Kiedy wszystko się wali, w twój samochód uderza piorun i spotykasz miłość swojego życia. Miłość niemożliwą.
Julia ma dwoje dzieci - nastoletnią córkę Marysię i ośmioletniego syna Kubę. Mąż pracuje w Norwegii na platformie wiertniczej i niespecjalnie interesuje się żoną i dziećmi. Rodzice fundują jej wczasy w Beskidach, u prawdziwego szeptuna leczącego ziołami. Na miejscu okazuje się, że to żaden staruszek zbierający lecznicze zioła, tylko odludek, wyklęty przez miejscowych pół-Cygan, do tego młody i szalenie przystojny. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie dogada się z nauczycielką z Gdańska. Iskrzy od samego początku, w samochód Julii bowiem trafia piorun...
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2021-05-05
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: polski
Nie sięgam za często za powieści z kategorii romansu, ale po ciężkim tygodniu, w upalne, niedzielne popołudnie postanowiłam zrelaksować się lekturą lekką i niewymagającą. Takie było moje założenie gdy sięgałam po tę książkę.
No cóż, życie jak zwykle pokazało mi, że ma inne plany. Otóż moi drodzy, „Szeptun” Tomasza Betchera lekturą lekką nie jest, a już zdecydowanie nie jest niewymagająca. Przeciwnie. Przede wszystkim, nie kategoryzuję tej powieści jako romans. Dla mnie to powieść obyczajowa z elementami psychologii.
Jest to historia czwórki ludzi, mocno pokiereszowanych przez życie. Każda z tych osób, w tym dwójka dzieci, niesie ogromny bagaż doświadczeń, niestety w większości tych złych.
Julia została porzucona przez męża w sposób może nie nagły, ale bezwzględny. Córka Marysia doświadczyła traumy od osoby, której ufała. Mały Jakub odczuwa ciągły brak ojca, przez co czuje się wybrakowany, a życie Waldemara od urodzenia to pasmo udręk i samotności. Ich losy splotły się w sposób niespodziewany, gwałtowny niczym burza, w bieszczadzkiej głuszy, i jak się później okazało, było to dla wszystkich najlepsze lekarstwo na udręczone nerwy.
Ujęło mnie to, że akcja książki dzieje się w rejonie Beskidu i Bieszczad. Wspominam o tym dlatego, że gruba gałąź mojego drzewa genealogicznego wywodzi się właśnie z okolic Rymanowa-Zdroju, Dukli i Iwonicza. Z bieszczadzkimi rejonami mam same przyjemne wspomnienia.
Nawet w podróż poślubną wybraliśmy się właśnie w te rejony. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować zdanie, że „ludzie z Bieszczad nie lubią niespodzianek”. Zgadzam się z tym całkowicie. Na własnej skórze przekonałam się, że nieufność i ostrożność to cecha charakterystyczna mieszkańców zielonych gór. Nie odbieram tego jako nieuprzejmość. Wystarczy troszkę poznać historie tych rejonów, by zrozumieć, czym spowodowane jest takie zachowanie.
Wracając do „Szeptuna”, urzekł mnie klimat, który autor z niezwykłą wrażliwością pokazał. Przy zachowaniu lekkiego, przyjemnego stylu pisania, zawarł ogromną dawkę ciężkich i trudnych zagadnień, a przede wszystkim – mocnych emocji. Prywatnie jestem osobą mało wylewną uczuciowo, raczej twardą, dlatego tym większe było moje zdziwienie, gdy z każdą stroną uświadamiałam sobie, że ja jednak też mam złożone uczucia. To był szok :)
Wiele życiowych rad wypowiedzianych słowami Waldemara, przeplatanych opowieściami i przypowieściami zwracają, co w życiu jest najważniejsze i dlaczego zawsze warto być sobą. Waldek – tytułowy Szeptun, szczególnie przypadł mi do gustu, bowiem prezentuje (mój ulubiony) typ łajzy z klasą. Wycofany, spokojny, bardzo ostrożny, ale jednocześnie zdecydowany. Może spodziewałam się, że będzie w tej książce więcej o samym zawodzie szeptuna, więcej o ziołach i praktykach stosowanych przez wykonawców tego zawodu. Jednak mimo tych oczekiwań, nie zawiodłam się, ponieważ jakby nie patrzeć szeptuchy, czary i uroki to opowieści czasów minionych, a powieść jest maksymalnie współczesna.
Sięgając po tę książkę, moim założeniem było, by odpocząć. Odpoczęłam. Dzięki opisom przyrody, dzięki dokładnemu opisywaniu tras, które bohaterowie przemierzali. Pozwoliło mi to wrócić w ulubione rejony, i choć ostatnio jestem „team Tatry”, Bieszczady zawsze będą w moim sercu wspominane z sentymentem.
Kieruję ukłon w stronę autora, bowiem swoim lekkim, ale wrażliwym piórem uczynił lekturę „Szeptuna” przyjemnym, ale też wymagającym emocjonalnie doznaniem. Dziękuję. Zapisuję sobie Pana Tomka Betchera jako autora do obserwowania i z przyjemnością przeczytam inne Jego książki. Oceniam "Szeptuna" na 8/10 i polecam każdemu.
"Szeptun" to bardzo klimatyczna historia. Chwilami smutna, ale nie dołująca, bo autor przeplata to radosnymi fragmentami, dzięki czemu cała historia jest po prostu fenomenalna. Dodatkowego smaku książce dodają także wierzenia słowiańskie. Mity, które tutaj autor przytoczył bardzo fajnie dopełniły całości. Moim zdaniem ta książka jest nieodkladalna. Autor zadbał o to, by już od pierwszych stron wciągnąć czytelnika do świata swoich bohaterów, a z rozdziału na rozdział dorzucał drewka do ognia naszej ciekawości. Na sam koniec dorzucił taką kłodę, że bałam się czy ten pożar będzie do ugaszenia. Wiele wrażeń murowane!!!
Tomasz ma bardzo przyjemny styl, którym zauroczył mnie już w książce "Tam gdzie jesteś" i czuje, że z książki na książkę coraz bardziej wsiąkam w twórczość autora. To jak potrafi pisać o uczuciach, odczuciach i sytuacjach jest cudne. Dostając taką książkę w ciemno, nie wiedząc kto ją napisał, w życiu bym nie powiedziała, że to jest pisane przez mężczyznę. Tomek zdecydowanie ma ogromny talent i życzę jemu, ale też i nam czytelnikom, aby ten talent cały czas rozwijał! Tomku pisz calu czas bo robisz to świetnie!!!!
Polecam gorąco!
Ta okładka jest magiczna... Tak się cieszę, że trafi do mojej biblioteczki! Biało zielona - takowych mam mało. W samym centrum widzimy w objęciach kobietę i mężczyznę, którzy patrzą przed siebie. Na pewno są to piękne widoki, zresztą, gdy zaczniecie czytać te książkę, sami je zobaczycie, oczywiście oczami wyobraźni. ;) Świetne wstawki w postaci wytłuszczonych roślinek, czy tytuł. W dotyku jest satynowa.Posiada kremowe strony, literówek brak. Czcionka jest odpowiednia, nie za mała ani nie za duża. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, książka podzielona została na rozdziały. Głównie mamy stałych narratorów, jednak jest ich kilku, łącznie z tymi dodatkowymi - nie będzie to jednak Wam przeszkadzać w odbiorze. :)
Drugie spotkanie z autorem, które przebiegło rewelacyjnie! Już od pierwszej strony zostałam "wciągnięta" do świata wykreowanego przez Tomasza Betchera. Byłam tak zainteresowana, że nie mogło być inaczej. :) Poza tym, pisarz posługuje się lekkim, przyjemnym w odbiorze stylem, dzięki czemu nie mamy kłopotu by wczytać się w powieść. Ja od razu zostałam "kupiona" i z ogromną ciekawością podążałam za bohaterami, odkrywając ich życie kroczek po kroczku. Nie wszystko były pięknymi chwilami, wręcz przeciwnie... Wierzyłam jednak do samego końca, że czeka ich szczęście...
Samo zakończenie? Czapki z głów. Miałam chwilowy zawał. Nie spodziewałam się TAKIEGO zwrotu akcji. Serce mi stanęło i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. No dobra, wiedziałam. Myślałam, że wyrzucę tę książkę gdziekolwiek, byle dalej nie czytać, bałam się. Jednak przemogłam się i doczytałam ostatnie strony.
Julia jest kobietą, która ma na głowie wychowanie dwójki dzieci. W różnym wieku. Ma młodszego syna, który cierpi na chorobę skórną, szuka dla niego ratunku, jednak wszyscy rozkładają ręce. Ma też pod dachem zbuntowaną nastolatkę, która zmieniła się nie do poznania, po pewnym wyjeździe, o którym nie chce rozmawiać. I jest sama. Mąż za granicą, pracuje ciągle, nie ma czasu dla rodziny... Wątek męża Julii był dla mnie od samego początku jasny, wszystkiego się domyśliłam. Bardzo za to polubiłam córkę głównej bohaterki, Manię. Kuba też był fajnym bohaterem. Jednak najbardziej interesujący był tytułowy Szeptun. Nie mogłam się doczekać, aż poznam jego przeszłość i zrozumiem zachowanie. I było niesamowicie przykro, ale to właśnie te rzeczy, o których piszę w tej recenzji. WARTOŚCI. Stereotypy, które oceniają ludzi nie po tym, kim są, ale po tym, że na przykład, gdy się urodzili, warunki bytowe w danej okolicy były okrutne.
Może nie przelewa się tutaj cała gama emocji, ALE jest tutaj wiele wątków, wartości, które są ważne. Nie wszystko ujęte zostało w sposób dosłowny... Ale nie jest trudne do domyślenia się. Dlatego to kolejny powód, by sięgnąć po powieść. Jest prawdziwa, nie koloryzowana. Ukazuje życie człowieka, który nie ma usłanego losu różami, a wciąż potyka się o jakieś przeszkody lub co gorsza, ktoś zrzuca na niego ciężkie rzeczy, że trudno to udźwignąć.
Pewne fragmenty spowodowały we mnie ogromną złość... Z drugiej strony było mi niesamowicie przykro. Czułam też lekkość i bezpieczeństwo gdy nasza bohaterka przebywała z Szeptunem. Czułam ich emocje, jakie wisiały w powietrzu. Trzymałam kciuki, by jednak coś ich połączyło... Zresztą, po takim początku, że w samochód uderza piorun, nie może być nudno. :)
Szeptun zabiera nas w piękną podróż, pokazuje miejsca, w jakich każdemu przydałby się odpoczynek. Tak zwanie wyjechać w Bieszczady i zaszyć się w lesie. Gdzie nikt nie będzie nudził za uszami, nikt nie będzie obładowywał problemami pozostałych, i tak dalej, zresztą wymieniać mogłabym wiele. Dlatego wiele osób przystosowuje się do stwierdzenia "Rzucam wszystko i jadę w Bieszczady".
Reasumując uważam, że trafiłam na jedną z lepszych książek, po którą warto sięgnąć. Z przesłaniem i to nie jednym, która pokazuje nam, jak nie powinno się zachowywać, ale i to, że warto się zastanowić nim się coś zrobi czy też zdecyduje... Wzruszająca historia, z momentami, w których serce staje. I to dosłownie. Jestem pod wrażeniem i polecam wszystkim zainteresowanym, myślę, że nie pożałujecie. Idealna na weekend, czy też dla osób lubiących czytać powieści obyczajowe. :)
Julia nie żyje, tylko egzystuje; jej mąż pracuje w Norwegii i od dłuższego czasu nie pojawia się w Polsce, zupełnie nie interesując się dwójką ich dzieci- Marysią i Kubą. Kobieta została sama ze wszystkimi problemami. Szczególnie martwi ją Marysia, która ze spokojnej, kochającej książki nastolatki nagle zmieniła się w słuchającą mocnego brzmienia wampirzycę, warczącą na wszystkich wokół. Jej matka wie, że coś strasznego musiało się wydarzyć na wyjeździe, na który córka wyruszyła w tajemnicy przed nią ze swoim chłopakiem i znajomymi. Nastolatka jednak nie chce o tym mówić.
Rodzice Julii widzą, że córka powoli opada z sił; postanawiają więc zafundować jej wyjazd w Beskidy, gdzie urzęduje szeptun- miejscowy uzdrawiacz. Starsi państwo sądzą, iż ta wycieczka to doskonała opcja dla całej trójki.
Na miejscu jednak okazuje się, że nic nie jest tak pięknie, jak wyobrażała to sobie nauczycielka. W okolicy wszystkie noclegi są pozajmowane, dom szeptuna to tak naprawdę rozpadająca się chatynka gdzieś pośrodku niczego, a sam znachor... cóż, nie ma najlepszej renomy wśród miejscowych.
I zapewne Julia spakowałaby w trybie ekspresowym dzieciaki z powrotem do samochodu, gdyby nie grom z jasnego nieba. I to nie na widok przystojnego Waldemara, czyli -jak się okazało- szeptuna, do którego skierowali ją rodzice, tylko prawdziwego pioruna, który za cel obrał sobie jej auto. W takim wypadku kobieta musi zakwaterować się na kilka dni w domostwie Waldemara, dopóki pojazd nie będzie znów nadawał się do jazdy. To, co początkowo wydawało się problemem, nagle jednak okazuje się błogosławieństwem...
Ciekawy opis, sielskie krajobrazy i miłość w tle- większość z nas, czytelniczek, byłaby zaintrygowana. Co prawda powieści z miłością jako motyw główny nie należą do moich ulubieńców, ale czas od czasu daję się skusić. Na rzecz Szeptuna przemawiał również fakt, iż rzecz dzieje się w Beskidach (liczyłam więc na przepiękne opisy krajobrazów), a sam Waldemar jako tytułowy szeptun mógł nauczyć nas czegoś nowego o świecie wokół nas, jak to człowiek na co dzień obcujący z naturą. Jakie okazały się jednak realia?
Rzeczywistość jest taka, że czytałam tę powieść o wiele za długo. Miałam cichą nadzieję, iż autor nie skupi całej swojej uwagi na opisywaniu ze szczegółami rodzącej się relacji między Julią a Waldemarem, lecz uraczy nas czymś więcej. Niestety (albo stety, jak kto woli) miłość gra tutaj pierwsze skrzypce. I może nie miałabym z tym żadnego problemu, bo i ja lubię czasem zanurzyć się w miłosną historię, gdyby to wszystko nie było tak... schematyczne. Początkowa niechęć, która po jakimś czasie przeradza się w czyste, silne uczucie. Oczywiście oboje mają jakieś tam swoje traumy, tajemnice, przykre wspomnienia, co powstrzymuje ich przed nawiązywaniem nowej, pełnej relacji. Brakowało mi tej tajemnicy- chciałabym poczuć nutkę niepewności względem nich, takie proste "będą razem czy nie?". Żeby to wszystko nie było takie przewidywalne. Niestety, ten punkt mnie zawiódł. Ale przecież nie na tym kończyła się historia.
Jeżeli nie wątkiem miłosnym, to którymś z pozostałych można porwać serca czytelników. Wspominałam na początku o nastoletniej Marysi, która pod mrocznym wyglądem kryje złamane serce i skrzywdzonego ducha. No właśnie. Wydawałoby się, że czytelnik poznając prawdę o wydarzeniach sprzed dłuższego czasu doświadczy totalnego zalewu emocji- współczucia, troski, czegokolwiek. A tu nic. Autor ciekawie zaczął, aczkolwiek brakuje w jego słowach emocjonalności, którą przeniósłby na odbiorcę historii. Z tego powodu nawet tak przykre doświadczenia odbiera się w sposób bardzo... nieczuły. Miałam wrażenie, że wątek związany z Marysią został wciśnięty na siłę, by dodać książce emocjonalności właśnie. Niestety, w procesie jego pisania coś jednak musiało pójść nie tak, bo ów fragment czyta się tak samo, jak gdyby inny bohater opowiadał o tym, co zjadł na obiad.
Szeptun Waldemar jest pół- Cyganem, a w dniu jego narodzin wioskę nawiedziła tak duża powódź, że nikt z najstarszych mieszkańców nie przeżył do tej pory podobnej. Stąd też uznano, że noworodek został przeklęty i ktokolwiek nawiąże z nim jakąkolwiek relację, również zostanie obłożony tajemniczą klątwą. Zresztą nie oszukujmy się, ludzie i tak nie przepadali za Cyganami, a powódź była tylko dobrym pretekstem, by w późniejszych latach odwracać się do Waldemara plecami. To taki rasizm, tylko ukryty pod wiarą w zabobony. Dlatego też główny bohater mieszka sam na uboczu, a miejscowi przypominają sobie o nim tylko wówczas, gdy potrzebują naturalnych lekarstw na różnorodne dolegliwości. Ten wątek spośród wszystkich przypadł mi do gustu najbardziej, ponieważ został dobrze opisany, a przy tym samotność Waldemara zdaje się o wiele realniejsza. Chwilami było mi go naprawdę szkoda.
Szeptun nie powali Was na kolana oryginalnością. Nie wybroni się fantastycznym stylem pisarskim autora, który ubarwi historię. Nie usiądziecie na emocjonalnym rollercoasterze. W gruncie rzeczy to dobra lektura dla tych, którzy od książki wymagają tylko lekkiej opowieści, niewymagającej myślenia. Ot, takie oderwanie od dnia codziennego. Ja osobiście czuję rozczarowanie.
Odrobina magii w życiu jest potrzebna każdemu z nas. Podobnie jak drugi człowiek, który wyciągnie do nas rękę w chwili próby. Czy jednak umiemy jeszcze otworzyć się na nowe, nieznane, niewytłumaczalne? Czy potrafimy zwolnić, wyciszyć się i zaufać naturze i własnemu sercu?
Miałam przyjemność przeczytać wszystko, co dotychczas wyszło spod pióra autora i jestem niezmiennie zachwycona trafnością w nazywaniu uczuć i ciepłem bijącym z każdej historii. Ale to dużo więcej, niż piękne opowieści, bo poruszają problemy, z którymi borykamy się na co dzień, lub te pozornie nas nie dotyczące, niewygodne, których staramy się nie zauważać. Opowieści wzbogacone życiową mądrością, ale i szczyptą humoru. Wzruszające i pochłaniające bez reszty.
„Szeptun” jest najbardziej magiczny z nich wszystkich. Nie tylko dzięki osadzeniu akcji w klimatycznych Beskidach, ale również bohaterowi, którego wrażliwość pozwala dostrzegać więcej. Jest również bardzo realistyczny poruszając codzienność samotnego macierzyństwa, niezrozumienia i odrzucenia. Nie brakuje też miejsca na uczucie rodzące się nieśmiało i z pewnym niedowierzaniem, ale i momenty, w których strach jest głębiej odetchnąć.
To urzekająco ciepła i niebanalna historia dwojga, tak odmiennych na pierwszy rzut oka, ludzi. Sięgająca poza świat rzeczywisty i uprzedzenia wobec tego, co niewytłumaczalne. Zwracająca uwagę na to, za co tak cenię książki autora - by dostrzegać człowieka w człowieku, szczególnie tym wykluczonym ze społeczności. To również piękna i mądra opowieść o powrocie do natury i czerpaniu z jej bogatych zasobów, o których zdajemy się zapominać zapatrzeni w kolorowe opakowania.
Lektura powieści wlała w moje serce wiele ciepła, ale i pozostawiła z poczuciem dotknięcia czegoś magicznego i niezwykle wartościowego, dając sporo do myślenia o ludzkich wyborach, kruchości i ulotności życia.
Bo szczęście puka czasem wtedy, gdy się go najmniej spodziewamy, gdy nie oczekujemy już od życia zbyt wiele. Czy odważymy się otworzyć mu drzwi?
Gorąco zachęcam Was do zapoznania się z twórczością autora.
W powieści pojawia się między innymi motyw wykluczenia społecznego, którego przyczyną są mocno zakorzenione w ludziach stereotypy. Na przykładzie Waldka autor pokazuje, że łatwo przychodzi nam ocenianie kogoś na podstawie plotek, domysłów i ogólnie przyjętych norm. Jesteśmy pełni uprzedzeń, nosimy w sobie nieodpartą potrzebę szufladkowania innych, zamykania ich w jakichś ramach, a wszystko dlatego, że boimy się tego, co inne, nieznane. Rozwiązaniem nie jest jednak odrzucenie odmienności, lecz próba jej poznania i zrozumienia.
Dlatego tak podoba mi się sposób, w jaki autor przedstawił tę historię. Dwa różne światy i dwoje bohaterów z pozoru wpisujących się w pewne schematy. Julia jest typowym mieszczuchem, natomiast Waldek jej zupełnym przeciwieństwem. Wiedzie powolne życie z dala od ludzi, otaczając się przyrodą. Wydawać by się mogło, że nie dojdą do porozumienia, a jednak więź, jaka się między nimi tworzy, łamie wszelkie stereotypy. Pytanie tylko, czy to wystarczy... Czy w obliczu rodzącego się uczucia Julia i Waldek będą gotowi na zmiany? Czy odważą się podążyć nieznaną ścieżką za szczęściem i miłością? O tym czytelnik musi przekonać się samemu, ale jedno jest pewne: autor długo zwodzi czytelnika, zanim udzieli odpowiedzi.
Tomasz Betcher porusza również kwestie związane z rodziną, trudami rodzicielstwa, opuszczeniem przez ojca i samotnym macierzyństwem. Problemy, z którymi zmaga się Julia, są bardzo realne, jakby zostały przeniesione z otaczającej czytelnika rzeczywistości na karty powieści. Równie prawdziwe zdają się przeżycia Marysi, zbuntowanej, zagubionej nastolatki. Trudne, bolesne doświadczenie wyżłobiło w sercu dziewczyny głęboką ranę i zmieniło ją nie do poznania. Skrywana tajemnica nie pozwala jej być sobą, ale pobyt w Beskidach pomaga jej uczynić pierwszy krok ku lepszemu.
"Szeptun" to niezwykła opowieść, a ukazani na jej kartach bohaterowie to osoby z krwi i kości, wiarygodne, niepozbawione rys, a przez to bliskie czytającemu. Ich przeżycia wzbudzają w czytelniku ogrom emocji, zmuszają do refleksji i uświadamiają, że życie takie właśnie jest: nieoczywiste, pełne wzlotów i upadków, zdarzeń spodziewanych i niespodziewanych. Łatwo się w tym wszystkim pogubić, zboczyć z właściwego szlaku. Zamiast kierować się tym, co mówią i myślą inni, warto wsłuchać się w szept własnego serca, by odnaleźć drogę ku szczęściu.
Bohaterem powieści jest również beskidzka przyroda, dzika, nieokiełznana, tajemnicza i urokliwa. Liczne opisy krajobrazów i malowniczych miejsc z jednej strony dają poczucie bliskości z naturą, a z drugiej wzbudzają w czytelniku pewnego rodzaju tęsknotę, chęć prawdziwego z nią obcowania. Czytelnik uzmysławia sobie, jakie bogactwo skrywa się poza miejską rzeczywistością, i pragnie choć przez chwilę poczuć ciszę i spokój zamiast codziennego zgiełku.
Tomasz Betcher stworzył niesamowitą, niezwykle klimatyczną historię, wzruszającą, i wyzwalającą wiele różnych emocji. To opowieść o miłości, o poszukiwaniu szczęścia, o akceptowaniu inności, a także o odkrywaniu siebie i własnych pragnień. Wyjątkowa powieść obyczajowa napisana męskim piórem, którą gorąco polecam.
Sięgnęłam po tę powieść z nadzieją, że znajdę w niej coś innego niż w sztampowych obyczajówkach i panoszących się wszędzie romansach mafijnych. I, no kurczę blade, znalazłam :)))
Piękna książka osadzona w malowniczych Beskidach, przy granicy ze Słowacją.
Mamy Beskidy, kolorowych Cyganów, miejscowe legendy, piękne opowieści i tajemnice bohaterów. Miejscowy, owiany złą sławą szeptun, nieco ekscentryczna nauczycielka z Gdańska i co z tego wyniknie?
Mnie wynikło tyle, że nie mogłam się oderwać. Mimo, że nie polubiłam głównej bohaterki i autor często "bałaganił" mi w książce makabrycznie długimi i potwornie nużącymi opisami wszystkiego: od widoku okolicy po plasterek szynki, którą z lubością konsumowała Julia.
W skrócie: Julia, matka dwójki dzieci w poważnym kryzysie małżeńskim za namową rodziców wyjeżdża w Beskidy głównie po to aby miejscowy zielarz pomógł jej synowi na problemy skórne. Na skutek pewnych okoliczności decyduje się na zamieszkanie w domu wnuka rzeczonego zielarza, samotnego, nieco dziwnego mężczyzny. Julia, miastowa damulka, wścibska, nieufna i czasami nietaktowna, którą brzydzi niemal wszystko. Do tego paranoiczka. Śpi z gazem łzawiącym z obawy przed gospodarzem, fotografuje jego dowód osobisty i wysyła rodzicom. Serio? To bardzo głupiutki, słabiutki i mocno odrealniony wątek. Decydować się na zamieszkanie u kogoś bo mi bieda w oczy zagląda i z góry, niemal mówiąc mu to w oczy, traktować go jak złoczyńcę? To już nawet nie impertynencja lecz zwykłe chamstwo. Naprawdę Panie Autorze? Mógł Pan wymyślić coś bardziej wiarygodnego :))) Ale wybaczam Panu bo urzekł mnie Pan całą resztą. Opowieść o Miłości i Szaleństwie jest MEGA! Inne opowieści jak ta o Andromedzie nadają tej książce niepowtarzalny klimat. Julii nie jestem w stanie polubić, mimo że kobieta zmienia się nieco w trakcie trwania fabuły ale za to Waldka lubi się od pierwszego momentu kiedy w tej książce się pojawia. Prosty, nieskomplikowany, pogubiony i przeraźliwie samotny mężczyzna. Prostoduszny i szczery w swoich intencjach. Plus za ładne zakończenie.
Podobało mi się. Na pewno sięgnę po inne książki tego autora.
Ostatnio dużo chętniej sięgam po książki z kategorii romansów, a o Tomaszu Betcher słyszałam, że jest polskim Nicholasem Sparks. Dlatego bardzo chętnie sięgnęłam po jego najnowszą książkę „Szeptun”. Słyszeliście o tym autorze? Mieliście okazje spotkać się z jego twórczością?
Po przeczytaniu „Szeptuna” śmiało mogę stwierdzić, że autor Sparksem nie jest, ALE… Jak najbardziej jego styli pisania przypadł mi do gustu. Książka ma bardzo ciekawą fabułę, która w każdym calu została dopracowana. Podobnie jest z bohaterami, który tak naprawdę wydają się być nad wyraz rzeczywiści. Równie dobrze bohaterem może być nasz sąsiad, czy Pani którą codziennie mijamy na spacerze z psem. Każdy z bohaterów jest inny, na swój sposób charakterystyczny, ale jestem pewna, że zyskają oni waszą sympatię już od pierwszych stron książki. Betcher prócz przedstawienia nam w malowniczy sposób piękna Beskidów (dosłownie czujemy się jakbyśmy tam byli), porusza ważne wątki społeczne, m.in.: trauma, wykluczenie, bunt nastolatki oraz kryzysy małżeńskie. Jednak poruszenie tych wątków nie sprawia, że książka nabiera smutnego charakteru. Książka ta jest po prostu o życiu, które może dotyczyć każdego z nas. Akcja dzieje się nie za szybko, nie za wolno… Początkowo niektórzy mogą stwierdzić, że zbyt mało się dzieje, jednak nie ma tutaj nudy. Za to końcówka jestem pewna, że Was zaskoczy, a epilog wszystko wynagrodzi.
Zdecydowanie z całego serca polecam Wam powieść Tomasza Betcher pt.:”Szeptun”. Przeniesie Was ona w malownicze Beskidy i pozwoli oderwać się od rzeczywistości. Jestem pewna, że każdy z Was wyciągnie piękne przesłanie jakie niesie za sobą jej lektura, a mianowicie, że wszyscy jesteśmy wyjątkowi.
Historia braci-lotników, których los rzuca w wir wojny i to po dwóch przeciwnych stronach, oraz sióstr (wnuczek jednego z nich), które mierzą się z wyzwaniami...
Czy troje to już tłum? Zuzannę, Paulę i Bartka wiążą wspomnienia i wspólnie spędzona młodość. Połączyła ich burzliwa relacja, która potem przerodziła się...
Przeczytane:2023-04-06, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, 26 książek 2023, 12 książek 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Audiobook, ***Pensjonaty i hotele,
CZAR BESKIDÓW
Sięgając po "Szeptuna" miałam nadzieję na magiczną opowieść z pogranicza baśni, w której tradycja i zwyczaje będą znaczącym elementem historii. Szeptun to przecież nikt inny jak ludowy uzdrowiciel oferujący swoje usługi ludziom wierzącym w jego moc i skuteczność leczenia. Swoją wiedzę opiera na ziołolecznictwie, a jego praktyki często są uważane za pogańskie.Tak więc książka zaintrygowała mnie swoim tytułem i z zainteresowaniem sięgnęłam po audiobook czytany przez Katarzynę Tarczyńską.
Tomasz Betcher zabiera nas w Beskid Niski, w okolice Dukli, do małego przysiółka nad rzeczką Łysawką o nazwie Stary Buk. Tutaj, w otoczeniu dzikiej przyrody stoi nieczynny pensjonat, który jest własnością tytułowego Szeptuna - Waldemara. Mężczyzna odziedziczył dom po swoich dziadkach i spędził tu zdecydowaną większość swojego życia. Waldek posiada szczególną zdolność widzenia we śnie zdarzeń z przeszłości, a czasem zdarza mu się także zaglądać w przyszłość. Przez miejscową społeczność uważany jest za odludka i szarlatana. Żyje samotnie w otoczeniu łąk i lasów, a w sezonie oferuje noclegi turystom.
Julia z nastoletnią Marysią i ośmioletnim Jakubem udają się na urlop do pensjonatu w Starym Buku. Kobieta ma nadzieję, że pobyt blisko natury wpłynie na złagodzenie skutków alergii, z którą od dłuższego czasu zmaga się jej syn. Na skutek nieprzewidzianych okoliczności rodzina przedłuża swój pobyt. Dzięki temu mają możliwość poznać bliżej tajemniczego właściciela, a także usłyszeć podania i legendy związane z okolicą oraz mieszkającą nieopodal społecznością Romów.
Lektura "Szeptuna" jest ekscytującą przygodą, magiczną i nastrojową wyprawą do dziewiczej krainy, nieco nostalgicznej, gdzie zioła pachną mocniej, słońce świeci jaśniej, a strumień szemrze głośniej. Autor wprowadza nas do zaczarowanego świata ludowych podań i legend jak ta o dwóch wilkach mieszkających w każdym człowieku, czy o mitologicznym Perseuszu i Danae. Poznajemy historię o zabawie uczuć w chowanego, z której dowiadujemy się dlaczego miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej szaleństwo. Każda z tych przypowieści ma swój morał, każda zmusza do refleksji i daje drogowskazy. Wszystkie budują niesamowity baśniowy nastrój, a mimo to opowieść nie traci swojego realizmu i wiarygodności.
Tomasz Betcher jest wspaniałym bajarzem. Nie wiem czy tylko za sprawą autora, czy lektorka także miała w tym swój udział, ale od samego początku zostałam dosłownie "wciągnięta" do wykreowanej powieściowej rzeczywistości. Lekki, przyjemny, opisowy styl, barwny język z nutą liryzmu, ogromna dbałość o szczegóły i umiejętne stopniowanie napięcia sprawiają, że krok po kroku, rozdział po rozdziale coraz bardziej swojsko czujemy się w towarzystwie powieściowych bohaterów. Wszechogarniający spokój, piękno przyrody, lasów i łąk, ukrytych jaskiń i szumiących potoków oddziałują kojąco, wyciszają nas i odprężają. Chcę tu jednak zaznaczyć, że historii opisanej w tej książce daleko do sielanki. Tak naprawdę "Szeptun" to słodko - gorzka opowieść o pozorach, którym nie należy ulegać, o miłości, o którą należy walczyć, o braku akceptacji, przełamywaniu stereotypów, odkrywaniu siebie i dążeniu do szczęścia przez wielkie S.
Uwielbiam książki, w których finał jest zdumiewający i dosłownie wbija w fotel. I tu właśnie tak się stało. Nie mogłam wręcz uwierzyć w to, co usłyszałam od lektorki. Miałam ochotę cofnąć się do początku rozdziału, aby sprawdzić, czy się nie przesłyszałam. Przyznaję autorowi za to ogromny plus.
Nie do końca podobała mi się natomiast kreacja postaci. O ile tajemniczy Szeptun wzbudził od początku moje zainteresowanie, o tyle Julia wydała mi się trochę nudna i nijaka. Kobieta z dużego miasta, matka dwójki dzieci, w tym nastoletniej córki powinna wykazać się większą przedsiębiorczością, zaradnością i stanowczością. Nie zdziwił mnie fakt, że dała się zmanipulować mężowi, ale nie mogłam uwierzyć, że sama nie odkryła prawdy, tylko dowiedziała się o tym od dziecka. Natomiast Marysia zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu razem z jej nastoletnim buntem i przerastającymi ją problemami.
Po raz pierwszy sięgnęłam po powieść Tomasza Betchera i muszę przyznać, że jestem w pełni usatysfakcjonowana. Autor kojarzy mi się z Nicholasem Sparksem, po którego książki lubię sobie sięgać od czasu do czasu. Jestem pewna, że za jakiś czas zdecyduję się na kolejną historię opowiedzianą przez pana Tomasza i nie wykluczone, że będzie to kolejny audiobook do wysłuchania z pakietu Empik Go.