Brzydka prawda o modzie. A może zemsta na imperium Ruperta Murdocha?
Sławni projektanci, gwiazdy i celebryci. Ekskluzywne sesje zdjęciowe, wystawne bankiety, egzotyczne podróże i wielkie pieniądze. Piękno i elegancja. Brzmi jak bajka, ale za glamourową fasadą kryje się brzydka prawda o bezwzględnym i brutalnym biznesie, którego ofiarami często stają się modelki głodzące się, by osiągnąć ,,rozmiar zero" oraz pracownicy modowych magazynów spełniający dziwne zachcianki fotografów, kreatorów i gwiazd.
Kirstie Clements była redaktor naczelną australijskiej edycji ,,Vogue'a" przez trzynaście lat. Zaczynała w wieku 17 lat jako recepcjonistka. Współpracowała blisko z Karlem Lagerfeldem, Kylie Minogue, Cate Blanchett, duńską księżniczką Marią i wieloma innymi osobistościami, czołowymi modelkami i wybitnymi fotografami. U szczytu kariery, w maju 2012, została nagle i bezceremonialnie zwolniona z posady.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2015-02-19
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 292
"Vogue Za kulisami świata mody" Kirstie Clements
Temat mody zawsze mnie fascynował. Oczywiście mam tu na myśli haute cuture, a nie nasze bazarowe wdzianka. Może dzieje się tak, że ten świat jest dla mnie absolutnie nieosiągalny. Prędzej Leonardo DiCaprio zagra listonosza w "Kiepskich" niż ja będę oglądała pokaz choćby prêt-à-porter Diora... Wracając do książki - jest to luźno opowiedziana biografia autorki, która wspięła się po drabinie kariery. Od recepcjonistki do redaktor naczelnej najbardziej prestiżowego czasopisma o modzie. Rzecz dzieje się w Australii i jak się okazuje kraj ten wcale nie jest tak poważany jak nam się wydaje. Polacy mają wielkie wyobrażenia na temat tego kraju/kontynentu a tymczasem jest on daleko za Azją. Wyniesienie czasopisma na wyżyny przypadło akurat Kirstie Clements i o tym właśnie opowiada ta książka. Kobieta odwaliła tytaniczną pracę, oddała Voguowi 25 lat życia, po czym została zwolniona z dnia na dzień. Dzisiaj bardzo rzadko się zdarza, że ktoś zaczyna budować swoją karierę od najniższego szczebla do dyrektorskich stołków. Ci z góry na to nie pozwalają. Nawet jak się ma wytyczona ścieżkę awansu to i tak nie pewności, że się nią podąży.
Kirstie napisała książkę tuż po zwolnieniu. Jest to swoista terapia i rozliczenie się z przeszłością. Nie szczędziła słów krytyki, ale też doceniła wielu ludzi, którzy tak jak ona tworzyli to czasopismo. Brało ją czasami na wypominki, ale w pełni ją rozumiem. Można być najlepszym człowiekiem pod słońcem: pracowitym, uczynnym, w pełni poświęcającym się i mimo tego nikt cię nie docenia. Ale wystarczy raz odmówić, coś źle zrobić to od razu słyszymy słowa krytyki. A jeszcze jak dojdą do tego plotki to od razu można wiązać sobie kamień u szyi. Nie wyjaśniono dokładnie przyczyny zwolnienia - można się tylko domyślać...
Autorka zrobiła swoistą analizę rozwoju świata mody na przestrzeni 25 lat. Bardzo trafną analizę. Akurat czasy przez nią opisywane są również czasami mojego rozwoju i sama zaobserwowałam te zmiany. Mimo iż dzieli nas tysiące kilometrów, to Australia ma z Polską wiele wspólnego. Również i my zaczęliśmy w latach '90 rozwijać się na międzynarodowej scenie. Braliśmy (i w sumie ciągle bierzemy) udział w wyścigu szczurów kapitalistycznego świata. Pragniemy podążać za modą i choć trochę ogrzać się w promieniach blichtru.
Lata '90 to ostatnia dekada kiedy światem mody rządzi dobry gust, wyczucie stylu, elegancja i prestiż. Było to osiągalne dla nielicznych i wtajemniczonych. Na noszenie ubrań od najlepszych projektantów stać było tylko wielkie gwiazdy. Reszta musiała zadowolić się tańszymi rzeczami lub liczyła się dobra krawcowa, albo nawet własna maszyna do szycia. Nie ważna metka, ważne było uchwycenie stylu. Zmiany nadeszły z rozwojem internetu i telefonu komórkowego. A połączenie tych obu rzeczy zwiastuje katastrofę. Teraz więcej mają do powiedzenia sezonowe blogerki modowe niż czasopismo z 60-letnim stażem, które samo tworzyło modę. Teraz płaci się "gwiazdom" za to, że przejdą się w markowych ciuchach z domu do sklepu. Modelki i inne znane twarze żądają horrendalnych płac za to, że łaskawie znajdą się na okładce w magazynie (do tego darmową podróż dla niej i jej świty, pieska, astrologa, wodę z lodowca z Antarktydy i nachosy na śniadanie), zamiast być wdzięcznym za to, że mogą wystąpić w "Vogue".
Książkę przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Kirstie wspomniała o swoich naprawdę dużych projektach (tworzenie numerów z Karlem Lagerfeldem, z Duńską księżną, czy też okoliczności jubileuszowe czasopisma), jak również pisała o trudnych momentach (ciągła presja z góry, ograniczony budżet i parcie na zwiększenie sprzedaży). Mimo że wmawia się nam jak ważna jest idea, wytężona praca, kreatywność to i tak zapomina się najważniejszym - o lojalności. Możesz być wiernym pracownikiem, nie zawsze doskonałym ale trwającym na posterunku mimo wielu nieprzychylności losu. Twoje zasługi i tak nie są ważne. Ważniejsze jest to, że jakiś młody pracownik przyjdzie do firmy i z marszu dostaje to stanowisko, które od lat ci się należy. Wskakuje na nie tylko dlatego, że dostatecznie lizał du.ę decyzyjnemu lub jest kimś z rodziny. Przykre ale prawdziwe. Dlatego też cieszę się, że są takie książki. Że ktoś ośmiela się krytykować "wspaniały świat". Autorka nie jest dumna z wielu rzeczy które robiła, ale była trybikiem w tej machinie i musiała robić to, co od niej wymagano. Co prawda była jedną z ostatnich w kolejce do dziobania w wielkiej rodzinie Vogue'a i być może reszty to nie obeszło. Jej książka nie jest w stanie nikomu zaszkodzić, ale przynajmniej może być dumna z siebie, że nie siedziała cicho. Otrząsnęła się, rozliczyła z przeszłością i może dalej kroczyć z podniesioną głową.
Bardzo fajna biografie, spojrzenie na świat mody z innego punktu niż widz, albo pracowity fragment tej działki. Myślę, że warto przeczytać, najbardziej dla tych osób co interesują się modą i tym światem, albo go bardzo krytykuję.
Tak jak wskazuje tytuł w książce znajdziemy kulisy świata mody. Nie będzie tam pikanterii, sensacyjnych doniesień. Książkę czyta się bardzo dobrze, pięknie wydana a okładka bardzo przyciąga do lektury. Osobiście sięgnęłam po nią ze względu na rozdział poświęcony żonie duńskiego następcy tronu, która kilkukrotnie pozowała dla australijskiego Vogue.