„Milion nowych chwil” to niezapomniana historia miłosna o odnajdywaniu radości nawet w najtrudniejszych okolicznościach.
Margaret Jacobsen ma przed sobą świetlaną przyszłość: narzeczonego, którego uwielbia, wymarzoną pracę i obietnicę doskonałego życia tuż za rogiem. Nagle wszystko, na co tak ciężko pracowała, obraca się wniwecz. Trafia do szpitala, gdzie zmuszona jest stawić czoła świadomości, że nic już nie będzie takie, jak wcześniej. Odnalezienie się w nowej sytuacji jest trudne, a sprawy nie ułatwią skrywane przez lata rodzinne sekrety…
„Milion nowych chwil” to książka, która zrobiła z Katherine Center gwiazdę literatury kobiecej w Stanach Zjednoczonych. To pełna uroku i nadziei romantyczna powieść, która z każdą stroną coraz bardziej rozmiękcza serca czytelników.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2019-07-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: How To Walk Away
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Anna Rajca-Salata
Po przeczytaniu tej książki szybko można stwierdzić, że nieszczęścia chodzą parami. Odczuwa to na własnej skórze (i to dosłownie, ze względu na rodzaj obrażeń odniesionych w wypadku)bohaterka książki pt. " Milion nowych chwil". Stary świat znika, nadchodzi nowy początkowo pełen bólu, żalu i cierpienia. Ciężko się z niego wydostać, zacząć znowu oddychać.
Książka wydaje się typowa, podobna do wielu innych historii. Mimo to z każdą kolejną stroną byłam ciekawa co wydarzy się dalej.Bardzo ciekawie wypadają w niej opisy z perspektywy bohaterki. Szczególnie w momencie wypadku. Możemy być bliżej jej odczuć. Plus za wątek dotyczący siostry i całej rodziny Margaret. Początkowo wydawali się idealni, a każdy z nich pod skórą skrywał tajemnicę. Kto wie, może gdyby nie wypadek- wszystko zostałoby dalej nie wyjaśnione, niewypowiedziane. Dużą zaletą tej książki jest szybko tocząca się akcja. Jednak zamknięcie ostatnich 10 lat i upchnięcie ich w jeden rozdział, nie jest najlepszym pomysłem. Mogłaby tu powstać kontynuacja losów bohaterki. W książce nie ma nudnych opisów. Są trafiające w sedno dialogi.
Przede wszystkim jednak jest w tej historii nadzieja. Z każdej opresji można wyjść obronną ręką, jeżeli znajdą się wokół ludzie potrafiący nam pomóc.Po każdej burzy wychodzi słońce,a osobistą porażkę, można przekuć w sukces i zrobić coś dobrego dla innych. Frazesy? Być może. Życie jednak z nich się składa.Często powtarzane staną się kiedyś czyjąś rzeczywistością.
Polecam gorąco! Zanim zaczniesz narzekać jak bardzo ci źle, poczytaj tę książkę- może będzie to recepta na twoje problemy.
Przepiękna i wzruszająca książka, która łapie za serce i pokazuje jak ważna w naszym życiu jest nadzieja, wola walki i wsparcie najbliższych osób.
Głowna bohaterka jest szczęśliwą młodą dziewczyną, która ma przed sobą całe życie. Jej facet własnie ma zdawać na pilota samolotów, a ona cicho liczy, że wreszcie się zaręczą. Niestety miejsce ma tragedia i katastrofa którą sprowadza na nich Chipp. Nielegalnie zabiera ją on na krótki rejs samolotem podczas którego rozpęta się burza. I powiem Wam szczerze, że tutaj zaskoczenie! Po opisie byłam pewna, że to dziewczyna jako jedyna przeżyje tę katastrofę i będzie musiała przejść przez śmierć ukochanej osoby, a jest zupełnie inaczej!
Dziewczyna budzi się w szpitalu, jest sparaliżowana i okaleczona. Ukochanemu jednak nie w głowie odwiedzanie jej. Chłopak teoretycznie nie może pogodzić się z tym co zrobił, a praktycznie ucieka w zabawę, alkohol i używki. Margaret zostaje sama.
Książka, która pokazuje nam jak uczyć się życia na nowo po tragedii jaka może spotkać każdego z nas. Widzimy walkę Margaret oraz jej rodziny o to, aby jednak udało jej się kiedyś postawić samodzielny krok. Niestety bezskuteczną. Do tego dochodzą tajemnice rodziny i siostra, która przed laty opuściła rodzinny dom. Powieść bardzo mi się spodobała za przesłanie jakie za sobą niesie. Momentami jednak okazała się być zbyt przewidywalna. Mimo to szczerze ją polecam! Ciepła i wzruszająca.
Okładka tej książki wpada w oko, przynajmniej w moje. Widzimy dwoje ludzi - mężczyznę i kobietę, szczęśliwych, uśmiechniętych - przynajmniej kobietę. Gdzieś w tle majaczy jezioro. Delikatna kolorystyka chyba częściowo przekonała mnie do zaryzykowania po sięgnięcie lektury. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy fragment książki, a na drugim kilka słów o autorce. Duża czcionka, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Mamy tutaj kremowe strony i brak literówek. Wydawnictwo spisało się świetnie.
Przechodząc z kolei do autorki, jest to moje pierwsze spotkanie z nią, ale jakże cudownie udane. Nie spodziewałam się, że aż tak ta lektura przypadnie mi do gustu. Cieszę się ponieważ wciągnęłam się od pierwszych stron i już na samym początku poczułam, że historia Margaret utknie mi w głowie na dłużej. I tak się stało. Niektóre strony przewracałam z ogromną trudnością, jakby były przeładowane emocjami i wszystkim innym. Autorka posługuje się lekkim piórem, przystępnym, dzięki czemu czyta się powieść jednym tchem. W dodatku nie napotkałam jakichkolwiek barier, które uniemożliwiłyby mi czytanie tej książki. Myślę, że i Wy bez problemu polubicie się z piórem pisarki i wręcz go pokochacie, tak jak ja. W sumie ja już tęsknie za tą historią. Trafiłam na jedną z niewielu pięknych lektur, które przeczytałam w całym swoim życiu. A miała być to na pierwszy rzut oka nic nieznacząca, niewyróżniająca się z tłumu książka obyczajowa...
Pokochałam Maggie od samego początku. Od razu rozumiałam ją bardzo dobrze i z niektórymi kwestiami się z nią zgadzałam. Gdy trafiła do szpitala, czułam się jak jej anioł stróż, jakbym koczowała przy jej łóżku. Naprawdę. Tak się z nią zżyłam, że gdy nie mogłam akurat w danej chwili czytać książki, myślami obstawiałam, co się może wydarzyć. Jest to naprawdę dzielna i silna dziewczyna jakich mało. Uwierzycie, jak sami ją poznacie.
Ian. Nie wiem dlaczego, ale na samą myśl o nim, miękną mi kolana. Mimo swojego początkowego charakteru, uporu i słodkiego - akcentu - i tak go polubiłam. Chyba nawet bardziej niż Maggie? Przepraszam kobieto, ale sama rozumiesz... Ten akcent - który mogłam sobie tylko wyobrazić... Jestem pewna, że skradnie on Wam wasze serca. Świetny facet, tylko kilka razy pacnęłabym go w głowę, żeby zastanowił się co mówi i co robi. Ale gdy tylko wkraczał na strony powieści - moje serce biło zdecydowanie mocniej i szybciej.
Emocje, które pojawiły się w tej powieści były na tyle wyczuwalne, że gdy tylko miałam w ręce "Milion nowych chwil" wiedziałam, że dany rozdział będzie trudny, bądź kipiący uczuciami - które odczuwałam, a to nie dzieje się zbyt często. Uwierzcie mi, że to, co czułam naprawdę był prawdziwe i wydawać by się mogło, że sama to wszystko czuję, przeżywam... Tak silne, że aż niemożliwe. Dlatego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona, że sięgnęłam po tę historię. Jest naprawdę piękna i bolesna, ale i prawdziwa. Nikt nie może sprzeciwić się i powiedzieć - nie, nieprawda. To nie mogło się wydarzyć. A jednak, mogło, i kto wie, jak wiele jest takich przypadków?
Historia o życiu, które jest prawdziwe, którego autorka nie koloryzowała. Pokazała nam skutki lekkomyślnych decyzji osób. Osób, które nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co mogą spowodować... Widzimy drogę, którą przebywa nasza Margaret. Drogę usłaną kolcami, ciągłymi upadkami i brakiem wiary w siebie i lepsze jutro. Jednak gdzieś tam pojawia się iskierka nadziei, która rzuca nam koło ratunkowe na pomoc. Usiłuje pokazać, że jeśli tylko zawalaczymy, będziemy w stanie zdziałać wiele, lecz musimy wierzyć i chcieć, nic więcej. Wiadomo, że nie w każdym przypadku jest szansa by wyjść cało, ale zawsze nadzieja umiera ostatnia.
Książka ma odpowiednie tempo. Nie mknie zbyt szybko, ale też nie toczy się powoli. Doprawdy bardzo się cieszę, że się zdecydowałam ją przeczytać, nie żałuję, a wręcz jestem szczęśliwa, bo to jedna z niewielu tak pięknych i prawdziwych historii, która mogłaby przydarzyć się również i nam.
Reasumując brakuje mi słów, jak mogłabym jeszcze Wam polecić tę powieść. Po prostu musicie ją przeczytać. Jest wyjątkowa. Polecam z całego serca. 💓
Przyznam szczerze, że gdy w moje ręce wpadła notatka prasowa "Miliona nowych chwil" to jakoś świadomość nie dopuszczała powieści, mimo iż to słowo pojawiało się tam kilkukrotnie, a opis to stuprocentowa historia pewnej dziewczyny. Cały czas liczyłam na poradnik, na coś, co pomoże mi znaleźć w sobie wewnętrzną siłę i odwagę w najtrudniejszych momentach mojego życia. Gdy więc trzymałam już książkę i zaczęłam czytać to mnie nie było. Odpłynęłam i wróciłam dopiero jak skończyłam czytać, a i to nie odrazu.
Margaret Jacobsen to młoda, silna i piękna kobieta. Aktualnie ma przed sobą świetlaną przyszłość. Wymarzona oferta pracy, która wydaje się już być pewna, wspaniała rodzina, narzeczony, którego kocha i uwielbia nad życie i plany na przyszłość. Wszystko to na wyciągnięcie ręki. Liczy na oświadczyny i ten ogromny krok do przodu. Niestety nie wszystko jest tak piękne, a los czasami bywa parszywy.
Do pewnego momentu wszystko idzie po myśli Maggie, ale nagle ktoś chce by wszystko odwróciło się o stoosiemdziesiąć stopni.
Podczas romantycznej wycieczki, gdzie Chip pilotuje swoją cessnę i oświadcza się dziewczynie, która jest zachwycona i przerażona zarazem, gdyż od dziecka przeraźliwie bała się latać. To w tym momencie najpiękniejszy dzień w życiu Margaret zmienia się w ten najgorszy z możliwych. Lot kończy się wypadkiem, z którego on wychodzi bez najmniejszego szwanku, a ona... No właśnie. Ona musi stawić czoło wielu problemom naraz.
Kłopoty ze zdrowiem (to tak naprawdę skromnie ujęte), walka (a może wręcz przeciwnie?) o narzeczonego, rodzinne problemy, powrót siostry, z którą nie miała kontaktu przez ponad trzy lata oraz rehabilitant, z którym nie da się pogadać, a ona nie umie pracować w ciszy. Ian, bo tak nazywa się jej fizjoterapeuta to wyjątkowy szkocki gbur. Odzywa się tylko wtedy gdy musi, a jak już to robi to nagle Maggie ma ochotę by jednak zamilkł. Mimo to, tych dwoje współpracuje ze sobą wyjątkowo dobrze i z zaangażowaniem i to z obu stron.
Margaret w szpitalu uświadamia sobie bolesną prawdę, że nic już nie będzie takie jak wcześniej. A co najważniejsze to to, że musi przewartościować życiowe priorytety.
Czy uda jej się walczyć z głową podniesioną do góry? Kto będzie najbardziej ją wspierał? Co z wymarzoną pracą? A narzeczony? Czy będzie im pisane żyć razem mimo tego co im się przytrafiło? A raczej czy Maggie da szansę Chipowi na naprawienie tego co zepsuł?
Jedno jest pewne. Żałuję, że nie trafiłam na tę pozycję 14 lat temu, gdy przez 3 lata zmagałam się z poruszaniem na wózku. Margaret właśnie stała się moją idolką, autorytetem i guru. Może i jest osobą fikcyjną, ale to jak autorka nią pokierowała dało mi kopa na przyszłość. Wiem, że teraz, gdy złapię doła, nie będę miała motywacji to wystarczy, że pomyślę o Maggie i powieści "Milion nowych chwil". Dzięki tej książce zrozumiałam, że jest wiele rzeczy, z których można się cieszyć, za które można dziękować i takie, których nie chcemy, ale z którymi można sobie radzić. Katherine Center - Dziękuję za tą książkę i żałuję, że dopiero dziś, ale jak to mówią: "Co się odwlecze to nie uciecze". Dobra rada i pozytywne nastawienie przyda się w każdym momencie życia!
A na koniec coś, czego nie mogłam sobie odpuścić czyli słowa pewnej autorki:
"Jeżeli zamierzasz w tym roku przeczytać tylko jedną książkę, wybierz „Milion nowych chwil”. Jeśli masz przyjaciela, który jest zagubiony w życiu, zrób mu przysługę i wręcz mu tę powieść."
Nina George, autorka bestsellerowych powieści
„Milion nowych chwil” nie jest łatwą książką i choć po okładce moglibyście stwierdzić, że to romans, czy jakaś gładka historia, to dopiero kiedy przeczytacie, zobaczcie, w jakim błędzie byliście. Katherine Center na przykładzie głównej bohaterki Margaret pokazuje, jak nasze życie jest nieprzewidywalne, jak jedna chwila, jedna decyzja może zmienić je diametralnie. Nic nowego? Niezupełnie, dlatego naprawdę warto po nią sięgnąć. Na początku bardzo wkurzała mnie matka głównej bohaterki, która zamiast być dla niej oparciem wciąż biadoliła, jaka to jej córka jest teraz szpetna. A czy uroda to naprawdę wszystko? Jednak z czasem nawet ona mi przestała przeszkadzać, bo w tej książce są ważniejsze rzeczy i nie warto się rozdrabniać :) Powieść ma bardzo uniwersalny przekaz — ciesz się małymi chwilami, właśnie tym milionem, najdrobniejszym gestem, patrz i zauważaj, bo szczęście często jest na wyciągnięcie ręki, a tak trudno po nie sięgnąć :).
Ładna, nastrojowa okładka powieści Katherine Center "Milion nowych chwil" przyciąga wzrok, a słowa Niny George - jednej z moich ulubionych pisarek mówiące: "Jeżeli zamierzasz w tym roku przeczytać tylko jedną książkę, wybierz "Milion nowych chwil" w zasadzie nie pozostawiają nam wyboru...
Jeśli o mnie chodzi, to gdybym miała przeczytać tylko jedną książkę w ciągu całego roku na pewno sięgnęłabym po "Cień wiatru" Carlosa Riuza Zafona, ale przyznaję, że powieść Katherine Center wywarła na mnie duże wrażenie i wpisuję ją na listę ulubionych lektur. To jedna z tych książek, którą przeczytałam od początku do końca za tzw. "jednym posiedzeniem", czyli po prostu nie mogłam oderwać się od opisywanych zdarzeń.
Maggie i Chip planują wspólną przyszłość i chcą razem spędzić życie. Romantyczna wycieczka samolotowa ma być idealną scenerią dla oświadczyn. Niestety pewne nieprzewidziane okoliczności sprawiają, że samolot ulega wypadkowi, a Margaret trafia do szpitala. Jej obrażenia nie pozostawiają złudzeń - uraz rdzenia kręgowego znacznie ogranicza sprawność fizyczną i zmusza kobietę do poszukiwania sposobu na nowe życie. Tym bardziej, że związek z Chipem się rozpada, a zwaśniona siostra marnotrawna po trzech latach pojawia się przy szpitalnym łóżku bohaterki, by odkryć skrywane przez lata rodzinne tajemnice.
Czy Maggie sprosta nowym wyzwaniom? Czy uda jej się uwierzyć w siebie i znaleźć nadzieję na przyszłość? A może odnajdzie nową miłość?...
Historia Margaret nie pozostawia nam żadnych złudzeń. Jest prawdziwa, wiarygodna i szczera, dzięki czemu czytamy ją jednym tchem, a fikcyjny świat powieści staje się na kilka godzin wspólną rzeczywistością naszą i powołanych do życia bohaterów. Zmagania Maggie z niepełnosprawnością wywołują sporo emocji. Najchętniej sami pomoglibyśmy przejść dziewczynie przez te najtrudniejsze chwile. Z drugiej jednak strony zabrakło mi trochę momentów skrajnego załamania. Wydaje mi się, że tak ogromny cios powinien mocniej złamać psychikę bohaterki, tymczasem Maggie dzielnie znosi swoją niemoc i niemalże bez żadnego problemu akceptuje nowe ograniczenia. W tych momentach historia wydała mi się mało autentyczna. Natomiast postawa Chipa nie została w żadnym stopniu zafałszowana, jest realistyczna, ale nie jest godna naśladowania. Zachowanie bohatera okazało się kompletną porażką, choć w ten sposób postąpiłoby zapewne wielu panów wzbudzając u osób postronnych, podobnie jak u czytelników, całą gamę negatywnych emocji.
Powieść jest niezwykle optymistyczna i inspirująca. Zachęca do walki o samych siebie, do pokonywania słabości ciała i ducha, do pełnej mobilizacji w imię wyższych celów. Bardzo odpowiada mi styl autorki, prosty, ale jednocześnie lekki i bez patosu. W końcu jest to powieść obyczajowa o zwyczajnych ludziach ciężko doświadczonych przez los.
Podsumowując jeszcze raz powołam się na komentarz Niny George zamieszczony na okładce: "Jeżeli masz przyjaciela, który jest zagubiony w życiu, zrób mu przysługę i wręcz tę powieść." Zdecydowanie jest to historia podnosząca na duchu i pozytywnie nastrajająca do życia, z której można czerpać radość i zachętę do zmian. "Milion nowych chwil" polecam wszystkim czytelnikom poszukującym ciekawej fabuły, interesujących bohaterów i wydarzeń z życia wziętych, z których płynie pozytywne nastawienie do pokonywania ograniczeń i trudności. Serdecznie zachęcam do lektury.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Gdy rozpoczęłam czytanie pierwszego z dwudziestu dziewięciu znajdujących się w książce rozdziałów autorstwa Pani Katherine Center pt. '' Milion nowych chwil'' pomyślałam sobie, że co może, czuć główna bohaterka o imieniu Maggie opowiadając o swoich uczuciach, marzeniach, osobistych uwagach, lęku, przeczuciach stwierdziłam, że chciałabym przyjrzeć się jej życiu z bliska.
W trakcie czytania pozostałych rozdziałów poznawałam nowych bohaterów towarzyszących życiu Maggie, których wykreowała, autorka budując im różnorodne życie, tworząc nowy świat, w którym mamy chwilami wrażenie, że istnieje naprawdę.
Spodobała mi się Maggie, ze względu na to, że jest otwarta, wyrazista, potrafi dokonać oceny postrzegania zachowań występujących u osób, które darzyła szacunkiem.
Zastanawiało, mnie na samym początku co może znaczyć nadany książce tytuł, skąd autorka zaczerpnęła pomysł na niego i czy ma on związek z głównym wątkiem zawartym w tej powieści, która będzie się toczyć w trakcie dalszego odkrywania sekretów z życia głównej bohaterki Maggie.
Moją szczególną uwagę przykuwa tutaj pomysł na napisanie trafnej fabuły, która do samego końca trzymała będzie Czytelnika do samego końca.
Nie zabraknie w książce również opisów związanymi z emocjami, które udzielą tutaj bohaterom z tego względu, że nikt nie wie, co czuje się, kiedy życie potrafi zmienić się w tak krótkim czasie na niekorzyść, a które należy dzielnie przezwyciężyć.
Życie nie jest tak do końca usłane różami, ale są chwilami, które mogą zaskoczyć wielu z nas.
Siła kobiecości Maggie powoduje, że można czerpać od niej wiele mądrości życiowych, pomimo że niezapowiedzianego spotkanego na jej drodze nieszczęścia, które uczyniło ją inną kobietą.
To historia, która napisana jest lekkim piórem, a każdy z poznających losy tej niezwykłej bohaterki imieniem Maggie odnajdzie w niej cząstkę siebie.
Wydawnictwu Muza dziękuje za podarowanie mi do zrecenzowania książki autorstwa Katherine Center pt. '' Milion nowych chwil''.
Warto jest przeczytać tę książkę.
Tragedia. Poszukiwanie sensu życia. Ciekawa, choć chwilami naiwna historia.
Książka o walce o przetrwanie...sile i determinacji człowieka po wypadku, wzlotach i upadkach.
Polecam
(moja opinia z LC)
Maggie jest piękna, młoda, inteligentna i bardzo zakochana w swoim chłopaku Chipie. Dzień, który miał być jednym z jej najszczęśliwszych staje się jednym z najgorszych w jej życiu. Maggie po wypadku w bardzo ciężkim stanie trafia do szpitala i musi walczyć o swojej zdrowie. W tej nierównej walce pomagają jej siostra, z którą dziewczyna straciła kontakt kilka lat wcześniej, oraz bardzo ponury, wręcz zgorzkniały fizjoterapeuta. Czy uda się Maggi stanąć na nogi, w dosłownym tego słowa znaczeniu? Jak zachowa się Chip, który jest poniekąd sprawcą wypadku i osobą, która skazała swoją ukochaną na cierpienie? Czy uda się Maggie nawiązać bliski kontakt z siostrą? I dlaczego fizjoterapeuta nienawidzi wszystkich wokół, czy Maggie też znienawidzi?
Narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, lubię czytać książki z taką narracją, bowiem zawsze mam wrażenie jakbym czytała czyjś pamiętnik, lub siedziała naprzeciwko tej osoby i słuchała jej zwierzeń. I przyznam szczerze, że do końca nie jestem pewna czy fabuła tej powieści jest fikcją czy opisem realnych zdarzeń.
Mam wielką ochotę streścić całą książkę, ale wiem, że im więcej pozostawię w domyśle, tym książka bardziej zaintryguje.
Cieszę się, że ta książka wpadła w moje ręce, i mam nadzieję, że nie jest to jedyna powieść tej autorki, którą uda mi się przeczytać.
Historia tej młodej dziewczyny, nieco zbuntowanej, ale bardzo pogodnej, nie tyle bardzo mnie wzruszyła, co dała mi wiele do myślenia. Jak często ludzie poddają się, nie próbując nawet walczyć o lepsze jutro, bo przecież życie mamy tylko jedno. Maggie po wypadku ląduje na wózku inwalidzkim i tylko od niej zależy, czy będzie potrafiła żyć inaczej niż dotąd.
Główna bohaterka od zawsze bała się latać samolotami. Ktoś może powiedzieć, że był to lęk irracjonalny, ale myślę, że intuicja każdego człowieka wie lepiej, czego powinien się wystrzegać, a do czego podchodzić na pełnym luzie. Tej dziewczynie latanie wydawało się sprzeczne z naturą, bo przecież siła ciążenia nie po to chce zatrzymywać w dole, żeby wznosić się w górę. Jej strach okazał się całkiem podstawnym, ponieważ podczas pewnego całkiem niewinnego lotu, doszło do poważnego wypadku, z którego dziewczyna nie wyszła już na własnych nogach.
(…) Nie ma sensu oglądać się za siebie. Wiem, co znaczy walczyć, upadać i znów stawać do walki. Wiem, jak żyć w zgodzie ze sobą. Muszę się cieszyć z tego, co mam. Dostałam jedno życie, a ono toczy się tylko naprzód. I jest wiele szczęśliwych zakończeń. (…)
Autorka w bardzo ciekawy sposób pokazuje walkę młodej dziewczyny z tym co ją spotkało. Z precyzyjnością godną podziwu przeprowadza ją, przez wszystkie etapy szoku pourazowego.
Czytelnik ma zatem okazję poznać zachowanie dziewczyny na etapie zaprzeczenia, w którym bohaterka nie dopuszcza do swojej świadomości tego, co się stało z jej ciałem. Potem przychodzi gniew, na siebie, na innych, na całą sytuację, aż wreszcie dziewczyna zaczyna walczyć, i targować się sama ze sobą o to, żeby jej stan się poprawił. Walczy ze swoim ciałem. Gdy jednak te starania nie dają oczekiwanych rezultatów, pojawia się depresja, z której tak naprawdę wyciąga ją jej siostra, trochę zwariowana, ale desperacko i niestrudzenie dążąca do tego, aby nie dopuścić do całkowitego załamania się Maggi. I w końcu, nasza bohaterka rozumie, że jej stan się nie polepszy na tyle, aby mogła żyć tak jak przed wypadkiem, więc jeżeli w ogóle chce żyć, to musi podjąć wyzwanie. I zawalczyć o szczęście, które jest na wyciagnięcie ręki, tylko trzeba je odpowiednio złapać. A żeby tego dokonać, trzeba pogodzić się z losem.
(…) Największą wadą snu jest to, że zapominamy wtedy o okropnych rzeczach jakie się nam przydarzyły. Niby dobrze, ale w końcu się budzimy. Tej nocy przyśnił mi się pierwszy koszmar dotyczący wypadku. Siedziałam za sterami samolotu, w ślubnej sukni i w welonie, i z pełną prędkością leciałam w dół, pewna, że zaraz oboje zginiemy. Chip krzyczał: „Podnoś w górę”, ale dźwignie się zacięły. Obudziłam się tuż przed uderzeniem w ziemię, ciężko dysząc, z twarzą zalaną łzami i pomyślałam: „Dzięki Bogu, dzięki Bogu że się nie rozbiliśmy”. A przecież się rozbiliśmy. (…)
W całym dramacie tej młodej dziewczyny dodatkowym negatywnym bodźcem mającym wpływ na samopoczucie głównej bohaterki był fakt, że jej chłopak, który tak naprawdę był sprawcą wypadku, nie potrafił sobie poradzić sam ze sobą, dodatkowo dołując dziewczynę, aż w końcu poddał się uznając, że skoro jej w niczym nie pomoże, to pomoże sam sobie, ale w sposób dość… niewiarygodny dla jego narzeczonej.
Muszę przyznać, że fabuła jest niesamowita i nieprzewidywalna, cały czas czytając wierzyłam w cud. Ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, co ma tym cudem być, czy wyzdrowienie młodej dziewczyny, czy pogodzenie się jej z obecnym stanem, czy znalezienie przez nią mężczyzny, który pokocha ją taką jaką jest… zdeformowaną fizycznie i nie do końca silną psychicznie.
Myślę, że wielkim plusem tej powieści są osobowości bohaterów, wykreowane przez autorkę tak realistycznie i jednocześnie interesująco, że czytelnik nawet te z pozoru złe charaktery traktuje bardzo pobłażliwie.
Ciekawe, momentami bardzo zabawne dialogi pozwalają na chwilę oderwać się od dramatu treści, a nawet czasami wywołują na twarzy uśmiech.
Ta powieść z pewnością niejednego czytelnika skłoni do refleksji. We mnie obudziła dodatkowe emocje, bowiem sama kiedyś uległam poważnemu wypadkowi i nie chwaląc się, tylko moja ciężka praca (każdego dnia) i determinacja doprowadziły do tego, że dziś chodzę o własnych siłach. No, powinnam jeszcze dodać, że miałam świetnego fizjoterapeutę, bardzo podobnego w zachowaniu, do Iana (fizjoterapeuty Maggie), który zmuszał mnie do ćwiczeń, podczas których nieustannie leciały mi łzy.
Autorka pokazała również, jak ważna jest obecność bliskiej osoby, która nie tylko potrzyma za rękę, pogłaszczę, przytuli, ale również zmusi do działania i udowodni, że jak sami sobie nie pomożemy, to sami na tym stracimy.
(…) Taka jest moja filozofia życiowa. Nigdy nie powiem nikomu, że jego przyszłość nie będzie równie wspaniała, jak sobie zaplanował. Ale musimy działać w obrębie tego, co mamy. Znaleźć motywację w wysiłku i radość w trudnościach. (…) Ponieważ tylko tyle jesteśmy w stanie zrobić: znosić smutki, gdy musimy, i rozkoszować się radością, kiedy możemy. (…)
Polecam tę książkę każdemu, nie tylko osobom, które nie potrafią sobie poradzić z własnymi bolączkami. Ta pełna dramatu, ale również ogromu optymizmu powieść, z pewnością zadowoli wielu czytelników. Dawno nie czytałam, tak pięknej i emocjonalnej historii, która potrafi uświadomić, jak wiele zależy od nas samych.
Margaret Jacobsen ma przed sobą świetlaną przyszłość: narzeczonego, którego uwielbia, wymarzoną pracę i obietnicę doskonałego życia tuż za rogiem. Nagle wszystko, na co tak ciężko pracowała, obraca się wniwecz. Trafia do szpitala, gdzie zmuszona jest stawić czoła świadomości, że nic już nie będzie takie, jak wcześniej. Odnalezienie się w nowej sytuacji jest trudne, a sprawy nie ułatwią skrywane przez lata rodzinne sekrety…
Autorka bardzo dobrze poradziła sobie z kreacją bohaterów. Są wyraziści, z wadami i zaletami. Każdy z nich jest inny, każdy wnosi coś do fabuły. Osobiście zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób bohaterowie budowali relacje rodzinne, a zwłaszcza te siostrzane.
Główna bohaterka, Margaret bardzo szybko zjednała sobie moją sympatię. Towarzyszyłam jej w sytuacjach, w jakich się znalazła i z jakimi problemami musiała dać sobie radę. Najpierw nieszczęśliwy wypadek, później pobyt w szpitalu, następnie niełatwą walkę ku samodzielności. Cieszyłam się wraz z nią jej małymi sukcesami, płakałam z porażek, przeżywałam jej ból, zwątpienie.
"Nie można prosić kogoś, żeby nas kochał, był przy nas albo zrobił to, co należy - a z pewnością nie można go do tego zmusić, wzbudzając w nim poczucie winy. Albo to zrobi, albo nie."
Katherine Center nie idzie na łatwiznę nie wybiera prostych rozwiązań, ani nie daje nam gotowych odpowiedzi. Ona jedynie subtelnie wskazuje nam kilka możliwych wariantów. To my sami musimy dojść do pewnych wniosków. Znacie powiedzenie, że nic nie dzieje się bez przyczyny? Ta książka w stu procentach to potwierdza. Powieść boleśnie uświadamia, że nic w życiu nie trwa wiecznie. Że trzeba to życie wykorzystać najlepiej jak umiemy. Docenić wszystko to, co spotyka nas dobrego, a przede wszystkim zweryfikować nasze priorytety, ustalić hierarchię wartości. Ta historia udowadnia, że nawet w najtrudniejszych momentach życia można odnaleźć radość, miłość i szczęście. Trudne? Być może. Ale jeśli sami nie zrobimy pierwszego kroku ku temu, by to wszystko mieć, nikt za nas tego nie uczyni.
"Nie mogliśmy targować się z losem ani zupełnie nic zrobić. Byliśmy całkowicie bezradni, a gdy to wszystko sobie uświadomiłam, poraziła mnie ta myśl, że wszystko, na co tak czekałam, skończyło się zanim zdążyło się rozpocząć."
Wyraźnie widać, iż pisarka solidnie przyłożyła się do ukazania wszelkich najdrobniejszych szczegółów. Wiarygodnie opisała wszystkie medyczne terminy - odniesione obrażenia głównej bohaterki, następnie leczenie i przebieg rehabilitacji.
Dynamizm akcji jest znacznie większy na początku książki, później następuje spowolnienie, ale w żadnym razie nie można powiedzieć, żeby wiało nudą. Autorka postawiła na żywe dialogi oraz wewnętrzne uczucia bohaterów.
Autorka udanie wplotła między wiersze czarny humor, który z jednej strony bawi, a z drugiej zmusza nas do głębszych refleksji. Komentarze głównej bohaterki ociekają ironią, są błyskotliwe i zabawne. Niewątpliwie te elementy równoważą pozostałe składowe fabuły oraz są jej pewnym urozmaiceniem.
"Milion nowych chwil" to ciepła, wzruszająca i pokrzepiająca historia o wewnętrznej sile i odwadze. Muszę przyznać, że takiej właśnie książki szukałam. Książki, która wleje we mnie wiarę i nadzieję, że jeszcze wszystko może wyglądać inaczej. Jeśli czujesz, że jesteś zagubiony lub straciłeś wiarę w wymarzone życie - wybierz "Milion nowych chwil". Nie pożałujesz!
Maggie to młoda, piękna kobieta, która wkracza właśnie w świat dorosłości. Nowa praca, szczęśliwy związek i nadchodzące zaręczyny to wszystko czego pragnie. Niestety najszczęśliwszy dzień w życiu Maggie kończy się wypadkiem, który nieodwracalnie zmieni życie dziewczyny. Jak zmierzyć się z bolesną prawdą gdy wciąż w głowie tlą się marzenia o szczęśliwej przyszłości ?
"Milion nowych chwil" to typowy przykład literatury obyczajowej z elementami romansu. Nie jest to jednak płytka i mało interesująca powieść miłosna, która nie wniesie do naszego życia nic nowego. Otrzymujemy nieoczywistą i trzymającą w niepewności aż do samego końca historię, barwnych i budzących zainteresowanie bohaterów oraz mnóstwo różnorodnych emocji. Lekki i przystępny styl autorki oraz pierwszoosobowa narracja sprawiły, że chwile spędzone z książką były prawdziwą przyjemnością. "Milion nowych chwil" to jednak niełatwa lektura, która porusza tematykę utraty wiary w siebie i ukazuje trudności związane z koniecznością zmierzenia się z ogromną tragedią. To opowieść o pokonywaniu własnych leków i uprzedzeń oraz ciężkiej pracy. Wzruszenie miesza się tutaj ze złością a miłość z nienawiścią. Jednak determinacja i odwaga głównej bohaterki łamią wszelkie bariery a zakończenie daje nadzieję, wzrusza i chwyta za serce. Najważniejsze jest aby zrozumieć, że "są różne rodzaje szczęśliwych zakończeń" i nie zawsze szczęście innych będzie również naszym. Serdecznie polecam i czekam na Wasze opinie !
Pełna uroku, podnosząca na duchu opowieść o poszukiwaniu radości w obliczu tragedii. Bije z niej kojące ciepło. Kirkus Powieść Katherine Center...
Cassie Hanwell wiedzie spokojne i poukładane życie. Pracuje w straży pożarnej w teksańskim mieście Austin i jako jedna z nielicznych kobiet regularnie...
Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Przed Margaret życie stoi otworem. Skończyła studia, niebawem ma rozpocząć pierwszą pracę, jest zakochana z wzajemnością. Czeka tylko na upragniony pierścionek zaręczynowy. Chip, jej chłopak, który wkrótce ma otrzymać licencję pilota, postanawia oświadczyć się w nietuzinkowy sposób, robi to podczas lotu samolotem. Margaret jest przeszczęśliwa, w końcu tyle lat czekała na ten dzień. Niestety w trakcie lądowania, dochodzi do wypadku. Chip wychodzi z niego bez szwanku. Margaret trafia do szpitala, na początku nie zdaje sobie nawet sprawy z powagi swojej sytuacji. Gdy uświadamia sobie, że jej życie nieodwracalne się zmieniło jest w szoku. Dziewczyna przeżywa trudne chwile, wie, że nic nie będzie już tak jak kiedyś. Potrzebuje czyjegoś oparcia, jednak narzeczony nie potrafi tego zapewnić i wkrótce zostawia Margaret. Podczas rekonwalescencji oprócz złamanego serca, dziewczyna musi zmierzyć się też z pewną rodzinną tajemnicą, która przed laty poróżniła jej matkę i siostrę. Nowa rzeczywistość jest dla Margaret bardo trudna, by odnaleźć się w niej, musi ćwiczyć,jej fizjoterapeutą zostaje zamknięty w sobie i ponury Ian, który traktuje ją z rezerwą.
Czy Margaret będzie w stanie podnieść się po tylu ciosach i jak pokieruje swoim życiem, czy odnajdzie cel, dzięki któremu na nowo odkryje sens życia?
To przepiękna opowieść o zmaganiu się z samym sobą, o próbie ułożenia na nowo świata, który został kompletnie zniszczony. Książka jest poruszająca i jestem pewna, że na długo pozostanie w mojej pamięci. To prawdziwa perełka, którą warto przeczytać, by zrozumieć jak wielkimi jesteśmy szczęściarzami i odkryć, że zawsze jest szansa, by zacząć od początku i nadać naszemu życiu sens, nawet pomimo niesprzyjających okoliczności.