,,Śledząc tę fascynującą opowieść, czytelnik co chwila przypomina sobie nazwiska innych znanych twórców, nie tylko Hermana Melville'a, ale także Franka Herberta, autora Diuny... Miéville ma szczególny dar nawiązywania do innych książek, jednocześnie przesycając opowieść swoim własnym, niepowtarzalnym stylem".
"Los Angeles Times"
Z pokładu kretownika Medes, Sham Yes ap Soorap obserwuje swoje pierwsze łowy na kretoryje. Olbrzymie krety wynurzające się z ziemi, harpunnicy mierzący do swych ofiar, wielka bitwa zakończona śmiercią jednej i chwałą drugiej strony. A jednak... nieważne, jak bardzo spektakularny jest to widok, Sham nie może się pozbyć wrażenia, że życie nie kończy się tylko na bezkresnych połaciach toromorza, nawet jeśli kapitan Medesa wciąż myśli tylko o wielkim, żółtawym krecie, który wiele lat temu pozbawił ją ręki. Gdy trafiają na wrak rozbitego pociągu, Sham odnajduje w jego szczątkach niezwykłe znalezisko - serię zdjęć przedstawiających coś niemożliwego. Już wkrótce sam staje się celem poszukiwań - ścigają go piraci, kolejarze, potwory i poszukiwacze odzysku i wygląda na to, że ta przygoda na zawsze zmieni nie tylko życie Shama. Może odmienić całe toromorze...
,,Miéville ani na chwilę nie daje czytelnikowi odetchnąć: emocjonujące dramaty, szalejące potwory pokroju Godzilli i wartka przygoda, jaką można poczuć tylko wówczas, pędzi się po torach pełną parą".
"USA Today"
,,Fikcyjne społeczności Miéville'a są wprawdzie wytworem fantazji... ale wydają się prawdziwe, jakby były z krwi i kości . . . Cudownie zaraźliwa wizja".
"Daily Telegraph"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2014-11-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 421
Głęboko w skrzydle badawczym Muzeum Historii Naturalnej znajduje się bezcenny eksponat - jeden z tych, które trafiają się badaczom rzadziej niż raz na...
Rok 1941. W ogarniętej wojennym chaosem Marsylii zjawia się Jack Parsons, amerykański inżynier i adept sztuk tajemnych. W kryjówce antynazistowskiej...
Przeczytane:2015-01-30, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Pokład kretownika "Medes". Sham Yes ap Soorap jest świadkiem polowania na gigantyczne kretoryje. Mimo że to nie lada przygoda chłopak nie może pozbyć się poczucia, że pragnie czegoś więcej. I wtedy natyka się na wrak pociągu, w którym znajduje serię zdjęć sugerującą, że gdzieś daleko jest inny świat. Od tej chwili nasz bohater staje się osobą poszukiwaną. Rusza pościg. Jego życie ulega całkowitej przemianie. Jednak nikt nie spodziewa się, że niedługo odmieni się życie każdego mieszkańca toromorza...
Przemęczona pracą, odczuwając niemal ciągłe uczucie przytłoczenia problemami dnia codziennego znalazłam się dzięki tej książce w niesamowicie fascynującym świecie. Nieograniczona wyobraźnia Miéville dała mi schronienie i mogłam wreszcie odetchnąć. Pisarz posiadł dar stworzenia nastroju, który sprawia, że życie wydaje się lepsze, bogatsze. Tak właśnie się poczułam, gdy wyruszyłam w podróż po wykreowanym przez niego świecie, gdzie bohaterowie podejmują najbardziej nieoczekiwane decyzje, gdzie realizowane są najbardziej szalone pomysły. Autor stworzył to jakby bez wysiłku. Jakby była to najprostsza rzecz pod słońcem.
"Toromorze" to opowieść o poszukiwaniu i obsesji. Ukazuje świat z odrobiną cynizmu i pełen nadziei. China Miéville opowiada tu historię inspirowaną "Moby Dickiem". Wyśmiewa w bezlitosny sposób wiele aspektów z powieści Hermana Melville'a do tego stopnia, że często nie mogłam opanować swojego głośnego śmiechu. To jakby parodia pełna czarnego humoru. Całość brzmi jak pastisz "Moby Dicka", ale to kolejny przykład zdolności autora do mutacji prozy. "Toromorze" jest opowiedziane w żartobliwym tonie przez narratora wszechwiedzącego, skaczemy wraz z nim to tu to ówdzie, jednocześnie wiedząc, że tworzy on te pętle czasowe świadomie.
Małe miasta, które są zasadniczo wyspami między szynami, które rozciągają się od horyzontu do horyzontu. Dodatkowo otoczone toromorzem, w którym "pływają" przerażające, zmutowane istoty. Dwudzielna, w górnej części zatruta atmosfera, świat pozbawiony nowoczesnej technologii. Pociągi napędzane przez silniki, inne przez ogromne żagle, są też wprawiane w ruch przez siłę niewolników lub ciągnięte przez zwierzęta. Ziemia tu jest martwa, a świat jest pełen niezwykle niegościnnej fauny. Momentami trochę mi to przypominało film "Wstrząsy". Chwilami czułam się trochę jak w postapokaliptycznym "Mobym Dicku". Świat stworzony w tej książce jest inny niż wszystko, co kiedykolwiek dotąd poznałam. Mimo to Miéville tak nakreślił te krajobrazy, że poczułam jakbym tam była. Jakbym już je kiedyś widziała.
Fabuła nie jest skomplikowana, ale słownictwo nie można nazwać prostym. Pisarz próbował oswoić tu swój słowotok, ale nie do końca mu się to udało. Dodatkowo wymyślił wiele słów i pojęć, dodał kalambury i anagramy. Składnia zdań też jest zaskakująca. Nie wiadomo czemu mają służyć błędy logiczno-językowych typu "masło maślane". Nie wiem czy tak samo było w wersji oryginalnej. A może to wymysł tłumaczki. Będę szczera. Na początku miałam problem z płynnością czytania. Dziwne frazy utrudniały mi nieco odbiór tej lektury. Jednak po pewnym czasie wpadłam w rytm opowieści. Można to porównać do dostosowania się do chodzenia po jadącym pociągu. Podobały mi się wstawki, gdzie Miéville mówił bezpośrednio do czytelnika. Żałuję tylko, ze książka nie zawiera ilustracji opisanych tu stworzeń. Chętnie bym je ujrzała. Na plus można również zaliczyć zaskakujące zakończenie. Lubię, gdy na końcu czeka na mnie niesamowity finisz. Podsumowując "Toromorze" jest pełne intrygujących zagadek. To książka o odwadze i eksploracji, o pierwszym kroku w kierunku granicy znanego świata. Którą trzeba przekroczyć, aby poznać jego "nowy" kawałek...