Pełna humoru, ciepła i wzruszeń opowieść o miłości, która pozwala sercom znowu bić we właściwym rytmie Gdyby apodyktyczna babcia Emilia wiedziała, czym skończy się swatanie Zosi z porządnym i dobrze ułożonym wnukiem właścicielki magla, zapewne wyjątkowo zrezygnowałaby z wtrącania się w życie swej nieco szalonej wnuczki. Okazuje się bowiem, że randka w ciemno w pijalni czekolady nie tylko zmieni życie Zosi, lecz także rozpocznie niezwykłą rewolucję w całej rodzinie Kozłowskich. Małgorzata Lis tym razem proponuje czytelnikom zabawne qui pro quo, które niespodziewanie odkrywa niezagojone wciąż rany z przeszłości i stawia zwaśnione od ćwierćwiecza rodziny przed trudną decyzją o wybaczeniu i pojednaniu. Czy miłość dwojga ludzi pochodzących z dwóch różnych światów ma szansę na powodzenie, jeśli dodatkowo obciąża ich wspomnienie bolesnych wydarzeń sprzed lat?
Wydawnictwo: eSPe
Data wydania: 2023-10-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
Wiem, że od Bożego Narodzenia minęło już sporo czasu, a my myślimy o Wielkanocy, ale wracam myślami do świątecznych prezentów, bo i tym razem dostałam kilka książek. Jedną z nich właśnie przeczytałam, i jestem niesamowicie poruszona, więc postanowiłam zaprosić i Wam czytelnicy, do lektury.
Ulecz moje serce to ósma powieść Małgorzaty Lis. Ten z Was kto czyta moją książkową rubrykę, ten wie, że wcześniej polecałam jej powieści, ale ta chyba zrobiła na mnie największe wrażenie. Tym razem poznajemy rodzinę Kozłowskich mieszkających w Katowicach. Pani Emilia, nestorka rodu, to nie ukrywam, osoba trudna w codziennym obejściu. Narzekająca, że nikt nie szanuje ludzi starszych, nikt nie ma dla niej czasu itd. Mająca zawsze „dobrą” radę dla swoich wnuczek – zajść w ciążę, znajdź męża, staranniej krój biszkopt na tort itd. Ciekawe kto czytając będzie miał jej dość? Jej syn to niewidomy (od dzieciństwa), to wdowiec od ponad lat, ojciec dwóch dorosłych córek. Jego córki – to Kinga, mężatka, kobieta spełniona i na pozór szczęśliwa oraz Zosia niepoprawna optymistka, która mimo 24 lat nie zdała jeszcze matury, nie ma chłopaka (ku niezadowoleniu rodziny), pracująca jako rejestratorka w przychodni.
Niby nic wielkiego, typowa rodzina, albo prawie typowa. Ale Małgorzata Lis pokazuje, że pod fasadą zwykłości kryją się serca bardzo poranione, pełne brzydkich blizn. Ale od czego są szczęśliwe przypadki, zbiegi okoliczności, albo Boża interwencja. Dzięki nim jest szansa na uzdrowienie serc złamanych i szczęśliwe zakończenie. Autorka pokazuje jednak, że nie jesteśmy marionetkami, w rękach losu czy Boga, ale mamy wolną wolę, i nieustannie podejmujemy decyzję którą drogą pójdziemy.
Poruszająca opowieść o zranieniach, uzdrowieniu, o miłości i poszukiwaniu szczęścia. wciągająca. Wyciskająca łzy i dająca nadzieję. Ideał.
𝗡𝗮𝗷𝗹𝗲𝗽𝘀𝘇𝗮 𝗽𝗼𝗺𝘆ł𝗸𝗮
𝑁𝑎𝑗𝑤𝑎ż𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑤𝑖𝑑𝑜𝑐𝑧𝑛𝑒 𝑑𝑙𝑎 𝑜𝑐𝑧𝑢 – Lis z Małego Księcia
O tym, jak Małgorzata Lis wspaniale potrafi opowiadać swoje historie przekonałam się po lekturze 𝐾𝑡𝑜 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖 𝑛𝑎𝑠𝑧ą 𝑚𝑖ł𝑜ść, pięknej powieści, pełnej emocji, nadziei, niosącej ważne przesłanie. Małgorzata Lis tym razem opowiada o dwóch zwaśnionych rodzinach, które od ćwierćwiecza nie potrafią się pojednać i sobie wybaczyć. Życie niemniej jednak pisze różne scenariusze i przypadkiem spotyka się dwoje młodych ludzi, którzy się w sobie zakochują. Czy to uczucie ma szansę na powodzenie? Teoretycznie nie, bo oprócz tego, że młodzi pochodzą z dwóch różnych światów, dodatkowo obciąża ich bolesne wspomnienie sprzed lat. Ich wspólna droga nie jest przecież niemożliwa, bo ich spotkanie było po coś. I o tym jest ta historia.
Alina samotna matka robiła wszystko, by wynagrodzić córce brak ojca, ale jej starania przyniosły odwrotny skutek. Dorosła już córka wciąż żyje na koszt matki, nie zamierza się usamodzielnić i za nic ma potrzeby Aliny. Kobieta ma dość życia w samotności i zaczyna szukać znajomości w Internecie.
Niepełnosprawny Grześ, wciąż żyje przeszłością. To dobry, czuły, mądry i troskliwy mężczyzna, ale obciążony wdowieństwem, niepełnosprawnością i nie najlepszą sytuacją finansową. Ma dwie dorosłe córki i apodyktyczną matkę. Pustkę po żonie postanawia w końcu jakoś zapełnić, szukając bratniej duszy w Internecie.
Dorosłe córki Grzegorza Zosia i Kinga zupełnie nie potrafią się porozumieć, są swoim zupełnym przeciwieństwem. Zosia jest ze wszystkiego zadowolona, a Kinga wiecznie rozgoryczona. Zosia jest silna i gotowa znieść wszelkie przeciwności, a zarazem krucha i delikatna potrzebująca opieki. Kinga winą za śmierć matki obciąża Zosię i wszelkie gesty przyjaźni ze strony siostry zdecydowanie odrzuca. Jej gniew i rozgoryczenie potęguje problem z zajściem w ciążę. Nie bierze innych możliwości zostania matką, od chwili, gdy w jej głowie powstaje pomysł zapłodnienia in vitro.
Wszyscy w rodzinie Zosi mają się za pokrzywdzonych. Babcia, bo jest stara i nikt nie chce liczyć się z jej zdaniem, ojciec, bo jest niewidomy i samotny, a córki, pomimo że dorosłe mają swoje problemy.
Zosia, pomimo że wychowywała się bez matki, swoim optymizmem potrafi zarazić każdego. Dobrego humoru nie są w stanie jej zepsuć ani wiecznie narzekająca babcia Emilia, ani ciągle niezadowolona siostra Kinga. Zosia traktuje śmiech jako lek na całe zło, nie lubi się 𝑑ł𝑢𝑔𝑜 𝑚𝑎𝑟𝑡𝑤𝑖ć 𝑖 𝑝r𝑧𝑒𝑗𝑚𝑜𝑤𝑎ć, 𝑧𝑤ł𝑎𝑠𝑧𝑐𝑧𝑎 𝑔𝑑𝑦 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧 𝑑𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧𝑦 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤, 𝑛𝑎 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑤𝑝ł𝑦𝑤𝑢. 𝐿𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗 𝑐𝑖𝑒𝑠𝑧𝑦ć 𝑠𝑖ę ż𝑦𝑐𝑖𝑒𝑚. Ś𝑚𝑖𝑎ć, 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖 𝑠ł𝑜ń𝑐𝑒 𝑖 𝑔𝑑𝑦 𝑝𝑎𝑑𝑎 𝑑𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧. 𝐷𝑧𝑖ę𝑘𝑜w𝑎ć 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒𝑚𝑢 𝐵𝑜𝑔𝑢, 𝑧𝑎 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑛𝑎𝑚 𝑑𝑎𝑗𝑒, 𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑐𝑖ąż 𝑚𝑢 𝑤𝑦𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎ć 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑛𝑎𝑚, 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 𝑧𝑑𝑎𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑧𝑎𝑏𝑟𝑎ł. 𝑍𝑜𝑠𝑖𝑎 𝑚𝑖𝑚𝑜 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑤𝑜𝑙𝑎ł𝑎 𝑚𝑦ś𝑙𝑒ć 𝑜𝑝𝑡𝑦𝑚𝑖𝑠𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒. Dobra i kochana dziewczyna, która we wszystkim potrafi dostrzec dobro i nie szuka niczyjej winy. Jest pogodna i radosna jak Pollyanna. W zawiłościach losu potrafi dostrzec „Palec Boży”. Uważa, że przeszłości już zmienić nie można, ale można mieć wpływ na przyszłość. To, co wydarzyło się wcześniej, było po to, żeby mogło w przyszłości coś dobrego zaistnieć.
Przeciwieństwem Zosi jest wiecznie narzekająca Emilia, która w życiu widzi tylko same negatywy. Babcia Emilia to nie miła staruszka, która kojarzy się z dobrem i ciepłem, ale zrzędliwa stara kobieta, która swoimi słowami rani wszystkich. […] 𝑏𝑦ł𝑎 𝑗𝑎𝑘 𝑠𝑧𝑎𝑙𝑒𝑛𝑖𝑒𝑐, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑏𝑒𝑧ł𝑎𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑟𝑧𝑢𝑐𝑎 𝑤𝑜𝑘ół 𝑛𝑜ż𝑎𝑚𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑤𝑟𝑎𝑐𝑎𝑗ą𝑐 𝑢𝑤𝑎𝑔𝑖, 𝑐𝑧𝑦 𝑘𝑜𝑔𝑜ś 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑠𝑧𝑘𝑜𝑑𝑧𝑖. 𝑆𝑧ł𝑎 𝑑𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑜𝑑𝑢 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑔𝑙ą𝑑𝑎ł𝑎 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑖 𝑐ℎ𝑜𝑐𝑖𝑎ż 𝑐𝑎ł𝑒 𝑠𝑤𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑝𝑜ś𝑤𝑖ę𝑐𝑖ł𝑎 𝑑𝑙𝑎 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ, 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑎ł𝑎 𝑤𝑟𝑎ż𝑒𝑛𝑖𝑒, ż𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜𝑠𝑡𝑟𝑧𝑒𝑔𝑎 𝑛𝑖𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜, 𝑝𝑜𝑧𝑎 𝑠𝑜𝑏ą, 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑚𝑖 𝑜𝑑𝑐𝑧𝑢𝑐𝑖𝑎𝑚𝑖, 𝑠𝑤𝑜𝑗ą 𝑟𝑎𝑐𝑗ą. Jej ciągłe powoływanie się na Boga są tylko pustymi frazesami, bo nie rozumie, że nie należy wchodzić z butami w cudze życie i udzielać „dobrych rad”, których nikt nie chce. Ciągłe marudzenie, upominanie, niezadowolenie ze wszystkiego wyprowadziłoby z równowagi nawet świętego, więc wszyscy powoli zaczynali jej unikać, co jeszcze bardziej pogłębiało jej frustracje. Wydaje się, że Emilia jest niereformowalna.
Apodyktyczna babcia Emilia, która wszystko wie lepiej, postanawia znaleźć Zosi kandydata na męża, ale nie zdaje sobie sprawy, że swatanie Zosi z Ignacym porządnym i dobrze ułożonym wnukiem właścicielki magla, zupełnie zmieni bieg życia nie tylko Zosi, ale wielu innych ludzi.
Grzegorzowi trudno znaleźć nową partnerkę, bo wciąż żyje przeszłością, wciąż kocha zmarłą żonę, nie może sobie wyobrazić, by miał ją zastąpić kimś innym. Dopiero gdy zda sobie sprawę, że musi porzucić to chore przywiązanie i zacząć żyć inaczej, bo w przeciwnym razie bezpowrotnie straci szansę na zmiany w swoim życiu i z własnej winy już zawsze będzie sam. Alina i Grzegorz mogliby być razem, ale pomimo że sporo ich łączy, to także wiele dzieli. To dwoje samotnych, już nie najmłodszych, poharatanych przez życie ludzi, którzy boją się otworzyć na drugiego człowieka, wciąż nie są gotowi na zmiany. […] 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑝𝑖ę𝑘𝑛𝑦 𝑛𝑎 𝑠𝑤ó𝑗 𝑠𝑝𝑜𝑠ó𝑏. 𝑃𝑟𝑧𝑒ż𝑦𝑤𝑎𝑚𝑦 𝑘𝑜𝑙𝑒𝑗𝑛𝑒 𝑒𝑡𝑎𝑝𝑦 ż𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑖 𝑠𝑧𝑘𝑜𝑑𝑎 𝑡ę𝑠𝑘𝑛𝑖ć 𝑧𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ś𝑐𝑖ą 𝑙𝑢𝑏 𝑤𝑦g𝑙ą𝑑𝑎ć 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑠𝑧ł𝑜ś𝑐𝑖, 𝑠𝑘𝑜𝑟𝑜 𝑡𝑒𝑟𝑎ź𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑜ść 𝑛𝑖𝑒𝑠𝑖𝑒 𝑡𝑦𝑙𝑒 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑎 𝑖 𝑓𝑎𝑠𝑐𝑦𝑛𝑢𝑗ą𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑒ż𝑦ć.
Wszystko w życiu jest po coś. Trzeba dotrzeć we właściwym czasie do właściwego miejsca i spotkać odpowiednich ludzi, wszystko jest właśnie po to. Ż𝑒𝑏𝑦 𝑤𝑦𝑙𝑒𝑐𝑧𝑦ć 𝑟𝑎𝑛𝑦 𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ś𝑐𝑖. Ź𝑙𝑒 𝑧𝑎𝑔𝑜𝑗𝑜𝑛𝑒, 𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧ą 𝑏𝑟𝑧𝑦𝑑𝑘𝑖𝑒 𝑏𝑙𝑖𝑧𝑛𝑦, 𝑎 𝑡𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖ą 𝑏𝑜𝑙𝑒ć 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑛𝑖ż 𝑠𝑘𝑎𝑙𝑒𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. 𝐶𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑤𝑦𝑐𝑖ąć 𝑚𝑎𝑟𝑡𝑤ą 𝑡𝑘𝑎𝑛𝑘ę 𝑖 𝑧𝑎𝑠𝑧𝑦ć 𝑛𝑎 𝑛𝑜𝑤𝑜…
Małgorzata Lis przepięknie snuje swoją historię, ujmuje czytającego empatią i niezwykłą czułością, z jaką traktuje swoich bohaterów, nawet wiecznie niezadowoloną Emilię. Pokazuje, jak dorośli ludzie nie potrafią uporać się ze swoimi problemami, z niezagojonymi ranami z przeszłości. Zmusza do odpowiedzi na pytanie. Co jest miarą dorosłości? Wiek, pełne konto w banku, zdobyte dyplomy, czy samodzielność i umiejętność radzenia sobie w codziennym życiu. 𝑈𝑙𝑒𝑐𝑧 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒 to piękna historia uświadamiająca, że trzeba żyć tu i teraz. Przeszłość powinno zostawić za sobą i przestać nią żyć. Jest się potrzebnym innym tu i teraz, taką misję dał nam Bóg, powołał nas do miłości. Gdy pojawi się prawdziwe uczucie, nie jakieś zauroczenie, to reszta nie ma już znaczenia. 𝑈𝑙𝑒𝑐𝑧 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒 to również opowieść o przebaczaniu sobie i innym. O tym, że trzeba nauczyć się zwracania na dobre rzeczy i na nich budować swoją przyszłość, że można i należy cieszyć się tym, co się ma, zamiast cierpieć z powodu tego, czego nam brakuje. Bo bez względu na to, jak postąpimy, 𝑠ł𝑜ń𝑐𝑒 𝑑𝑎𝑙𝑒𝑗 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖ł𝑜, 𝑙𝑖ś𝑐𝑖𝑒 𝑏ę𝑑ą 𝑠𝑝𝑎𝑑𝑎ł𝑦 𝑧 𝑑𝑟𝑧𝑒𝑤, 𝑎 𝑘𝑎𝑤𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑠𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑎𝑟𝑜𝑚𝑎𝑡𝑢, ale to od nas zależy, czy będziemy szczęśliwi i czy pozwolimy sobie na to szczęście. Nie należy bać się swoich słabości, bo czasem są one naszą siłą. Nawet łzy i żal. Taka jest miłość, taka właśnie jest wiara.
Powieść o nadziei, bo gdy wydaje się, że 𝑛𝑖𝑐 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑎 𝑠𝑖ę 𝑧𝑟𝑜𝑏𝑖ć, 𝑡𝑜 𝑜𝑘𝑎𝑧𝑢𝑗𝑒 𝑠𝑖ę, ż𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑐𝑜ś 𝑧𝑟𝑜𝑏𝑖ć. Historia z wesołą rezolutną Zosią w roli głównej, która wszystkie problemy powierza swojej nieżyjącej matce i tej, która tę matkę na ziemi jej zastępuje. Matce Bożej Piekarskiej.
𝑈𝑙𝑒𝑐𝑧 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒 to wzruszająca powieść o stracie, pięknych relacjach rodzinnych, niosąca pokrzepienie i nadzieję. Ta z pozoru lekka i sympatyczna opowieść, ma do przekazania wcale niełatwe tematy, zmusza do refleksji i wyciągania własnych wniosków. To powieść o wybaczaniu nie tylko innym, ale przede wszystkim sobie, bo ciągłe życie w żalu i pretensjach niszczy człowieka, a jedno słowo wybaczam, potrafi zdziałać cuda. Pozwoli rozpocząć nowe życie, uczynić krok do przodu, wyzwoli od demonów przeszłości, bo wybaczenie to uczucie, które uwalnia i oczyszcza.
𝐵𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑘i𝑒𝑑𝑦ś 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑧𝑎𝑠𝑡𝑎𝑛𝑜𝑤𝑖ć 𝑠𝑖ę 𝑛𝑎𝑑 ż𝑦𝑐𝑖𝑒𝑚. […] 𝐵𝑒𝑧 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑝ę𝑑𝑧𝑖𝑙𝑖𝑏𝑦ś𝑚𝑦 […], 𝑛𝑎 ł𝑒𝑏 𝑛𝑎 𝑠𝑧𝑦𝑗ę 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑢𝑤𝑎ż𝑦𝑙𝑖𝑏𝑦ś𝑚𝑦 𝑝𝑖ę𝑘𝑛𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑛𝑎𝑠 𝑜𝑡𝑎𝑐𝑧𝑎, 𝑎𝑙𝑒 𝑐ℎ𝑜𝑤𝑎 𝑠𝑖ę 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 – 𝑗𝑎𝑘 𝑘𝑎𝑠𝑧𝑡𝑎𝑛𝑦 – 𝑝𝑜𝑑 𝑘ł𝑢𝑗ą𝑐ą 𝑠𝑘ó𝑟𝑘ą.
Zosia to pełna wiary, optymistycznie nastawiona do życia kobieta, którą los, pomimo młodego wieku, już zdążył doświadczyć. Tragedia rodzinna z przed lat odcisnęła niekończące się piętno na jej rodzinie. Jednak już za chwilę, niespodziewanie dla wszystkich ma nadejść uzdrowienie dawnych ran i nowy początek, nie tylko dla Zosi.. A wszystko zacznie się od niezwykłej pomyłki podczas randki w ciemno..
Gdy sięgam po książkę, która wyszła z pod pióra pani Małgorzaty Lis, to od razu odczuwam ukojenie. Mam pewność, że po raz kolejny autorka dotknie mojego serca. I tak oczywiście było i tym razem.
"Ulecz moje serce" to piękna, wzruszająca ,ale i nie pozbawiona humoru, historia, która leczy serca. Czytanie jej było dla mnie dobrym czasem. Chłonęłam energię Zosi, jej umiejętność bycia wdzięczną w każdej sytuacji. Ale nie tylko jej postać może nas czegoś nauczyć. I to jest wielką wartością tej książki.
Autorka stworzyła opowieść, poprzez którą pokazuje czytelnikowi, jak łatwo można zagubić to ,co w życiu ważne, skupiając się na własnym bólu. Historia pełna poranionych serc, ukrytych tęsknot, pragnień, ale jednocześnie dająca nadzieję. Często jedna chwila, jedno spotkanie, jedno - wybaczam, potrafi odmienić rzeczywistość, przynieść upragnione uzdrowienie, nadać sens życiu.
Tak też jest z książkami. Czasem wystarczy jedno zdanie, które potrafi być niczym plaster na obolałe serce. A w powieściach pani Małgorzaty takich zdań nie brakuje.
I tego wam życzę, gdy sięgniecie po tę historię, aby leczyła wasze serca i napełniała je dobrem.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Lis i jestem po prostu zachwycona ."Ulecz moje serce" to cudownie napisana powieść,która jest balsamem na złamane serce.Lekka i przyjemna lektura,którą czyta sie jednym tchem.
Niewidomy Grzegorz ma dwie dorosłe córki i nieco apodyktyczną matkę,która wszystko wie najlepiej.Żona Grzegorza umiera przy porodzie najmłodszej córki -Zosi.Starsza córka Kinga staje się w jakis sposób "mamą" dla młodszej siostry i dlatego też pełno w niej teraz żalu i smutku,że ojciec bardziej interesuje się Zosią niż nią . A Grzegorz próbuje "załatać"pustkę po żonie serfując w internecie w poszukiwaniu bratniej duszy.Kinga i Zosia to dwie odmienne "dusze".Pierwsza winą za śmierć matki obarcza Zosię ,a Zosia pomimo tego,że wychowała się bez matki ,tryska optymizmem i potrafi min obdarzyć każdego.
Emilia matka Grzegorza ,jest starsza osobą,która bez przerwy narzeka i ma pretensje,że nikt z nia sie nie liczy.Mamy tu jeszcze Alinę,która opiekuje się Emilią a w wolnym czasie również szuka bratniej duszy w internecie...
Wkrótce Zosia poznaje przez przypadek przystojnego Ignacego,który okazuje się być ojcem lekarza,który "przyczynił" się do śmierci mamy Zosi i Kingi...I tu zaczyna się przepiękna historia ,która przywoła uśmiech na twarzy ,pełna jest emocji a zarówno zmusi do refleksji nad życiem.
Ta książka przynosi ukojenie i daje nadzieję na to,że zawsze jest czas na miłość .
Co to była za książka! Pełna tajemnic, wzruszeń ale i chwil, gdzie trzeba odłożyć książkę i pomyśleć przez chwile.
Zostawiam wam dwa fragmenty a pełna poniżej:
,,- Co tak dumasz? - Ignacy przerwał jej rozmyślania.
- Zastanawiam się, dlaczego cię kocham.
- I...? - Spojrzał na nią przelotnie i aż uniósł brwi ze zdziwienia.
- I nie wiem dlaczego. Tak po prostu jest i już. Kiedy się kocha, nie pyta się dlaczego, bo to wtedy nie byłaby już miłość."
,,- Może wszystko jest właśnie po to? - zapytał.
- Po co?
- Żeby wyleczyć rany z przeszłości. Źle zagojone, tworzą brzydkie blizny, a te potrafią boleć nie mniej niż skaleczenia. Czasem trzeba wyciąć martwą tkankę i zaszyć na nowo..."
Zosia to jedna z głównych bohaterek książki. Mieszka ona z niewidomym tatą, który mimo swojej niepełnosprawności świetnie sobie radzi w życiu codziennym. Niestety ciężej u niego z psychiką, mimo upływu wielu lat wciąż tęskni za zmarłą żoną, nie może pogodzić się z jej stratą i wciąż rozmyśla jakby było, gdyby ona była tu z nimi. Zosią ma też starszą siostrę, która pragnie dziecka, lecz niestety nie może go mieć. Posiada również babcię, schorowaną staruszkę, która może nieźle namieszać w życiu dziewczyny.
Babcia Zosia pragnie, by jedna z jej wnuczek znalazła sobie partnera do życia. Stara się zeswatać ją z wnukami koleżanek, lecz to nie przynosi żadnego efektu. W końcu Zosia znowu ulega namowom babci i idzie na randkę w ciemno. Będąc w umówionym miejscu okazuje się, że mężczyzna, do którego dosiadła się kobieta nie jest tym z kim się umówiła. Właśnie tak w zupełnie przypadkowy sposób poznaje kilka lat starszego pana doktora o imieniu Ignacy. Znajomość będzie się rozwijała, lecz czy zamieni się ona w miłość? W pewnym momencie okazuje się, że z rodziną Ignacego Zosię łączy dużo więcej niż mogłoby się wydawać. Czy rodzina głównej bohaterki będzie akceptowała Ignacego, wiedząc kim są jego rodzice?
Książka porusza mnóstwo trudnych tematów, takich jak niepłodność, śmierć, błąd lekarski, niepełnosprawność. Historia, którą napisała autorka jest bardzo życiowa i mogłaby przydarzyć się wielu z was. Jest to też obalenie stereotypu, że osoby z niepełnosprawnością nie potrafią radzić sobie w życiu. W tym przypadku możemy zobaczyć, że osoba niewidoma jest taka jak my wszyscy, potrafi wszystko sama przy sobie zrobić, ale i też ma wielką ochotę na poczucie czym jest miłość, mimo iż wydaje jej się, że już na takie uczucie nie zasługuje.
Książka jest na pozór lekką historią, lecz z drugiej strony czytając mamy wiele momentów, gdzie będziemy się zatrzymywali i zastanawiali nad sytuacjami. Czyta się ją bardzo szybko (mi wyszło 3 godziny bez przerwy) i gwarantuję wam, że na długo ją zapamiętacie.
Gdyby babcia Zosi wiedziała jak skończy się swatanie swojej najmłodszej wnuczki poprzez wysyłanie jej na randki w ciemno z pewnością szybko odstąpiłaby od mieszania się w życie młodych. Jednak mleko się rozlało i jedno ze spotkań Zosi w pijalni czekolada odmienia jej życie i sprawia, że jej rodzina jeszcze raz będzie musiała stanąć twarzą w twarz z dramatem, który odegrał się wiele lat wcześniej.
Lubię sięgać po książki tej autorki aczkolwiek nie zawsze mi po drodze z bohaterami, których poznaje w tych książkach. Tak właśnie było tym razem. Jak zwykle autorka zapunktowała u mnie poprzez lekkie i przyjemne pióro. Nie miałam najmniejszych zastrzeżeń, co do fabuły. Była ona ciekawa, chociaż nie brakowało trudnych tematów, bo starała się odpowiedzieć m.in. na pytania dotyczące wybaczania i sensu rozdrapywania starych ran z przeszłości. Co więcej mimochodem i właściwie całkiem przypadkowo Ulecz moje serce wpisała się w dyskusję nad kwestią, która rozpaliła niedawno polskie media... Jednak jak zaznaczyłam wcześniej nie ze wszystkimi poznanymi bohaterami było mi po drodze... Tak naprawdę zdołałam jedynie polubić Kingę, jej męża Patryka oraz ojca Ignacego. Dlaczego tylko ich? Tego nie potrafię wyjaśnić, ale zachowanie pozostałych bohaterów irytowało mnie. Nie byłam w stanie polubić ich albo przez cechy charakteru albo zachowanie. I co bym nie zrobiła nie potrafiłam się do nich przekonać...
Ulecz moje serce to książka, której przeczytanie zajęło mi sporo czasu, ale nie żałuję, że ją poznałam. W sumie dzięki niej można zastanowić się nad wieloma ważnymi kwestiami, które mają często niebagatelny wpływ na nasze życie.
Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Espe. Dziękuję za egzemplarz książki.
,,Ulecz moje serce" umieszczam zaraz pod ,,Kocham cię mimo wszystko" i ,,Przebaczam ci". Dwa ostatnie wymienione tytuły są nie do ruszenia. Piękne historie. Bardzo moje. Najnowsza znów ujęła mnie za... serce. Z Zosią mogłabym się zaprzyjaźnić. Pani Małgosiu, czy może ta bohaterka rzeczywiście teraz stąpa po tej ziemi? To tak z przymrużeniem oka.
Właśnie ta wspomniana już przeze mnie młoda dziewczyna idzie na randkę tak naprawdę w ciemno. Zaaranżowaną. Aż się zdziwiłam, że poszła. Byłam pewna, iż się wykręci, albo przynajmniej będzie usiłowała to zrobić. Spotkanie nie przebiegło zgodnie z planem.. Zosia ,,pomyliła" mężczyzn i zapoznaje nie tego, którego ,,powinna". Niesamowicie to ciepłe i sympatyczne.
Młoda kobieta ma również ojca, babkę i siostrę. Z tej trójki, mam wrażenie, najlepiej dogaduje się z tatą. Seniorka jest z kolei bardzo osobliwą postacią. Na pierwszy rzut twarda i oschła, ale kto wie, kto wie, czy rzeczywiście takie jest jej serce?
Tata Zosi, Grzegorz, już wdowiec to mężczyzna, którego los nie oszczędził. Musi zmagać się z ciężką niepełnosprawnością Wie on też, jakie błędy popełnił względem starszej córki, Kingi. Czy będzie miał możliwość odbudować relację z dzieckiem?
Na końcu poznajcie właśnie Kingę, mężatkę oczekującą na spełnienie swojego wielkiego marzenia. Nie jest jednak tak, że dziewczyna biernie go wypatruje. Wręcz przeciwnie. Działa, ale to nie zawsze spotyka się z aprobatą najbliższych. Tak trudno przyjąć sprzeciw, gdy czegoś się tak bardzo mocno pragnie.
Kiedy tak sobie czytałam tę książkę (trwało to dwa dni), pomyślałam, ooo, ekstra, ale to lekkie, sympatyczne i w ogóle takie otulające od początku do końca. Gdy odłożyłam lekturę na półkę poprawiłam się w myślach, że owszem sympatyczna i otulająca tak, jednak lekka nie do końca. Ale to dobrze. Autorka wplata nam tutaj tematy trudne, nie ma co się oszukiwać - wymagające. Prowadzi jednak przez nie w sposób naprawdę delikatny. Pani Małgorzata ma wyczucie i empatię w stosunku do swoich bohaterów. Bardzo to cenię. Nie ma tutaj dram a wartości, którymi ja chcę żyć na co dzień. Dziękuję Wydawnictwu Espe za stworzenie ,,Opowieści z wiary" i oczywiście dziękuję autorce niniejszej książki za jej napisanie. Potrzeba takich historii, mądrych, życiowych, z nadzieją, z Panem Bogiem, który przecież jest tak spychany...
Po bolesnych doświadczeniach kilku ostatnich lat znane z powieści Wybrać miłość Alicja i Julia decydują się na wyprowadzkę z Warszawy i kontynuowanie swej...
Pewnego dnia trzydziestopięcioletnia Beata po prostu musi wejść do sklepu po ogromną tabliczkę ulubionej czekolady. Nie zważa na kpiące spojrzenia innych...