Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 296
Mam w tej chwili trzy książki Katarzyny Leżeńskiej, dwie są moje już od jakiegoś czasu, na skutek wymiany zwanej "przewietrzanie biblioteczki" zorganizowanej w moim miasteczku przez szkołę, a jedna jest wygraną w konkursie u pewnej Ani, ale o tym jeszcze napiszę szerzej, przy okazji recenzji owej lektury. Wcześniej z autorką nie miałam styczności, nie czytałam niczego, co wyszło spod jej pióra.
"Studnia życzeń" to opowieść o Hance, wdowie od wielu lat, która ma syna, rodziców, przyjaciółkę Dominikę. Z tą ostatnią wyjeżdża do Wiednia, by chwilkę odpocząć, zrelaksować się, zapomnieć o wszystkim. Umiera jednak jej babcia i kobieta po pogrzebie jedzie do rodzinnego miasteczka swoich przodków, by odkryć rodzinną tajemnicę.
Okazuje się, że osoba, która jest naszkicowana przez autorkę "Studni..." jako kobieta egoistyczna, myśląca tylko i wyłącznie o sobie, nie licząca się nigdy z innymi "dostała od życia tak bardzo w kość", tak wiele krzywdy, że nie potrafiła sobie z tym poradzić.
Tytułowa studnia nie spełniła swojej roli, nie pomogła w uzyskaniu szczęścia, zabrała za to ze sobą całą radość życia pewnej młodziutkiej, wchodzącej w dorosłość dziewczyny. Nigdy już jej oczy nie błyszczały blaskiem zakochanej panienki, patrzącej w przyszłość z zaufaniem.
Hanka z kolei od wielu już lat jest sama, nie dopuszcza do siebie nikogo, nie próbuje wyjść ze swej skorupy, nie cieszy się życiem, nie jest otwarta na miłość, a szkoda. Mogłaby przecież jeszcze kogoś pokochać, znaleźć kogoś, kto chodziłby z nią na spacery, zasypiałby obok niej i budził się widząc jej twarz. Los nieoczekiwanie daje jej szansę, a przyjaciółka popycha ją w stronę szczęścia. Przy okazji życie samej Dominiki obraca się o sto osiemdziesiąt stopni!
Książka uczy nas tego, że zawsze warto mieć nadzieję, że mamy prawo do radości, do pogodnego życia, do spełniania marzeń.
Opisane w "Studni życzeń" wydarzenia ciągną się między terażniejszością, a przeszłością, dzięki której można wiele zrozumieć i wyciągnąć wnioski, nie osądzać innych przed poznaniem całej historii, wszystkich sytuacji. Zawsze trzeba liczyć się z uczuciami innych, nie myśleć tylko i wyłącznie o samym sobie, bo nie jesteśmy przecież na świecie tylko i wyłącznie my. Bardzo podobają mi się wplecione w książkę lata wojenne, mogłyby być trochę bardziej nam przybliżone, ponieważ jest to czas w historii, który najbardziej mnie ciekawi i interesuje. Ciekawa jestem, co czuli bohaterowie w tych okrutnych latach wojny, jak sobie radzili, co myśleli?
Polecam i jak najszybciej, z wielkim entuzjazmem, zabiorę się za kolejną książkę tej autorki, gdyż podoba mi się jej dar obserwacji otaczającej rzeczywistości, sposób, w jaki opisuje swoje spostrzeżenia.
Cytaty:
"Poczucie osierocenia nie ma (...) wieku."
"Pogrzeb to jedna z tych nielicznych już rodzinnych uroczystości, która potrafi na tyle wytrącić z codziennej rutyny bliższych i dalszych krewnych, by spotkali się i naprawdę dostrzegli wzajemnie. Wokół trumny milkną rozmowy, ale parę metrów dalej ci, którym zazwyczaj nie chce się nawet zadzwonić z życzeniami noworocznymi, w zdumieniu stwierdzają, że może nie cała rodzina to kupa zgredów i nudziarzy. "
"Nikt nigdy nie ma pewności. Nawet jeśli twierdzi, że ma, to tak naprawdę ma tylko nadzieję."
Recenzja pochodzi z mojego bloga asymaka.blog.interia.pl
Kompletnie nie kojarzę nazwiska autorki. Fakt, że nie pasjonuję się aż tak obyczajówkami, ale mimo wszystko nazwiska najczęściej kojarzę. Tym razem kompletnie nie. Ale muszę powiedzieć, że w swoim gatunku pani Katarzyna pisze zgrabnie i ciekawie. To obyczajówka o kobiecie z tłem historycznym. Spokojna wdowa przed czterdziestką dziedziczy dom na prowincji i tam jedzie go zobaczyć. Jest to okazją do poznania ciekawej historii rodzinnej. Poza tym różne rzeczy wydarzają się w teraźniejszości. Tyle i aż tyle. Ale książka jest uroczo napisana i ciekawa, a dialogi żywe. Warto poczytać.
Marianna Łącka zna się na miłości, jak mało kto - przynajmniej w teorii. Nic dziwnego skoro na co dzień zajmuje się redagowaniem romansów. Szkoda...
Co jeszcze może przytrafić się facetowi przed czterdziestką, który właśnie rozwodzi się z żoną domagającą się specjalnych alimentów dla... swoich kotów...
Przeczytane:2019-08-26, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2019,
Mój pierwszy kontakt z Katarzyną Leżeńską był bardzo udany i zachęcający do poznawania innych jej powieści. A była to książka, napisana wspólnie z Ewą Milies- Lacroix, p.t. "Z całego serca".
"Studnia życzeń" trafiła do mnie kiedyś z blogosfery; skorzystałam z rozdawania książek, w ramach odchudzania zbiorów, przez jedną z zaprzyjaźnionych blogerek.
Ostatnio czytam głównie książki w ramach wyzwania trójki e-pik co sprawia, że jest ich trzy na miesiąc, ale w sierpniu moje trójkowe tytuły są objętościowo skromne więc zdecydowałam sięgnąć po jeszcze coś a to coś miało być lekkie i przyjemne w czytaniu, i mój wzrok zatrzymał się właśnie na "Studni życzeń".
Hanka, główna bohaterka książki, rozczulająca się nad swoim losem i na dodatek obwiniająca się za tragiczną śmierć męża wdowa z dorastającym synem, po śmierci swej babki powraca do swoich korzeni, które wywodzą się z Narwi na Podlasiu. Odwiedziny w starym rodzinnym domu i odkrycie przy pomocy serdecznej przyjaciółki swej babki Rozalii, Doroty, tajemnic jakie skrywają jego ściany sprawiają, że przy poplątanych i pełnych dramatyzmu losach jej rodowych poprzedniczek, prababki, babki, matki i jej siostry Julii jej osobiste przeżycia związane z nagłą, przed już kilku laty, śmiercią męża okazują się mieć całkiem inny wymiar niż się jej to cały czas wydaje i wreszcie zaczyna zauważać że niepotrzebnie zasklepiła się w swej wdowiej skorupie, co cały czas próbuje jej uświadomić serdeczna przyjaciółka Dominika.
Powrót do rodzinnego domu swej matki jednak nie tylko pozwala jej odkryć to co było dotychczas głęboko skrywane, a w tym to co było najboleśniejsze dla jej babki a i jest nadal dla matki, czyli zerwanie kontaktów z rodziną przez ciotkę Julię. Tu również spotka swoje, być może, przeznaczenie w postaci wnuka Doroty.
"Studnia życzeń" nie zawiodła mnie jeżeli chodzi o przyjemność czytania. To interesująca i wielowątkowa powieść obyczajowa, której przeplatana fabuła przenosi czytelnika razem z Hanką w odległe czasy, czasy, w których jej antenatki doświadczały w tym niespokojnym bardzo dla kraju etapie dziejowym różnych, w tym również dramatycznych, kolei losu.
Tytułowa studnia życzeń, której powierzały swe dziewczęce pragnienia niestety nie spełniała pokładanych w niej nadziei. Pierwsze uczucia musiały zostać z wielu przyczyn zastąpione tymi drugimi, które z czasem się pojawiały i w zasadzie okazywały się dobrymi wyborami. I ta właśnie retrospekcyjna część fabuły książki była w tej lekturze najbardziej interesująca i emocjonująca. Autorka w intrygujący sposób pozwala Hance odkrywać krok po kroku poruszające, a równocześnie niezwykłe historie kobiet, które ją poprzedziły w rodowej sadze, by w finale zaskoczyć ją i czytelnika porażającą prawdą o jej pochodzeniu.
Natomiast współczesność wypadła w książce bardziej nijako i trochę momentami nużąco. Wydawać by się mogło, że kobiety z przeszłości były bardziej z krwi i kości. Ich barwne postaci są tu bardziej wyraziste i intrygujące niż współczesnych bohaterek reprezentowanych przez Hankę i jej przyjaciółkę Dominikę, chociaż przyjaźń tych dwu kobiet, bardzo różniących się charakterami, wzbudza niekłamaną sympatię.
"Studnia życzeń" to bardzo dobra relaksująca lektura, gdyż styl jakim została napisana jest na tyle lekki i zawierający sporą dozę humoru, że nawet traumy bohaterek z retrospekcyjnej części powieści nie wyzwoliły we mnie silniejszych emocji a jej zaskakujące i chociaż przepełnione smutkiem zakończenie napawa optymizmem.