Rzuć wszystko i załóż stajnię
Winston Churchill twierdził, że żadnej godziny życia nie można uznać za zmarnowaną, jeśli spędziło się ją w siodle. Ta maksyma przez wiele lat była dla Ewy drogowskazem – zawsze i wszędzie towarzyszyły jej konie. Po powrocie z Londynu kobieta w końcu postanawia spełnić swoje największe marzenie i otworzyć własną stajnię. Ale nagle los przestaje być jej przychylny. Małżeństwo Ewy się rozpada, sytuacja finansowa z dnia na dzień się pogarsza, a prowadzenie pensjonatu dla koni zaczyna ją przerastać. Wielka pasja lada chwila może zmienić się w wielką udrękę… Chyba, że pojawi się ktoś, kto pomoże jej wyjść na prostą i sprawi, że tytułowa stajnia pod lasem stanie się oazą szczęścia.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-03-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 183
Kiedy wśród zapowiedzi książkowych zobaczyłam Stajnię pod lasem od razu wiedziałam, że będę chciała przeczytać tę książkę. Jako zagorzała miłośniczka koni od urodzenia nie mogłabym przegapić takiej książki. Czy jej zawartość zrobiła na mnie wrażenie? Czy zostałam oczarowana niebywałą fabułą z końmi w tle?
Ewa po powrocie z Londynu otwiera własną stajnię, czyli spełnia jedno ze swoich największych marzeń. W międzyczasie jej małżeństwo się rozpada – ona mieszka wśród koni, on z dala od tego miejsca. Prowadzenie własnej stajni wcale nie okazuje się takim łatwym zadaniem, jakby mogło jej się wydawać. Do tego niefortunne zdarzenia w jej stajni zaczynają psuć opinię temu miejscu. Czy zatem Ewa wytrwa i zdoła pokonać kryzys?
Muszę przyznać, że kiedy sięgałam po tę niepozorną książeczkę liczyłam na jakąś wciągającą, pełną emocji opowieść, w której konie będą odgrywały ważną rolę. I owszem, konie były na pierwszym planie, jednak historia opowiedziana przez autorkę zupełnie do mnie nie przemówiła, a nawet mogłabym powiedzieć, że mnie rozczarowała. W książce brak jakichkolwiek emocji, niektóre frazy nie miały sensu i nie łączyły się w całość. Historia została opowiedziana bez jakiegoś większego polotu. Bohaterowie są mało wyraziści, nie przyciągają jakiejś większej naszej uwagi. Ewa to postać, której brak jakiś większych ambicji. Niby wraca do kraju, by spełniać swoje marzenia, a kiedy przychodzi kryzys jej marzenie ulatnia się niczym bańka mydlana. Serio? Czy człowiek, który o czymś marzy, poddaje się przy pierwszej lepszej okazji? Czy może marzenia nie powinno spełniać się za wszelką cenę? Czy ktoś powiedział, że wszystko przyjdzie łatwo bez jakichkolwiek przeszkód? Jest ona postacią niezdecydowaną, sama nie wie czego chce od życia i otaczających ją osób.
"Od najmłodszych lat kochała konie, uwielbiała ich zapach, nawet zapach obornika dobrze się jej kojarzył, przywoływał miłe wspomnienia. Z wiekiem coraz mniej lubiła jazdę konną, a coraz bardziej przebywanie z tymi wspaniałymi zwierzętami."
Ludziom czasem wydaje się, że są w stanie osiągnąć wszystko po najmniejszej linii oporu. Założyć własną stajnię może samo w sobie nie jest aż tak trudne, ale problem pojawia się, kiedy nagle uświadamiamy sobie, że jej utrzymanie wcale nie jest takim prostym zadaniem. To co na obrazu wygląda pięknie i przyjemnie, w rzeczywistości wcale takie nie musi być.
Pomysł na fabułę niezbyt ambitny, wątki mało rozbudowane, a do tego wszystkiego książka jest przewidywalna. Zabrakło jakiegoś elementu zaskoczenia, intrygujących postaci czy też przeżywania wszystkiego na własnej skórze. I jeszcze to co mnie najbardziej zniechęciło do tej powieści to fraza łaciaty koń. Naprawdę, osoba która podejmuje się tematyki końskiej w swojej powieści pisze, że koń jest łaciaty? Łaciata to może być krowa, a koń co najwyżej srokaty. Może jestem uprzedzona na tym punkcie, ale jako absolwentka technikum hodowli koni, zastanawiam się, jakby zareagował mój profesor od hodowli i użytkowania koni gdybym mu powiedziała, że koń jest maści łaciatej. Chyba wolę sobie tego nie wyobrażać…
"Koń był młody, ale doświadczony, łaciaty wałach, bardzo spokojny, przyzwyczajony do ruchu ulicznego i przyuczony do chodzenia w zaprzęgu."
Strasznie mi przykro, że nie mogę napisać nic dobrego o tej książce. Ale w swoich opiniach zawsze stawiam na szczerość, choć może nie wszystkim się to podoba. No dobrze, jedyne co było dobre w tej powieści to obecność koni.
Niestety ten debiut do mnie nie przemawia. Liczyłam na jakąś ciekawą opowieść, a tymczasem otrzymałam książkę pozbawioną wszelkich emocji i wciągającej fabuły.
"Stajnia pod lasem" to historia, którą łatwo można przewidzieć. Bohaterowie bez wyrazu, fabuła mało wciągająca, tak naprawdę ta historia nic nie wniosła do mojego czytelniczego życia. Byś może wy będziecie mieli inne zdanie, ale o tym będziecie musieli przekonać się sami.
Czy kiedykolwiek spodziewałabyś się, że ulegniesz erotycznej fascynacji kimś, kogo dopiero poznałaś i nic o nim nie wiesz? ,,Obóz jeździecki dla...
Przeczytane:2019-05-14, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
To książka, która została wybrana przez moje oczy. Konie. Musiałam ją przeczytać, tym bardziej, że opis wskazywał na historię z końmi związane.
"Stajnia pod lasem" Elżbiety Pragłowskiej to książka, która faktycznie opowiada o koniach i prowadzeniu stajni. Nie są to jakieś szczegółowe opisy, wyjaśnienia, ale po zapoznaniu się z całą historią, jako takie pojęcie o jeździectwie, prowadzeniu stajni i związanymi z tym zajęciem obowiązkami mamy. Niestety cała historia nie zaczyna się kolorowo - w stajni ginie koń. Piękny, dobrze się zapowiadający. Zaczyna się prywatne dochodzenie właścicielki stajni, a to co odkryje, zszokuje ją i sprawi, że kobieta postanowi zmienić pewne wcześniejsze ustalenia.
Poza życiem w stajni, są jeszcze prywatne sprawy Ewy - właścicielki. Ewa mieszka sama, rozstała się z mężem. Ma wiele marzeń, ale... brak jej odwagi. I to moim zdaniem jeden z największych minusów tej opowieści. Wolałabym żeby kobieta walczyła o własne marzenia i własne życie. A ona narzeka i... czeka. Czeka nie wiadomo na co. Nie widzi ludzi, którzy są koło niej, którzy otworzyli dla niej swoje serce i zostawili dotychczasowe życie. Ewa czeka na kogoś, kto weźmie ją za rękę i przeprowadzi przez życie jak rodzic małe dziecko przez ulicę. Coś okropnego... Mam nadzieję, że w realnym świecie, nie ma dużo takich ludzi, bo w przeciwnym razie, nie widzę przyszłości... Na co jeszcze czeka Ewa? Może raczej na kogo. Na niewiernego męża. Pomimo zdrady i bólu jaki od niego otrzymała, nadal czeka na mężczyznę i bezgranicznie wierzy w jego zmianę.
Żałuję ogromnie, że główną bohaterką powieści nie była Magda - najlepsza przyjaciółka Ewy. Kobieta ma marzenia, których nie boi się realizować, ma plany i działa. Nie czeka, nie siedzi, nie narzeka, ale podejmuje ryzykowne kroki, byle tylko znaleźć szczęście.
Jeśli chodzi o język powieści... Bardzo, bardzo prosty. Zero emocji, zero zachęty dla czytelnika. Mam wrażenie, że autorka pisała książkę dla samego pisania, nie wkładając w nią nawet 1% emocji. Szkoda, bo niestety czytelnik bez problemu to wyczuje. Mimo wszystko przeczytałam ją szybko i chętnie. Myślę, że za sprawą historii z koniem. Koniecznie chciałam poznać efekty wewnętrznego śledztwa i dalsze losy weterynarza. Cały marazm Ewy potraktowałam jako zbędne tło...
Gdyby zmienić język, dodać emocje i jako główną bohaterkę postawić kobietę odważną, zdecydowaną na zmiany i ryzyko, książka otrzymałaby wysoką ocenę. Dziś daję taką średnią. Nie jest aż tak tragicznie, jak opowiadają recenzje w sieci.