Te historie każdemu zmrożą krew w żyłach. Doborowa stawka polskich autorów specjalizujących się w literaturze grozy opisuje Boże Narodzenie takie, jakiego z pewnością nikt z nas nie chciałby przeżyć....
Po lekturze tej książki Gwiazdka już nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Arcysilną polską reprezentację uzupełnia Graham Masterton - autor kilkudziesięciu powieści, w tym takich klasyków horroru jak "Manitou", "Dżinn" i "Wojownicy nocy", które rozeszły się na całym świecie w wielomilionowych nakładach.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2020-10-14
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 384
Kompletnie nie mam pojęcia, co mogłabym napisać o tej książce 🙈. Zdecydowanie się nie polubiliśmy i bardzo źle mi się ją czytało. „Upiorne święta” to krótkie opowiadania napisane przez dziewięciu autorów i jedną autorkę. Przyznam, że niektóre historie były oderwane od rzeczywistości do tego stopnia, że naprawdę ciężko było mi przez nie przebrnąć. Połączenie świąt i tego typu kryminałów, to zdecydowanie nie moja bajka. Zdecydowanie wolę romanse. Muszę jednak przyznać, że dwa opowiadania przypadły mi do gustu.
Pierwsze z nich jest autorstwa Hanny Greń pod tytułem „Pechowe święta” . Tu młoda dziewczyna postanawia spotkać się z bratem swej przyjaciółki, która zginęła w wypadku samochodowym i wyjaśnia mu, jak to wyglądało z jej punktu widzenia. Tę historię czytało mi się naprawdę przyjemnie. Może dlatego, że byli w to zamieszani gangsterzy? Możliwe.
Drugie opowiadanie to „87 centymetrów” Artura Urbanowicza. To historia seryjnego zabójcy, który zabija na „odludziach” i za każdym razem ofierze brakuje innej części ciała. Do tego opowiadania już od początku mnie ciągnęło. Akcja ma miejsce na Suwalszczyźnie, w jednym z miast z województwa, z którego pochodzę. Bardzo lubię czytać o swoich rodzinnych stronach bądź bliższej czy też dalszej okolicy😂.
I to by było na tyle, co mogę napisać o tej książce. Mimo, iż nie przypadła mi do gustu, to uważam, że czytanie opowiadań jest świetnym sposobem, żeby sprawdzić czy styl pisania poszczególnych twórców odpowiada nam czy też nie. Wydaje mi się, że to lepsze niż kupowanie w ciemno całej książki. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tych pisarzy i raczej nie są w moim guście. Nie zarzekam się, że nigdy nie sięgnę po inne ich pozycje. Może historia niedotycząca świąt bardziej spodobałaby mi się? Możliwe.
A teraz to Wy musicie zdecydować, czy chcecie się zapoznać z tymi opowiadaniami.
Kolejny zbiór opowiadań po który zdecydowałam się sięgnąć nastraja przed zbliżającymi się świętami! A że jeszcze mamy tu zbiór samych najlepszych autorów to tym bardziej takiej pozycji nie mogłam sobie odmówić. A czy naprawdę tak warto było?
Radosne oczekiwanie, uśmiechy na twarzach dzieci, rodzinne ciepło, życzliwość i miłość. Blask choinkowych lampek, apetyczne zapachy z kuchni, pięknie nakryty stół… Nic z tego! Niepewność, lęk, groza, przerażenie. Strach przed czymś nienazwanym i ból zadany ludzkimi rękami. Obawa, kto zajmie miejsce przy dodatkowym nakryciu i czego będzie chciał. Po lekturze tej książki Gwiazdka nie będzie już taka jak kiedyś.
Najpopularniejsi autorzy i autorki polskiej literatury grozy połączyli siły, aby oddać w ręce czytelników zbiór najbardziej mrożących krew w żyłach opowieści świątecznych.
Dostajemy tu zbiór dziesięciu różnych opowiadań od dziesięciu różnych kompletnie autorów. I choć łączy je jedna tematyka, to tak naprawdę każde z nich jest naprawdę różne.
Z tego co zauważyłam czytając ten zbiór autorzy chcieli nas z lekka przerazić. No niestety jak na mój gust to tak naprawdę może dwa, góra trzy z tych opowiadań sprawiły, że „cokolwiek” poczułam. A reszta? No niestety jak dla mnie była troszkę nudnawa. To co miało być przerażające moim zdaniem niestety tu nie wyszło.
Niektóre z tych opowiadań były z lekka oderwane od rzeczywistości co nie bardzo miało tutaj sens.
Historie tutaj zawarte miały być przerażające, nie pełne fantastyki czy rozśmieszające. A ja niestety w nich nie znalazłam nic co by mnie przeraziło.
Przykro to pisać, ale zbiór opowiadań wobec, którego miałam naprawdę duże oczekiwania niestety mnie osobiście zawiódł. Co prawda różne są gusty literackie, ale połączenie światów realnych oraz fantastyki, które miało przerażać w jakiś sposób według mnie po prostu nie wyszło, śmieszyło z lekka.
Jakiekolwiek większe emocje poczułam może, tak jak pisałam przy dwóch opowiadaniach ( niekoniecznie bym chciała zdradzić przy których). Szkoda trochę, bo mamy tu zbiór napisany przez naprawdę dobrych twórczo autorów.
Niestety nie polecam.
Zacznę od tego, że bardzo łatwo mnie przestraszyć. Kaszka z mleczkiem. Zwłaszcza książką, bo – horrorów kinowych jakoś mniej się boję – chyba dlatego, że lektura pozostawia więcej dla wyobraźni, a wyobraźnię to ja mam nieokiełznaną 😊 Dlatego, gdy zobaczyłam antologię zatytułowaną „Upiorne święta” pomyślałam, że to coś dla mnie – uwielbiam świąteczne książki, ale muszę je sobie dozować, bo czasami od nadmiaru zawartej w nich słodyczy robi się mdło. W tej książce słodyczy się nie spodziewałam i uznałam, że będzie świetną przeciwwagą dla tych właśnie pachnących pierniczkami, nastrojowych, pełnych miłości opowieści pod choinkę… A przy okazji – wywoła trochę dreszczyku i nieźle mnie przestraszy. Tak obiecywały opisy na okładce.
Czy tak było? Na pewno nie można jej zarzucić, że jest przesłodzona – nie znajdziecie tutaj bajecznych krajobrazów z choinką skrzącą się milionem światełek na tle zaśnieżonej wioski. A jeśli już, to za choinką będzie stał broczący krwią upiór 😊 Tak więc przeciwwaga dla słodyczy – na pewno, może nawet zbyt duża, bo motywów bożonarodzeniowych nie znajdziecie w tej antologii zbyt wiele, wbrew tytułowi. Ale z tym dreszczykiem było już znacznie gorzej. Ani jedno z tych opowiadań mnie nie przestraszyło. Ani nie pochłonęło bez reszty. No i skoro motywem przewodnim miało być Boże Narodzenie – oczekiwałam jednak, że motyw ten będzie przewijał się w każdym opowiadaniu – a tymczasem w wielu historiach nie było go w ogóle. To duży minus. A największy minus to… brak puenty w dużej części tych opowieści. Chwilami miałam wręcz wrażenie, że autorowi skończył się limit znaków i po prostu nie mógł dodać planowanego zakończenia. Oczywiście – nie było tak w przypadku wszystkich, ale zdarzało się na tyle często, że wrażenie rzutuje na całość.
Przyznam, że ta antologia była dla mnie dużym rozczarowaniem – i nie chodzi o to, że zbyt wiele sobie po niej obiecywałam. Nie oczekiwałam przecież jakichś szalonych emocji i wielkiego WOW, ale lekkiego dreszczyku – tak. A dostałam bardzo przeciętne (z małymi wyjątkami) pomysły, które wcale mnie nie zaciekawiły ani nie poruszyły. Szkoda. Miałam nadzieję, że po lekturze wypiszę sobie kilka nazwisk, żeby poznać bliżej twórczość autorów (tak zwykle się dzieje, gdy czytam tego typu antologię) – ale takiego przypadku nie było… Miałam ochotę się bać, obrzydzić, zaszokować – a tylko się rozczarowałam, choć przecież pojawiają się tutaj opowiadania naprawdę znanych ludzi. Nie umiem tego wytłumaczyć. Czego zabrakło? Moim zdaniem – ducha świąt i dobrego pomysłu (oczywiście nie we wszystkich przypadkach).
Czy to znaczy, że absolutnie nic mi się nie podobało? Aż tak źle nie jest. Najbardziej wyrazistym opowiadaniem, z puentą, z ciekawą akcją i nawet sporym dreszczykiem emocji – był tekst Grahama Mastertona – czyli mistrza tego gatunku. Ale bardzo spodobało mi się także opowiadanie „Rezerwat” Marka Zychli – ono mnie zaintrygowało, bo było bardzo oryginalne, naprawdę nawiązywało do Gwiazdki, a przy tym trudno było przewidzieć, dokąd autor nas zaprowadzi i miało mocne zakończenie.
„87 centymetrów” Artura Urbanowicza też wyróżniało się na tle reszty – specyficznym klimatem, który miał w sobie trochę grozy i rzeczywiście wyraźnie nawiązywał do świąt (grupa młodzieży spędzająca Wigilię w domu na odludziu, straszliwa śnieżyca – a do tego – grasujący w okolicy morderca…). Ciekawy klimat znalazłam też w „Opowieści wigilijnej” – ten brud, patologia, chaotyczna ucieczka przez miasto były intrygujące i godne uwagi, nie nudziłam się przy tej historii, choć zakończenie mnie rozczarowało. Ale przynajmniej było! No i był mikołaj (i to jaki!) – więc wielkie dzięki dla autorów, że pamiętali o motywie przewodnim!
Ogólnie jednak te historie, z małymi wyjątkami, są dość bezbarwne i na dodatek, jak już wspomniałam – w części z nich nie ma w ogóle motywów świątecznych, więc nie do końca rozumiem, czym kierował się redaktor, który dobierał teksty.
Podsumowując: ktoś miał naprawdę fajny pomysł na antologię inną niż wszystkie – niestety, zabrakło dobrego wykonania. Duże rozczarowanie. Mam nadzieję, że taka antologia jeszcze kiedyś się pojawi – ale z tekstami, które naprawdę będą straszne, a przy tym poprowadzą przewrotny dialog z bożonarodzeniowymi tradycjami! Będę czekać na taki zbiór.
"Lepiej, żeby Święty Mikołaj niegdy nie zapukał do Waszych drzwi..."
"Upiorne święta" zbiór opowiadań 10 autorów, a każde z nich ukazuje nam Świata Bożego Narodzenia jako najgorszy dzień w roku. Lęk, groza i przerażenie i pewność że Gwiazdka już nigdy nie będzie taka sama.
...chyba pierwszy raz nie wiem co powiedzieć o książce 😰 Książkę przeczytałam szybko, ale nie dlatego że mi się podobała ale dlatego że chciałam ją jak najszybciej odłożyć i zapomnieć. Z 10 opowiadań podobały mi się jedynie dwa, w tych dwóch czułam grozę, nieprzyjemne dreszcze i uczcie niebezpieczeństwa i strachu. Były to "Pechowe święta" i "Czerwony rzeźnik z Wrocławia" te dwa odpowiednia zapadły mi w pamięć, byłam nimi zaciekawiona i czułam lekka panikę czytając je. Reszta? Chyba nie chce do nich wracać, opowiadanie o upiornych świętach a akcja jednego z nich rozegrana w lecie i o świętach nawet słowa, kolejne zaś było o hodowaniu kobiet, które zostawały matkami w wieku 10 lat, a cała historia zataczała koło w Wigilię, dziwnie to wyszło a nie upiornie czy strasznie.
Ehh.. nie wiem czy polecam książkę, chyba musicie ocenić sami. Ja jednak do niej nie wrócę. Przykro mi.
Dziękuje za egzemplarz.
Najpopularniejsi autorzy i autorki polskiej literatury grozy połączyli siły, aby oddać w ręce czytelników zbiór najbardziej mrożących krew w żyłach opowieści świątecznych. Do ich grona dołączył również Graham Masterton – autor kilkudziesięciu powieści, w tym takich klasyków horroru jak „Manitou”, „Dżinn” i „Wojownicy nocy”, które rozeszły się na całym świecie w wielomilionowych nakładach. W wyniku tej współpracy powstał tom, który równocześnie przeraża i zachwyca. Po lekturze tej książki gwiazdka już nigdy nie będzie taka jak kiedyś.
Tomasz Hildebrandt - to właśnie jego opowiadanie zaczyna tę antologię i przyznam szczerze, że wzbudziło we mnie odruch wymiotny. To, co tutaj się działo było okropne i na samą myśl o tym, jest mi nie dobrze. Nie miałam okazji poznać jeszcze pióra autora wcześniej, ale po tym opowiadaniu, to ja się zaczynam zastanawiać, czy w ogóle chcę. (Tak wielkie zrobił na mnie wrażenie.)
Adam Przechrzta - ta historia moim zdaniem była dziwna... I jakoś tak niespecjalnie przypadła mi do gustu, niestety, Ale może ze względu na treść i akcję, jaka tu miała miejsce, nie do końca do mnie przemówiła...
Hanna Greń - o tej autorce sporo słyszałam, ale również nie miałam okazji nic jej pióra przeczytać. Jej historię czytało mi się dość dobrze, ale szczególnego wrażenia też na mnie nie zrobiła. Jednak co do tej autorki jestem skłonna dać szansę i poznać samodzielną powieść, bo czytało się naprawdę dobrze, więc może to zależy od tematyki historii, po którą kiedyś sięgnę.
Artur Urbanowicz - najdłuższe opowiadanie. To głównie ze względu na tego autora skusiłam się na tą antologię. Jak zwykle nie zawodzi i sprawia, że na tyle się zaczytałam, że ledwo zdążyłam się wyrobić na autobus przed pracą! Sama historia jest na tyle oryginalna, że z ogromnym zaciekawieniem przewraca się stronę za stroną, by poznać zakończenie tej krótkiej opowiastki... A jednocześnie najdłuższej w tej lekturze.
Graham Masterton - kto nie zna tego nazwiska? Chyba mało kto. Ja zaczytywałam się w jego powieściach będąc już w gimnazjum... Historia zawarta w tej książce jest stosunkowo krótka, ale ciekawa. Kojarzę Wrocław, byłam tam na wycieczce i potrafiłam sobie mniej więcej zobrazować to, o czym czytałam. Zrobiło na mnie wrażenie, więc zdecydowanie na plus.
Marek Zychla - bardzo zdziwiło mnie to opowiadanie. Wprowadziło w uczucie konsternacji... Ale kto wie, czy nas nie czeka kiedyś taki los? Wszystko idzie do przodu... Oby to, co dzieje się z bohaterami nie przełożyło na nasze życie.
Robert Cichowlas - to opowiadanie nie przypadła mi do gustu. Jakoś ten pomysł, no nie przemówił do mnie.
Jakub Ćwiek - też nowy autor, jak dla mnie. Całkiem niezłe to opowiadanie... I też muszę dać szansę temu autorowi, bo sposób, w jaki włada piórem spodobał mi się i uważam, że jego solowe powieści również mogą mi przypaść do gustu.
Przemysław Wilczyński - z kolei ta historia też była dziwna, ale na pewno nie upiorna. Sama nie wiem do końca, co o niej myśleć...
Jakub Bielawski - ostatnie opowiadanie, nużyło mnie, ze względu na wiele opisów. Nie zrobiło na mnie niestety wrażenia i zostało najszybciej chyba ze wszystkich, zapomniane.
Jak widzicie, jest wiele różnych opowiadań, jedne podobają się mniej, drugie bardziej, jednak sumując, cała antologia prezentuje się całkiem nieźle. Uważam, że mogę śmiało ją Wam polecić, jeśli lubicie takie troszkę straszniejsze historie, a nie ckliwe romantyczne uniesienia. ;)
"Lepiej, żeby Święty Mikołaj nigdy nie zapukał do waszych drzwi..."
Zbliżające się święta Bożego Narodzenia to czas przede wszystkim radosnego oczekiwania, spełnienia, ciepła, prezentów, spotkań rodzinnych. Tutaj jest zupełnie inaczej. Święta ukazane są, jako te budzące lęk, przerażenie, obawę, niepewność. Zmieniają się w najgorszy koszmar. Opowiadania przyciągają i chwilami mrożą krew w żyłach.
Dużym atutem jest ogromna uniwersalność tej antologii. Mamy, w czym wybierać, czym się delektować, czego się bać. Każdy znajdzie coś dla siebie. Opowiadania są krótkie, a przy tym bardzo treściwe, wymowne, chwilami przerażające i… odpychające. Ich różnorodność i wielotorowość jest bardzo duża. Przerażające, budzące grozę, chwilami nostalgicznie, wzruszająco. Moją uwagę szczególnie zwróciło opowiadanie Jakuba Ćwieka „Już nie jesteś smutkiem”.
Bardzo zróżnicowane emocje towarzyszyły mi podczas czytania prawie wszystkich opowiadań. Nie dało ich się przeczytać na raz, musiałam je sobie dawkować. Święta nie zawsze są radosne i przyjemne, czasami dzieją się straszne, przerażające rzeczy. I nikt nie ma na to wpływu. Większość opowiadań podobała mi się – ale, to rzecz gustu, nastroju, emocji. Całość oceniam dobrze. Mam nadzieje, że wizje autorów nigdy się nie spełnią. Polecam.
'' Była tylko opowieść. Opowieść długa i na tyle prawdziwa, na ile kłamstwo potrzebuje prawdy, by lepiej smakować''
Opowiadania opowiadania, niezależnie od ''zadanego'' tematu, różne i rzadko o zbliżonym poziomie, dlatego tak trudno jest mi oceniać wszelkie antologie. Tym razem opowiadania miały mieć klimat upiornych świąt. Jak sobie z tym poradzili autorzy? W mojej ocenie, bardzo słabiutko. Opowiadania są albo bardzo odrealnione tematycznie, jak ''Rezerwat'', ''Już nie jesteś smutkiem'' , przez kryminalne, jak ''Prezent od gwiazdora'', po bardzo wtórne, jak ''Dom na końcu ulicy''.
Moje podium:
1.) ''Opowieść wigilijna''- Tomasz Hildebrandt
Jedyne opowiadanie które dokładnie pamiętam i które sprawiło mi chwilowe ciarki na plecach.
2.) ''Czerwony rzeźnik z Wrocławia'' - Graham Masterton
Opowiadanie krwawe, ciekawe i dobre przy tym bardzo pouczające, chociaż nie umoralniające.
3.) ''87 centymetrów''
Dziwne, zaczyna się śmiesznie, potem jest ''normalnie'', a koniec jest dla mnie nietrafiony, ale lepszego opowiadania na trzecie miejsce nie znalazłam.
To byłoby na tyle jeśli chodzi o tę konkretną antologię, reszta jest tak przeciętna, że nawet nie będę ich komentować.
Drodzy Czytelnicy, przed przystąpieniem do lektury ,,Upiornych świąt" zadajcie sobie jedno sakramentalne pytanie: czy lubicie Boże Narodzenie? Przyznam, że od kilku lat mam bardzo, ale to bardzo ambiwalentne podejście do czasu między 24-27 grudnia. Z jednej strony zawsze było miło, serdecznie. Z drugiej- natłok dekoracji świątecznych w sklepach już od początku października (!) powoduje, że na widok udekorowanego bałwana czy Gwiazdora (mieszkaniec Poznania nie pokusi się o inne nazewnictwo) dostaję niemal mdłości. Trudno zatem lubić coś, co atakuje nas z każdej strony i jest po prostu nachalne, materialne i skoncentrowane tylko na zakupach, na które niejeden człowiek zwyczajnie nie ma pieniędzy.
Sądziłam, że dziesięć opowiadań zawartych w tej antologii będą stanowiły rzeczywiste antidotum na przesłodzone Boże Narodzenie. Czy tak było? Cóż, wielu czytelników uznało, że w tekstach o upiornych świętach mało było czasu gwiazdkowego. To prawda- czasami zastanawiałam się, czy tylko tytuł i okładka całej antologii odnoszą się do grudnia? To jeszcze nie wszystko- spośród dziesięciu opowiadań tylko trzy zasługują na większą uwagę i chęć interpretacji. Resztę wyrzuciłabym do kosza. Gdzie ten strach? Gdzie ten mrok i krew? Gdzie upiorność połączona ze świętami? Gdyby tak posłużyć się tekstem Kochanowskiego, to stwierdziłabym, że mrok był, ale jakoby w ogóle go nie było.
W swojej pracy twórczej bardzo postarał się między innymi Artur Urbanowicz. Jego opowiadanie pt. ,,87 centymetrów" miało wszystko to, co powinno: atmosferę świąteczną, ale przyprawioną mrokiem, niepewnością, krwią, zagadką. Aż chciało mi się czytać o grupie nastolatków, którzy planują coś na wzór wigilii klasowej, tyle że w domku w górach. Nieproszony mrok kręci się cały czas wokół nich, zbliża się coraz bardziej i bardziej. A czy się zbliży? O tym już nie wspomnę, ale wiem, że autor naprawdę się postarał. Brawa dla niego.
Jeszcze inny, bardzo udany tekst nosi tytuł ,,Czerwony rzeźnik z Wrocławia". Autorem opowiadania jest Graham Masterton, a zatem można uważać, że wespnie się on na wyżyny swoich umiejętności literackich. Jest to krótki, słodko-gorzki tekst o tworzeniu filmów. Jaki to ma związek ze świętami, w dodatku mrocznymi? Sami zobaczcie. Niemniej jednak, po lekturze zastanawiałam się, czy tworzenie filmów grozy rzeczywiście może negatywnie wpływać na prywatne życie człowieka? Warto także wiedzieć, że z niektórymi, na dodatek głupimi zachowaniami, nie warto przesadzać..
Jako- takim tekstem można uznać opowiadanie zaproponowane przez Roberta Cichowlasa. ,,Prezent od Gwiazdora" mówi bowiem o zdradzie, ale autor postawił tu na więcej krwi i nienawiści. Na dodatek mamy tu stwierdzenia typowe dla gwary poznańskiej, zatem było to coś dla mnie.
Czy jestem zadowolona z lektury? W całości mogę ją uznać za bardzo przeciętną. Gdyby nie trzy wymienione wyżej teksty dałabym jedynkę, czyli najniższą notę. ,,Upiornych świąt" polecać nie będę- niech każdy zdecyduje sam. Jeśli o mnie chodzi, chciałam doznać czegoś innego, bo sam pomysł na tę książkę był świetny. Istnieją już przecież opowiadania gwiazdkowe z nurtem ściśle erotycznym i dobrze się sprzedają. W przypadku mrocznych świąt grudniowych mogło być po prostu lepiej.
Święta Bożego Narodzenia kojarzą się najczęściej z pięknymi kolędami, dekoracjami pełnymi słodkich aniołków, dzwoneczków i zabawnych reniferów, no i oczywiście ze smakowitymi potrawami wigilijnymi. Jednak nie zawsze ten czas jest magiczny i wyjątkowy. Albo inaczej, może być wyjątkowy, ale w zupełnie innym sensie, niż zazwyczaj.
Autorzy znani na rynku wydawniczym pokusili się o stworzenie zestawu opowiadań, po których lekturze spojrzymy na święta z zupełnie innej perspektywy. Jeśli znacie pióro Hanny Greń, Jakuba Ćwieka, Adama Przechrzty, Artura Urbanowicza, Jakuba Bielawskiego, Tomasza Hildebrandta, Przemysława Wilczyńskiego i Marka Zychli, na kartach tej książki znajdziecie teksty tych właśnie pisarzy. Do grona polskich twórców dołączył ze swoim opowiadaniem Graham Masterton.
Każde opowiadanie to inny styl, więc możecie być pewni, że nie będzie to lektura przewidywalna. Napotkacie między innymi świat po Strasznej Wojnie i mężczyznę, który alkoholem zagłusza smutki, Aleksję, która dowiaduje się, że jej ojcem jest groźny gangster, co pociągnie za sobą straszne konsekwencje, a także nastolatków, którzy wymuszą na rodzicach organizację wieczerzy wigilijnej w domu na uboczu, w śnieżnych zaspach i z wiszącym nad głową zagrożeniem. Będzie też świat, w którym kobiety żyją w blokach, z jakiegoś powodu nie wychodząc poza swoje mieszkania, oraz bezdomni, których tajemnicza fundacja zaprasza na wigilię. Fabuły opowiadania Grahama Mastertona nie zdradzę, ale możecie być pewni, że jest świetne.
Muszę przyznać, że kiedy zobaczyłam okładkę i tytuł, spodziewałam się raczej opowiadań z porządnym dreszczykiem. Takich, po lekturze których strach pójść po ciemku do łazienki. Tymczasem są to historie wpisujące się w różne rodzaje lęku. Obawa o przyszłość, strach przed przeszłością, przerażenie, kiedy na drodze stanie podejrzany nieznajomy, który wszystko o Tobie wie. To faktycznie trochę creepy, jednak nie każde opowiadanie wystraszy Was na maksa w ten najpopularniejszy sposób. Wachlarz emocji związanych z lękiem pozwoli każdemu znaleźć tutaj coś dla siebie.
Początek lat 90. XX wieku, niewielkie miasto w zachodniej Polsce. Przytłoczony szarą egzystencją dziewięcioletni Grześ pragnie przygód, przyjaźni i miłości...
Bądźmy cicho, bo Kuba właśnie bukuje bilet do Irlandii, czym żegna się z beztroską. Nie ma zielonego pojęcia, że czeka go przyszłość wprost z legend, wymagająca...
Przeczytane:2020-12-13, Przeczytałam,
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi właśnie takie o to opowiastki i jestem w stanie to zrozumieć bo w większości czasu te historie nie są spójne i nie wydają się mieć sensu.
Jeśli chodzi o "Upiorne Święta" to takim podjudaczem dla mnie był Graham Masterton bo wiedziałam, że Jego opowieść spodoba mi się najbardziej co jednak okazało się błędne.
"Upiorne Święta" to zbiór 10 opowiadań z czego jedno było napisane przez wspomnianego wcześniej Mastertona. Z ubolewającym sercem muszę przyznać, że tylko 4 opowiadania wpadły w moje gusta.
Ta książka z okładki mówi, że odechce nam się świętowania na zawsze. Ale czy naprawdę tak jest?
Czy mogę Wam powiedzieć, że te historyjki zamroziły mi krew w żyłach?
No nie za bardzo, a raczej w większości byłam znudzona i chciałam żeby jak najszybciej się skończyły i miałam nadzieję, że następna będzie o wiele lepsza.
Krótko, zwięźle i na temat: rozczarowałam się. Oczekiwałam więcej. Chciałam żeby mi się to spodobało.