Światło, które utraciliśmy

Ocena: 5.06 (17 głosów)

Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo. Lucy i Gabe poznali się 11 września 2001 roku. Gdy wieże WTC runęły, a pył przykrył Nowy Jork, zrozumieli, że życie jest zbyt kruche, by przeżyć je bez pasji i emocji. I zbyt krótkie, by nie być razem. Wkrótce jednak Gabe postanawia przyjąć pracę reportera na Bliskim Wschodzie i wtedy wszystko się zmienia. Lucy dowiaduje się o jego decyzji w dniu, w którym produkowany przez nią program telewizyjny zdobywa nagrodę Emmy. Dzień jej triumfu staje się też dniem, w którym coś nieodwracalnie się kończy. W kolejnych latach Lucy będzie musiała podjąć niejedną rozdzierającą serce decyzję. Czy pierwsza miłość okaże się też ostatnią? Opowieść o sile marzeń i cenie, jaką jesteśmy gotowi zapłacić, podążając za nimi. "Dreszcz emocji i niszczycielska siła miłości – odczułam je na własnej skórze dzięki książce Jill Santopolo". Renée Carlino "Wyjątkowa... Tornado emocji!" Delia Ephron "Znacie coś bardziej niebezpiecznego od miłości?" Caroline Leavitt

Informacje dodatkowe o Światło, które utraciliśmy :

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017-07-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788375154511
Liczba stron: 304
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Borowski Mateusz

więcej

Kup książkę Światło, które utraciliśmy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Światło, które utraciliśmy - opinie o książce

Avatar użytkownika - flokete
flokete
Przeczytane:2017-08-28,

Książka została napisana narracją drugoplanową, co nie jest zjawiskiem dość częstym w literaturze, a przynajmniej jeżeli chodzi o moje doświadczenia. Lucy, czyli główna bohaterka zwraca się do swojego ukochanego Gabe’a. Oboje są w sobie szaleńczo zakochani i planują wspólną przyszłość, jednak los postanowił inaczej. Światło, które utraciliśmy podejmuje ciężki temat: „Miłość czy marzenia?”. Nie zawsze można połączyć jedno z drugim. I tak jest w przypadku Lucy i Gabe’a. Bohaterowie zatraceni w swojej pracy próbują odnaleźć szczęście i ułożyć sobie życie na nowo, lecz nie przychodzi im to łatwo. Ich drogi są usłane wieloma problemami. Światło, które utraciliśmy to przepiękna książka opowiadająca o sile miłości i o tym, jakie trzeba pokonać trudy, aby do niej dotrzeć. Nieustanna walka, ciężkie wybory i nie lada dylematy to zjawiska, które stanowią tło dla tej powieści. Historia dwójki ludzi, którzy pomimo oddzielnych dróg życiowych nadal żywią do siebie wielką miłość to właśnie hasło przewodnie Światła, które utraciliśmy. Nie jest to kolejne nudne „romansidło” i nie ma tu szczęśliwego zakończenia, bo ta książka zawiera również żal, smutek i głęboką rozpacz, lecz jedno jest pewne - w taką miłość chce się wierzyć!
Może książka ta nie jest za wybitna i na pewno nie jest cudownym odkryciem, ale czyta się ją naprawdę lekko i moim zdaniem jest to dobra lektura, która pozwoli się zrelaksować i pomarzyć trochę o prawdziwej miłości.

Dlatego myślę, że niektórym Paniom może spodobać się jak najbardziej!

http://raven-and-books.blogspot.com

Link do opinii
Avatar użytkownika - majeczka241
majeczka241
Przeczytane:2017-07-11, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
Rozum i serce konkurują między sobą od zawsze. Rozum nie pozwala sercu dojść do głosu, chłodno ocenia każdą sytuację, podpowiada najlepsze w życiu rozwiązanie. Serce natomiast trzepocze w piersi na widok ukochanego, rozum zostaje odepchnięty na dalszy plan, liczą się tylko emocje, motylki w brzuchu i myśl, że to miłość na zawsze. Czym należy się w życiu kierować? Co jest lepsze? A jeśli źle podejmie się decyzję? Zamiast posłuchać rozumu posłucha się serca i na odwrót? Jakie będą tego konsekwencje? I czy będziemy wtedy naprawdę szczęśliwi? Przez internet przetoczyła się fala zachwytów nad książką ,,Światło, które utraciliśmy''. Gdzie nie spojrzałam pojawiały się o niej wzmianki, recenzje, masę zdjęć na Instagramie. W pewnym momencie postanowiłam sprawdzić, czy szum wokół tej lektury jest zasłużony. Zaczynając przygodę z książką nie nastawiłam się na jakieś wybitne arcydzieło i dobrze, bo powieść nie powaliła mnie na kolana, ale była to dość udana opowieść, którą przeczytałam. Większość osób twierdzi, że to opowieść o utraconej miłości. Dla mnie była to historia o tęsknocie za wymarzonym związkiem, który zrodził się w głowie głównej bohaterki. O porównywaniu dwóch osób między sobą, nie dostrzeganiu codzienności tylko rozpamiętywaniu przeszłości, która na dobre się nie rozpoczęła, ciągłe pretensje, żal za utraconym nierealnym życiem, niekończące się wyrzuty. Innymi wątkami były też kariera, wysokie aspiracje, ciągłe dążenie do ideału jest ważniejsze od uczucia drugiej osoby. Poznajemy Lucy i Gabe'a których losy pewnego dnia się krzyżują. Niestety nie na długo. Miłość na zawsze pękła jak bańka mydlana. Pojawia się czarna rozpacz, żal i niedowierzanie. Ciągłe powracanie do tego, co było jeszcze bardziej komplikują i tak marną sytuację. Gdy wszystko w końcu zaczyna się układać i pojawia się ktoś nowy, powraca mężczyzna, który skradł serce Lucy w całości. Pojawiają się wątpliwości, porównywanie i chęć zmiany. Co postanowi kobieta? Momentami nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania. Kręciłam głową z niedowierzaniem, gdy podejmowała takie, a nie inne decyzje. Czasami byłam zła za jej postępowanie, nie raz chciałam nią mocno potrząsnąć, by w końcu nie raniła siebie i innych. Jednak przed przystąpieniem do napisania tej recenzji natrafiłam na ciekawy cytat: ,,Jeśli się pozna smak prawdziwej miłości, człowiek nie jest w stanie odpychać się produktami zastępczymi. Choćby nawet doznał tego szczerego uczucia tylko przez chwilę, będzie do niego tęsknił i całe życie go szukał'' i wtedy spojrzałam na główną bohaterkę bardziej przychylnym okiem. To ruszyło moje serducho i lekturę zaczęłam oceniać pod innym kątem. Plusem lektury jest sposób przedstawienia narracji. Pierwszy raz spotkałam się z tak przedstawioną historią. Czułam się jakby Lucy siedziała na wprost mnie i opowiadała o swoim życiu, przeżyciach, emocjach przy gorącej herbacie. I chyba ten fakt zatrzymywał mnie w miejscu i nakazywał czytanie. Książkę mogę polecić innym. Jest lekka, skłania do refleksji, do zastanowienia się nad tym, co jest w życiu najważniejsze, na co warto zwracać uwagę i nie tylko. Lektura znajdzie wielu miłośników.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kasiaxczyta
kasiaxczyta
Przeczytane:2017-07-17, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
kasiaxczyta.blogspot.com "Znaliśmy się przez prawie pół życia. Widziałam, jak się śmiałeś, pewny siebie, błogi i szczęśliwy. Widziałam, jak się załamałeś, byłeś zraniony i zagubiony. Ale nigdy nie widziałam cie w takim stanie. Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla Ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo. W naszym wspólnym życiu było tyle piękna. Może od tego powinnam zacząć." 11 września 2001 roku to data, która wpisała się na zawsze w historię całego świata. To także data, która nadała bieg niesamowitej, pełnej miłości, bólu i wyborów (tych złych ale także tych dobrych) historii Lucy i Gabe. W chwili, gdy wieże World Trade Center pogrzebały setki ludzi w swoich ruinach zrozumieli, że życie jest zbyt krótkie i kruche, by przeżyć je bez pasji i emocji które zapierają dech w piersiach, a co najważniejsze - oddzielnie. Przyglądając się z dachu akademika panoramie Nowego Jorku i dziurze ziejącej w miejscu, gdzie kilka godzin wcześniej stały wieże WTC postanawiają, że przeżyją swoje życie tak, by niczego nie żałować i czerpać z niego garściami. Nie byli jedynymi, którzy zrozumieli jak kruche jest życie, a także że nie rozdaje ono drugich szans. W tym dniu wiele osób zmieniło swoje nastawienie pod wpływem tej ogromnej tragedii. Ludzie płakali, wyznawali sobie miłość, uprawiali seks, planowali wspólne życie, pobierali się i brali życie w swoje ręce robiąc rzeczy, na które do tej pory brakowało im odwagi. Bo czy można pozostać obojętnym na wiadomość, że wieże WTC runęły, a setki ludzi straciło życie? "Niekiedy jedna chwila decyduje o naszym dalszym losie. Dla nas, mieszkańców Nowego Jorku, taki moment nastąpił jedenastego września. Wszystko, co wydarzyło się tamtego dnia, nabrało szczególnej wagi, zapisało się trwale w mojej pamięci i odcisnęło piętno w sercu. Nie wiem dlaczego spotkałam cię tego dnia, ale jestem pewna, że na zawsze pozostałeś częścią mojej historii." Lucy i Gabe rozumieją się bez słów i mają przed sobą całe życie. Kochają się mocno i intensywnie - to jedno z tych uczuć, które nie jest w stanie się wypalić. Wszystko jednak kiedyś się kończy. Gabe przyjmuje propozycję pracy reportera na Bliskim Wschodzie, oczywiście nie konsultuje tej decyzji z Lucy. Uważa, że ma prawo robić to co kocha, nawet jeśli ma to skrzywdzić Lucy. Przecież powinna być szczęśliwa - jej mężczyzna goni marzenia. Czy to nie to obiecali sobie robić za wszelką cenę 11 września ? Lucy dowiaduje się o decyzji ukochanego w najmniej odpowiednim momencie swojego życia. Lucy, która chciała zmienić świat poprzez opowiadane historie, została w końcu doceniona. Jej kariera nabrała właśnie nowego wymiaru. Jej program zdobył nagrodę Emmy, a ona zamiast cieszyć się i świętować swój sukces odnosi porażkę w życiu prywatnym, bo właśnie w tej chwili coś nieodwracalnie się kończy. W ciągu następnych lat, Lucy będzie musiała podjąć wiele trudnych decyzji, czasem będę one rozrywały jej serce, ale będą to decyzję, które zmienią cały jej świat i życie. Czy Lucy znajdzie swoją miłość? Czy znajdzie szczęście? Czy Gabe będzie szczęśliwy, kiedy już dogoni marzenia? Czy oboje będą zadowoleni z tego co ma dla nich los? Czy po upływie lat podjęliby te same decyzje? Czy pierwsza miłość Lucy będzie także jej ostatnią ? Czy życie w Nowy Jork po tej katastrofie ma szansę biec normalnie ? Boje się pisać więcej, by nie zrobił się z tego jeden wielki spoiler, dlatego to wyjątkowo krótka recenzja. Mogę Was jednak zapewnić, że gdy sięgnięcie po tą książkę - nie będziecie żałować tej decyzji. Przeczytałam ją kilka dni temu, ale nie chciałam od razu pisać co o niej sądzę. Musiałam się po niej trochę otrząsnąć i pozbierać. To przyjemna i lekka książka, która porusza masę trudnych tematów. Płakałam przy niej jak bóbr, choć tak naprawdę nawet nie wiem, czy bobry płaczą. Szczerość, która bije z każdej strony tej książki jest tak ogromna, że czasem paraliżuje, a miłość towarzysząca głównym bohaterom jest tak wielka, że dalej nie wiem co o niej powiedzieć. Czymś co mnie zahipnotyzowało od pierwszej strony, jest sposób w jaki została opowiedziana cała historia. Otóż opowiada ją Lucy, a jej słowa skierowane są bezpośrednio do Gabriela. Zastanawiałam się dlaczego tak jest i dostałam odpowiedź na końcowych kartach książki, ale nie zdradzę Wam tego, musicie sami przeczytać ! Powiem Wam jeszcze jedno, rzadko zdarza się, by miłość mogła tak wiele przetrwać i by jej płomień pomimo upływu lat dalej palił się z tą samą mocą. Jeśli szukacie przepięknej powieści, która nie jest kolejnym romantycznym gniotem, o którym szybko zapomnicie - to coś dla Was. Jestem pewna, że po jej przeczytaniu spojrzycie inaczej na swoje życie, a także na wybory, które towarzyszą Wam odkąd pamiętacie.
Link do opinii
Avatar użytkownika - redgirl_books
redgirl_books
Przeczytane:2017-07-10, Ocena: 5, Przeczytałem,
Przykro mi! Nie będę oryginalna i ja również rozpocznę swój wpis od tego cudownego cytatu, który jest tak smutny, ale pokazujący siłę miłości do drugiego człowieka. Miłości tak silnej, że nawet czas nie wymazał jej z serca i z duszy. ''Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo.'' Nowy Jork, 11 września 2001 roku. Samolot uderza w jeden z wieżowców na World Trade Center. Wtedy media nie działały tak sprawnie jak dziś, wiadomości nie dochodziły tak szybko. Telefony nie pękały od powiadomień z facebooka i twittera. Dla wielu ta tragedia była końcem wszystkiego. Dla innych zwrotnym momentem w ich życiu. To wtedy niektórzy uświadomili sobie, że pragną żyć. Zaczęli cenić każdą chwilę i robili coś, na co wcześniej brakowało im odwagi.Wyznawali sobie miłość, pobierali się, a nawet poczęli w tym dniu dziecko. Ludzie zrozumieli, że życie mają tylko jedno i trzeba je dobrze wykorzystać. To tego pamiętnego dnia drogi Gabriela i Lucy się spotkały. Wraz z grupką studentów postanawiają wejść na dach budynku, aby na własne oczy zobaczyć ogrom tragedii. Wśród dymu i ognia Gabe i Luzy całują się po raz pierwszy. Wraz z końcem studiów ich drogi się rozchodzą. Spotykają się ponownie rok później na urodzinach Lucy. Ich związek rozkwita, ale nic nie trwa wiecznie. Na ich życiu kładzie się cień. Gabe z dnia na dzień postanawia przyjąć propozycję pracy na Bliskim Wschodzie. Lucy dowiaduje się o jego decyzji w bardzo ważnym dla siebie dniu. Chociaż zdaje sobie sprawa, że ta praca to spełnienie marzeń jego ukochanego to i tak nie potrafi pogodzić się z tym, że tak łatwo zrezygnował z ich wspólnego życia. Czy Lucy stanie na nogi? Czy zdoła się wyleczyć z miłości do fotografa? "To właśnie miłość. Sprawia, że człowiek czuje się nieskończony i niezwyciężony, jakby cały świat stanął przed nim otworem. Niestraszne mu żadne przeszkody, a każdy dzień jest pełen cudów. Może dzieje się tak wtedy, kiedy otwieramy się na innych i wpuszczamy ich do naszego wnętrza. A może głęboka troska o ukochaną osobę sprawia, że serce się rozrasta." W naszym życiu często stajemy przed trudnymi wyborami, które zaważają na naszym życiu, ale również innych ludzi. Przed takimi wyborami stawali Lucy i Gabe. Jak potoczyłoby się ich życie gdyby on postanowił zostać? Miałam mieszane uczucia, co do decyzji Gabriela. Z jednej strony realizowanie własnych marzeń jest ważne, ale ja nie potrafiłabym zrobić to kosztem kogoś innego. Tym bardziej osoby, którą kocham. Gabe kosztem miłości wybrał marzenia i ambicję. Tak, Lucy wiedziała, że on kiedyś wyjedzie, ale to było takie planowanie. Kiedy podjął decyzję powiedział jej ot tak nagle. Pewnie powiecie, że przecież wiedziała, że to by nastąpiło. Ale jaka zakochana osoby, by nie miała nadziei, że ukochana osoba wybierze ją? Na początku uważałam, że Gabe postąpił egoistycznie i nadal tak uważam. Jednak bardziej pokazał to wtedy, kiedy ona starała się ułożyć sobie życie, zapomnieć o nim, a on co jakiś czas się odzywał i powodował w niej chaos. To jest strasznie nie w porządku, bo jeśli decydujemy się od kogoś odejść to pozwólmy my na to, aby mógł rozpocząć w spokoju życie. Moim zdaniem Gabe był taką postacią, która nie potrafiła być szczęśliwa. I jasne postać Lucy też nie jest śnieżno - biała, bo i ona ma swoje za uszami. Wielu jej zachowań nie aprobowałam, bo były nie fair w stosunku do innej osoby. Jednak uważam, że ich miłość naprawdę była piękna i wyjątkowa. ''Światło, które utraciliśmy'' to powieść pełna bólu, żalu, ale przynosząca nadzieję na to, że gdzieś tam na każdego czeka wyjątkowa osoba, która pokocha w Tobie wszystko. Wraz z Lucy przeżywałam jej wszystkie uczucia, rozterki i wątpliwości. Wraz z odejściem Gabriela, Lucy straciła światło i ja sama odczuwałam, że gdy byli razem wszystko wydawało się takie piękniejsze, a bez niego mroczniejsze. Bardzo mi się podobało, że autorka nie wybielała nikogo. Nie ma tu dobrych i złych postaci. Są za to ludzie tacy jak my. W tej książce wszystko jest realistyczne począwszy od postaci, życiowe rozterki, aż po wydarzenia. Ta książka uświadomiła mi, że życie jest kruche, a my tak mało czasu poświęcamy na małe rzeczy. Prawdziwa miłość wytrzyma koleje losu i umykający czas. To historia piękna i zarazem tragiczna, która wzrusza i skłania do refleksji. Może nie wstrząsnęła mną do głębi, ale doceniam za jej sposób przedstawienia, za to, że trafiła w moje serce. Jeśli lubicie wzruszające i emocjonalne książki to musicie się w nią zaopatrzyć. Jest tak życiowa, tak piękna, że trafi i do waszego serducha.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kasiatuszek
kasiatuszek
Przeczytane:2017-07-06, Ocena: 6, Przeczytałam,
Lucy Gabe poznają się 11 września 2001 roku w sali wykładowej, w Nowym Jorku. Nie podejrzewają, że ten dzień na zawsze odmieni ich życie. Tego dnia dochodzi do zawalenia się wież WTC w wyniku ataku terrorystycznego. Miasto zostaje przykryte pyłem i kurzem. Ginie mnóstwo ludzi, a ci którzy cudem uniknęli śmierci są przerażeni, wstrząśnięci i bezbronni. Wielu opłakuje utratę najbliższych, nie może pogodzić się z zaistniałą sytuacją, uwierzyć w to, co się stało. Inni postanawiają uciec z miasta, a do pozostałych dociera, jak krótkie i nieprzewidywalne może być życie. To tragiczne wydarzenie wpływa na ich postrzeganie świata i sprawia, że przepełnieni pasją postanawiają pomóc światu, walczyć o niego i pomóc ludziom, którzy tego najbardziej potrzebują, a także pokazać prawdziwe życie. Lucy i Gabe tworzą udany, zgrany, szczęśliwy i kochający się duet. Oboje z oddaniem i zaangażowaniem poświęcają się swej pracy, wspierają się wzajemnie, odnoszą mniejsze i większe sukcesy. Produkowany przez Lucy program zdobywa nagrodę Emmy, a fotografie Gabriela są doceniane przez czołowe czasopisma. Pewnego dnia mężczyzna informuje ukochaną, że zaproponowano mu wyjazd do Iraku w celu zrobienia reportażu w bazie wojskowej z możliwością stałej posady. Okazuje się, że podjął już decyzję i niebawem opuści Nowy Jork. Lucy i Gabe zdają sobie wówczas sprawę, że ich związek dobiega końca... On wyjeżdża, ona zostaje w Nowym Jorku i próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Tylko czy to jest w ogóle możliwe? Co wydarzy się w życiu Lucy? Z jakimi przeciwnościami będzie musiała się zmierzyć? Jak potoczą się losy Gabriela? Czy ich miłość przetrwa? Czy będzie im dane się jeszcze spotkać? Prawdę mówiąc jeszcze nigdy, w całym moim trzydziestotrzyletnim życiu nie zdarzyło się, aby w trakcie lektury danej książki, w mych oczach nieustannie jawiły się łzy. Aż do teraz. Przewróciłam zaledwie jedną stronę, ledwo co zapoznałam się z prologiem liczącym tylko kilka zdań, ale tak poruszającym i nacechowanym emocjami, że nie umiałam powstrzymać wzbierających łez. A to był dopiero początek. Musiałam zaopatrzyć się w chusteczki, bowiem z każdą kolejną kartką było mi coraz trudniej hamować łzy spływające strumieniami po policzkach. Moje serce rozpadało się na milion kawałeczków, ciało dygotało od nadmiaru emocji, a dusza nie radziła sobie z przenikliwym bólem. Obawiałam się tego, co mogę dalej zastać, jak może zakończyć się ta historia. I szczerze mówiąc, nie chciałam dotrzeć do tego etapu. Nie potrafię dokładniej sprecyzować i określić tego, co czułam podczas chłonięcia tej pięknej, ale jakże bolesnej i pełnej tęsknoty historii. Ażeby zrozumieć towarzyszące wówczas uczucia, trzeba po prostu poddać się lekturze tejże opowieści. Przeżyć i poczuć ją każdym skrawkiem swego ciała. Przyznaję, że po raz pierwszy mam problem z napisaniem recenzji. Zwyczajnie brakuje mi słów. Przepełnia mnie ogromny smutek. Powieść ta sprawiła, że kompletnie się rozsypałam i chyba musi minąć trochę czasu, abym mogła się po niej w pełni pozbierać. Nie byłam przygotowana na tak solidną dawkę emocjonalną. "Światło, które utraciliśmy" to poruszająca opowieść kobiety, która kieruje swe słowa do Gabe'a. To mężczyzna, którego darzyła niebywałym uczuciem, przeogromną, jedyną w swoim rodzaju, silną, trwałą, prawdziwą miłością. Odnosiłam wrażenie, jakbym czytała jej pamiętnik bądź listy adresowane do ukochanego, w których relacjonuje swoje życie na przestrzeni kilkunastu lat, począwszy od pamiętnego i dramatycznego jedenastego września 2001 roku. Wspomina najważniejsze dla niej chwile, ukazuje pojedyncze sceny ze swego życia oraz szczęśliwy czas spędzony z Gabrielem. Przywołuje istotne momenty, dzieli się swymi uczuciami, myślami, spostrzeżeniami. Opowiada o planach na przyszłość, usprawiedliwia słuszność podjętych decyzji, analizuje swoje zachowania w co poniektórych sytuacjach, dokonuje porównań oraz poszukuje odpowiedzi na nurtujące ją pytania, a także wielokrotnie zastanawia się, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby dokonała innych wyborów. Czułam jej ból, cierpienie i tęsknotę, dzieliłam z nią troski i radości. Wraz z nią płakałam, śmiałam się, pokonywałam przeszkody stawiane na drodze, przeżywałam wszystkie pojawiające się w jej życiu zdarzenia, współczułam jej, a przede wszystkim wykazywałam zrozumienie. Każdy podjęty przez nią krok, każdy jej czyn, wybór, gest, dotyk oraz każda łza uświadamiały mi, że prawdziwa miłość istnieje, że jest w stanie wszystko przetrwać i że przenigdy nie daje o sobie zapomnieć. Od wyjazdu Gabe'a w życiu kobiety sporo się działo, nastąpiło wiele zmian. W pewnym sensie jej życie nabrało rumieńców i nowych barw, ale nie zamierzam ujawniać szczegółów, gdyż nie chcę przypadkiem zdradzić fabuły. Niemniej jednak przeszłość powracała, serce nadal biło tym samym rytmem na widok byłego ukochanego, a jego dotyk i zapach przyprawiały o gęsią skórkę... To historia kobiety, która kocha pomimo wszystko, całą sobą i na zawsze. Zapewne wydawać by się mogło, że wspomniana książka jest kolejną na rynku wydawniczym banalną powiastką romantyczną. Nic bardziej mylnego. To sentymentalna i przejmująca opowieść, dzięki której nie tylko można zrozumieć sens najpiękniejszego i najprawdziwszego uczucia, jakim człowiek może obdarzyć drugiego człowieka, ale też pozwala przenieść się w podróż do przeszłości i nierzadko przywołać wspomnienia związane z poszczególnymi etapami życia, a nawet poniekąd zmusić do ich przeanalizowania. Powieść utkana jest słowami wypływającymi z głębi serca. Bogata w mnóstwo mądrych i ujmujących myśli tworzy niebywały obraz ludzkiego życia. Życia, którego może doświadczyć każdy z nas. Niejeden kilkustronicowy rozdział wyróżnia się niebywałą głębią oraz przesłaniem o ogromnej wartości. To czyni tę powieść wyjątkową i niepowtarzalną. Podsumowując, "Światło, które utraciliśmy" to piękna, wzruszająca, refleksyjna, melancholijna, mądra i prawdziwa opowieść. Niesamowita historia naznaczona paletą emocji, pierwszoosobowa narracja, niezwykle cenne myśli ubrane w cudowne słowa, przyjemny styl to elementy będące atutami owej książki. To powieść o miłości, pasji, przewartościowaniu dotychczasowego życia, wyznaczaniu nowych priorytetów, spełnianiu marzeń, konsekwencjach wyborów, podążaniu własną drogą, poświęceniu, oddaniu, bólu, tęsknocie, wewnętrznej przemianie, osamotnieniu oraz nadziei. To historia poruszająca najczulsze struny duszy, wyzwalająca niesamowite pokłady emocji, zapadająca w pamięć i osadzająca się głęboko w sercu, a przede wszystkim skłaniająca do zadumy i spojrzenia na otaczający nas świat innymi oczyma. Warto poznać tę historię. Warto ją przeżyć. Zatem polecam, bardzo gorąco!
Link do opinii
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com Jill Santopolo rozkochuje czytelnika w swojej emocjonującej powieści. Daj się porwać w wir przeznaczenia, kiedy każda decyzja może znacząco wpłynąć na Twoje życie. Lucy i Gabe poznają się 11 września 2001 roku, w momencie, kiedy wieże WTC padają u stóp ludzi, wznosząc tumany kurzu i pyłu. Ta sytuacja zmienia ich spojrzenie na rzeczywistość, a później staje się napędem do działania w tej skomplikowanej znajomości. ,,Czasem wydawało mi się, że nigdy nie będziemy dostatecznie blisko. Chciałam rozpłynąć się w Twojej skórze, przeniknąć do Twojego umysłu, żeby dowiedzieć się o Tobie absolutnie wszystkiego." Akcję rozpoczynamy od końca, bowiem już z prologu możemy wywnioskować, że ma ona tragiczne zakończenie, do którego będziemy stopniowo dążyć. Lucy zabiera nas w podróż do swojej przeszłości, z jej punktu widzenia poznajemy całą niesamowitą historię, od niej dowiadujemy się o zabawnym, rozmarzonym i pogrążonym w swoim cierpieniu chłopaku. O chłopaku, który chciał coś zrobić dla ludzkości, który był w stanie poświęcić swoją miłość, by realizować te cele. Możemy potraktować to jako pamiętnik. Pamiętnik pełen bólu, pełen nienawiści, ale również miłości. Pełen gniewu, ale i radości. Pełen wspomnień i goryczy. Historia tej dwójki to najpiękniejsza i zarazem najsmutniejsza o jakiej czytałam. Rozszarpała mnie od wewnątrz, złamała mi serce na milion kawałków, by później rozwiać je w każdą stronę świata. Powiedzieć, że przy niej płakałam, to po prostu za mało. Ponadto jest ona niezwykle mądra, wykazuje pewne wartości, o które warto dbać. Autorka potrafi opisywać emocje w sposób niezwykle poruszający. Maluje słowem, tworząc w naszych głowach idealne obrazy. Wzrusza swoją delikatnością. Potrafiłam płakać nad pięknie ujętymi metaforami, które poddawałam głębszym analizom. Treść książki istotnie zmieniła moje postrzeganie, zaczęłam zwracać większą uwagę na to co posiadam. Na ludzi, którymi się otaczam. Dialogów było mało, ale jeśli już się pojawiały, to zawsze niosły jakąś ważną myśl przewodnią. Czasami były błyskotliwe, innym razem zabawne, a niekiedy ich treść była cytatem z wiersza. Wiersze bowiem odgrywają bardzo ważną rolę w życiu naszych bohaterów. Santopolo odkrywa przed nami serce głównej bohaterki, narażając ją na surowe oceny. Jednak decyzje, jakie podejmuje Lucy są tak ważne i trudne, że odbiorca nie śmiałby ich nawet kwestionować. Gabe również wybiera to, co uważa za najlepsze dla niego, choć nie kieruje się swoim dobrem, a dobrem ludzkości. Pragnie spełniać marzenia, pokazać światu, że ludzie wszędzie mają te same troski i problemy. Pragnie walczyć z przemocą i różnorodnością. Bohaterowie są wykreowani na wrażliwych ludzi, którzy radzą sobie z szarą codziennością w najlepszy według nich sposób. Niekiedy się gubią, by na nowo szukać właściwej drogi do szczęścia. Niestety nie zawsze są w stanie ją odnaleźć, więc jeśli szukacie lukrowanych opowieści, które w efekcie zostawią Was przepełnionych radością i nadzieją - odradzam lekturę ,,Światła...". Tu zostaniecie pozbawieni tchu, a szloch będzie Wami gwałtownie wstrząsał. Wiecie, istnieje taka miłość, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Od czasu po trudności, a nawet tragedie. Można kochać na wiele sposobów, ale w ten naturalny, do bólu prawdziwy - tylko raz. Jest on wtedy, kiedy nawet po upływie kilkunastu lat nie jesteś w stanie zapomnieć o ulubionych zwyczajach ukochanej osoby. O zapachu, bowiem każdy podobny przywołuje wspólne wspomnienia. O uczuciach, które towarzyszyły Wam na wzajemnej drodze życia. I o tym właśnie jest ta powieść. O tęsknocie, o niewyobrażalnie bolesnych pragnieniach, by otrzymać od losu drugą szansę. Bohaterowie podejmują wiążące decyzje, które później jak echo odbijają się w ich codzienności.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kochamciemojezycie
kochamciemojezycie
Przeczytane:2017-07-04, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
,,Światło, które utraciliśmy", to książka na którą czekałam. Początkowo podeszłam do niej z niepewnością. Niepotrzebnie. To cudowna, romantyczna, pełna emocji, ale bez patosu, wzruszająca i niezwykle mądra historia wielkiej miłości. "To właśnie miłość. Sprawia, że człowiek czuje się nieskończony i niezwyciężony, jakby cały świat stanął przed nim otworem. Niestraszne mu żadne przeszkody, a każdy dzień jest pełen cudów. " Bohaterami powieści są Lucy i Gabe, para młodych ludzi, na rozstajach swoich dróg. Poznają się 11 września 2001 roku. Tego dnia runęły wieże World Trade Center. Świat zatrząsnął się w posadach, Nowy Jork pokrył pył z gruzowiska, oni natomiast na dachu jednego z budynków zapoczątkowali swoja historię. W dniu czarnym od żałoby i smutku, byli dla siebie światłem. 11 września poznali się, pierwszy raz pocałowali i rozstali się po raz pierwszy. Ani pocałunek, ani rozstanie, nie było tym ostatnim. W ich życiu bowiem, zdarzyło się jeszcze wiele pocałunków i wiele rozstań. Los przecina ich ścieżki, co jakiś czas. Jak światła latarni, prowadzi ich do siebie. Jednak w pewnym momencie wydaje się, że nic między nimi nie jest już możliwe. Choć może się tylko tak wydaje? W końcu zostają parą. Niestety w dniu, w którym program telewizyjny Lucy dostaje nagrodę Emmy, Gabe oświadcza że podjął pracę reportera na Bliskim Wschodzie. W ten oto sposób dzień jej triumfu, stał się zarazem dniem, w którym przelała się czara goryczy w niej i jej związek rozpadł się po raz drugi. Czy ich miłość ma szansę przetrwać rozłąkę? Pierwsze uczucie jest bowiem dla wielu jednym z najważniejszych i potrafi przetrwać wiele. O tym przekonuje nas historia Lucy, którą kobieta opisuje swojemu kochankowi z lat młodości, a którą my jako czytelniczy mamy okazję dzięki tej opowieści poznać. Historia opowiedziana w tej książce, wywarła na mnie niesamowicie wielkie wrażenia. To cudowna, wzruszająca, skłaniająca do refleksji na temat siły miłości opowieść. Pełno w niej melancholii, intymności, ujmujących opisów. To książka o miłości, ale też o życiu, marzeniach, rodzinie. Najbardziej jednak o wyborach jakie w życiu dokonujemy i o ich konsekwencjach. ,,Światło, które utraciliśmy", to piękna, poruszająca, niezwykle ujmująca lektura. Czytanie jej sprawiło mi wiele przyjemności, ale i pozostawiło jakąś pustkę w moim słowiańskim sercu. Ta historia zdecydowanie na długo zostanie w mojej pamięci. Bardzo gorąco Wam polecam! www.kochamciemojezycie.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - Puchatka
Puchatka
Przeczytane:2017-07-03, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Każdego dnia podejmujemy setki ważnych lub pozornie nieistotnych decyzji. Nad wieloma sprawami nie zastanawiamy się wcale – ot, często działamy na autopilocie, żyjąc z dnia na dzień w świecie, który zbudowaliśmy przez lata z niewielkich cegiełek. Niektóre decyzje wymagają przemyślenia – głowimy się nad nimi dniami i nocami, które przechodzą w tygodnie, odkładając wszystko na bliżej nieokreślone "potem". Inne wymagają od nas szybkiego działania. Wybrać musimy "tu" i "teraz", czasem w jednej chwili rzucając na szalę swoje być albo nie być. Zdarza się jednak tak, że decyzje podejmujemy tak po prostu – czasem świat robi to za nas, a my uczymy się żyć w nowej sytuacji. Czasem w naszym życiu pojawia się ktoś, kto najpierw szturmem zdobywa nasze serce, by później zabrać jego część, odchodząc. I zdarza się też, że osoba, którą poznaliśmy wiele lat wcześniej, nie pozwala nam o sobie zapomnieć. Znacie to uczucie, kiedy jakiś zapach przenosi Was w czasie, pozwalając przeżyć chwilę jeszcze raz; kiedy uśmiechacie się na myśl o jakimś detalu, bo przypomina Wam tę osobę, ten moment? To takie małe skrawki, które zbieramy w naszym albumie, by ułożyć z nich sentymentalny kolaż. Wiecie, co mnie zachwyciło w tej opowieści? Przede wszystkim było to poczucie, że taka miłość, ta historia i te emocje mogły przytrafić się każdej kobiecie – choć może niekoniecznie w tym dniu i nie na dachu budynku, nie w ramionach wrażliwego artysty i pewnie nie z taką gwałtownością. "Światło, które utraciliśmy" to historia, która już od początku wprowadza nas w stan niepokoju. Wiemy, że coś nie wyszło, ale nie mamy pojęcia, o co może chodzić, a kiedy poznajemy prawdę... Cóż, życie bywa nieprzewidywalne, podejmowane przez nas decyzje niosą ze sobą konsekwencje, prawda? Lucy zabiera nas w sentymentalną podróż, która z pewnością zmusi do refleksji – nad swoim uczuciem, nad miejscem, który zajmujemy w świecie i przede wszystkim nad tym, jak jedna decyzja może zmienić bieg wydarzeń, a co dopiero kilka, które są w stanie wywrócić świat do góry nogami. Historia, choć tak odległa (i czas, i przestrzeń są większości z nas obce, i takich ludzi nie spotykamy na co dzień), staje się nam bardzo bliską. "Światło, które utraciliśmy" to poruszająca opowieść o wielkiej miłości, bólu i wewnętrznej walce ze swoimi pragnieniami. To również kilka drobnych gestów, które mogą zmienić życie dwojga ludzi, to szybkie działanie i niekończące się rozważanie, ale też potrzeba bycia tu i teraz – świadomie, w pełni, tylko dla siebie i aż dla kogoś. Będzie przejmująco, niełatwo i bardzo emocjonalnie; poszukacie chwili, odkryjecie czas i wielokrotnie zerkniecie wstecz...
Link do opinii
Avatar użytkownika - just1morechapter
just1morechapter
Przeczytane:2017-07-02, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,
Lucy i Gabe poznaję się w jednym z najtragiczniejszych dni w naszych czasach, a dokładniej 11 września 2001, czyli w dniu ataku na WTC. Dzień ich poznania był początkiem niesamowitego uczucia, które oboje postanowili utrzymać naprawdę długo. Nie wszystko jest jednak tak idealne jak się wydaję. Każde z nich posiada marzenia, którym jest w pełni oddany. Lucy pragnie tworzyć programy telewizyjne dla dzieci, a Gabe pragnie fotografować. Gdy tylko nadarza sie okazja spełnienia fotograficznego marzenia, Gabe decyduje się zostawić Lucy. Dziewczyna żyje dalej starając się zapomnieć o swoim chłopaku, jednak nie tak łatwo jest jej wyrzucić z głowy swoja pierwszą miłość. Po przeczytaniu opisu książki byłam pewna, ze będzie to kolejna historia miłosna, która nie oferuje czytelnikowi nic nowego. Jak się okazało, byłam w ogromnym błędzie. Opis kompletnie nie oddaje tego co możemy znaleźć w tej książce, a uwierzcie, możemy znaleźć naprawdę wiele. Historia ta jest po prostu życiowa. Pokazuje dokąd mogą nas doprowadzić poszczególne wybory oraz trudy podejmowania decyzji. Opowiada nam także o silnym uczuciu, które może połączyć dwójkę ludzi na wiele, wiele lat. Dodatkowo w książce pokochałam to, że narratorem historii jest Lucy, która opowiada nam historie na przełomie kilkunastu lat, nieraz zwracając się przy tym bezpośrednio do Gabe'a, Dzięki tej narracji odniosłam wrażenie jakby Lucy siedziała obok mnie przy kawie i opowiadała mi o swoim życiu. Światło, które utraciliśmy to historia miłosna, z którą każdy powinien się zapoznać ponieważ opowiada o tym co bliskie każdemu z nas- o miłości, o tym jak przewrotny bywa los, o trudach, szczęściu i decyzjach. Choć w książce nie ma pędzącej akcji to czytelnik po prostu przez nią płynie, rozkoszując się każdym napisanym słowem. Nie zastanawiajcie się, czy po nią sięgnąć, po prostu to zróbcie, naprawdę warto.
Link do opinii
Avatar użytkownika - xesxs
xesxs
Przeczytane:2019-11-20, Ocena: 6, Przeczytałam,

Zdecydowanie moja ulubiona. Książkę przeczytałam w dwa wieczory. Wspomnienia natomiast towarzyszyły mi znacznie dłużej. Nie zawsze trafia się na taką książkę, która utrwala się tak w pamięci, która tak wzrusza, która wiele wnosi do życia. Cudowna.

Link do opinii

Sięgnęłam po "Światło, które utraciliśmy" przez wzgląd na bardzo pozytywne recenzje i głosy zachwytu mówiące, iż jest to historia nad wyraz urzekająca, wciągająca oraz niebywale wzruszająca.

 

Nie jest łatwo mnie wzruszyć, aczkolwiek są książki, które i tego potrafią dokonać. Ta do nich z pewnością nie należy. Czy historia mnie urzekła, jako - jak czytałam w opiniach - "jedna z najpiękniejszych historii miłosnych" ? Absolutnie! I patrząc po ocenach i opiniach na portalach książkowych, ze swoją niską oceną, jestem w wyraźnej mniejszości.

 

Zacznę jednak od wymienienia plusów, bo jest ich mniej. Plusem owej książki jest fakt, iż szybko się ją czyta, a to za sprawą krótkich (a niekiedy bardzo krótkich, bo tylko obejmujących dwie strony) rozdziałów. Drugim plusem jest w miarę duża czcionka, co też ułatwia czytanie.
I na tym niestety plusy się kończą. Poważnie: więcej nie widzę.

 

Przejdę do minusów.
Przede wszystkim najgorsza rzecz, jaką autorka popełniła to styl językowy. Już od pierwszych rozdziałów czytelnik może zauważyć sposób, w jaki jest ona napisana. Kto więc zacznie książkę i w pewnym momencie zorientuje się, że styl wypowiedzi trochę odbiega od zazwyczaj spotykanej normy, temu od razu mówię: tak, autorka ciągnie tak do samego końca. W tym momencie naprawdę dziwię się tym wszystkich zachwytom... Serio, nikogo to nie zmęczyło? Jak długo można czytać taką formę wypowiedzi: "Zapytałam ciebie i ty odpowiedziałeś mi (...)", "Zrobiłeś (...), a ja powiedziałam (...)" - i wiele podobnych? I tak przez bite 352 strony i prawie 80 rozdziałów! Darujcie... Ja rozumiem, że główna bohaterka zwraca się we wspomnieniach do swojego najukochańszego, lecz czy naprawdę musi tak być przez całą książkę? I co z tego, że rozdziały są krótkie, skoro autorka tą formą tylko morduje czytelnika? Przez to książka około połowy zaczęła mnie nie tylko męczyć, ale też nużyć, do tego stopnia, że poważnie zaczęłam się zastanawiać nad rzuceniem tego gniotu w diabły, choć nie leży to w mojej "czytelniczej naturze". W rezultacie zamiast skończyć książkę "w jedną noc" (jak reszta urzeczonych), w końcu zmęczyłam ją w niemal trzy miesiące.

 

Nazywam książkę gniotem nie bez przyczyny. Poza męczącą pisarską formą, dołożyć tu można fragmenty brzmiące iście grafomańsko, co w połączeniu ze wspomnianą formą wypowiedzi daje wręcz piorunujący efekt... Jakby tego było mało, po połowie książki zaczął mnie denerwować fakt, iż spora część rozdziałów często rozpoczyna się od jakiegoś bardzo mądrego, życiowego przesłania naszej bohaterki. Dlaczego mnie to denerwuje? Bo sama bohaterka w pewnym momencie jawiła mi się jako osoba wyjątkowo głupia i wyjątkowo "ślepa". I choć chwilami miałam poczucie, że może jednak niesprawiedliwie ją oceniam, to jednak to, co uczyniła pod koniec książki tylko utwierdziło mnie w swoim przekonaniu. Właśnie dlatego tym bardziej nie zgodzę się ze stwierdzeniem jakoby ta historia miała być urzekająca. Nie, zachowanie tej - nazwijmy to - zaślepionej, niemożebnie niemądrej kobiety nie ma w sobie ani niczego urzekającego, ani tym bardziej wzruszającego. Jeśli więc kiedykolwiek przeczytam, że ta historia jest dla kogoś najpiękniejszą, najbardziej wzruszającą, urzekającą... i tak dalej (w tym miejscu dodajcie resztę "naj"), będzie to dla mnie zakrawało wręcz na śmieszność, o ile wypowiadająca się osoba będzie miała powyżej kilkanaście lat. Nie kupuję tej historii! A jedyne, co czuję to tylko współczucie dla Darrena i dzieci.

 

Książkę oceniam jako bardzo słabą i zapisze mi się ona w pamięci jako: jedna z najbardziej denerwujących, dennych, miałkich, ocierających się o grafomaństwo historii, którą mi się źle czytało, pomimo krótkich (często "samo się czytających") rozdziałów; której lektura zamiast przyjemnością, stała się katorgą.
I nie, nie polecam jej. To jedna z najgorszych książek, jakie w życiu przeczytałam, której nie daję najniższej oceny tylko przez wzgląd na dosłownie parę niezłych cytatów, jakie udało mi się wyłuskać.

Link do opinii
Avatar użytkownika - TZC
TZC
Przeczytane:2017-07-22, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2017,
Przeczytaj całą recenzję, wzbogaconą zdjęciem na: https://tysiac-zyc-czytelnika.blogspot.com/2017/07/144-ksiazka-przy-ktorej-warto-pakac.html Najpierw chyba chciałabym omówić sprawy dotyczące stylu pisania, bo zdecydowanie łatwiej będzie od nich zacząć. Po pierwsze jeśli chodzi o narrację, to książka została napisana w drugiej osobie liczby pojedynczej. Bardzo podobnie to wygląda do sposobu pisania listu - Lucy jest jedynie jego nadawcą, za to odbiorcą jest Gabe, czyli Ty, Czytelniku. Tak, w tej książce masz szansę naprawdę się wcielić w jednego z bohaterów. Używane są zwroty jak "powiedziałeś", czy "napisałeś", więc naprawdę łatwo jest sobie wyobrazić daną sytuację. Drugą sprawą jest fakt, że rozdziały są króciuteńkie. Czasem potrafią trwać stronę, czasem są na dwóch, jednak zdarzają się też normalnej długości. Cała książka ma ich w sumie 80, czyli statystycznie rozdział ma 4 strony. Mnie to trochę przeszkadzało, bo nie mogę robić czegoś i zrobić sobie przerwy na jeden rozdział - potrwa ona może z dwie minuty, a ja przez tak krótki czas nie jestem w stanie chociażby się wciągnąć w treść. Wiadomo, można czytać więcej, jednak dla niektórych może to być z lekka mniej komfortowe niż normalnie. Podczas czytania naprawdę warto się zacząć zastanawiać nad naszymi marzeniami. Z jednej strony nikt z nas nie chce wylądować pod mostem, z drugiej podążanie ślepo za karierą, a nieprzywiązywanie większej uwagi do osób, które kochamy może mieć większe znaczenie niż przypuszczaliśmy. Moim zdaniem powinniśmy znaleźć swój "złoty środek" i przywiązywać tak samo wiele uwagi do nauki, jak i do osób, z którymi życie nam mija. Książka w dobry sposób zwraca uwagę na to, jak planujemy swoje życie. Dzięki niej w łatwy sposób możemy zacząć się zastanawiać, gdzie tym razem zrobiliśmy błąd. Uświadamia ona, że życie jest krótkie, więc tylko korzystając z niego garściami, uda nam się być szczęśliwym. Tak, popłakałam się w trakcie czytania, popłakałam się w trakcie przemyśleń. Jednak wiem, że było warto.
Link do opinii

Jak wiele jesteś wstanie poświecić, aby spełnić swoje marzenia? Czy miłość jest wstanie wygrać z ambicjami? Lucy i Gabe pierwszy raz spotkali się 11 września 2001 roku, kiedy wieżę World Trade Center runęły na ulicę Nowego Yorku. Przerażeni ogromem tej katastrofy uświadamiają sobie, że życie jest zbyt krótkie by przeżyć je nie spełniając marzeń. Zmotywowani postanawiają zrobić w swoim życiu coś co uświadomi innym, że wszyscy na świecie jesteśmy tacy sami, więc nie powinniśmy marnować życia na nienawiść.

„Niektóre relacje przypominają jej pożar, są tak potężne, wszechogarniające, majestatyczne i niebezpieczne. Możesz w nich spłonąć, zanim się zorientujesz, jak bardzo cię pochłonęły. Inne są podobne do ognia na kominku, który pali się jednostajnie, dając ciepło i tworząc przytulną atmosferę.”

„Światło, które utraciliśmy” to niezwykle wzruszająca historia o miłości, która wciągnie was bez reszty. Pokochałam tą książkę od samego początku za sposób w jaki autorka opowiada historię Lucy i Gabriela. Do tej pory nie miałam okazji spotkać się z narracją, w której główny bohater zwraca się bezpośrednio do adresata i przyznam szczerze, że ogromnie tego żałuję. Ponieważ Jill Santopolo prowadząc ją w taki sposób umożliwiła czytelnikowi bycie świadkiem jednej z najwspanialszych i najintymniejszych rozmów w życiu człowieka. To naprawdę niezapomniane przeżycie poczuć tą „magię” łączącą dwójkę bliskich sobie osób. 
Jednak nie tylko narracja zasługuję tutaj na pochwałę, ale również sama historia i świetnie wykreowani bohaterowie. Autorka napisała tą książkę w bardzo rzeczywisty sposób. Niczego tutaj nie ubarwiając ani nie przekłamując. Wszystko jest tutaj takie jak naprawdę w życiu codziennym. Dzięki czemu łatwiej zrozumieć postępowanie głównych bohaterów oraz wczuć się w rozgrywane wydarzenia. Jill Santopolo wykonała naprawdę kawał dobrej roboty pisząc „Światło, które utraciliśmy” i już nie mogę doczekać się innych książce jej autorstwa.

Warto jeszcze na koniec wspomnieć o okładce tej książki. Jest ona po prostu wspaniała i należą się jej twórcy wielkie brawa. Dawno nie spotkałam się, aby jakaś okładka tak idealnie oddawała klimat zawarty w książce.

„Nikt inny nie widział we mnie tego co ty. Rozumiałeś mnie do głębi i nie chciałeś mnie zmieniać. Pragnąłeś mnie taką, jaka jestem. Darren pragnął mnie mimo tego, jaka byłam. Nie umiem tego lepiej wyrazić.”

„Światło, które utraciliśmy” rozbiło moje serce na miliard małych kawałków, których ciągle nie potrafię pozbierać. Koniecznie sięgnijcie po tą książkę. Naprawdę warto!

Aleksandra

Za udostępnienie pozycji do recenzji dziękuje Wydawnictwu Otwarte.

http://tygrysica.tumblr.com/post/162116921567/%C5%9Bwiat%C5%82o-kt%C3%B3re-utracili%C5%9Bmy-jill-santopolo-2017

https://www.instagram.com/tygrysicaa/

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy