Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2017-08-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 574
Czy prostytutka może zostać prywatnym detektywem? Pomysł ciekawy, ale czy Ziemiański mu podoła? Czy Toy Wars okaże się sukcesem równie dużym, jak cykl Achaja, który został bardzo pozytywnie odebrany przez czytelników? To się dopiero okaże.
Toy Wars jest powieścią podzieloną na trzy części, w których protagonistka wykonuje przydzielone jej przez dowódcę najemników zadania. Akcja pierwszego z opowiadań, Toy Toy Song, ma miejsce w kosmosie. Jego główną bohaterką jest Toy Iceberg – dwudziestojednoletnia dziewczyna, o trudnej przeszłości. Mieszkała w domu dziecka, z którego uciekła, po czym popadła w narkotyki i zaczęła się prostytuować. Na szczęście wziął ją pod swoją pieczę Paul Iceberg, który wyleczył ją z używek, do których jednak wciąż czasem ją ciągnie. Kiedy jej opiekun umarł okazało się, że zostawił jej niemały majątek, ale pod pewnymi warunkami: co najmniej przez dziesięć lat musi pracować jako prywatny detektyw, inaczej nie dostanie nic. Żaden klient jednak nie bierze pod uwagę jej kandydatury, ponieważ kto by zaufał kobiecie wyglądającej jak licealistka. Jednak pewnego dnia zjawia się w jej biurze Paul Dante i proponuje jej pracę, którą Toy przyjmuje. Akcja przebiega w zawrotnym tempie, jak dla mnie zbyt zawrotnym. Książce bardzo by pomogło, gdyby autor spowolnił fabułę chociaż odrobinę, zamiast skakać z tematu na temat.
Drugie opowiadanie – Toytrek – ma miejsce w słonecznej Afryce. Obserwujemy tu najemników, którzy zostali wysłani na Czarny Ląd, gdzie zaczyna się wyścig o zasoby naturalne. Podobnie jak pierwszy tekst tak i tutaj brakuje głębi, świeżości, o fabule już nie wspominając.
Trzeci, ostatni i najdłuższy tekst – Toy Wars. Wojownik ostatecznej zagłady – pozytywnie odróżnia się od poprzednich opowiadań. Tym razem bohaterka będzie miała zadanie przepędzenie duchów z dzielnicy, w której kiedyś pracowała. W tej części historia przebiega trochę inaczej, gdyż Toy przed wypełnieniem misji zostaje poddana operacji wszczepienia implantu wojskowego, z którym (a raczej którą) porozumiewa się za pomocą myśli. Urządzenie to, należące do nowej generacji biotechnologicznych usprawnień, będzie jej tajną bronią, która będzie ochraniać Toy oraz ostrzegać ją o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Z czasem dziewczyna zaprzyjaźni się z tym implantem, zwanym Valkirią. To opowiadanie ma w sobie jakiś smaczek, szkoda tylko, że nie zostało bardziej rozbudowane, gdyż dopiero od niego zaczęły się najciekawsze momenty. Kiedy wspominam tą książkę, to w myślach pozostaje tylko ten rozdział.
Ogromnym plusem Toy Wars jest bardzo prosty i nieskomplikowany styl pisania autora, a mało rozbudowane dialogi sprawiają, że powieść czyta się naprawdę szybko. Dwa pierwsze teksty zostały napisane lekko, z humorystycznymi wstawkami, ale akcja, która gwałtownie przeskakiwała z tematu na temat naprawdę mnie irytowała. W trzeciej historii, pomimo powolnego przebiegu zdarzeń, autor postarał się jednak o rozbudowanie powieści. Szkoda tylko, że dopiero daleko za połową książki. Za zaletę należy uznać pomysły, na jakie wpadł pisarz przy komponowaniu tekstów, szczególnie tego ostatniego.
Największym minusem tej pozycji jest fakt, że sprowadza się do rozrywki na papierze i nic więcej czytelnikowi nie przekazuje. Nic mnie w niej nie porwało (no chyba że ilustracje, które zostały bardzo dobrze wykonane), a lekturę dodatkowo utrudniał fakt, że Ziemiański trochę przesadził z wulgaryzmami. Przekleństw było tak dużo, że to od razu rzucało się w oczy. Według mnie dobrze by było je ograniczyć do minimum, w niektórych momentach nie były one potrzebne.
Podsumowując, w Toy Wars bardzo spodobał mi się trzeci tekst, w którym autor wykazał się pomysłowością i tylko tą ostatnią część przeczytałam bardzo szybko. Książka sama w sobie nie jest zła, więc mogę ją polecić osobom, którym nie przeszkadza szybki przebieg akcji i spora ilość przekleństw.
TOY… SORRY
Z Ziemiańskim jest trochę tak, że wystarczy przeczytać jedną jego książkę, by znać właściwie wszystkie. Jeśli więc czytaliście jakąkolwiek powieść autora z kobiecą bohaterką w roli głównej, wiecie już doskonale co znajdziecie w „Toy Wars”. A co tam czeka na nowych czytelników? Twarda, śliczna, biuściasta i wyszczekana bohaterka i jej przygody w świecie detektywistycznych zagadek – w skrócie Ziemiański przelał na papier mokry sen zakompleksionego nastolatka, nadając mu pozory przemyślanej fabuły, który i tak znakomicie się czyta, choć na żadną głębię, psychologię czy wartości literackie nie macie tu co liczyć.
Poznajcie Toy, Zabaweczkę. Dwudziestokilkuletnią blond piękność o wielkim biuście, idealnym ciele, wyglądzie nastolatki, której nikt nie sprzeda nawet piwa i krótkowzroczności będącej chyba jedyną skazą jej ciała. Jeśli chodzi o charakter, Toy jest ostra, wojownicza, pyskata i uparta. Przez dwa lata była prostytutką, narkotyzowana i zmuszana do seksu ze średnią ilością ośmiu klientów na dzień zahartowała się nieco. Z takiego życia wyzwolił ją Paul, prywatny detektyw, który, jak na człowieka prawego i niepoprawnie romantycznego przystało, zaczął uczyć jej tajników swojego fachu i nigdy nawet nie tknął w wiadomy sposób. Traktował raczej jak córkę, dbał o nią, troszczył się, a teraz go nie ma. Umarł, pozostawiwszy po sobie właściwie trzy rzeczy: całkiem sporą fortunę na koncie, biuro detektywistyczne i warunek, że Zabaweczka odziedziczy pieniądze jeśli utrzyma się przez dziesięć lat w zawodzie, do jakiego ją przygotowywał, bez dorabiania w jakikolwiek sposób. Kto jednak powierzy ważne zadania kobiecie, która wygląda jak dziecko i zgrabnymi nóżkami nie sięga podłogi, kiedy siedzi na krześle? Dlatego też Toy wiedzie ciężki żywot, mieszkając w biurze, żywiąc się kocią karmą, pranie robiąc w osiedlowych pralniach i zdobywając tu i tam trochę gorsza tak, by nie dowiedzieli się o tym prawnicy. Wszystko zmienia się pewnego dnia, kiedy odwiedza ją najemnik, który wie o niej aż za dużo i chce zatrudnić do pewnego bardzo dobrze płatnego zadania…
Cóż, nie ma się co oszukiwać, „Toy Wars” to powieść dla dużych chłopców, o czym doskonale zaświadcza już sam tytuł. Z tym, że dla chłopców, którzy nie wyrośli z towarzyszącej nastoletniości burzy hormonów, w głowach mają więc tylko jedno i przez pryzmat tego postrzegają wszelkie kobiety, a ponieważ są facetami, wypada im jeszcze interesować się innymi męskimi rzeczami – jak choćby sensacyjne przygody. I tak w skrócie przedstawia się niniejsza powieść. Jak wspomniałem na wstępie, losy Zabaweczki to taki mokry sen zakompleksionego nastolatka, dlatego Toy jest seksowna, słodka, charakterna (ale charakteru, przynajmniej takiego konsekwentnie opartego na wierności psychologicznej, nie posiada), naiwna i wyzywająca. Jeśli jednak nie szukacie realizmu, a męskiej, wręcz samczej, lektury, będziecie zadowoleni.
Szczególnie, że Ziemiański pisze naprawdę dobrze. Lekko, prosto, czasem potocznie, ale przyjemnie. Owszem, jak przyzwyczaiły nas do tego jego książki, „Toy Wars” pełne jest najczęściej nieuzasadnionych wulgaryzmów i erotyki (ta druga pojawia się także na naprawdę udanych ilustracjach), ale przecież tego oczekuje docelowy odbiorca. Mężczyźni (a raczej nastolatkowie) będą zadowoleni, kobiety pewnie uznają przygody Zabaweczki za seksistowski twór, a jednak całość ma swój urok. I dostarcza solidnej (570 stron) porcji niezobowiązującej rozrywki w stylu „Achai” (tylko w wersji sensacyjnej i złożonej nie z kilku tomów, a kilku tekstów), w sam raz na kilka wieczorów z książką i wyłączonym mózgiem.
Recenzja opublikowana na moim blogu http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/08/25/toy-wars-andrzej-ziemianski/
Mroczny klimat Australii po wielkiej katastrofie, operacje wywiadowcze, spiski antyrządowe, tajne plany i mistyfikacje - a przede wszystkim wciągająca...
"Władza to tylko przyzwyczajenie, przekonanie poddanych, że ktoś nimi rządzi. A kto?" Tego właściwie nie wie już chyba nikt.Najpotężniejsza służba cesarstwa...
Przeczytane:2020-08-30,
Toy "z angielska "zabawka") w pełni zasłużyła na takie imię. Po pierwsze, jest niezwykle drobna (160 cm, 45 kilo). Po drugie, była zabawką... seksualną. Wpadła bowiem w ręce osób czerpiących zyski z prostytucji. Bita i faszerowana narkotykami, musiała zaspokajać kilku klientów dziennie. Z piekła wyrwał ją Paul - prywatny detektyw. Zaczął ją szkolić w swoim zawodzie. Niestety półtora roku później zmarł. Zostawił jej w spadku 6 milionów dolarów z zastrzeżeniem, że ma się utrzymywać z pracy prywatnego detektywa przez 10 lat. Dopiero wtedy dostanie pieniądze. Ludzie Paula mają sprawdzać, czy nie dorabia w innym miejscu albo nie wychodzi znów na ulicę. Gdyby złamała warunki testamentu, miliony poszłyby nie do niej, ale na cele charytatywne. Pewnego dnia Toy dostaje dosłownie nieziemską propozycję. Związaną między innymi z misją na... Księżycu. Propozycja przedstawiona w taki sposób, że dziewczyna nie ma wyboru. Czy da radę?
Przygnębiająca lektura. Zdaje się składać z samych ciemnych stron. Ciemnych stron ludzkiej duszy.
dr Kalina Beluch