Po dwudziestu latach antybohaterowie kultowego Trainspotting powracają! Po nieudanej próbie podbicia Londynu, jako kombinator, alfons, mąż, ojciec i biznesmen Sick Boy ma teraz nowy, szalony projekt: chce wyreżyserował film pornograficzny. Oczywiście projekt, nie mógł by się powieść bez ekipy z Edynburga. Grupa starych znajomych ćpunów, nimfomanka, a na ich drodze opętany zemstą Begbie. To mieszanka wybuchowa, chyba wszystko może się nie udać. I co z tego?
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2017-02-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 508
„To jest źle napisana apoteoza kryminogennej subkultury mówiąca o ludziach, którzy nie osiągnęli niczego znaczącego w małej społeczności.”
Właściwie to powyższe zdanie mogłoby stanowić całkiem zgrabną, lapidarną recenzję opublikowanej w 2002 roku kontynuacji powieści „Trainspotting” autorstwa Irvine’a Welsha. Mogłoby, choć raczej trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że rzecz jest źle napisana. Jest napisana kapitalnie, ba, to swoista literacka petarda, zachwycająca na płaszczyźnie nie tylko narracyjnej, ale też stylistycznej. Mowa oczywiście o powieści pod tytułem „Porno”, której wznowienia z brawurowym tłumaczeniem Jarosława Rybskiego podjęło się właśnie wydawnictwo Burda Książki. „T2 Trainspotting” ukazuje się przy okazji ekranizacji książki, której podjął się nie kto inny, jak Danny Boyle reżyser, który z literackiego pierwowzoru uczynił kultowy manifest pokolenia lat 90-tych, który w gruncie rzeczy był niczym innym, jak wspomnianą wyżej apoteozą kryminogennej subkultury. Ćpunów, pijaczków, obiboków i nimfetek ze szkockich przedmieść. To oczywiści tylko bardzo naskórkowy opis tego czym w istocie jest Trainspotting i jego kontynuacja, rodzaj autoironicznego komentarza do świata przedstawionego przez niepokornego Autora. Cytat ów pochodzi właśnie z powieści „Porno” (zwanej dalej, jak chce Wydawca „T2 Trainspotting”) i wybrzmiewa z ust wydawcy, któremu Kartofel (Spud) przesyła swój wymęczony rękopis, mający być próbą monograficznego ujęcia historii miasteczka (w którym dzieje się akcja T2) z punktu widzenia szarego mieszkańca.
Welsh potrafi być ironiczny, co czyni jego pisarstwo szalenie seksowym. Mimo, że traktuje swoich bohaterów szalenie serio, nie cukruje ich losów i nie stara się wybielać, to jednak potrafi opakować tę opowieść w subtelnie ironiczny, momentami ocierający się o groteskę klimat.
Sam pomysł na tę powieść wydaje się szalenie prosty. Od wydarzeń przedstawionych w „Trainspotting” minęła już ponad dekada, czasy się zmieniły, bohaterowie także. Mają już pod czterdziestkę, powinni dojrzeć (jeśli udało im się przeżyć), coś osiągnąć. Spójrzmy jak im się wiedzie, przyjrzyjmy im się znowu, w tym samym miejscy, lecz innym czasie. Wcześniej pomysłem na życie, była jazda na permanentnym haju, teraz okazuje się, że dobrym pomysłem na biznes może być zaistnienie w branży porno.
„Ludzie, którzy kiedyś chodzili do klubów, teraz po prostu odwiedzają się w domach na wielkich orgiach. Wiele z tego dzieje się, ponieważ kokaina zastąpiła ecstasy, a ludzi nieźle wykręca, kiedy biorą za dużo koksu. Ma to też związek z technologią, cyfrowym wideo i Internetem” – tłumaczył Welsh w wywiadzie udzielonym „The Onion A.V. Club” w momencie premiery książki. „W latach 80. mężczyźni z klasy robotniczej byli postrzegani jako wykastrowani przez to, jak zamknięto ich wszystkie stare prace, kopalnie, huty. Yuppies bzykający się nawzajem po biurach postrzegani byli jako ci, którzy byli na fali. A teraz sytuacja się odwróciła: yuppies pracują w biurach długie godziny i są zbyt zmęczeni, żeby uprawiać seks po powrocie do domu, z tym całym stresem z powodu hipoteki i innymi rzeczami. Z drugiej strony mamy rosnącą grupę bezrobotnych lub zatrudnionych na niepełnym etacie, którzy bzykają się ze sobą tylko dlatego, że muszą mieć coś do robienia”.
Tak więc Chory (Sick Boy) podejmuje wyzwanie, by poprowadzić otrzymany od cioci pub, a na zapleczu organizuje partyzanckie studio filmowe, gdzie ma powstać epicki pornol na festiwal tak zwanych filmów dla dorosłych. Ściąga w tym celu Czynsza (Rentona) z Amsterdamu, który, jak pamiętamy w finale „Trainspotting” zwiał z kasą kumpli, by ułożyć sobie życie z dala od toksycznego towarzystwa. Gdzieś w tle snuje się Kartofel i miota Begbie, który właśnie opuścił więzienie, gdzie odsiadywał wyrok za morderstwo. Jest więc pieprzenie, jest kolorowo, jest słodko-gorzko i w sumie szalenie znajomo. Jak w życiu bowiem, okazuje się, że ludzie nie zmieniają się tak bardzo, jak by chcieli, a historie lubią się rymować. Warto podkreślić kapitalny zabieg stylistyczny, który czyni całą tę historię nie tylko bardziej wiarygodną, ale szalenie barwną (choć przez to karkołomną w tłumaczeniu). Welsh oddaje bowiem głos swoim bohaterom, każdy rozdział, to monolog wewnętrzny i narracja prowadzona przez poszczególnego bohatera z jego sposobem myślenia, mówienie, widzenia świata. Widzimy więc ową rzeczywistość bezpośrednio ich oczyma, niemal jak w grze czy filmie, gdzie reżyser zastosował zabieg zwany jako POV – to jakby kamera umieszczona na głowie filmującego.
Fantastyczny kawał soczystej, krwistej literatury. Wciąga bez reszty i nie bierze jeńców.
Zdecydowanie nie jest to książka dla wrażliwców. Bruce Robertson, detektyw edynburskiej policji, został okrzyknięty przez krytykę najgorszą kreaturą...
Portret grupy przyjaciół, młodych Szkotów, ćpunów, świrów, a przy tym ludzi wrażliwych i na swój specyficzny sposób inteligentnych....
Przeczytane:2017-02-18, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,