Pomimo, że akcja powieści rozpoczyna się w Wenecji, to jej sercem jest tytułowe Podlasie. Nie oznacza to jednak, że komisarz Gromosław Sidorowicz porzucił ukochane Mazury.
Testament dziadka, zagadkowo złożony u podlaskiego notariusza, nakłada na Groma obowiązek wypełnienia jego ostatniej woli - odnalezienia śladów po zaginionych w 1946 roku mężczyznach z okolic Dubicz Cerkiewnych. Równolegle z tymi poszukiwaniami Sidorowicz podejmie się pomocy w ustaleniu losów prawosławnego duchownego, który niespodziewanie zniknął z parafii z dużą sumą pieniędzy.
Chęć niesienia pomocy wplącze policjanta nie tylko w szereg zagadkowych zabójstw i wyczerpującą podróż po podlaskich drogach, ale też pogmatwa działania polskich i watykańskich służb specjalnych.
Grom, podobnie jak podążająca za nim udręczona kryzysem wieku dojrzałego matka, nie spotka na Podlasiu szeptuch, ale odnajdzie - dosłownie i przenośnie - znacznie więcej niż by się spodziewał.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2021-07-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 390
Patriota - w kontekście marszów na cześć Burego – patriota to Polak-katolik, posiadający przodków w AK i nie mający w żyłach nawet promila krwi żydowskiej. Nosi krótko przystrzyżone włosy i namiętnie kolekcjonuje kije do baseballa. Jeżeli patriota ma żonę, to zazwyczaj regularnie ją bije, ale w zamian oddaje cześć Maryi. Jedna obrywa, druga jest wielbiona, czyli mamy taki, powiedzmy feministyczny remis.
Nie ukrywam, że trochę jej tego towarzystwa zazdroszczę. Zobacz, każdego gościa wita dąb, to było najważniejsze drzewo u Słowian, uosabia siłę i moc. Ten nazywa się Perun i ma jakieś trzysta, trzysta pięćdziesiąt lat. Tam, po skosie, zobaczysz lipę, drugie święte drzewo i u nas w Prusach, i u wszystkich Słowian. Lewa strona domu to jednocześnie strona zachodnia i tam rosną trzy jawory, wytrwałe, długowieczne. Opiekunowie umarłych.
Po książkę Sylwii Skuzy "Tylko nie Podlasie" sięgnęłam nie tylko z powodu pięknej okładki, ale również dlatego, że czytałam pierwszą część z Gromem w roli głównej, czyli "Tylko nie Mazury". Musze przyznać, że jednak ta pierwsza bardziej mi się podobała, chociaż właściwie do tej też nie bardzo mam się co czepiać. Po prostu trochę ten wątek sensacyjny z udziałem różnej maści agentów, moim zdaniem był jakby trochę przekoloryzowany. Trochę to tak jakby połączyć ze sobą puzzle, które nie pasują kolorystycznie, lecz da się je wcisnąć w brakujące miejsca.
Fabuła tej książki toczy się współcześnie, na początku rozwoju pandemii. Jednak akcja zaczyna się w pięknej Wenecji, gdzie Grom z przyjacielem ma tam zadanie do wykonania. Pomaga również potem jako wolontariusz w ratowaniu mienia i zabytków po zalaniu miasta.
"Łzy. Większość wolontariuszy była albo Włochami, albo należała do tak zwanej rodziny romańskiej. Pracował ramię w ramię z Francuzami, Hiszpanami, Portugalczykami, a nawet Argentyńczykami i Brazylijczykami. Oni wszyscy, chociaż w większości płci męskiej, nie wstydzili się łez ani towarzyszących im emocji."
Z Wenecji Grom przywozi wszystkim upominki, ale nie takie zrobione masowo w Chinach. Są to naprawdę bardzo wartościowe, oryginalne, jedyne w swoim rodzaju rzeczy. Jednak po krótkim pobycie na Mazurach wyruszają wszyscy do Białej Podlaskiej, gdzie ma być otwarty i odczytany testament dziadka Groma. Wszyscy są zdziwieni tym faktem, gdyż nie mają tam żadnej rodziny ani znajomych, którzy mieliby mieć związek z dziadkiem.
Akcja książki nabiera trochę prędkości po wizycie u notariusza, jednak okazuje się, że to nie zapis w testamencie miał wpływ na rozwój fabuły.
Co zawierał testament Sidorowicza seniora? Dlaczego dziadek zostawił list dla Groma? I o co prosił swojego wnuka?
Nie będę o tym Wam opowiadać, musicie to sami przeczytać w książce.
Bardzo podobał mi się w tej książce wątek etnograficzny Podlasia, opisy przyrody oraz kultury podlaskiej. Bardzo mnie zachwyciły opisy haftów regionalnych i tradycja haftowania ręczników obrzędowych na różne okazje. Pojawiają się tu również obrzędy typowo pogańskie, folklorystyczne, nie brakuje również zabobonów. Nie umniejsza to jednak walorów tej książki.
"Zobacz, każdego gościa wita dąb, to było najważniejsze drzewo u Słowian, uosabia siłę i moc. Ten nazywa się Perun i ma jakieś trzysta, trzysta pięćdziesiąt lat. Tam, po skosie, zobaczysz lipę, drugie święte drzewo i u nas w Prusach, i u wszystkich Słowian. Lewa strona domu to jednocześnie strona zachodnia i tam rosną trzy jawory, wytrwałe, długowieczne. Opiekunowie umarłych."
Po opisach dwóch rejonów Polski przez panią Sylwię Skuzę, muszę przyznać, że robi to w bardzo zachęcający do ich odwiedzania. Mazury znam dość dobrze, bo tu spędziłam większą część mojego życia, Podlasie mam w planach w przyszłym roku, ale może doczekam się jeszcze książki z Gromem w moich stronach rodzinnych, czyli w Bieszczadach...
Autorka pisze o Mazurach i Podlasiu bardzo realistycznie, można sobie wyobrazić te opisywane miejsca tak jakby się tam było, pokazuje nam piękne miejsca, które nie są jeszcze zdewastowane, zadeptane przez turystów, które jeszcze możemy ochronić, otoczyć troską. Bo tylko wtedy będą takie tereny dziewicze, naturalne, których mamy już coraz mniej.
Zachęcam do przeczytania tej książki.
W przypadku niektórych książek tytuł potrafi zachęcić do sięgnięcia i robi robotę. Tak było w przypadku książki „Tylko nie Podlasie” Sylwii Skuzy. Prawdopodobnie nigdy nie sięgnęłabym po jej twórczość, gdyby Podlasie nie przykuło mojego wzroku. Urodziłam się na Podlasiu i spędziłam tam większość życia. Nic więc dziwnego, że poszukuję go w literaturze. Nie mogłam ominąć książki, która przedstawia moje rodzinne rejony.
Byłam bardzo podekscytowana, że przeczytam książkę, której akcja dzieje się na Podlasiu. Jednak po zakończeniu lektury nie do końca wiem co o niej myśleć. Spodobał mi się sposób przedstawienia Podlasia, gdyż zostało ukazane dokładnie tak jak je znam. Nie pominięto nawet podlaskiej gwary. Autorka naprawdę zawarła w tej książce dużo informacji o tym rejonie. Myślę, że osoby, które nie mają nic wspólnego z Podlasiem będą mogły się dużo o nim dowiedzieć. Wiedza została tutaj przekazana w fajny i przystępny sposób, gdyż jest dodatkiem do całej historii. Sprawa, która sprowadziła policjanta do tego województwa też jest ciekawa. Jednak książka posiada także minusy. Przez długi czas nie mogłam przyzwyczaić się do imion, jakie nadała autorka bohaterom. Przeszkadzały mi one w czytaniu. Drugi minus według mnie to cały wątek z włoskim księdzem. Nie chcę tutaj za dużo zdradzać, ale totalnie mnie on zdezorientował i poczułam, że nie pasuje do tej historii.
Książkę „Tylko nie Podlasie” zdecydowanie polecam osobom, które chciałyby bliżej poznać te wschodnie rejony Polski. Planuję podrzucić tę pozycję rodzicom, aby ocenili swoim starszym okiem odwzorowanie naszych rodzimych terenów. Moim zdaniem autorce to wyszło świetnie. Powoli tocząca się sprawa detektywistyczna dodaje plusów tej historii. Jednak nie potrafię zapomnieć o wątku włoskiego księdza, który niezbyt mi się spodobał.
106. Sylwia Skuza
"Tylko nie Podlasie"
Kontynuacja " Tylko nie Mazury". Moim zdaniem znacznie ciekawsze, bo nie ma wątków miłosnych, kryminał przechodzi w sensację. Dużo informacji o historii Podlasia z ostatnich 100 lat. Ogólnie polecam ?
http://zycieipasje.net/2021/11/szpieg-w-ksiegarni-tylko-nie-podlasie-sylwia-skuza-recenzja/
Gdyby żona była czymś dobrym, i Bóg by ją także miał to jedno z wielu barwnych przysłów o żonie… Matka mężowa, głowa wężowa –...
Świetnie rozwijająca się kariera młodego policjanta zostaje niespodziewanie zastopowana przez wpływowego polityka za podjęcie interwencji przeciwko...