Sprzedałem jej sen. Cudowny, wieczny sen. Przedtem grzeszyła, teraz śpi szczęśliwa. Odkupienie poprzez cierpienie, sen przez śmierć.
Sprzedawca Snów jest seryjnym zabójcą. Atakuje raz w roku, a jego ofiarami są młode kobiety - do tego stopnia różniące się wyglądem i osobowością, że ich wybór wydaje się zupełnie przypadkowy. Zabija je z niezwykłą brutalnością.
Nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar próbują rozwikłać zagadkę Sprzedawcy Snów i doprowadzić do jego ujęcia. Niestety nie jest to łatwe, gdyż morderca zdaje się nieuchwytny. Po każdym dokonanym zabójstwie na miejscu zbrodni pozostawia tajemniczy list, który stanowi jedyny trop wiodący do schwytania go. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy policjanci poznają dwie niezwykłe kobiety, Zenę i Petrę. Jak się później okazuje, obie panie związane są w jakiś sposób ze sprawą Sprzedawcy Snów...
Elektryzujące uzupełnienie cyklu W Trójkącie Beskidzkim, w którym poznacie wspólne początki bohaterów znanych z Cynamonowych dziewczyn oraz Otulonych ciemnością.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2017-10-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 448
Sprzedał jej sen. Cudowny, wieczny sen... Od dłuższego czasu nie mogłam sobie poradzić z zastojem czytelniczym. Nie chciałam niczego czytać, gdy zaczynałam czytać, po paru stronach odkładałam wybraną pozycję z powrotem na półkę nie potrafiąc się w ogóle wciągnąć. Z pomocą przyszła mi wznowiona i ulepszona książka Hanny Greń pt.: ,,Uśpione królowe''. Pozwoliła mi oderwać się od szarej rzeczywistości, zapomnieć o rozterkach, smutkach. Wciągnęła w świat bohaterów, których podziwiam i bardzo sobie cenię. Cieszę się, że mogłam znowu zagościć w życiu postaci, którzy zaskarbili sobie moje serce już na samym początku.
Raz do roku młoda kobieta trafia w ręce seryjnego zabójcy, któremu nadano przydomek Sprzedawca snów. Każda z jego ofiar różni się niemal wszystkim, od charakteru po wygląd. Ich wybór wydaje się przypadkowy. Nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar starają się za wszelką cenę odnaleźć zabójcę, niestety nie jest to takie łatwe. Oprócz tajemniczych listów, które pozostawia przy swoich ofiarach z niczym nie da się go utożsamić. Jest nieuchwytny, a wszystkie możliwe ślady nie ułatwiają w rozwiązaniu zagadki. Któregoś dnia mężczyźni poznają niezwykłe kobiety- Zenę i Petrę. Jak się później okazuje obie są w jakimś stopniu związane ze sprawą Sprzedawcy snów...
Niektórzy z was zapewne wiedzą, że ,,Uśpione królowe'' nazywały się kiedyś ,,Cień sprzedawcy snów''. Autorka postanowiła wznowić dla nas opowieść i nieco ją ulepszyć, co moim zdaniem wyszło jej genialnie! Niektóre wątki, które wcześniej nie zostały w pełni poprowadzone, teraz rzucają inne światło na wiele spraw. Możemy lepiej zrozumieć, co kieruje postępowaniem bohaterów i samego mordercy. Do tego powieść doczekała się solidnej korekty i redakcji, co się chwali. Podoba mi się to, że pod względem zewnętrznym- okładka- oraz wewnętrznym- sama opowieść zostały poprawione. W historię wiślaną tchnięto życie!
Książka zyskała wiele zalet. Czytanie sprawia jeszcze większą frajdę, wydarzenia są spójne i nie sprawiają większej trudności. Co do bohaterów otrzymali nowe życie. Ich historia została ponownie opowiedziana. Zena, Petra, Konrad i Marcin. Wybuchowa ekipa przy której nie sposób się nudzić. Wciągają nas w swój świat, razem z nimi krok po kroku analizujemy wszystkie wydarzenia, szukamy prawdy i pobudek, jakimi kieruje się morderca. Wcielamy się w policjantów i rozwiązujemy zagadki. Autorka wodzi nas za nos, nie odkrywa przed nami wszystkich kart, tylko stopniowo naprowadza ku prawdziwe. Niczego nie można być pewnym. Dodatkowym plusem książki Hani są fragmenty opisywane przez samego mordercę. Możemy poznać jego myśl, co nim kieruje i dlaczego się tak zachowuje. Ja nieraz przez te wszystkie opisy miałam gęsią skórkę. A do tego otrzymamy wartką akcję, adrenalinę, przeróżne emocje, które wciągną od początku do końca.
W powieści nie brakuje też humoru, który stał się charakterystyczny dla powieści Hani. Gdyby tego zabrakło, historia straciłaby swój blask, byłaby nijaka, a dzięki temu jest żywa, świetna. Czytając opowieść na przerwach powstrzymywałam się, by nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Jeśli mieliście okazję czytać późniejsze książki autorki, nie mając wglądu do ,,Uśpione królowe'' to nie martwcie się! Teraz będziecie mogli poznać początki i to jak cała ekipa się poznała. Gorąco polecam.
Miał być kryminał. Właśnie miał być. Tymczasem, moim zdaniem oczywiście, otrzymałam misz-masz romansu z obyczajówką i wątkiem kryminalnym. Autorka ma lekkie pióro więc szybko mi się czytało chociaż niektóre dialogi zbyt banalne. Ale też czasami wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Mam nadzieję, że kolejne pozycje autorki bardziej mnie wciągną.
Świetnie napisany kryminał z wartką akcja, niepewnością do ostatniej strony i wątkami przywracającymi wiarę w ludzi.
"Uśpione królowe" to nowe wydanie książki Hanny Greń pod tytułem "Cień sprzedawcy snów". Było to moje pierwsze spotkanie z autorką i bohaterami cyklu wiślańskiego. A czy będą kolejne? Muszę przyznać, że jestem nieco rozczarowana. Okładki, zarówno ta jak i poprzednia, sugerują czytelnikowi, że będzie mieć do czynienia z thrillerem, czymś mrocznym, wywołującym dreszcze na karku. Byłam bardzo zdziwiona kiedy okazało się, że książce bliżej do komedii obyczajowej niż krwawego kryminału. Zdecydowanie częściej śmiałam się z żartów i licznych anegdot niż obgryzałam w napięciu paznokcie. Z jednej strony to dobrze, bo końcówka roku jest dla mnie zawsze nerwowa więc przyjemnie przeczytać coś lekkiego, a z drugiej seryjny "sprzedawca snów" miał w sobie bardzo duży potencjał, który został zmarnowany. Mógł wyjść z tego naprawdę znakomity, dobrze napisany i trzymający w napięciu thriller, a skończyło się jak zwykle, na typowej, przesłodzonej powieści dla kobiet. No może z małym dreszczykiem.
Co rok, dnia 3 września, Sprzedawca Snów wyrusza na łowy. Jego ofiarami padają młode kobiety, które na pozór nic ze sobą nie łączy. Na rozwikłaniem zagadki seryjnego mordercy pracuje dwójka policjantów : nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar. Niestety schwytanie przestępcy jest trudne, gdyż mężczyzna skutecznie zaciera ślady. Jedyną wskazówką są pozostawiane na miejscu zbrodni listy. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy policjanci poznają dwie niezwykłe kobiety, Zenę i Petrę. Jak się później okazuje, obie panie związane są w jakiś sposób ze sprawą Sprzedawcy Snów…
Szkoda, że nie mam możliwości zadania autorce książki jednego pytania. A mianowicie : dlaczego powieść ta jest do szpiku kości przesiąknięta szowinizmem i napchana stereotypami, które już dawno przestały być aktualne. Dziś większość polskich pisarek tworzy postaci kobiece, które są odważne, bojownicze, samodzielne i wyemancypowane. Często posiadają sporo cech typowo męskich. Bycie femme fatale, walkirią czy zwykłą herod babą jest mode. Jak widać tolerancja i równouprawnienie przeniknęły również do literatury. Również u Hanny Greń widać próbę stworzenia postaci z silnym kręgosłupem moralnym, inteligentnych i oryginalnych. Mamy tutaj do czynienia z dwoma młodymi, prowadzącymi własne biznesy, atrakcyjnymi i zamożnymi kobietami, które mogłyby być doskonałym przykładem na to, że płeć piękna może sobie doskonale poradzić bez mężczyzny. Ale niestety...koguty się pojawiają i to w jak najgorszym wydaniu. A panie jakby tylko na to czekały i z samodzielnych bizneswoman zmieniają się w ubezwłasnowolnione, opętane rządzą seksu kury domowe. W jednej sekundzie zapominają o swojej przeszłości, własnych planach, nadziejach i pasjach i całkowicie podporządkowują się mężczyznom. Mało tego, chociaż niosą na swoich barkach ciężki bagaż doświadczeń z byłymi mężami czy partnerami, to kolejny raz dają sobą pomiatać i ze spuszczoną głową wysłuchują pogróżek. Tekstów w rodzaju : zamknij się głupia kretynko, jeśli nie zwolnisz to cię uderzę, zamorduję cię, jesteś głupia, masz być tylko moja i nikt nie ma prawa na ciebie spojrzeć, jest tutaj naprawdę wiele. W pewnym momencie stało się to irytujące. Zastanawiałam się jakim cudem, ofiara przemocy domowej, kobieta molestowana , gwałcona i bita przez własnego męża, mogła pozwolić sobie na takie teksty czy chociażby żartobliwe słowne przepychanki w wykonaniu nowego partnera. Nasze bohaterki zachowywały się niczym podlotki i połowę czasu książkowego spędziły w łóżku. Jedną jestem w stanie zrozumieć ponieważ przez 30 lat była dziewicą, ale tę drugą? Zresztą wszystko tutaj toczyło się za szybko. Pierwsza randka i od razu sex z wpadką. Potem ślub, zamieszkanie razem, adopcja i kolejna ciąża i kolejne zaręczyny. Jak dla mnie był tego przesyt. Nikt normalny nie planuje dzieci już przy pierwszym spotkaniu, czy nawet 10. Tutaj odnosiłam wrażenie, że prokreacja była jednym z głównych tematów. Bohaterowie mogli siedzieć w towarzystwie przy stole, nagle wstać i pójść na pięterko. I zachowywali się tak nawet przy dzieciach. Dodam, że nastoletni Dominik oczywiście wiedział co się wyrabia w sypialni jednak nie miał pojęcia co znaczy słowo kompromis. Really?
Czytelnicy, którzy zamierzają sięgnąć po tę książkę z zamiarem przeczytania trzymającego w napięciu thrillera będą zawiedzeni. Nie tylko bowiem okładka tutaj kłamie, również notka wydawcy z tyłu książki jest pełna nadinterpretacji. Opis bowiem sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z kryminałem, śledztwem i pogonią za seryjnym mordercą. Niestety samej akcji, policyjnych procedur czy oględzin miejsc zbrodni jest tutaj jak na lekarstwo. Zagadka kryminalna tworzy jedynie tło całej powieści. Mówiąc w skrócie "Uśpione królowe" to opowieść o czwórce ludzi, którzy dobierają się w pary, docierają się , kłócą, godzą i uprawiają miłość. Gdzieś w międzyczasie wykonują również własną robotę, która między innymi polega na złapaniu seryjniaka. Jestem osobą, która w całym swoim życiu przeczytała sporo książek kryminalnych, obejrzała wiele filmów i nasłuchała się wiadomości telewizyjnych. Dlatego wiem, że jeśli gdzieś pojawia się seryjny morderca, to cała policja postawiona zostaje w stan gotowości. Tutaj tego nie czuć. Sprawą zajmuje się dwóch funkcjonariuszy, którym w głowie jedynie krótkie spódniczki. Niby coś tam się dzieje, jednak tempo akcji jest powolne, niezborne i mało dynamiczne. Samo zakończenie jest dopisane na siłę i zdecydowanie zabrakło na nie pomysłu. Tak jakby autorka znudziła się pisaniem powieści i chciała ją jak najszybciej skończyć. Zdecydowanie zbyt dużo czasu zostało tutaj stracone na drobnostki i szczególiki z dnia codziennego, zabawne dialogi i anegdoty. Zamiast łapać psychopatę my chodzimy po imprezach, jeździmy na wycieczki w góry czy jemy sobie pyszne kluseczki z bitkami. A no i oczywiście szlajamy się po knajpach. Był w tej książce jeden fragment, który wywołał moje oburzenie. Młoda, świadoma, wykształcona kobieta w ciąży idzie do baru i pije piwo. I to nie raz. Co prawda jedno i małe ale wydaje mi się, że w XXI wieku już każdy dorosły człowiek wie, że nie ma takiej ilości alkoholu, która nie mogłaby zaszkodzić dziecku.Tutaj chciałabym prosić wszystkich autorów, żeby nie nakłaniali czytelników to picia w ciąży i nie bagatelizowali tego problemu. Jedno piwo też może skutkować chorobami płodu i późniejszą niepełnosprawnością.
Hanna Greń ma talent, lekkie pióro i wyobraźnię. Pomysł ze Sprzedawcą Snów był naprawdę rewelacyjny. Fragmenty opowiadane z perspektywy mordercy były perfekcyjnie napisane, motyw kazirodczy podnosił włoski na rękach a opowiadane przez autorkę historie z przeszłości działały na wyobraźnię. Zawiodła tutaj warstwa obyczajowa i nieco żenująca i infantylna postawa głównych bohaterów. Zachowywali się jak typowa gimbaza a nie dorośli ludzie na poważnych stanowiskach. Książka wypadłaby o niebo lepiej, gdyby Greń zrezygnowała z formy obyczajowej, a nawet komediowej, i zaryzykowała z thrillerem psychologicznym. Pisanie przychodzi jej z łatwością, czyta się płynnie i szybko, więc jak jest dobry pomysł i wyćwiczony warsztat to można rzucić się na głęboką wodę. Myślę, że "Uśpione królowe" przypadną do gustu wielu czytelniczkom, i tym które lubią romanse i tym którym nieobce są lekkie kryminały. Ja niestety spodziewałam się czegoś mocniejszego. Choć książka nie do końca wpasowała się w moje gusta tak sądzę, że Hanna Greń jeszcze mnie czymś zaskoczy. A do cyklu Wiślańskiego na pewno wrócę.
Muszę przyznać, że fabuła książki przyciąga czytelnika i zaciekawia od pierwszych stron. Jeśli chodzi o mnie, to mogę zakwalifikować ją do tych powieści, o których mówię „jeszcze jeden rozdział i idę spać, a potem czytam do świtu”, nie zwracając uwagi nawet na „piasek” w oczach. Miejscem akcji w większości scen jest malownicza miejscowość Wisła. Jako młoda dziewczyna często przebywałam w Wiśle, dlatego bardzo łatwo potrafiłam odnaleźć się w niektórych, opisanych przez autorkę miejscach.
Autorka wciąga czytelnika w intrygę kryminalną, pozwalając czytelnikowi na kilka chwil z odrobiną humoru, szczególnie w niektórych dialogach. Wtrącana gwara góralska, (nie całkiem zrozumiała przynajmniej dla mnie) dodaje realizmu przytaczanym rozmowom.
Między dość brutalny i mocny w swej istocie wątek kryminalny, zmysłowo wpleciony został romans, oraz wątki iście psychologiczne, co nie pozwala od odbiór tej powieści, jako zbyt mroczny thriller.
Ciekawie skonstruowane postacie głównych bohaterów, to z pewnością kolejny plus dla tej powieści. Mnie na przykład bardzo przypadła do gustu Petra, jedna z poznanych przez policjantów kobiet, która pomagała im w śledztwie. Kobieta z bardzo tajemniczą i dramatyczną, a może nawet tragiczną przeszłością, która posiadała nie tylko wyjątkowy dar szkicowania raz zobaczonych osób, ale również niecodzienny dar dedukcji.
Autorka, co jakiś czas raczy czytelnika kolejną zagadką, która intrygująco wpływa na dalszy rozwój wydarzeń. Powoli dozuje napięcie, pozwalając mu rosnąć aż do granic wytrzymałości pragnień rozwiązania zagadki.
Fabuła książki została tak skonstruowana, że wątki dotyczące głównych bohaterów, czyli dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą policjantów i dwóch także zaprzyjaźnionych ze sobą kobiet, przeplatają się z opisami wydarzeń, jakie motywowały psychopatycznego, fanatycznego mordercę.
(…) Nie chciał tego nigdy więcej oglądać. Musi unicestwić tę bezwstydną, zdemoralizowaną istotę, by nie kalała powietrza, którym oddychał. (…)
To nie jest tylko kryminał, to opowieść o pięknej przyjaźni, o stosunkach między ludzkich i o odpowiedzialności za drugą osobę. To świetnie ukazane portery wielu osób, od tych dobrych, po tych do bólu złych. To książka, której nie zapomni się po odłożeniu na półkę, ponieważ opisane w niej wydarzenia z pewnością niejedną osobę zmuszą do refleksji.
Polecam tę książkę nie tylko czytelnikom preferującym sensację, myślę, że wielu znajdzie w niej coś dla siebie. I chociaż jest to moje pierwsze spotkanie w twórczością tej autorki, to jestem więcej niż pewna, że nie ostatnie. Połączenie mrocznego kryminału z lekkim romansem i umieszczenie tego w towarzystwie psychologii, nie jako nauki badającej mechanizmy i prawa rządzące psychiką i zachowaniami człowieka, to z pewnością bardzo ciekawa mieszanka.
Raz w roku odnajdywane są ciała młodych kobiet. Dokładniej pisząc - jeden rok, jedno ciało. Już na pierwszy rzut oka widać, że czas przed śmiercią, to chwile, a nawet godziny, którym towarzyszyło ogromne cierpienie, a ten kto im je zadał, działał z okropną brutalnością. Po zapoznaniu się z życiem i wyglądem ofiar, zanim trafiły w ręce psychopatycznego mordercy, nic nie wskazuje na to, aby coś je łączyło. Lecz mimo to z całą pewnością wiadomo, iż sprawcą jest ta sama osoba. Po każdej zbrodni przy ciele ofiary znajdywany jest list. Sprzedawca Snów - tak nazywają potwora, który morduje - od lat pozostaje nieschwytany. Nad rozwiązaniem sprawy pracują nadkomisarz Konrad Procner oraz komisarz Marcin Cieślarz. Panowie w międzyczasie poznają Zenę i Petrę. Kobiety mieszkają na uboczu i prowadzą ciche i spokojne życie. Z dwójką policjantów zaczynają częściej się spotykać. Szybko można zauważyć, że ich drogi już od pierwszych chwil się połączyły, choć nie zawsze dogadują się bez żadnej wymiany zmian. Z biegiem czasu okazuje się, że Zenę i Petrę łączy coś ze Sprzedawcą Snów.
"Uśpione królowe" są poprawioną i rozszerzoną wersją "Cienia Sprzedawcy Snów".
Przyznam się, że "Uśpione królowe", to książka, na którą z całego mojego stosiku lektur do przeczytania, miałam najmniejszą ochotę. Wciąż odkładałam ją na później. Dlaczego tak się działo? Otóż, pomimo iż przeczytałam opis z tyłu okładki, który summa summarum mnie zachęcał, w głowie wciąż mi siedziało, że będzie to fantastyka, z którą jak do tej pory się nie pokochałam. Patrząc na okładkę powieści, tak właśnie o niej myślałam. Nawet na samym początku kiedy zaczęłam czytać, doszukiwałam się czegoś z fantastyki. Czekałam aż zza rogu wyskoczy jakiś nieziemski bohater, czy też doszukiwałam się czegoś innego w opisach, gdzie zostały opisywane spojrzenia, oczy itd. Teraz wydaje mi się to śmieszne, ponieważ ogromnie się pomyliłam. Gdy obecnie spoglądam na okładkę książki, widzę romans połączony z kryminałem, który czytało mi się bardzo dobrze orz taki, przy którym nie zaznałam nudy.
Pomysł na sposób przedstawienia wszystkich wydarzeń był strzałem w dziesiątkę. Myślę, że dzięki temu zostało budowane zniecierpliwienie oraz napięcie czytelnika, a bynajmniej tak działo się w moim przypadku. Autorka nie tylko parła do przodu z akcją i chronologicznym odkrywaniem kart, lecz również cofała się do tyłu, opisując czasy, które miały wpływ na to co dzieje się w teraźniejszości. Moim zdaniem pisarka świetnie sobie z tym przeplataniem zdarzeń poradziła.
Romans czy kryminał? Każdy kto sięga po tę książkę musi liczyć się z tym, że w dużej mierze oprócz kryminału, znajdzie w niej również romans. Ciepła, lekka, czasem zabawna, a jak trzeba to z iskrą i tykającą bombą ognista miłość. Książka podobała mi się w tych dwóch odsłonach. Dzięki temu, że autorka pomiędzy sprawy kryminalne, które były naprawdę mocne, wplotła perypetie miłosne bohaterów, książka nie zrobiła się za ciężka. Było to swego rodzaju oderwanie się od toczonego się śledztwa i poznanie chociażby życie dwójki policjantów poza pracą, jak również ich sercowe zmagania. Czasami były one wręcz zabawne. Bardzo podobał mi się luźny język w dialogach, jak również cięte wypowiedzi Petry, choć nie ona jedyna potrafiła dosadnie coś powiedzieć.
Każdy bohater powieści, to bardzo barwna postać literacka. Hanna Greń stworzyła zespół ludzi, którzy są bardzo ciekawymi osobami. Każda z nich ma swoją przeszłość i kiedy jest ona wspominana, nie raz podczas czytania wywołała u mnie mnóstwo emocji. Był strach, była złość i były łzy. Również życie seryjnego mordercy po kawałku jest odkrywane, choć oczywiście nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia.
Jestem bardzo ciekawa kolejnych części tej serii i z pewnością po nie sięgnę.
biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Gdy tak leżała rozciągnięta w literę X, ze złotobrązowymi włosami rozsypanymi na poduszce, stanowiła kwintesencję jego pragnień. Należała do niego. Mógł...
Rok 1993. Odkąd do rodziny Teodora Kozińca wkroczył fanatyzm religijny, agresywny ojciec i uległa mu partnerka stosują drastyczne metody wychowawcze. Dla...
Przeczytane:2018-02-09, Ocena: 6, Przeczytałem, 52 książki 2018, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, Recenzyjne, Posiadam, Polecam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
„Uśpione królowe” Hanny Greń to rozszerzone wydanie pierwszej części cyklu wiślańskiego. Pierwotnie tytuł tej książki brzmiał „ Cień Sprzedawcy Snów”. Nie miałam okazji czytać jej w tej pierwszej wersji, ale „Uśpione królowe” wywarły na mnie duże wrażenie, mimo, że jak wiecie, czytając moje recenzje, za cykl wiślański zabrałam się poczynając od tomu trzeciego poprzez czwarty. Przede mną wciąż lektura tomu drugiego – na co już niecierpliwie czekam.
Sprzedałem jej sen. Cudowny, wieczny sen. Przedtem grzeszyła, teraz śpi szczęśliwa. Odkupienie poprzez cierpienie, sen przez śmierć.
Sprzedawca Snów jest seryjnym zabójcą. Atakuje raz w roku, a jego ofiarami są młode kobiety − do tego stopnia różniące się wyglądem i osobowością, że ich wybór wydaje się zupełnie przypadkowy. Zabija je z niezwykłą brutalnością.
Nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar próbują rozwikłać zagadkę Sprzedawcy Snów i doprowadzić do jego ujęcia. Niestety nie jest to łatwe, gdyż morderca zdaje się nieuchwytny. Po każdym dokonanym zabójstwie na miejscu zbrodni pozostawia tajemniczy list, który stanowi jedyny trop wiodący do schwytania go. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy policjanci poznają dwie niezwykłe kobiety, Zenę i Petrę. Jak się później okazuje, obie panie związane są w jakiś sposób ze sprawą Sprzedawcy Snów…
„Uśpione królowe” Hanny Greń to niesamowicie dobrze napisany kryminał z elementami obyczajówki. Takie połączenie zapewni Wam niezapomniane przeżycia, które powiodą Was przez trudne i zagmatwane ścieżki śledztwa, zagadkowe morderstwa przysłonięte cieniem Sprzedawcy Snów, ale nie zabraknie również wędrówek po drogach zwykłej codzienności. Przyjaźń i miłość, którą w tej powieści znajdziecie, sprawi, że zło czające się gdzieś w zakamarkach ludzkiej psychiki, będzie łatwiejsze do przełknięcia.
Niezwykle trudna przeszłość Zeny jak i Petry, nie pozwala im o sobie zapomnieć. Szczerze Wam powiem – obie bohaterki – wywołały we mnóstwo podziwu i współczucia. Te dwie postaci są mocno zarysowane w powieści od samego początku, stanowiąc niezaprzeczalny przykład na to, że kobiety potrafią być nad wyraz silnie psychicznie i są w stanie wiele znieść, by przeżyć lub chronić najbliższych.
Jedyną osobą, która mnie w tej części odrobinę podrażniła – był syn Zeny. Dominik czasami bywał nad wyraz dojrzały, a czasami dla odmiany był zbyt infantylny, co w porównaniu z jego wcześniejszą dojrzałością emocjonalną, było dziwnym zestawieniem.
Jest to jednak jedyny minus tej powieści.
W kolejnych częściach wiślańskiego cyklu – Dominik – stał się postacią mocno pozytywną w moim odbiorze.
„Uśpione królowe” wciągają czytelnika w wir niesamowitej akcji kryminalnej, tajemnicy, niewyjaśnionej przeszłości i koligacji rodzinnych tak skomplikowanych, że początkowo są one w ogóle nie zauważalne. Dodatkowym atutem powieści są z pewnością świetne dialogi i towarzyszący im czasami humor lub ironia. Kreacja dorosłych bohaterów również zasługuje na uznanie, tym bardziej, że po przeczytaniu tej części rozjaśniło się w mojej głowie kilka niewiadomych, które nurtowały mnie od jakiegoś czasu.
Hanna Greń potrafi stworzyć świat, w którym mimo zła istnieje również dobro i uczciwość. I nawet kiedy sytuacja przybiera zgoła beznadziejny przebieg i zdaje się, że wszystko jest już przegrane, to wówczas następuje nagły zwrot w akcji i sprawiedliwości staje się za dość. Autorka daje szansę dobru, by mogło zwyciężyć, by mogło pokonać zło czające się w chorym umyśle mordercy, by winni zostali ukarani. Tym samym po wielu emocjach, obezwładniającym strachu, który przeszywa czytelnika podczas lektury, autorka daje swojemu odbiorcy promień światła, nadzieję, na to że w świecie jest miejsce na dobro. Życie bohaterów zatacza wiele kręgów, a na końcu tego ostatniego czeka ich spokój i ukojenie. Myślę, że taki zabieg Hanna Greń stosuje w swoich powieściach, także i w tej, celowo. Pragnie bowiem, zapewnić nas, że wszyscy będziemy rozliczeni ze swoich czynów. Autorka wręcz krzyczy pomiędzy linijkami, że świat to nie tylko ciemne chmury, krążące nad naszymi głowami, ale również dobro, miłość i przyjaźń, zaufanie i zrozumienie.
A Ci którzy czynią niecnie wobec innych zostaną osądzeni sprawiedliwie, jeśli nie przez wymiar sprawiedliwości to przez los, który zataczając swoje kręgi, oddaje człowiekowi to, co sam niósł innym przez całe życie.
„Uśpione królowe” to książka, którą z czystym sumieniem mogę Wam polecić do przeczytania. Zacznijcie jednak przygodę z wiślańskim cyklem od tej powieści, a nie tak, jak ja na odwyrtkę, ponieważ, dobrze jest znać „co u podstaw”.
Ja z pewnością teraz sięgnę po drugi tom serii, bo tylko ten mi został do przeczytania. Kiedyś wrócę do całości i przeczytam wszystko jeszcze raz od samego początku.
z bloga:http://przeczytajka.blogspot.com/