Są takie związki, których nawet Śmierć nie rozłączy, chociaż stale próbuje, siejąc wokół spustoszenie. I wznosi z tych starań mur, niezdolna odwrócić oczodołowej czerni od cierpienia. Bo cierpienie człowiecze, przyprawione świadomością, smakuje jej najlepiej.
Od autora:
Zajrzałem w każdy zakątek opisanego osiedla. Dotknąłem drzazg ławek, doskoczyłem do krawędzi daszków klatek schodowych, wykradłem dziecięce skarby gnijące pod ciężarem chodnikowych płytek czy pod obeschniętymi kępkami niegdysiejszych traw. I spacerowałem z Kubą wzdłuż garaży, środkiem kałuż. I spożywałem, co ogródki działkowe rodziły, a na pobliskiej górce czas zabijałem piwem. I paliłem, i umierałem, bo przecież skłamię, jeśli powiem, że żyłem.
I podnosiłem wzrok na okropieństwa, i opuszczałem ze wstydu.
I spadałem z trzepaka przekonany, że za moment umrę, i płakałem od piasku w oczach, bo jakiś dzieciak zamachnął się łopatką.
Ale już nie płaczę. Bo mam Was,
Marek Zychla
Wydawnictwo: Wydawnictwo IX
Data wydania: 2020-12-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 151
Język oryginału: polski
Przychodzę dziś z niesztampową historią, prawdziwą jazdą bez trzymanki. Zostajemy wrzuceni w świat szarych blokowisk, które jest siedliskiem zepsucia, gdzie nastąpił upadek wartości jakie znamy, tam degeneracja jest normą. Brud, plugastwo, zgnilizna życia, opary alkoholu i przemoc jest codziennością. Piwnice ociekające krwawą ludzką masą, dwie osoby w ciele jednej i do tego ufoki... Brzmi absurdalnie ale o dziwo łączy się ze sobą.
Przemoc budzi nieobliczalne demony. Śmierć jest pewna a tu dopada ludzi już za ich życia, serwując marną ludzką wegetację.
Nie da się tej historii jednoznacznie sklasyfikować, mocna groza, oniryczna, groteskowa, psychodeliczne postapo z czarnym humorem. Jest inteligentną łamigłówką, do samego końca nieoczywistą. Pełna ukrytych znaczeń i symboliki, cały czas miałam wrażenie, że coś mi umknęło. Zakończenie zaskoczyło mnie. Myślę, że każdy ją odbierze inaczej.
Czuję niedosyt, żałuję że taka krótka. Jak dla mnie to rewelka! Mam nadzieję, że się na nią skusicie ?
Początek lat 90. XX wieku, niewielkie miasto w zachodniej Polsce. Przytłoczony szarą egzystencją dziewięcioletni Grześ pragnie przygód, przyjaźni i miłości...
Gdy skorupka za młodu Pratchetem i Kingiem nasiąknie, gdy korzenie zapuści w postapokaliptycznym, polskim blokowisku, gdy, przesadzona do irlandzkiej ziemi...
Przeczytane:2021-07-20, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Rok 2021, 52 książki 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021,
,,Przesmyk" to książka krótka, ale niezwykle satysfakcjonująca. Te 150 stron daje bardziej do myślenia, niż nie jedno opasłe tomisko. Przyznać muszę, że początkowo odbijałam się od kolejnych słów, zdań i szukałam sensu. Starałam się wszystko poukładać, jednak rzeczywistość stworzona przez autora wymyka się realnym schematom. Jednak wystarczy jedno krótkie wyjaśnienie, aby wszystko pięknie wskoczyło na swoje tory, a to co niezrozumiałe i szalone stało się na swój sposób poukładane. ,,Przesmyk" przepełniony jest bólem, autor odmienia to słowo przez osoby i przypadki, zamykając historię w hermetycznym, brudnym i szarym środowisku. Tutaj to co zepsute jest najwartościowsze. Rozkład przygnębia, dobija beznadzieja i ludzka samotność. Końcówka skłania do wielu refleksji. To nie jest łatwa lektura, ani tym bardziej taka którą się szybko zapomina. ,,Przesmyk" zakorzenia się w umyśle czytającego, pozostaje stale obecny i przypomina o sobie. Ale to dobrze, bo takie książki, otwierające oczy i przedstawiające inny punkt widzenia, są niezwykle potrzebne. To swoista spowiedź, przepełniona samotnością, bólem i krzykiem rozpaczy.
Polecam. To kilkadziesiąt stron skłoni do refleksji, chwyci za serce, a wąska szczelina między blokami wprowadzi Cię do świata ułudy, z którego nie ma wyjścia. Nigdy.