Dwudziestodwuletnia Lucy Entwhistle nie zdążyła jeszcze otrząsnąć się po niespodziewanej śmierci ojca, kiedy los stawia na jej drodze uczynnego Everarda Wemyssa. Nowy znajomy staje się dla niej opoką w trudnych chwilach i wkrótce też… jej mężem. Jedyną rysą na małżeńskim szczęściu Lucy jest mroczna postać pierwszej żony Wemyssa, Very, która zmarła w tajemniczych okolicznościach. Jednak dopiero po zamieszkaniu w „The Willows”, wspaniałej rezydencji Wemyssa i w miarę odkrywania kolejnych cech osobowości swojego ukochanego, Lucy zaczyna poważnie się zastanawiać: co tak naprawdę przydarzyło się Verze?
Vera, napisana przez Elizabeth von Arnim na podstawie własnych małżeńskich doświadczeń, to zarazem czarna komedia i ponure studium romantycznych złudzeń, za których sprawą żony poddają się despotyzmowi mężów
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2020-03-25
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 274
Tytuł oryginału: Vera
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Czy można się zakochać w książce? Z pewnością. Mnie zdarzyło się to ostatnio przy niezwykłej powieści: „Elizabeth i jej ogród”. I z...
Przeczytane:2020-07-13, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku, 52 książki 2020,
Niezbadane są ścieżki miłości – Lucy spotyka ją pewnego ciepłego dnia, gdy pogrążona w żałobie stoi przy furtce i spogląda w dal. Everard Wemyss niedawno stracił żonę i świetnie rozumie ból dziewczyny po śmierci ojca.
„Vera” to przejmująca powieść o toksycznych relacjach i manipulacjach. Elizabeth von Arnim prowadzi czytelnika przez krótkie narzeczeństwo pary, do wymarzonej małżeńskiej sielanki. Dla Lucy jej wybranek jest całym światem, a on jest przekonany, że „trzyma w ramionach samą Miłość – nie widział bowiem dotąd nikogo, kto tak bardzo uosabiałby jego wyobrażenie o tym uczuciu, jak patrząca na niego z czułą uległością Lucy” [1]. Zanim jednak dojdzie do ślubu przed zakochanymi piętrzyć się będą trudności – przyjaciele i rodzina będą przeciwni Everardowi, a przecież takie zachowania nigdy nie miały racji bytu, bo „jeżeli małżeństwo okazywało się szczęśliwe, jaką niedorzecznością było trwanie w zatwardziałym sprzeciwie! A jeśli okazywało się katastrofą, to tym bardziej potrzebna była w tym wszystkim serdeczność…” [2].
Cień na szczęściu małżonków kłaść będzie jeszcze jedna kwestia – zmarła żona Wemyssa i jej obecność w ich wspólnym domu. Vera zginęła w tragicznym zdarzeniu, wypadając przez okno – a może w plotkach jest ziarno prawdy i nie był to nieszczęśliwy wypadek? Lucy – niczym bohaterka „Rebeki” Daphne du Maurier musi zmierzyć się ze śladami swojej poprzedniczki w codziennym życiu. Zajmuje jej pokoje, czyta jej książki, Vera patrzy na nią z wielkiej fotografii w jadalni. Dziewczyny nie opuszcza myśl „a co, jeśli zamiast siebie zobaczę w lustrze Verę? Przecież jest przyzwyczajone do Very…” [3].
Elizabeth von Arnim po mistrzowsku buduje portret Lucy – przeciętnej, sympatycznej dwudziestolatki, która jest zachwycona prostolinijnym Wemyssem, tak różnym od znajomych jej ojca – nieodmiennie pogrążonych w dyskusjach i zajętych poznawaniem różnych punktów widzenia („przecież jak powiedział Everard, na wszystko należało patrzeć z jednego punktu widzenia: tego właściwego” [4]). Dziewczyna przy ukochanym odpoczywa – „rozumiała każde jego słowo. Kiedy mówił, nie musiała wysilać umysłu i wytężać uszu, prawie w ogóle nie musiała myśleć” [5]. Przekonuje się, że nie musi zaprzątać sobie głowy i analizować otaczającego jej świata, bo każda „kobieta (…) potrzebowała jedynie swojego mężczyzny”[6]. Jednocześnie pisarka tworzy ciekawą i złożoną postać Everarda – zauroczonego młodością i niewinnością Lucy, pragnącego wyrwać ją z kręgu śmierci i żałoby, bo „śmierć wydawała mu się czymś wysoce nienaturalnym. Sam fakt, że każdemu przytrafia się w życiu tylko raz pokazuje, jak wyjątkowym jest zjawiskiem” [7].
Akcja „Very” toczy się niespiesznie, ale to nie bieg zdarzeń ma tu znaczenie – tylko, to co dzieje się pomiędzy głównymi bohaterami. Prosta i wyznaczona miłością więź Lucy i Everarda z czasem zaczyna się komplikować, a Elizabeth von Arnim pokazuje, że psychika ludzka i relacje w związku są bardziej złożone niż mogłoby się wydawać. To właśnie sposób sportretowania postaci, ich psychologia i wielowymiarowość są najmocniejszą stroną powieści. Na uwagę zasługuje również postać ciotki Entwhistle, która przełamuje stereotyp starej panny. „Vera” to też świetny obraz społeczeństwa z lat dwudziestych XX wieku, wraz z przywiązaniem do konwenansów, tradycji i dobrych manier. Także fabuła, mimo pozornej przewidywalności może zaskoczyć czytelnika. Atmosfera gęstnieje z każdą stroną, a to co powinno przybliżać bohaterów do szczęśliwego zakończenia, prowadzi ich na manowce.
„Vera” to ciekawa i mroczna proza psychologiczna, obnażająca najgorsze ludzkie instynkty i hipokryzję. Jak zakończy się historia Lucy, która uważa, że „to miłość odzierała człowieka z godności, napełniając go lękiem przed zranieniem ukochanej osoby” [8]?
[Recenzja opublikowana także na innych portalach czytelniczych.]
[1] Elizaberth von Arnim, „Vera”, przeł. Magdalena Hume, wyd. MG 2020, str. 52-53.
[2] Tamże, str. 79.
[3] Tamże, str. 157.
[4] Tamże, str. 87.
[5] Tamże, str. 40.
[6] Tamże, str. 87.
[7] Tamże, str. 37.
[8] Tamże, str. 127.