Cassie Hanwell wiedzie spokojne i poukładane życie. Pracuje w straży pożarnej w teksańskim mieście Austin i jako jedna z nielicznych kobiet regularnie uczestniczy w wielu akcjach. Pewnego dnia niespodziewany telefon od matki burzy jej spokój. Poważnie chora kobieta, która przed laty porzuciła męża i córkę, teraz potrzebuje jej pomocy.
Staroświecka jednostka strażacka w Massachusetts, gdzie przenosi się Cassie, w niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i nowoczesnego sprzętu, a nowi koledzy są nieokrzesani i mają swoje grubiańskie zwyczaje. Nie są zachwyceni, gdy do ich męskiego zespołu dołącza kobieta. Sumienna i obowiązkowa Cassie staje przed dużym wyzwaniem: musi odnaleźć się w nowym środowisku, a oprócz tego naprawić relacje z matką i uporać się z koszmarami z przeszłości. Na jej drodze staje też zabójczo przystojny strażak, przez którego trzymanie się zasady: "Nigdy nie umawiaj się z nikim z pracy" może się okazać niewykonalne.
Wkrótce uczucia do kolegi z jednostki okażą się jej najmniejszym zmartwieniem. Splot dramatycznych wydarzeń wystawi odwagę Cassie na próbę. Czy dziewczyna okaże się wystarczająco silna i zdeterminowana, by zawalczyć o to, co dla niej najważniejsze?
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2020-06-03
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Things You Save in a Fire
Cassie pracuje w straży pożarnej w Austin. Kocha to co robi, straż to całe jej życie. Podczas akcji radzi sobie świetnie, jest lubiana i doceniana w swoim środowisku. Jednak wszystko zmienia jeden telefon. Matka Cassie, która ma problemy ze wzrokiem prosi, by ta po latach rozłąki przeprowadziła się do niej. Strażaczka nie bez wahania, w końcu postanawia opuścić swoją ukochaną remizę, zgrany zespół i zacząć wszystko od nowa. Trafia do małego miasteczka, jej nowi współpracownicy są uprzedzeni i podchodzą do niej z rezerwą. Jedyną osobą, która taktuje dziewczynę normalnie jest Owen, który też jest nowy w remizie. Cassie usilnie podejmuje próby odnalezienia się w nowym środowisku, poza tym musi zmierzyć się ze smutną przeszłością i ułożyć swoje stosunki z matką, która przed laty zostawiła ją z ojcem i odeszła do innego mężczyzny. Ponadto w jej myślach coraz częściej gości Owen, co bardzo komplikuje całą sytuację...
Kolejna świetna książka autorstwa Katheriny Center. Nie jest to banalna i przewidywalna romantyczna historia. To opowieść o dojrzewaniu do miłości, kiedy przeszłość jest naznaczona przez traumatyczne doświadczenia. Ponadto to historia o tym, jak wielką moc ma przebaczenie, które wyzwala i dodaje nowych sił. Przepiękna powieść, która udowadnia, że miłość może góry przenosić i nadaje naszemu życiu sens. Co prawda nie usuwa wszystkich barier i problemów, ale sprawia, że czujemy się potrzebni i chcemy stawać się lepszą wersją siebie, nawet, gdy wymaga to zmierzenia się z bolesną przeszłością.
Dość dobrze pamiętam swoje pierwsze spotkanie z Katherine Center. Jej książka pt. "Milion nowych chwil" zrobiła na mnie ogromne wrażenie i dała pewnego rodzaju kopa do walki, nawet jeśli to czysta fikcja. Pewnie bardziej powinnam być wdzięczna autorce niż bohaterce tejże powieści, ale miałam okazję poznać tylko jej dziełko, a nie ją osobiście. Czy wahałam się choć przez moment przed sięgnięciem po "To, co bliskie sercu"? Nie, to jedna z tych książek, po które wyciągasz rękę, bo chcesz, a nie musisz.
Cassie Hanwell od kilku lat wiedzie spokojne i przede wszystkim poukładane życie. Pracuje nie tylko ze wspaniałymi ludźmi, ale także w pracy, w której czuje się spełniona. Jako jedna z nielicznych kobiet pracujących w straży pożarnej nie ma lekko. Mimo to jest świadoma, że w teksańskim Austin tolerancja i równouprawnienie są na porządku dziennym i nigdy nie czuła się gorsza czy słabsza. Wręcz przeciwnie niejednokrotnie faceci mogli czuć się zawstydzeni jej sprawnością fizyczną, siłą czy wytrzymałością. Dodatkowym atutem Cassie jest bycie ratownikiem medycznym, a drobna budowa ciała, gibkość i lekkość pomaga w trudno dostępnych miejscach, o czym niejednokrotnie przekonała się zarówno ona, jak i jej współpracownicy.
Niestety nadchodzi dzień, kiedy jej stabilizacja ulega zniszczeniu. Najpierw telefon matki, z którą od lat nie miała kontaktu, a która natychmiast potrzebuje pomocy, gdyż dopadły ją poważne problemy zdrowotne. Następnie kłopoty w pracy gdzie, zamiast otrzymać zasłużony awans, grozi jej utrata pracy. Z dwojga złego ten drugi problem udało się załagodzić dzięki przeniesieniu się do matki do Massachusetts. Niestety młoda kobieta nie potrafi znaleźć tam sobie miejsca. Kontakt z rodzicielką stara się ograniczyć do minimum, a jednostka strażacka, do której dostała przydział, jest tak staroświecka, nie wyłączając z tego jej pracowników, że Cassie nie wie, czy w ogóle uda jej się to miejsce i kolegów chociaż zaakceptować, nie mówiąc o lubieniu. Problem w tym, że wraz z nią do jednostki dołącza jeszcze jeden nowy zwany fryckiem. Zabójczo przystojny młodzieniec sprawia, że pierwsza strażacka zasada: "nigdy nie umawiaj się z nikim z pracy" zaczyna być nie lada wyzwaniem. Okazuje się jednak, że problemy sercowe oraz niezadowolenie z jednostki strażackiej to najmniejsze zmartwienia dziewczyny. Splot dramatycznych zdarzeń pokaże, czy Cassie jest wystarczająco silna, uparta i wytrzymałaby walczyć o to, co najważniejsze.
Czy będzie miała na kim się oprzeć? Czy zrozumie, że bycie samą, a dokładniej samotną to wcale nie taki idealny pomysł? Czy przebaczy mamie jej zachowanie sprzed lat i pogodzi się z nią, póki może?
Choć w przypadku tej powieści przez większość poświęconego jej czasu na mojej twarzy gościł ogromny uśmiech, a czasami wręcz głośny śmiech, to niech Was to nie zwiedzie, że to lekka i niezwykle przyjemna lektura. Jak na Katherine Center przystało, huśtawka emocjonalna musiała być, a co za tym idzie i łezka się niektórym w oku zakręci i to niekoniecznie ze śmiechu. Muszę jednak przyznać, że podejście autorki do trudnych wydawałoby się tematów, jest naprawdę godne uwagi. Warto poświęcić swój czas - którego według mnie nie stracicie zbyt wiele, gdyż powieści Katherine czyta się niezwykle szybko - by poznać pióro, styl i lekkość, jakimi posługuje się Center. Ja tylko czekam, aż na polskim rynku pokażę się więcej jej powieści, bo czuję, że przeczytam każdą. Mało tego coś mi się wydaje, że pochłonę je z zapartym tchem.
"Owszem, na świecie jest mnóstwo niewyobrażalnego cierpienia. Ale nie będzie dobrze, jeśli z tego powodu nie pozwolimy sobie na nadzieję, miłość, odczuwanie rozkoszy. Przeciwnie, należy cieszyć się każdą drogocenną sekundą tych uczuć, kiedy na nas spłyną".
Cassie pracuje w Straży Pożarnej, jest również instruktorką samoobrony, wolontariuszką, przygotowuje się do maratonu oraz pomaga tacie rozbudować dom. Poznajemy ją w momencie, gdy ma odebrać nagrodę za swoje bohaterstwo. I wszystko by poszło gładko, gdyby nie to, że statuetkę ma jej wręczyć koszmar z przeszłości. I to dosłownie. Po "drobnym" incydencie na gali, gdzie rolę główną grała drewniana nagroda oraz gęba pewnego radnego, Cassie przenosi się na wybrzeże, by odbudować swoją karierę oraz zająć się, choć niechętnie, swoją mamą, która opuściła ją, gdy Cassie miała 16 lat. Czy nasza bohaterka ułoży sobie życie na nowo?
To książka o przebaczaniu - przede wszystkim sobie. Autorka mocno się na tym skupiła i trafiło to do mnie w dużym stopniu. Choć na początku traktowałam ją niezwykle lekko, jednak ostatnie 200 stron to emocjonalny rollercoaster. Byłam wściekła, zirytowana, wzruszona i poruszona. Pełna gama uczuć. Autorka świetnie przedstawiła przemianę Cassie i na tym skupiłam się najbardziej. Wychodziła ze swojej skorupy, zaczynała naprawdę żyć. Trochę mnie irytowała postać Owena. Pisarka wykreowała go na strasznego mięczaka. Myślałam, że chusteczki, które do książki dołączyło wydawnictwo będą potrzebne, ale nie wylałam tutaj łez. Książka mimo smutnych zdarzeń jest bardzo optymistyczna. Przynajmniej ja tak ją odebrałam. Pochłonęłam ją błyskawicznie, mimo swojej pokaźnej objętości. Może nie zostanie w moim sercu na długo, jednak historia zawarta w książce jest warta poznania.
'' To, co sercu bliskie'' autorstwa Pani Katherine Center jest powieścią, w której przedstawiła rolę pracy w straży pożarnej, relację codzienną w podejściu do kolegów do ratowniczki, głównej bohaterki imieniem Cassie.
Podróż, do której zaprasza, nas autorka powinna uświadomić nam, że bohaterka się realizować w pracy zawodowej pomimo tego, że dzielnie walczy, dzielnie ze stereotypami próbując zachować dystans, jaki ją w niej obowiązuje.
Muszę podkreślić to, że Cassie ma wyjątkowo mocny charakter, a co najważniejsze podkreśla to jej kobiecą wartość i nie boi się wyrażać swoich myśli w relacjach damsko-męskich.
Nie zabraknie w tej powieści opisanych chwil pełnych wzruszeń, sytuacji, w których bohaterzy muszą podejmować życiowe i zawodowe wyzwania, a każdy z nich chce udowodnić, że potrafi walczyć o swoje miejsce pracy i zaznaczyć w niej swój udział.
Powieść ta składa się z 29 rozdziałów napisanych z zastosowaniem w nich barwnego języka oraz trafnie została zamieszczona czcionka, która ułatwiała ich czytanie.
Atutem w tej powieści jest to, że autorka mogła podzielić się własnymi refleksjami z pracy, którą wykonuje jej mąż służący w ochotniczej pracy pożarnej i dzięki temu Czytelnik mógł poznać z bliska jego ciężką ratowniczą pracę.
Postacią, która mi się spodobała w tej, powieści najbardziej był Owen, który potrafił okazać dużo uczucia, pomimo że cierpiał, ale za to zawsze potrafi znaleźć sposób na poprawienie nastroju.
Największą zagadką było dla mnie w tej powieści, jak zachowa się główna bohaterka Cassie i czy będzie mogła pokonać swoje słabości, z którymi się boryka od wielu lat?
Warto zwrócić uwagę w tej powieści, w jaki sposób podejmowana jest próba przez Cassie przebaczenia, gdyż ona ma również w wielu sytuacjach zawodowych, jak i prywatnych jej towarzyszy.
Wydawnictwu Muza dziękuję za podarowanie mi do zrecenzowania powieści pt. '' To, co sercu bliskie'' autorstwa Pani Katherine Center.
Polecam przeczytać tę powieść.
Jeśli jesteście ze mną tutaj dłuższy czas, na pewno zauważyliście, że zwracam uwagę na okładki książek, które czytam, przeważnie zawsze. Tutaj, obudziła się we mnie okładkowa sroka, która spowodowała, że coś mnie tam w środku tknęło. Poczułam, że najprawdopodobniej będzie to lektura, o której szybko nie zapomnę... Widzimy mały fragment twarzy męskiej, w sumie to cały nos i trochę ust, oraz twarz kobiety, która szczerze, ale delikatnie się uśmiecha. Posiada skrzydełka w odcieniach różu, na którym są polecajki oraz krótkie bio Katherine Center. Pod skrzydełkiem, mamy piękny granatowy kolor i wygląda to naprawdę dobrze. Róż i niebieski pasują do siebie i tutaj akurat te dwa odcienie świetnie ze sobą współgrają. Kremowe stronice - więc śmiało możecie czytać na zewnątrz, jest też duża czcionka, odstępy między wersami i marginesy. Jest to poniekąd troszkę grubasek, ma prawie pięćset stron. :)
Drugie spotkanie z autorką, ale jak najbardziej udane. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Uwierzcie mi, że to, co daje nam autorka pochłania się w zdecydowanie bardzo szybkim tempie. Uwierzycie, że zaczęłam koło południa a późnym popołudniem odkładałam ją skończoną? Tak mocno się wciągnęłam w fabułę, że trudno i było się z nią rozstać... A że była niedziela, cały dzień padało... To z wielką przyjemnością zapoznałam się z treścią. Jedynie żałuję, że to już koniec... Pomysł na książkę według mnie jest celny - nie czytałam jeszcze chyba książki, gdzie główny bohater jest strażakiem. Więc jest to dla mnie coś nowego, a jednocześnie zwyczajnego, ale i interesującego. :) W dodatku przystępne pióro nie pozwala na zbyt duże dawkowanie lektury. Zresztą, gdy zaczniecie czytać, dowiecie się, o co mi chodzi. ;) Jestem bardzo zadowolona i z wielką niecierpliwością będę czekać na kolejne historie napisane przez Center i wydane w Polsce. :)
Główna bohaterka jest Cassie, która mocno mnie denerwowała na samym początku. Chociaż niektóre sytuacje, jej nieprzewidywalne zachowanie... Rozśmieszało mnie bardzo. Kto by się spodziewał, że wywinie taki numer? Była to bohaterka nieprzewidywalna, przynajmniej częściowo. Kilka jej zachowań było do przewidzenia, jednak została część, ta pod znakiem zapytania. Polubiłam finalnie Cassie i trochę jej współczułam. Wydarzenia, jakie ją spotkały... No nie życzyłabym nikomu takich. A najgorszy jest żal i trudność w wybaczaniu...
Pojawia się również Frycek. Znaczy... tak go przezywają w remizie, jednak ma na imię Owen, co moim zdaniem kompletnie do niego nie pasuje. Jest to bohater, który wydawał mi się zbyt idealny. I uwierzcie mi, że gdy tyko wyznał, co go skierowało, by pracować w straży... to aż się zapowietrzyłam. Po pewnym czasie kamień spadł mi z serca, jednak nie byłam już pewna czy to cisza przed burzą czy upragniony spokój i stabilizacja...
Postacie są świetnie skonstruowane, i na tyle, by nie nabrać podejrzeń do nich. Różnią się od siebie diametralnie i zdecydowanie jest tu większość męskich bohaterów, zresztą jak to w remizie...
Cieszę się, że mogłam co nieco poznać, z takiego strażackiego życia. Dotychczas nie zdarzyło mi się czytać nic podobnego, więc tym bardziej byłam zainteresowana. Spodziewałam się, że nie będzie to typowy romans i nie myliłam się. Teraz, gdy przeczytałam ją i o niej myślę, to jest naszpikowana wartościami między wersami. Mamy tutaj tyle prawdziwego, naszego szaroburego życia, że to czyni z niej taką wyjątkową. A przecież nic nie powinno nas zdziwić, prawda? A jednak...
Podoba mi się w tej historii to, że autorka pokazuje nam na kilku postach, co to znaczy przebaczać. W różnych relacjach. Udowodnia, że wcale nie jest to szybki i przyjemny proces. Że czasem trzeb się dużo namęczyć, że najpierw trzeba wybaczyć SAMEMU SOBIE.
Autorka co rusz zsyła na główną bohaterkę pewne wydarzenia, które mają na celu sprawić, by stała się jeszcze silniejszą osobą, niż dotychczas była. Z jednej strony trochę to niesprawiedliwe, ale z drugiej... Kiedy życie jest sprawiedliwe? Mało kto je ma usłane różami.
Wspominałam na Instagramie, że na samym początku skojarzyła mi się ta książka z pewną blogerką, Gosią z Blask książek - ponieważ pamiętam z relacji, że ma jakiś sentyment akurat do straży. :D Poleca ją sama Jodi Picoult - za którą niekoniecznie przepadam, ale zawsze to coś. :D Uważam, że jest to lektura naprawdę godna uwagi. Akcja toczy się szybko, niejednokrotnie na naszej twarzy pojawi się uśmiech. Rozśmieszy nas niejedno strażackie zachowanie, czy tam sama Cassie. Myślę, że wielu z Was może przypaść do gustu zarówno sam pomysł jak i pióro autorki, które czyta się lekko i przyjemnie.
Reasumując uważam, że jest jedna z pięknych historii o życiu, o miłości, o relacjach międzyludzkich... Idealna powieść obyczajowa, na każdą porę roku i dnia. Można się zaczytać i stracić rachubę czasu. Jeśli lubicie takie powieści to zdecydowanie Was zachęcam. Jeżeli nie czytaliście poprzedniej powieści Katherine Center również zachęcam do nadrobienia zaległości [link znajduje się u góry tego postu]. Jak dla mnie jest to lektura godna uwagi i warto się poświęcić i wydać te kilkanaście złotych. Jest przekazem, czuć emocje bohaterów i po skończonej lekturze myślimy o tym, co się wydarzyło. Dostrzegamy te wartości i to jest bardzo ważne. POLECAM!
Jeżeli książka "Milion nowych chwil" Katherine Center była świetna. To " To, co bliskie sercu" jest petardą. Autorka stanęła na wysokości zadania i stworzyła świetną powieść. Teoretycznie nie mogłam się oderwać. Akcja zaczęła się od przysłowiowego trzęsienia ziemi, a potem napięcie rosło. Poznajemy Cassie, ratowniczkę, dumę jednostki straży pożarnej. Od razu mamy swoistą konfrontacje- słaba płeć i typowo męski zawód. Do tej pory nie spotkałam się w żadnej książce z bohaterką wykonującą taki zawód. Poznajemy jego kulisy- zwycięstwa, porażki, zwroty akcji, ludzkie dramaty, historie i miliony emocji. Cassie twardo stąpa po ziemi, poświęciła wiele czasu na samodoskonalenie się , włożyła wiele wysiłku by dorównać swoim kolegom. Dodatkowo przeszła wiele aby być tym kim teraz jest. Budzi sympatie i jest takim kobiecym, konkretnym głosem w sprawie damskiej niezależności. To nasz głos, z lekką nutą feminizmu. Bohaterka odrzuca miłość mówiąc, że się w nią nie bawi. Jednak prawdziwa miłość potrafi odmienić ludzie losy o czym przekonujemy się w trakcie trwania fabuły. Ta historia jest także o nauce wybaczania drugiemu człowiekowi. Jednak do tego trzeba dorosnąć, nauczyć się tego, zmienić sposób myślenia, postawić się na miejscu tego złego. „Empatia łagodzi złość” –czytamy. „To w trudnych chwilach pokazujemy, jakimi ludźmi naprawdę jesteśmy, nie w tych łatwych”. Piękną lekcje człowieczeństwa otrzymujemy w tej powieści. Złe doświadczenia też są lekcją, jeżeli je „przetrawimy” możemy się od nich uwolnić, nabyć mądrość i siłę. Nic tak nie uczy życia jak złe doświadczenia. Wreszcie na sam koniec widzimy, że po najgorszej burzy zawsze wyjdzie słońce. Usiądziemy nad brzegiem morza i wsłuchamy się w kojący szum fal. Ta książka jeszcze długo pozostanie bliska mojemu sercu. Nie widzę jakiejś konkretnej grupy osób do których była by skierowana. Jest absolutnie dla wszystkich i gorąco ją polecam.
“Potrafisz wbiec do płonącego budynku, a nie potrafisz spędzić wieczoru z miłym facetem?”
Cassie pracuje w straży pożarnej w Austin, regularnie uczestniczy w wielu niebezpiecznych akcjach. Pewnego dnia dostaje telefon od matki, która zostawiła Cassie i jej ojca. Matka potrzebuje jej pomocy. Dziewczyna sprowadza na siebie też kłopoty w jednostce. Jedyną możliwością jest przeniesienie.
Cassie trafia do jednostki w Massachusetts, która niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i nowoczesnego sprzętu, a jej nowi koledzy uważają, że kobieta nie powinna być strażakiem. Dziewczyna musi odnaleźć się w nowym środowisku, naprawić relacje z matką i uporać się ze swoją przeszłością. Na jej drodze staje Owen, który też jest nową osobą w jednostce. Złota zasada Cassie “Nigdy nie umawiaj się z kolegami z pracy” staje się coraz trudniejsza do wykonania. Chociaż dziewczyna uważa, że nie wierzy w miłość to w jej życiu zaczyna coś się dziać.
“To co bliskie sercu opowiada o silnej i niezależnej kobiecie, która boi się uczuć. Boi się zakochać i zaufać. Cassie w przeszłości została bardzo zraniona, nie tylko przez matkę, od tego czasu boi się otworzyć na innych. Jednak przeprowadzka do matki i zmiana jednostki w której pracuje, zmieniają całe jej życie. “To co bliskie sercu” to opowieść o miłości, trudnych relacjach z matką, zaufaniu, wytrwałości i odwadze.
"To co bliskie sercu" to najnowsza powieść Katherine Center, której pióro mogłam poznać za sprawą poprzedniej książki zatytułowanej "Milion nowych chwil". Pamiętam, że historia Margaret, która na skutek tragicznego wypadku doznaje trwałego urazu i musi zupełnie przewartościować swoje życie wywarła na mnie ogromne wrażenie. Powieść trafiła na półkę moich ulubionych lektur. Dlatego też tak bardzo ucieszyłam się na zapowiedź wydawnictwa Muza, które na początek czerwca zaplanowało premierę kolejnej powieści autorki. Książka "To co bliskie sercu" okazała się równie interesującą opowieścią obyczajową, która w całości spełniła moje oczekiwania i również zostanie w mojej pamięci na bardzo długo.
Tym razem Katherine Center zapoznaje czytelnika z Cassie Hanwell - kobietą - strażakiem, dla której walka z ogniem, pomoc ofiarom wypadków i ludziom w potrzebie jest życiowym powołaniem. Cassie spełnia się zawodowo w Austin w Teksasie, ma zgrany zespół kolegów i stopniowo rozwija karierę w straży. Jeden przykry incydent i niespodziewany telefon matki sprawiają, że bohaterka z ciężkim sercem porzuca swoje dotychczasowe życie i przenosi się do Lillian w Massachusetts. Tutaj jest pierwszą i jedyną kobietą w zastępie, więc praca z nowymi kolegami staje się dla niej wyzwaniem. Cassie jest twarda, otacza się grubą skorupą, wie jak pracować w męskim gronie, jest profesjonalistką przygotowaną do tego wymagającego zawodu jak mało kto, a mimo to nie wszystko układa się pomyślnie. Niestety nie wszyscy dobrze jej życzą, a pomówienia, kłamstwa i szykany trudno ignorować.
Bohaterka ma też sporo osobistych problemów - konflikt z matką, która porzuciła ją w dzień szesnastych urodzin, a teraz walczy ze śmiertelną chorobą oraz traumy z przeszłości, które na zawsze naznaczyły jej życie lękiem, bólem, podejrzliwością i nieufnością wobec mężczyzn oraz zamknęły drzwi do świata dobrych uczuć - miłości, opiekuńczości, ciepła, zaufania i wiary w drugiego człowieka.
Czy zmiana pracy i kompletnie nowe otoczenie sprawią, że twardzielka Cassie odsłoni swoją prawdziwą wrażliwość ukrytą pod pancerzem strachu przeczytacie w książce. Zdradzę Wam tylko, że wrażeń i niespodzianek na pewno nie zabraknie.
Katherine Center stworzyła niebanalną opowieść. Pozwala nam poznać kulisy pracy strażaka, ze szczegółami opisuje przeróżne ciekawe zdarzenia, dużo dowiadujemy się na temat predyspozycji i umiejętności, jakie powininna posiadać osoba pełniąca ten odpowiedzialny i niebezpieczny zawód. Wszystko opisane zostało w inteligentny i bardzo obrazowy sposób z dużą dbałością o szczegóły. Autorka ma prawdziwy dar opowiadania, od początku z łatwością przenosimy się w powieściową rzeczywistość i stajemy się niemymi świadkami zdarzeń. Książki Katherine Center czyta się szybko, łatwo, ale też z niesłabnącym zainteresowaniem. Historia pochłania nas bez reszty, akcja posuwa się dość szybko i pomimo prawie 500 stronic w bardzo krótkim czasie docieramy do finału.
Lektura "To co bliskie sercu" dostarcza różnorakich emocji, sporo jest momentów wzruszających, niektóre zdarzenia budzą uśmiech na twarzy, a jeszcze inne wywołują zdumienie. Praca strażaka to nie jest przysłowiowa "bułka z masłem". Niebezpieczeństwo i niepewność ale też ciągła gotowość wpisane są w ten wymagający zawód, który jak widać może być powołaniem także dla kobiety, niezwykłej dziewczyny - Cassie Hanwell. Jestem pod wrażeniem powołanych do życia postaci. Chętnie bym się z nimi zakumplowała. Jednak od samego początku moją zdecydowaną faworytką jest główna bohaterka. Mieć taką przyjaciółkę to byłaby dopiero frajda.
Autorka porusza w tej powieści sporo ważnych kwestii jak rozbicie rodziny, porzucenie dziecka, gwałt na osobie nieletniej, walkę z ciężką chorobą, obwinianie siebie za czyny niepopełnione. Jednakże sprawą nadrzędną, na którą powinniśmy zwrócić uwagę, jest potrzeba wybaczania sobie i innym, bo tylko wtedy możemy oddzielić grubą kreską to, co było i zrobić krok do przodu, w stronę przyszłości.
"To co bliskie sercu" to mądra, refleksyjna opowieść, która znalazła szczególne miejsce w moim sercu i na pewno trafi na półkę ulubionych lektur, a autorka zasili grono ulubionych pisarzy. Zachęcam serdecznie do przeczytania tej powieści, która czeka już na Was w księgarniach, a niebawem zbajdzecie ją zapewne także w bibliotekach. Polecam serdecznie.
"Kiedy człowiek wybiera miłość, choć tyle razy zawiódł się na ludziach, którzy nagle z jego życia znikali, łamiąc mu serce... Kiedy człowiek dobrze już wie, jakie trudne jest życie, a jednak mimo to wybiera miłość... to nie jest to oznaka słabości, tylko odwagi."
Aby móc pójść do przodu trzeba się rozliczyć z przeszłością. Wybaczyć, zaakceptować - nie koniecznie zapomnieć, bo tego czasami się nie da wykonać.
Cassie Hanwell jest strażakiem. Kobietą na odpowiedzialnym stanowisku. Koledzy ja akceptują. Jest odważna i niestrudzona. Wschodząca gwiazda pożarnictwa. Zabiegana całymi dniami. I do tego samotna. Po wydarzeniach z przeszłości odcina się od mężczyzn. Zresztą nie tylko od nich. Z matka też nie utrzymuje kontaktu. A wszystko przez to, że w dniu jej szesnastych urodzin odeszła od nich do innego mężczyzny. I nagle po latach Cassie dostaje od niej telefon, który burzy cały jej w miarę poukładany świat. Na dokładkę Cass robi coś, czego skutkiem jest natychmiastowa zmiana jednostki strażackiej... Koniec końców przeprowadza się do Diany. Co teraz bezie? Jak sobie da radę w nowym miejscu? Czy koledzy ją zaakceptują? Ją jako kobietę, która przecież powinna siedzieć w domu, bądź w miłej i ciepłej posadzce zamiast strugać bohaterkę? Czy odkryje to, co bliskie sercu zanim będzie za późno?
Autorka pokazała świat kobiety w roli strażaka. To jak niesprawiedliwe bywają traktowane. Gdy jeszcze szowinizm wisi na starych obdrapanych ścianach remizy. Jak bywa to bolesne i co kobieta musi doświadczyć oraz co musi pokazać, by udowodnić, że jest jedną z nich. Świetnie było to pokazane. Ta walka samej ze sobą. Zakopanie uczuć i założenie maski. Nie zabrakło także elementu grozy przeszłości, którego w żaden sposób się nie spodziewałam. Akcja gwałtownie szybowała w górę, stopniowo opadając i znowu szybując ponad chmury. Wspaniały pokaz akrobatyczny. Poruszony także został temat odtrącenia dziecka przez rodzica. Jak ciężko jest to zaakceptować i jak wielkie szkody wnosi to w relacjach międzyludzkich. Najlepszą bronią staje się maska "zero pokazywania uczuć". Kumulowania w sobie wszystkiego. Żadnych łez, uśmiechów, radości - sama powaga i rutyna. To ona gwarantuje bezpieczeństwo i poukładany świat. Jak również istotnym elementem jest akceptacja i to do czego się zmuszamy, by być jedną z nich. Pokonywanie barier wymaga niesamowitego samozaparcia. Tylko z drugiej strony, jak nikt nie nauczył innego postrzegania świata to skąd ma wiedzieć jak robić? Oj, akcji i wydarzeń masa w tej historii. Zaczęłam od końca i dość chaotycznie. Pomysł na historię jest świetny, kluczenie między wątkami również. Akcja strażacka na najwyższym poziomie. Nie zabrakło intryg i elementów niebezpieczeństwa, ryzyka utraty życia - jak to w życiu strażaka. Co do bohaterów to jest tu ich sporo i są totalnie zróżnicowani pod względem zachowania, stylu, wypowiedzi... Może skupie się na głównych. Cassie jak pisałam wonder woman - ale taki prawdziwy strażak z niej. Z powołania. Robi wszystko dla innych. Zatwardziała w przekonaniach (strasznie uparta). Broni się nogami i rękami przed uczuciami - jakimikolwiek. Ona może odczuwać tylko adrenalinę związaną z pracą. Reszta uczuć nie istnieje. Jej bowiem bliska sercu jest tylko praca i na niej się skupia. Jedna postać męska jednak jakimś magicznym sposobem dostaje się do jej serca. Powala budowane latami mury. Szarmancki, uprzejmy, miły - i mega przystojny. Aż nierealny. Niestety ale ktoś obrał ją za swój cel. Komu onanie pasuje w tej pracy? Świetny element grozy i dobrze pociągnięty. Tylko co tu jest grą a co prawdą?
W tej historii dzieje się, oj dzieje. I to bardzo dużo. Było miło, było niebezpiecznie. Nie zabrakło intryg i chwil wywołujących gęsią skórkę. Z uwagą śledziłam tekst. Cały czas się zastanawiałam, na co zdecyduje się Cassie. Czy odkryje prawdę? Czy pozwoli sobie na miłość? Czy wybaczy? Co będzie bliskie jej sercu? Emocji masa. Katherine Center zwraca uwagę w tej powieści na to, by odważyć się na ten milowy krok - rozliczyć się z przeszłością. Poznać całą prawdę a nie tylko żyć w swoich wyobrażeniach i wspomnieniach. Nie bać się wybaczać a tym bardziej by nie bać się uczuć. W tym miłości. Przeszłość była, jest i będzie. Trzeba nauczyć się z nią żyć. Bohaterem jest każdy z nas - w mniejszym lub większym stopniu. I wcale nie trzeba nosić munduru. Nie musi wiedzieć o tym świat. Ważne byśmy wiedzieli sami i nasi najbliżsi, dla których zrobimy wszystko, jeśli będzie taka potrzeba. Poznajcie historię Cassie. Ona przyciąga niczym ogień. Płomień jest śliczny, kuszący ale i na równi niebezpieczny. Zamyślcie się przy okazji nad własnym życiem - co jest bliskie Waszemu sercu?
Polecam.
Dziś dzień dziecka. Zapewne większość z nas, gdy była jeszcze w wieku przedszkolnym, często była pytana o to, kim chce zostać w przyszłości. Dziewczynki zazwyczaj chcą być piosenkarkami, aktorkami czy modelkami, a chłopcy policjantami czy strażakami. Są jednak pewne wyjątki od tej reguły. W najnowszej powieści Katherine Center pt. „To, co bliskie sercu”, główna bohaterka jest… strażakiem. I to nie byle jakim!
Cassie Hanwell wiedzie spokojne i poukładane życie. Pracuje w straży pożarnej w teksańskim mieście Austin i jako jedna z nielicznych kobiet regularnie uczestniczy w wielu akcjach. Pewnego dnia niespodziewany telefon od matki burzy jej spokój. Poważnie chora kobieta, która przed laty porzuciła męża i córkę, teraz potrzebuje jej pomocy.
Staroświecka jednostka strażacka w Massachusetts, gdzie przenosi się Cassie, w niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i nowoczesnego sprzętu, a nowi koledzy są nieokrzesani i mają swoje grubiańskie zwyczaje. Nie są zachwyceni, gdy do ich męskiego zespołu dołącza kobieta. Sumienna i obowiązkowa Cassie staje przed dużym wyzwaniem: musi odnaleźć się w nowym środowisku, a oprócz tego naprawić relacje z matką i uporać się z koszmarami z przeszłości. Na jej drodze staje też zabójczo przystojny strażak, przez którego trzymanie się zasady: "Nigdy nie umawiaj się z nikim z pracy" może się okazać niewykonalne.
Wkrótce uczucia do kolegi z jednostki okażą się jej najmniejszym zmartwieniem. Splot dramatycznych wydarzeń wystawi odwagę Cassie na próbę. Czy dziewczyna okaże się wystarczająco silna i zdeterminowana, by zawalczyć o to, co dla niej najważniejsze?
Wraz z egzemplarzem recenzenckim otrzymałam od wydawnictwa Muza paczkę chusteczek. Pomyślałam sobie: „o nie, kolejna ckliwa i przerysowana do bólu historia”. Spotkało mnie jednak spore zaskoczenia. Mimo iż książka ta nie wzruszyła mnie aż tak, bym była zmuszona skorzystać z tego podarunku, to jednak nie zmniejsza to w żadnym stopniu oceny tej książki. Bo powieść ta, jak dla mnie była świetna.
„To, co bliskie sercu” ma swoje gabaryty. Lektura prawie pięciuset stron, wbrew pozorom zajmuje trochę czasu. W tym przypadku jednak, jest zupełnie odwrotnie. Autorka w dobrych momentach i w idealnej ilości podkręca akcję, przez co ciężko się oderwać od lektury. Mimo iż osobiście nie przepadam za takimi dłuższymi powieściami, gdyż często dla mnie są zbyt przeciągane, to jednak w tym przypadku mogę śmiało stwierdzić, że każda strona jest istotna. I co więcej - chciałoby się ich jeszcze więcej.
Przyznam szczerze, że to właśnie profesja Cassie skłoniła mnie do sięgnięcia po tą powieść. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek czytała jakąkolwiek historię, w której główna bohaterka jest strażakiem. Katherine Carter porusza w swej książce wciąż aktualny problem dyskryminacji kobiet w pracy. Na przykładzie Cassie pokazuje, że kobiety wciąż postrzegane są jako słabsze i gorsze, i niektóre zawody, powinny być dla nas - kobiet niedostępne.
Bardzo spodobała mi się ogólna kreacja głównej postaci. Cassie jest kobietą zaradną, odważną i inteligentną. Potrafi ugasić wielki pożar, ratować ludzi, którzy ulegli wypadkom, a nawet pomóc zwierzętom. Wydawać by się mogło, że jest człowiekiem idealnym. Kobieta ta ma jednak problem z dopuszczeniem do siebie jakichkolwiek uczuć. Dramatyczne wydarzenia z przeszłości sprawiły, że zamknęła się w sobie i nie nawiązywała żadnych relacji międzyludzkich. Być może w takiej kreacji jest widoczna pewna schematyczność, nie mniej jednak podziwiałam wewnętrzną siłę tej bohaterki i mocno jej kibicowałam.
„To, co bliskie sercu” to powieść wielowątkowa. Autorka porusza w swej historii wiele motywów, jak np.: wpływ straty rodzica na dziecko, choroby, nałogi, wspomniany wcześniej wątek straży pożarnej, ale w głównej mierze, książka ta jest o przebaczeniu. I to nie tylko osobom, które w jakimś stopniu nas skrzywdziły, zraniły, ale przede wszystkim o umiejętności przebaczenia samemu sobie.
Czy było zatem coś, co nie do końca mi się spodobało? Jak dla mnie było za mało akcji ratunkowych. Center często nawiązuje do zawodu bohaterki, wyliczając, w jakich to akcjach Cassie brała udział. Ale było to tylko i wyłącznie wymienianie. Jak na tak dość obszerną powieść liczyłam na coś więcej niż opis dwóch akcji ratunkowych.
Podsumowując, „To, co bliskie sercu” to bardzo dobrze napisany romans, który daje do myślenia. Autorka posiada świetne pióro, dzięki któremu lektura jej historii to czysta przyjemność. Sama jestem zaskoczona tym, że ta na pozór prosta powieść wywarła na mnie aż takie wrażenie. Gorąco polecam!
Moja ocena: 8/10
To co bliskie sercu to kolejna urocza historia, która łączy sobie wątki obyczajowe i miłosne. Katherine Center zaprasza nas do męskiego świata, w którym kobiety muszą wykazać się nie lada odwagą. Dodatkowo pokazuje różnice społeczne, które w dalszym ciągu są w stanach odczuwalne, zwłaszcza wśród starszego pokolenia.
Autorka w uroczy, z dużym wyczuciem tworzy wątek miłosny. Pozwala mu się powoli rozwijać, w sposób naturalny, tak jakby miało to miejsce w realnym życiu. Sceny bliskości są ze smakiem, to nie jest erotyk, więc próżno się doszukiwać szczegółów, ale pobudzają zmysły.
Podobają mi się postacie i intryga, która została zawarta. Całe poprowadzenie wątku kryminalnego jest przemyślane, a zwroty akcji niejednokrotnie zaskakują. Nie mam wrażenia, że pojawiają się zbędni bohaterzy. Wszyscy są ciekawi, może nie są wielopoziomowi i nie posiadają zawiłych charakterów, ale to postacie 'z sąsiedztwa', które każdy zna, lubi czy szanuje. Dużym plusem jest realizm i naturalność w ich tworzeniu, bez znamion płytkości czy irytujących osobowości. Nie ma nic gorszego niż czytanie książki, z postaciami, których się nie lubi i nie ma ochoty poznawać ich losów.
Jest jednak coś, czego mi brakowało. W momencie, w którym okazuje się, że główna bohaterka przenosi się do szowinistycznego środowiska nastawiłam się na ciężką przeprawę, tutaj zabrakło tego pazura. Nie pojawiają się złośliwości, jeśli już to na poziomie akceptowalnym, nie ma ostracyzmu i wykluczenia. Wręcz przeciwnie, wszyscy obchodzą się z nią jak z jajkiem. W mojej ocenie mogłoby pojawić się także trochę więcej szczegółowych scen z wyjazdów (zwłaszcza, że autorka miała wsparcie i konsultacje).
Podoba mi się, że w całej historii autorka nawiązała do swojej poprzedniej książki (Milion nowych chwil), pomimo, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Ta powieść to rodzaj książki, którą dobrze będzie się czytało zarówno latem na leżaku, jak i zimą z kubkiem gorącego kakao. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki Katherine Center.
„Dobrze wiem, dlaczego kobiety nie mówią głośno o swoich krzywdach. Wystarczająco ciężko jest im iść dalej przez życie i się nie załamać”.
Poruszająca historia, której akcja toczy się swoim rytmem i daje duże emocje. Fabuła zaskakuje, pokazuje różne sposoby radzenia sobie z trudnym przeżyciami z dzieciństwa – poruszające retrospekcje. Pomimo upływu lat, nie można o nich zapomnieć. Autorka pisze bardzo lekko i płynnie, czytanie było przyjemnością. Spora dawka humoru, mądre, płynne dialogi, rewelacyjnie wykreowani bohaterowie. Do głównej bohaterki poczułam ogromną sympatię, niesamowita, charakterna osoba. Pełna pasji, mądra, odważna, nieustannie musi mierzyć się i walczyć ze stereotypami. Nie jest jej łatwo. Doskonale rozumiałam jej postępowanie. Na jej drodze staje Owen – niesamowity facet - czy dziewczyna będzie wstanie mu zaufać?
Autorka porusza szereg trudnych, złożonych problemów, ukazuje różne ludzkie życiowe zawirowania. Robi to bardzo dobrze z wyczuciem, szczerze i realnie. Próba otworzenia się na drugiego człowieka, potrzeba bliskości, samotność, traumatyczne przeżycia z przeszłości, tajemnice. Pokomplikowane relacje międzyludzkie, próba wybaczenia i akceptacji. Praca, która staje się pasją, pochłania bez reszty. Nieustającą walką z przeciwnościami losu i z partnerami z pracy. Dyskryminacja w miejscu pracy. Ciekawe i prawdziwe spojrzenie na pracę służb ratunkowych. Trudna i bardzo niebezpieczna praca, narażanie życia i ogromna odpowiedzialność – szacunek.
Przenikliwa, błyskotliwa mądra i zabawna powieść obyczajowa, z zaskakującym wątkiem romantycznym. Zakończenie bardzo mi się podobało, poczułam dużą ulgę. Polecam :)
http://tatiaszaaleksiej.pl/?p=3124
Moje pierwsze spotkanie z autorką i od razu takie pozytywne zaskoczenie! Spodziewałam się dobrego romansu, jednak takiego bardziej sterotypowego - przyjemnego i przewidywalnego, a ta opowieść jest nieszablonowa i nieodkładalna.
Katherine Center stworzyła historię, którą czyta się z wypiekami na twarzy i nawet na sekundę nie chcę się jej odłożyć. Pokazuje nam męski świat, gdzie zdawałoby się nie ma miejsca dla kobiety, bo bycie strażakiem jest wymagające i niebezpieczne, ale Cassie udowadnia jak bardzo takie myślenie jest mylące. Powieść jest niebanalna, realistyczna, a bohaterowie dający się lubić. Główna bohaterka to twarda kobieta, silna i niezależna, ale taką ją ukształtowało życie i niełatwe doświadczenia. Z biegiem historii odkrywamy te momenty, obserwujemu jaką drogę musiała przebyć Cassie.
Jest to książka o miłości, o przebaczeniu i o dawaniu sobie szansy na szczęście. Nie jest to głupiutki romans, a wartościowa powieść obyczajowa. Optymistyczna, chociaż chwilami smutna, emocjonalna i prawdziwa. Taka jak życie. Bardzo polecam.
Kiedy przeczytałam jakiś czas temu pierwszą książkę tej autorki, to wiedziałam, że z przyjemnością sięgnę po kolejne. Styl jakim pisze jest lekki, łatwy i przyjemny chociaż w fabule nie brakuje ciężkich i dramatycznych wątków.
Narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, co lubię w książkach, bo zawsze mam takie odczucie, że siedzę sobie na pogaduchach w główną bohaterką i słucham jej zwierzeń.
Muszę przyznać, że świetnie przedstawione są osobowości występujących w powieści postaci. I mam tu na myśli zarówno główną bohaterkę, jak i bohaterów drugoplanowych. Cassie jest kobietą silną, odważną ale również bardzo empatyczną i uczuciową. Pewne zdarzenia z jej przeszłości ukształtowały ją w konkretny sposób, ale nie pozbawiły marzeń. I chociaż boi się uczuć, boi się miłości, boi się dotyku czy związku z mężczyzną, to cały czas podświadomie o tym wszystkim marzy. W pracy postrzegana jest raczej jako kumpel, a nie kobieta, co wcale jej w życiu nie przeszkadza. Dąży wciąż do perfekcyjności i do udowodnienia (nie wiadomo czy samej sobie czy męskiemu gronu współpracowników), że jest najlepsza w tym co robi. Ale boi się zaangażować w poważny związek.
Ale hormony potrafią zbałamucić każdego i kiedy wreszcie udaje jej się zakochać, tak spontanicznie a zarazem bardzo mocno, to strach przed utrata pracy musi walczyć z tą miłością. Nie jest to łatwe dla Cassie, bo związki miłosne w straży są może nie tyle zabronione, co z całą pewnością są źle odbierane przez zwierzchników. Do tego ktoś w nowej pracy usilnie stara pozbyć się „baby” z jednostki. Ona jednak jest silna, nie okazuje strachu chociaż czuje go całą sobą. Nie chodzi na skargi, tylko próbuje zrozumieć, jak można nienawidzić kogoś za… nic.
Ta książka to mieszanka humoru i wzruszeń. Nie jest łatwo oderwać się od stron tej powieści bo cały czas się coś dzieje.
Autorka w piękny sposób ukazała walkę wewnętrzną jaka kotłuje się w człowieku, który ma żal do osób, które go kiedyś skrzywdziły nie dopuszczając do świadomości tego, że obraz jaki sobie wytworzył w głowie, może być zupełnie inny od tego rzeczywistego. To książka o odwadze, nadziei, o uczeniu się miłości, ale przede wszystkim o wyjątkowo trudnej sztuce wybaczania, zarówno sobie jak i innym.
Z psychologicznego punktu widzenia to książka jest niesamowita. Autora pokazuje jak silny może być człowiek jednocześnie będąc bardzo słabym. Jak trudno czasami podjąć jakąś decyzję kiedy walczą ze sobą sprzeczne uczucia.
Kolejnym atutem książki, jest wspaniale ukazana praca straży w Stanach Zjednoczonych. Jestem zadeklarowaną fanką serialu Chicago Fire (który gorąco polecam), więc temat poruszony w książce nie jest mi oby. Nie jest łatwo pokazać z jakimi emocjami muszą zmagać się strażacy i służby medyczne straży, w czasie akcji, która często wymaga bezwzględnego opanowania, podporządkowania rozkazom wyższych stopniem szczególnie wtedy, gdy w głowie panuje chaos. Autorka pokazało wyjątkowo obrazowo i realistycznie jak niełatwo jest się odnaleźć kobiecie w tym typowo męskim środowisku i jeszcze na każdym kroku udowadniać, że bycie kobietą nie jest przeszkodą w wykonywaniu typowo męskiego zawodu. Czy miłość może być przeszkodą w wykonywaniu obowiązków strażaka?
479 stron pochłonęłam w dwa dni, a to chyba o czymś świadczy. To nic, że przez dwa dni chodziłam niewyspana, bo wieczorem nie mogłam się oderwać od stron książki, bo „jeszcze jeden rozdział i idę spać” kończyło się, kiedy za oknem ptaki zaczynały swoje trele. Warto było poświęcić te dwa dni. Szkoda tylko, że książka „tak szybko” się skończyła ?
Polecam tę lekturę zarówno miłośnikom dobrych romansów, jak i tym, którzy preferują książki przygodowe, obyczajowe i dramaty. W tej powieści jest wszystkiego po trochę. Myślę, że nikogo ta lektura nie zawiedzie. Z czystą przyjemnością POLECAM takie książki.
Cassie Hanwell po pobiciu lokalnego polityka na ważnej służbowej imprezie musi wybrać pomiędzy jedną z opcji - przeprosić albo zwolnić się ze straży. W związku z rodzinnymi zawirowaniami Cassie proponuje opcję nr 3 - przeniesienie do innej jednostki. Strażaczka musi odnaleźć się w nowym środowisku, które nie do końca akceptuje kobiety w tym zawodzie, a do tego pomóc matce, z którą nie żyje w dobrych relacjach.
Cassie to zamknięta w sobie pracoholiczka, silna i zdeterminowana aby osiągnąć sukces. Ma problemy w relacjach damsko-męskich, chociaż męski świat nie jest jej obcy. Pomimo tej siły jest tak naprawdę słaba i bezbronna, nie radzi sobie z własnymi emocjami i demonami przeszłości. Wraz z nią jednak w nowej jednostce przyjmuje się Owen, w którym Cassie zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Nie może jednak przyznać się do swoich uczuć, aby nie okazać słabości i zyskać odpowiednią pozycję w pracy, ale wiadomo - uczucia nie można oszukać.
Przyznaję, że romanse to nie moja działka, ale ta (kolejna już) książka Katherine Center jest na prawdę przyjemna w odbiorze. Kobieta w męskim świecie zakochana w jednym ze swoich kolegów z pracy - to musi się zakończyć w jedyny, przewidywalny sposób, ale historia jest opowiedziana tak, że pomimo wszystko wciąga, jest przekonywująca, a momentami może nawet wzruszająca (szczególnie dla czytelników lubiących romanse). Nie ma co ukrywać - czytelnik nie znajdzie to wielkiego zaskoczenia ani nie przeżyje szoku w związku z wartką akcją i obrotem wydarzeń. Nie zmienia to faktu, że ten romans osadzony jest w ciekawych realiach świata strażaków, co jest zdecydowanie wartością dodaną. Mile mnie ta książka zaskoczyła i dlatego polecam ją jako odskocznię od kryminałów i thrillerów.
„Milion nowych chwil” to niezapomniana historia miłosna o odnajdywaniu radości nawet w najtrudniejszych okolicznościach.Margaret Jacobsen ma...
Nowa książka autorki powieści: Milion nowych chwil, To, co bliskie sercu, To, czego pragniesz Hannah Brooks przypomina raczej przedszkolankę niż kogoś...
Przeczytane:2020-06-08, Ocena: 5, Przeczytałam,
Ostatnio dość często zdarza mi się sięgać po powieści o tematyce miłosnej. Są one z reguły lekkie, przyjemne w odbiorze oraz miła odskocznią od tego co na co dzień czytam – czyli kryminałów. Ta powieść jest, według opisu na tyle powieści, idealną pozycją dla miłośników książek takich autorów jak Jojo Moyes, Jodi Picoult czy Nicholasa Sparksa. Ale czy na pewno ?
Cassie pracuje w straży pożarnej w Austin i jest w tym naprawdę dobra, a koledzy ją szanują. Choć na co dzień walczy z żywiołem, nierzadko ratując życie innych, w sferze uczuć jest raczej ostrożna. Niespodziewany telefon od matki wszystko zmienia, Poważnie chora kobieta, która przed laty porzuciła męża i córkę, potrzebuje teraz jej pomocy.
Jednostka strażacka w Massachusetts, gdzie przenosi się Cassie, w niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i sprzętu, a nowi koledzy są nieokrzesani i mają swoje grubiańskie zwyczaje. Nie są zachwyceni, gdy do ich męskiego zespołu dołącza kobieta. Sumienna i obowiązkowa Cassie musi odnaleźć się w nowym środowisku, naprawić relacje z matką i uporać się z koszmarami z przeszłości, a wkrótce zawalczyć o to co ,dla niej najważniejsze. Czy jej się to uda?
Najnowsza powieść Katherine Center jest powieścią dość lekką i przyjemną. Czytało mi się ją naprawdę dobrze i była niesamowicie dobrą odskocznią od ciężkich i krwawych kryminałów po które na co dzień lubię sięgać.
Fabuła w powieści nie jest zbyt skomplikowana co akurat tutaj działa na duży plus. Język jakim operuje autorka jest lekki co sprawia, że książkę dosłownie pochłania się w jeden – dwa wieczory.
Autorka w swojej powieści umiejscawia dla nas takie uczucia jak : miłość, smutek, dużo siły, determinację bohaterki oraz oddanie. Pełne oddanie. Sprawia to, że wszystkie te emocje bardziej pozwalają nam poznać naszą bohaterkę, jej decyzje i to co ją otacza na co dzień.
„ To co bliskie sercu” Katherine Center to powieść pełna uczucia, pełna emocji i wszystkiego co możemy oczekiwać od lektury tego typu. Ciężko jest ją całkowicie zdefiniować, to po prostu trzeba przeczytać i poczuć. Moim zdaniem warto dać jej szansę, dać ponieść się przekazanym tu emocjom i odetchnąć przy niej od tego wszystkiego co nas na co dzień otacza. Naprawdę warto.