice.
Okładka jest wyjątkowo dobrze dobrana. Dwa intensywne kolory – zielony i czarny - przyciągają wzrok i wzbudzają w czytelniku pierwsze, nieśmiałe skojarzenia, które potem, w trakcie lektury, będzie mógł zweryfikować.
Dobra lektura basenowo – plażowa na gorące dni.
Po niej nikt nie wynajmie już żadnego domu w ciemnym lesie, lub innym, nie mniej odludnym miejscu.
„ Myślę o tamtym szklanym domu, daleko, w nieruchomym lesie (...). Myślę o jego pustych, szklanych ścianach, w których odbijają się ciemne kształty drzew. ”
Moje myśli, podobnie jak myśli Leonory, głównej bohaterki książki „ W ciemnym, mrocznym lesie ” również biegną ku szklanemu domowi. Zastanawiam się nad tym, jak łatwo jest w życiu grać, zakładać maski. Jak łatwo udawać.
Ruth Ware w swoim thrillerze zaprasza czytelnika, by odkrył, jak bardzo niewyjaśnione, bolesne wydarzenia z przeszłości kładą się cieniem, jak te „ ciemne kształty drzew ” na ludzkim życiu.
Nora i Clare. Niegdyś przyjaciółki. Po dziesięciu latach spotykają się w domku na odludziu na wieczorze panieńskim Clare. Oprócz nich przybywa jeszcze kilka osób, a wszyscy zostają wplątani w grę, z której nie każdy wyjdzie żywy. Już nic nie będzie takie samo.
Kto zamordował Jamesa, w szkolnych latach chłopaka Nory, a obecnie narzeczonego Clare?
Co jest prawdą, a co kłamstwem?
Ta lektura to niezwykle aktualna, odsłaniająca prawdę stopniowo, z odpowiednią dozą emocji i napięcia opowieść. Opowieść o utraconej młodzieńczej miłości, o samotności i ciężarze niepogodzenia się z przeszłością. O natłoku sekretów i tajemnic, które skrywane przygniatają i nie pozwalają ruszyć do przodu. W końcu to historia o przyjaźni i o tym, jak łatwo jest żyć czyimś wyobrażeniem.
To była ekscytująca podróż w głąb ludzkich odczuć i przeżyć. Polecam serdecznie fanom gatunku. Myślę, że ta historia swoim wydźwiękiem trafi również do osób, które od książki oczekują nie tylko ciekawie rozwiniętej fabuły, ale przede wszystkim emocji, które kłębią się i szukają ujścia, wylewając się ze stron tej mrocznej, lecz skłaniającej do przemyśleń opowieści.
„ W ciemnym, mrocznym lesie stał ciemny, mroczny dom;
a w ciemnym, mrocznym domu był ciemny, mroczny pokój;
a w ciemnym, mrocznym pokoju stała ciemna, mroczna szafa;
a w ciemnej, mrocznej szafie siedział...trup.”
Okładka książki zapowiada elektryzujący, trzymający w napięciu thriller psychologiczny, porównywany do „Zaginionej dziewczyny” (która podobała mi się BARDZO) i „Dziewczyny z pociągu” (która podobała mi się tak sobie). Uznałam więc, że średnia i tak wychodzi nieźle, więc warto po nią sięgnąć. I co? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Książka ma dobre i słabe strony i obawiam, się, że te słabe przeważają, ale z kolei te dobre są na tyle mocne, że nie mogę kategorycznie powiedzieć: nie warto tego czytać.
Zacznę zatem od plusów: zaintrygowało mnie miejsce akcji, które naprawdę daje ogromne pole dla wyobraźni. Gęsty las, totalne odludzie, brak zasięgu. I grupa ludzi, którzy w większości albo wcale się nie znają albo znali się kiedyś, ale stracili kontakt. Ta grupa spędza czas w domu, który na pewno nie można nazwać tuzinkowym: to szklany dom pośrodku lasu! Siedząc w środku mogą obserwować życie lasu, ale maja też nieustanną świadomość tego, że sami są równie dobrze widoczni… To miejsce akcji jest niesamowite i stanowi wielki plus powieści – niestety, jego potencjał dramatyczny nie został prawie w ogóle wykorzystany, a przyznam, że ostrzyłam sobie zęby na dreszcze emocji…
Drugi plus to jedna z bohaterek – Nina i jej świetne poczucie humoru: ostre, pozbawione zahamowań. To kobieta świadoma swojej wartości, silna, szczera do bólu. Ma cięty język i jej teksty wnoszą wiele dobrego do tej powieści. Szkoda, że nie jest główną bohaterką.
Na tym, niestety, plusy się kończą. Skoro wspomniałam o głównej bohaterce, to jest nią Nora, autorka kryminałów. Dziwne, że z takiej osoby udało się autorce zbudować postać bezbarwną, mało wiarygodną, żyjącą przeszłością… Pozostali bohaterowie są bardzo przewidywalni i tacy… typowi. Robiący karierę superprzystojny gej, neurotyczna Flo, no i ta, wokół której wszystko się kręci – czyli przyszła panna młoda, Clare. Popularna od przedszkola, piękna, nieskazitelna, której wszystko zawsze świetnie się układa.
Intryga też jest dość przewidywalna i przyznam, że w ogóle mnie nie wciągnęła. Choć autorka trochę uratowała sytuację, prowadząc akcję dwutorowo – to nieco dodaje dramaturgii i pobudza ciekawość, ale tylko nieco… Zakończenie też dość dziwne, bez wyrazu, jakby autorce zabrakło pomysłu na jakąś puentę – a była możliwość puszczenia w stronę czytelników przynajmniej kilku fajerwerków.
Podsumowując: książka niezbyt mi się podobała, choć dostrzegłam w niej kilka oryginalnych szczegółów, które sprawiły, że przeczytałam do końca.
Komu może się spodobać? Na pewno nie tym, których zachwycają zaskakujące zwroty akcji i zakończenia, których w życiu byście się nie spodziewali. Komuś, kto lubi powieści oparte bardziej na emocjach, przeżyciach wewnętrznych i wspomnieniach – pewnie tak.
„W ciemnym, mrocznym lesie” to zapowiadająca się bardzo oryginalnie powieść, która okazała się przewidywalna i miejscami zwyczajnie nudna. Zaskoczyły mnie wysokie oceny i entuzjastyczne recenzje. Moim zdaniem autorka zmarnowała potencjał miejsca, które sama wymyśliła (i którym mnie zaintrygowała na tyle, że kupiłam tę książkę).
Bardzo dobrze się czyta, tajmnicza, trzymająca w napięciu, autorka dozuje informacje i powoli odkrywa wszystkie karty.
Ksiązka, jak wszystkie Ruth Ware, z dość klaustrofobicznym klimatem. Zbrodnia, do której doszło w wąskim gronie. Napięcie, mrok. Warto przeczytać.
Jest to książka, którą prosiłam, by w ogóle się nie kończyła. Tak bardzo mnie pochłonęła, że w każdej wolnej chwili musiałam przeczytać jej choć odrobinę. Wciąga bardziej niż ruchome piaski! A dlaczego ją tak porównałam? Bo akcja dzieje się w okropnie wielkim napięciu i naprawdę wolno układają się rozrzucone puzzle. Rozpoczyna się zwyczajnie, lecz co chwila zasiewa w nas ziarno niepewności i strachu. Na wiele rzeczy trzeba tutaj zwracać uwagę, bo to właśnie szczegóły są najistotniejsze. Lee dostanie tutaj dziwnego meila od dawnych znajomych. Jest poproszona o udział w wieczorze panieńskim swojej dawnej przyjaciółki. Po wielu konwersacjach godzi się na przyjazd, choć nie spodziewała się, że spotka ją tyle nieszczęść. Jest to czas, który dzieje się wstecz, gdyż obecnie leży na szpitalnym łóżku i nie wie dlczego się tam znalazła. Dowiaduje się, że brała udział w wypadku i robi co może by scena po scenie przypomnieć sobie wcześniejsze wydarzenia. Będziemy je czytali naprzemiennie z tym, co będzie przechodziła aktualnie teraz. Wielkim szokiem będzie dla niej, kiedy dowie się, że ktoś z ich znajomych zginął. Od tej pory historia znacznie przyspiesza i naprawdę trudno jest od niej odejść. Winnego się domyśliłam, choć nie powodu. Bardzo fajni bohaterowie z odmiennymi charakterami i oriętacjami. Niektórzy mają chore obsesje. Jak dla mnie bardzo dobry thriller psychologiczny z domieszką kryminału.
Niby przyjaciołom się ufa, jednak niech to nigdy nie będzie sto procent. Zazdrość potrafi zgubić najlepszych, a głupich zagrywek i późniejszych konsekwencji nigdy się nie cofnie. Bardzo mocno ją polecam:-)
Nora, singielka i pisarka kryminałów, pewnego dnia otrzymuje zaproszenie na wieczór panieński swojej dawnej przyjaciółki, Clare. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kobiety nie miały ze sobą kontaktu od dekady.
Pełna wątpliwości Nora postanawia jednak przyjąć zaproszenie i udaje się do położonego w ciemnym lesie domu, gdzie poznaje pozostałych gości.
Niestety weekend nie ma zbyt wiele wspólnego z dobrą zabawą. Napięta atmosfera, wychodzące na jaw sekrety i przypominająca o sobie przeszłość sprawiają, że sprawy przybierają bardzo zły obrót.
??
Sam początek powieści wydał mi się bardzo obiecujący - tajemnicze, niezbyt uzasadnione zaproszenie i domek na odludziu to świetny materiał na thriller.
Niestety przez pierwszą połowę powieści jedynym znakiem, że czytam książkę z tego gatunku, były krótkie rozdziały pisane w drugiej linii czasowej, które zwiastowały, że wydarzy się coś złego.
Druga połowa natomiast bardzo przypadła mi do gustu. Atmosfera zaczęła się zagęszczać, a zaufanie między uczestnikami weekendu panieńskiego ulatniało się z każdą stroną. Ruth Ware zbudowała świetną intrygę, z satysfakcjonującym i zaskakującym zakończeniem.
Podsumowując, książkę czytało mi się dobrze, ale tak naprawdę zaangażowałam się dopiero w połowie. Początkowo zabrakło mi tego napięcia towarzyszącego przebywaniu w zamkniętej przestrzeni, jakie Ware świetnie wykreowała np. w książce ,,Jedno po drugim". Nie zmienia to faktu, że nadal będę z chęcią sięgać po książki tej autorki (zwłaszcza że ta była debiutem), ponieważ zawsze potrafi mnie zaskoczyć.
Zasady gry są proste: 1. Kłam. 2. Trzymaj się swojej wersji wydarzeń. 3. Nie daj się przyłapać. Pewnego czerwcowego poranka spokojną nadmorską...
Jak powstrzymać mordercę, skoro nikt nie wierzy w jego istnienie? Szeregowa dziennikarka Lo Blacklock dostaje od przełożonej życiową szansę: ma zdać relację...
Przeczytane:2023-03-01, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2023, 26 książek 2023, 12 książek 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku,
Są takie książki, które bywają dla czytelnika trudne do zrozumienia, a mimo to potrafią zaskoczyć, wprowadzając dodatkowy zamęt w jego głowie. Z piórem Autorki miałam możliwość zapoznać się po raz pierwszy. O czym jest ta historia i jakie są moje odczucia po lekturze? Zapraszam się do zapoznania z moją opinią.
Leonora, zwana Norą, jest znaną pisarką kryminałów. Gdy chodziła do szkoły, miała najlepszą przyjaciółkę o imieniu Clare. Jednak od czasów szkolnych minęło wiele, wiele lat. Ich relacje całkowicie się zmieniły i dziewczyny nie utrzymywały że sobą żadnego kontaktu...
Nagle, dość niespodziewanie w skrzynce meilowej młodej pisarki, pojawia się zaproszenie na wieczór panieński dawnej przyjaciółki. Nora ma wiele wątpliwości, czy udać się na to spotkanie. Ostatecznie stwierdza, że dobrze będzie się wybrać, by móc pogodzić się z dawną koleżanką a jednocześnie odpocząć w domku, który stoi w środku lasu.
Jednak zwykły wieczór panieński od początku zaczyna toczyć się w złym kierunku. Na światło dzienne co rusz wychodzą dawno skrywane tajemnice a naszą bohaterkę zaczynają dopadać demony przeszłości. Zaczyna się okrutna wręcz walka z czasem. Trzeba się spieszyć, bo nie wiadomo, na kogo wypadnie koniec...
Jak się potoczy ta historia? Jakie tajemnice zostaną odkryte? Kto okaże się winny? Jaki będzie finał tej opowieści? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie właśnie podczas czytania.
Jak wspomniałam, początkowo ta książka nie była dla mnie zbyt zrozumiała. Trudno było mi nie zgubić się w fabule książki, z tej przyczyny, że akcja, w dość skomplikowany sposób, toczy się dwutorowo. Z jednej strony czytamy o wydarzeniach w domu, w głębi lasu, by za chwilę przeskoczyć do tego, co dzieje się w szpitalu. Przyznaję, dla mnie było to dosyć mylące. Lecz z każdą kolejną stroną miałam już lepsze rozeznanie. No muszę powiedzieć, że Autorka nieźle namieszała mi w głowie. W sumie byłam w pewnej rozterce. Tak naprawdę każdy z bohaterów budził moje podejrzenia. Jednak finał tej historii całkowicie mnie zaskoczył. Absolutnie się go nie spodziewałam i powiem Wam, że na detektywa to ja się chyba jednak nie nadaję 😅🙈
Podsumowując, uważam że to ciekawa propozycja. Tajemnice, zagadki, skrywane żale... Dobrze czytało mi się tę książkę, pomimo początkowych problemów. Jeżeli chcecie się dowiedzieć, co się wydarzyło, lubicie historie z dreszczykiem i po prostu, jesteście ciekawi co się wydarzyło, to sięgnijcie po tę książkę. Ja jestem zadowolona z lektury i dlatego pozytywnie ją oceniam. Przyznaję 8 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10 punktów ;)[
[Współpraca barterowa z Lubimyczytać.pl i Czwarta Strona Kryminału ]