Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-10-09
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 208
Choć książka Magdaleny Tulli objętościowo nie przyprawia o zawrót głowy, to jej treść wstrząsa czytelnikiem. To spowodowało, że nie byłam w stanie przeczytać tej pozycji szybko i z łatwością. Jej emocjonalny ciężar przytłaczał mnie na tyle często, że wielokrotnie przerywałam czytanie. Doświadczenie intymności, z jakim pisarka kazała mi się zmierzyć, nie raz wprawiło mnie w zakłopotanie nie tylko podczas lektury, ale także wtedy, gdy dzieliłam się moimi wrażeniami. W jakich kategoriach oceniać ten jakby nie było pamiętnik?
Szum to zapis życia małej dziewczynki i dorosłej kobiety w jednej osobie, niedostosowanej do otaczającej ją rzeczywistości, pogubionej i osamotnionej. Ta samotność wynika przede wszystkim z braku prawidłowych relacji na poziomie matka-dziecko, ale również dziecko-rówieśnicy. Bohaterowie tej książki nie mają imion, mają tylko przypisane role, jakie spełniają w życiu pisarki. Pozbawienie tożsamości, w tym przypadku symboliczne, jest głównym tematem książki, problemem samej autorki, z którym stara się zmierzyć między innymi poprzez unikanie imion najbliższych. Upokarzanie i niezrozumienie stają się czymś oczywistym i naturalnym, a ciągłe porównywania z idealnym kuzynem tylko zwiększają poczucie bycia gorszym. To codzienność dziewczynki, która w życiu dorosłym nie radzi sobie z własnymi emocjami, nie potrafi wykrzesać z siebie nic, poza chłodem i dystansem. Mur, który buduje wokół siebie jest jednocześnie jej więzieniem. Dopiero próba zrozumienia i przebaczenia najbliższym powoduje, że dla własnych dzieci jest gotowa stać się matką, która potrafi przekazać wartości niezbędne do prawidłowego rozwoju. Matką, która uczy godności, choć jej samej tego nie nauczono.
Tytułowy Szum to próba rozliczenia się z przeszłością, tą własną, ale i z tą, która trawi rodzinę od wielu lat i dosłownie szumi w każdym kawałku duszy przenoszona z mlekiem matki. Dramat, którego skutki nie zostały przepracowane w przeszłości, przenoszą się na dziecko, kształtując je na matczyne podobieństwo. To z kolei rodzi kolejne dramaty, kolejne problemy. Błędne koło przerwać może jedynie próba przełamania wyobcowania, które stało się drugą naturą kobiety oraz szukanie porozumienia z matką, nawet jeśli miałoby to nastąpić dopiero po jej śmierci.
Po lekturze "Szumu" Magdaleny Tulli doszłam do wniosku, że chyba inaczej wyobrażałam sobie tą książkę.
Specyficzny styl autorki początkowo był ciekawym zabiegiem, z czasem jednak zaczął mnie irytować. Natomiast rozmowy głównej bohaterki z wyimaginowanymi postaciami (Lisem i zmarłymi osobami) - z biegiem czasu skutecznie mnie znudziły.
Oprócz paru interesujących fragmentów, doceniam jednak piąty rozdział (który okazał się być - według mnie - najlepszym z całej książki) oraz niektóre fragmenty z całości książki, które mogą być wartościowymi cytatami.
Książkę ukończyłam tylko dlatego, żeby dowiedzieć się jaki to wszystko będzie miało przebieg. W ostateczności trochę żałuję, że w ogóle poświęciłam jej czas. A szkoda, bo spodziewałam się naprawdę dobrej lektury. Tymczasem "Szum" nie wywołał u mnie praktycznie żadnych emocji. Ani mną nie wstrząsnął, ani mnie nie wzruszył.
Są to jednak tylko moje odczucia. Nie każdy musi się z nimi zgadzać. Dlatego też ani tej książki nie odradzam ani nie polecam.
Na oczach czytelnika zostaje powołany do życia wielkomiejski plac, po którym krąży tramwaj. W tej minimalistycznej scenerii zawiązuje się historyjka...
Dwie kobiety rozmawiają.O tym, że może się tak zdarzyć, że jakaś część życia upłynie bez miłości. I o tym, że to nie zniszczy doszczętnie.O relacji z samym...
Przeczytane:2022-11-15, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2022, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022,
Biorąc do ręki powieść Magdaleny Tulli ; Szum ; nie sądziłam że będę miała do czynienia z osobistymi wspomnieniami, które przeniosły mnie w daleką przeszłość do czasów PRL -u, społecznego napiętnowania, publicznej chłosty, mam wrażenie że cofnęłam się wiekami po to by stać się tą małą dziewczynką o której pisała narratorka, wychowanka matki, ciotki, nauczycielki, z wrzucanymi do ust słowami pogardy które niosły ogólne pośmiewisko, jak klasa która szydziła, nauczycielka która za wsparcie miała krytykę, ciotka dla której była obiektem innej galaktyki, nie koniecznie pałająca fascynacją, dosłowna - ciocia dobra rada, która służyła gestem, słowem, ciesząc się w środku że to nie ona ma ; skaranie boskie z tym dzieckiem ; dla matki nie wystarczająca, jedyny wyrzut sumienia które obciążała opowieściami jak z kosmosu, nierealnymi wywołując w dziewczynce zdezorientowanie
. Czytając tę książkę wbiłam się emocjami w buty tego dziecka i poczułam jak bardzo jej było ciężko stanąć lub choćby spróbować stanąć na wysokości zadania by każdemu się przypodobać. Nie dawno mignął mi cytat, ni to myśl osoby o której wiem że anonimowa, ale słowa użyte są równoznaczne do lat z przeszłości, dalekiej ciemnej komuny co do dzisiejszych realiów: ''Uwierz w swoją dobrą przyszłość. Nie, że wszystko będzie się zawsze układało ( bo nie będzie ), ale że ty sobie wszystko poukładasz, niezależnie od tego, co będzie.'' Odwaga, która pozwala iść na przód, zaakceptować to czego zmienić nie potrafimy, autorka pokazała wiele trudów które znosiło dziecko, brak tolerancji ze strony rówieśników, akceptacji która budowała w niej niską samoocenę, brak zrozumienia, rozmowy, toksyczna relacja jej z matką, ukształtowało kobietę słabą, kruchą, samotną, od której oczekiwano że będzie zawsze uszczęśliwiać innych nie siebie. A czy inni sprostali choćby próbie czasu, czy ktoś się zdobył by ją chociaż wysłuchać. Powieść jest trudną opowieścią dojrzałej kobiety, wierzę że ma prawo mieć pretensje, czuć takie a nie inne emocje, obrzydzenie, wstręt, ale znajduję miejsce na wybaczenie, to osobiste zapiski które mogą autorce przynieść ulgę, terapeutyczne oczyszczanie się z toksyn, złych myśli, to jak odbierzecie tę powieść wszystko zależy od was.