Pierwsza część barwnej sagi rodzinnej, osadzonej w realiach współczesnej polskiej wsi.
Liliana Kłosowska-Maj po pięciu latach trwania w toksycznym małżeństwie postanawia uciec z wielkiego miasta, by jej córeczka mogła wychowywać się w innym, pozbawionym wiecznego strachu, środowisku. Wprowadza się do rodzinnego dworku, gdzie spędziła dzieciństwo. Nawiedzony dwór prababki Rozalii, zwanej ,,Czarownicą z Ogrodowej", staje się spokojną przystanią dla matki i córki. Choć wszystko zdaje się pomyślnie układać, a na horyzoncie pojawia się nowe uczucie, natrętnie powracają wspomnienia przeszłości, a stare domostwo kryje w swoich zakamarkach okrutne tajemnice, legendy i wiele wylanych łez.
Losy Kai i Lilki to początek opowieści o różnych pokoleniach, problemach i losach rodziny z Ogrodowej.
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2019-03-29
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: Polski
„Słoneczniki po burzy” były debiutem autorki, który okazał się być jak najbardziej udany. Styl pisania pani Mantyckiej jest lekki i przyjemny w odbiorze nawet jeżeli poruszana tematyka wcale nie jest taka łatwa.
Książka ma swój niesamowity klimat i chwyta za serce. Opowiedziana historia jest tragiczna, ale i na swój sposób piękna. Główna bohaterka - Lilka i jej córeczka Kaja przeszły przez życie piekło. Być może w głowach wielu czytelników zaświeci się lampka, dlaczego ta dziewczyna tak długo zwlekała z ucieczką od męża. Ktoś może powiedzieć, że jest złą matką i sama jest sobie winna wielu rzeczy. Jednak pamiętajcie, jeżeli nie byliście nigdy w takiej sytuacji to nie oceniajcie. Teraz może się wydawać, że zrobilibyście wszystko inaczej, ale prawda jest taka, że w obliczu takich tragedii człowiek nie zawsze działa racjonalnie. Autorka ukazała nam portret poturbowanej przez życie kobiety, która znalazła w sobie siłę na walkę o lepsze życie i szczęście córeczki. Jednak czym byłby romans bez miłości? Tak jak w życiu, pojawia się ona niespodziewanie i wystarczy się na nią otworzyć. Po przejściach nie jest to proste, ale nie warto skazywać się na samotność do czego doszła nasza bohaterka.
Saga po raz kolejny porwała mnie w niesamowity świat sielankowej i ciepłej prowincji, gdzie życie toczy się całkiem inaczej niż w wielkim mieście. Mała miejscowość i dwór Rozalii Żmudzkiej okazał się być miejscem azylu i szczęście nie tylko dla Lilki, ale i dla mnie. Za sprawą książki zapomniałam o codzienności i przyglądałam się trudnym wyborom bohaterki oraz jej nowemu życiu.
Zachęcam Was do sięgnięcia po „Sagę rodziny z Ogrodowej”. Jestem pewna, że będziecie nią zachwyceni. Na szczęście nie będziecie musieli długo czekać na kontynuację, a gwarantuję, że będziecie na nią czekać z niecierpliwością.
Przeczytałam już wiele książek, gdzie ukazano przemoc domową zarówno fizyczną jak i psychiczną. Jest to dla bardzo emocjonujący wątek, jednak w tej powieści przeżyłam go o wiele intensywniej i ogarniała mnie rozpacz.
Na pewno zdziwicie się dlaczego akurat ta lektura rozdarła moje serce i doprowadziła do wielkich łez. Już wyjaśniam. Pastwienie nad żoną, jest okropnym piekłem oraz wstrętne i nieludzkie. Jednak dręczenie oraz znęcanie się nad niewinnym dzieckiem, jest dla mnie nie do przetrawienia i przyjęcia. Taki kat nie ojciec, powinien pójść na tortury, by sam przekonał się co to ból w każdym jego znaczeniu.
Tym tyranem okazał się być Paweł, który poślubiając Liliannę, miał zapewnić jej miłość i rodzinne szczęście. Niestety pięć lat małżeństwa zmieniły jej światopogląd, pokazały, że życie z ukochanym mężem to droga przez męki, nie tylko dla niej, ale także i dla ich czteroletniej córeczki.
Miłość matczyna, która ma niezwykłą siłę i moc, pozwoliła jej wyrwać się z pod dyktatury tego potwora.
Ze złamanym sercem, załamana i wycofana Lilka wraca do rodzinnego dworku, gdzie z otwartymi rękoma powitała ją rodzina.
Jednak czy ta trzydziestodwulatka odnajdzie w sobie siłę i zapomni o traumatycznej przeszłości? Czy ułoży sobie życie na nowo? Czy zdoła jeszcze kiedyś zaufać mężczyźnie? Czy aby na pewno już nic nie zagraża jej i córeczce ze strony Pawła?
Ta przepiękna, wzruszająca i wstrząsająca powieść mnie porwała, zawładnęła moją duszą. Od pierwszych chwil kibicowałam bohaterce, przeżywałam każdy jej ból, ale także i radość. Fale szczęścia ogarniały me serce, gdy czytałam jak Kaja na łonie ciepła rodzinnego w Nawiedzonym dworze odżywa, jak się zmienia i zaczyna przeżywać szczęśliwe chwile. Tą dziewczynkę pokochałam mocno jak własne córki.
Autorka fabułę osądziła w przepięknej scenerii polskiej wsi, gdzie chce się żyć. Ukazuje siłę więzów rodzinnych, jej ciepło i wsparcie, na które można liczyć zawsze. Udawania też, że po mimo beznadziejności i ciężkich przeżyć można odnaleźć szczęście a nawet miłość, bo ona zawsze przychodzi w najmniej spodziewanym momencie.
Zachęcam i polecam tę świetnie napisaną powieść, którą przeczytałam w jedną noc. Zarwałam spanie bo nie mogłam przerwać czytania. Napisana jest przystępnym, lekkim piórem i świetnym stylem, który mi odpowiada.
Jest to idealna lektura na jesienne wieczory ale i nie tylko. Zapewniam, że warto sięgnąć i pozwolić się pochłonąć rodzinnej sadze.
Ja wypatruję kolejnego tomu, bo intrygujące mnie tajemnice i klątwy z przeszłości nie zostały jeszcze odkryte a ja uwielbiam zagadki.
Lilianna Kłosowska - Maj to kobieta po przejsciach. Mimo swego wieku przeszła juz piekło. Ślepo wierzyła, że jej maż to ten jedyny. Ze wszystkimi wadami miała nadzieję. Ale niestety i ona z czasem umiera. Wycierpiała kilka lat kiedy zdecydowała sie definitywnie zakończyc małzeństwo. Rzucic wszystko, wielkie miasto i ze swoim najwiekszym skarbem (4-letnią Kają) powrócić do domu. Domu z młodości. W domu, w którym byłą kiedys szcześliwa. Czarnów dawał nadzieję i schronienie. Dom do przodkach wiare. Czy Lila znajdzie tutaj ukojenie? Czy na nowo stanie na nogach? Czy zaufa meżczyznie, który stanie na jej drodze? A czy przeszłosc nie powróci? Wszytko to i jeszcze wiecej w historii pełnej uczuc od bieli po czerń. Skrytą przeszłosć prababki i żonglowanie emocjami piórem autorki niczym zawodowiec.
""Dopóki żyjesz da sie naprawić wszystko, nawet najgorszy wrak."
Ul.Ogrodowa to wyjatkowe miejsce. Autorka własnie tutaj w Czarnowie, w malutkiej wsi na lubelszczyźnie umiejscowiła akcję. To tutaj młoda Iza niespodziewanie umiera. Śmierć owiana tajemnicą taka samą jak sama historia babki Rozalii. Legendy i pogłoski nadal siedza w podswiadomości mieszkańców. Czy kiedykolwiek ujrzą swiatło dzienne? Od tamtych tragicznych wydarzeń naszło pasmo nieszczęsć. Czy mimo wszystko Lila odnajdzie tutaj szczescie i spokój?
"Powoli zaczynała wierzyć, że wszystko się ułoży, bo tu, w dworku, wszystko tchnęło spokojem."
Na ogromne uznanie zasługuje drzewo genealogiczne, któe autorka zamieściła. Dzieki niemu bez problemu mozemy poruszać sie po historii bohaterów. W pierwszym tomie to zdecydowanie łatwiejsze i nie do końca potrzebne. Ale myślę, że kolejne tomy wprowadza sporo zamieszania nowymi bohaterami i watkami a dzieki gotowego drzewu genealogicznemu mozemy skupiać sie na czytanym tekscie. W razie jakichkolwiek wątpliwosci mozemy zerkac sobie na tę podpowiedź zamiast tracić czas na rozmyslania czy nawet samodzielne rozwysowywać to wszystko.
Lilianna jest ciepłą osóbka. Wiele wycierpiała. Na szczeście znalazła siłe i motywacje by opuscic meza sadystę. Meża, który ja kontrolował, bił, szarpał, gwałcił... Brutalne opisy dają nam do myślenia. Tak jak i to do czego zdolna jest matka aby chronić własne dziecko. Ten zwiazek zagłuszyc jej pradwziwe oblicze. Jej dobroć i radosc. Wszystko co miała straciła. Jej zadziornosć została zepchnieta do czelusci szuflady.
"Jego obecnosc dawała jej poczucie bezpieczeństwa i radość kiełkowała w niej niczym zaczątek wiosny."
Jej kuzyn Rajmund nazywany Rajem to takze człowiek po przejściach. Musiał sam podołać wychowaniu dwóch już nastoletnich bliźniaków i nastoletniej już córki. Dlaczego został sam? Co sie stało z jego zoną? Jest wspaniałym ojcem. Wie, jak postepować z dziećmi, wie jak je uczyc i egzekwowac wszystko co musza zrobić. Najbardziej martwi sie rpzyżłoscia swoich dzieci, ich wykształceniem. A on? On niczego nie potrzebuje. Nie chce wikłąć sie w kolejny zwiazek.
Strach przed porzuceniem? Zdeptanie uczuć? O tak - kuzynostwo zdecydowanie to właśnie łączy.
W pierwszym tomie tej sagi bedziemy poznawać Lilkę i Kaję. To one wymagaja najwiekszej w tej chwili uwagi. Dziewczynka znowu zacznie zyc beztrosko. Lilka będzie starała sie zagłuszać te wszystkie kiełkujace uczuca do Fabiana Nowogrodzkiego. Fabian także jest osobą po przejsciach. Moze nie aż tak mrocznymi ale jednak.... Zauroczenie trafi w niego juz przy pierwszym spotkaniu. A jak wiadomo - w miłosci wszystkie kroki dozwolone. Ale czy tempo jakie bedzie chciał narzucic spodoba sie Lilce? Czy ta wrazliwe i ciegle bojaca sie kobieta da mu szansę? A różnica wieku? Oj, ta jej niepewnosc bedzie wychodzic na kazdym kroku.
"Ich znajomość rokwitała jak słoneczniki, które po burzy mogą sie w końcu odrodzić i z ufnością kierować głowe w stronę słońca."
Jak osobiscie nie do końca podchodzą mi wszelkiego rodzaju sagi tak ten tom zdecydowanie pozostawił po sobie niedosyt. Kończy sie w takim momencie, ze już natychmiast chce sie poznać dalsze losy i siegnać po kolejna czesć. A tu niestety trzeba uzbroic sie w cierpliwosć i poczekać do premiery.
Jak na debiut pisarski i do kompletu fakt, ze to saga jestem oczarowana. Oczarowana prostotą opisów, nie szukania na siłę historiii. Wypływa to jakby historia pisała sie sama. A moze tak właśnie jest? To takie zwykłe a zarazem niezwykłe wypadki losu. Na spokojnie, zrozumiałym dla kazdego jezykiem. Nawet jakbym chciała sie na siłę do czegos przyczepic to nie mam podstaw. Dla mnie dla ksiazka okazała sie strzałem w dziesiatkę. Trzyma w niepewnosci. Nie ma takiej nerwowosci na kartach, takiego szybkiego zmieniania watków. Tu wszystko płynie powoli swoim nurtem, niczym spokojny strumyk. Czasami zdarzaja sie zawirowania i zakola wprowadzajace zamet ale tuż za zakretem ponownie wychodzi na prostą. Tak jak w życiu.
Gorąco polecam. A ja juz odliczam dni do premiery drugiego tomu tej sagi.
Pamiętam jak jakiś czas temu oddałam swój głos na okładkę powieści Eweliny Mantyckiej "Słoneczniki po burzy", a teraz mogłam wreszcie zapoznać się z bohaterami tej niezwykle klimatycznej sagi rodzinnej. Polska wieś widziana oczami autorki nosi znamiona sielskiej prowincji, gdzie można odzyskać spokój po traumatycznych wydarzeniach, a ludzie są życzliwi i serdeczni i nie pozwolą skrzywdzić nikogo, kto znalazł się w trudniej sytuacji.
Do dworku na Ogrodową po wielu latach nieobecności przyjeżdża Lilka wraz ze swoją czteroletnią córeczką Kają. Miejsce to dla niej szczególne, bo tutaj jako dziecko mieszjala z rodzicami, tutaj spędzała czas, tu dorastała i tu powróciła, aby zająć się coraz bardziej zniedołężniałym dziadkiem. Jednak to nie jedyny powód jej przyjazdu na wieś. Lilka pragnie jak najbardziej odseparować siebie i dziecko od Pawła - byłego męża, psychopaty, który pomimo sądowego zakazu zbliżania nie daje kobiecie spokoju. Kaja boi się ojca, każde spotkanie z nim to dla dziewczynki ogromny stres, a Lilka nie bardzo potrafi ochronić córeczkę przed strachem, przerażeniem, a może nawet niebezpieczeństwem. Wydaje się, że przeprowadzka na wieś to idealne rozwiązanie, tym bardziej, że Lilka jest tu otoczona rodziną, a kuzyn Raj i jego przyjaciel Fabian nie pozwolą skrzywdzić ani jej, ani dziecka. Sytuacja staje się trudna, gdy na Ogrodowej niespodziewanie pojawia się Paweł...
"Słoneczniki po burzy" to bardzo udany debiut literacki Eweliny Mantyckiej. Autorka wykorzystała potencjał swojej opowieści do maksimum. Historia opowiedziana została w sposób niezwykle ciekawy i intrygujący, pozostawiając nieco miejsca na pewne niedopowiedzenia i tajemnice z przeszłości, które na razie dopiero nieśmiało przypominają bohaterom o swoim istnieniu. Bo trzeba nam pamiętać, że "Słoneczniki po burzy" to pierwsza część trzytomowego cyklu, w którym na pewno jeszcze wiele się wydarzy. Jestem bardzo ciekawa w jaki sposób autorka przekaże czytelnikom zdarzenia dotyczące przeszłości rodziny Żmudzkich, a szczególnie te związane z Rozalią - nestorką rodu.
Prosty jezyk, wyrazisty styl, umiejętnie przekazywanie emocji i spora dawka humoru tworzą ciepły klimat opowieści, która staje się dla nas bardzo swojska. I choć opowiada o pozornie zwyczajnym życiu, porusza ważkie problemy i stawia na siłę rodziny i więzy łączące poszczególnych jej członków. A że po burzy zawsze wychodzi słońce, to jest szansa, że i do bohaterów uśmiechnie się los.
Bohaterowie są bardzo ciekawymi osobowościami. Mała Kaja od samego początku skradła moje serce. Raj jako niemalże wzorowy samotny ojciec dzielnie ogarniający trójkę swoich dorastających dzieci ma u mnie ogromny plus za konsekwencję i wytrwałość. Fabian jako "złota rączka", człowiek o wielkim sercu, troskliwy, lojalny i niezwykle pracowity może być niemalże wzorem do naśladowania. Ale i on ma za sobą trudną przeszłość, a zdobyte życiowe doświadczenia pozwalają mu trzeźwo i rozsądnie podchodzić do życia. Lilka jako kobieta po traumatycznych przejściach zyskała sobie wiele mojej sympatii. Nie sposób jej nie lubić mając świadomość przez co przeszła, a mimo to jej zachowanie wydało mi się momentami irytujące. Jest jeszcze Jan - najstarszy z żyjących członków rodu, który ma nam zapewne jeszcze wiele do opowiedzenia oraz Wikta - jego córka, urocza starsza pani z sercem na dłoni. Takich nietuzinkowych, wyrazistych postaci jest tu znacznie więcej i warto zauważyć, że są one prawdziwymi indywidualnościami.
Lektura tej powieści dostarczyła mi wielu ciekawych wrażeń, zapewniła sporą dawkę relaksu i pozwoliła miło spędzić czas w niesamowitym otoczeniu, gdzie życie płynie wolniej, ludzie są dla siebie mili i pomocni, a problemy dopingują do życiowych zmian. Już nie mogę się doczekać kolejnych części Sagi z Ogrodowej, bo w takim miejscu warto zatrzymać się na dłużej. A być może zastanawiacie się o co chodzi z tytułowymi słonecznikami i jaki jest ich związek z rodem Żmudzkich - oto argument dlaczego powinniście sięgnąć właśnie po tę książkę. Serdecznie zachęcam.
Ja jakoś często nie czytam powieści obyczajowych, ale nie ukrywam, że często mam na takie książki ogromną ochotę. Zanim jeszcze zaczęłam Słoneczniki po burzy, myślałam, że będzie to właśnie taka zwyczajna obyczajówka, którą przeczytam i zaraz o niej zapomnę. Jednak przepadłam już od pierwszych stron.
Główną bohaterką jest Liliana. Kobieta o niezwykłej odwadze i sile, ponieważ udało jej się odejść od męża tyrana. Nie dała się zastraszyć i rozwiodła się z nim. Lęk wzbudza niej tylko świadomość tego, jak mogło wpłynąć to na jej czteroletnią córeczkę Kaję. Kobieta ta wzbudziła moją ogromną sympatię i choć chwilami podnosiła mi ciśnienie, to nie jestem w stanie powiedzieć o niej nic złego.
Jej córeczka z kolei to chyba najbardziej urocza dziecięca postać, jaką miałam okazję poznać. Jestem kompletnie zauroczona tym dzieckiem i jest mi okropnie przykro, że przeżyła, to co przeżyła.
Moją sympatię zyskał również Fabian. Jest to mężczyzna pracowity, troskliwy i bardzo lojalny. Z trudem zniósł zdradę swojej byłej narzeczonej i na razie nie spieszy mu się z powrotem do związków. Mimo tego, że może wydawać się on trochę gburowaty, to tak naprawdę jest to bardzo zabawny i mądry facet. Poza tym, która dziewczyna nie poleciałaby na mechanika? ;)
W momencie, kiedy jestem już po przeczytaniu tej pozycji, jestem w ogromnym szoku. Nie mogę uwierzyć, że tak dobra książka jest debiutem literackim autorki. Proszę tutaj, żeby nikt nie zrozumiał mnie źle. Mam raczej na myśli to, że chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się, żeby polska debiutująca autorka pisała lepiej niż niejedna popularna autorka obyczajówek. Biję brawo dla pani Eweliny i gratuluję!
Autorce udało się zaintrygować mnie tajemnicą związaną z dworkiem oraz śmiercią pewnej bohaterki. Od momentu, kiedy tylko został poruszony ten temat, poczułam niepokój i na każdym kroku wypatrywałam potencjalnego rozwiązania tej sprawy. Oczywiście, na nic się to zdało, ponieważ nadal pozostaję w niepewności.
Dla mnie ta książka jest kolejnym odkryciem tego roku i z pewnością wspomnę o niej w najlepszych książkach roku. Jest to powieść przepełniona miłością, ciepłem, niepewnością, a momentami także strachem. Bardzo przypadła mi ta pozycja do gustu i z niecierpliwością czekam na możliwość przeczytania kolejnych tomów tej sagi.
Jeżeli na co dzień chętnie sięgacie po powieści obyczajowe, to powinniście zapoznać się z twórczością Eweliny Marii Mantyckiej, ponieważ z pewnością trafi w Wasz gust.
Lilka po rozwodzie wraca w swoje rodzinne strony, na piękną i usłaną słonecznikami wieś. Jednak już teraz nie jest sama. Ma dla kogo żyć. Owoc jej nieudanego małżeństwa jest drobny i kruchutki, a zarazem delikatny. To czteroletnia córeczka Kaja. O mężu pragnie jak najszybciej zapomnieć. On zniszczył ją psychicznie, fizycznie też jej nie oszczędzał. Wiecznie pijany i awanturujący się, bił ją, gwałcił, upokarzał na każdym kroku. Zniewolił.
Kobieta rozpoczyna nowe życie. Jest pełna obaw i niepokoju. Nie ma pieniędzy, dachu nad głową i żadnych perspektyw na przyszłość. Ale jednego jest pewna, wyleczyła się z mężczyzn i ma już dość związków. Jednak czy oby na pewno? Zamieszkuje w domu swojej siostry Natalki, która wyjechała za granicę, a przy okazji opiekuje się starszym już dziadkiem. W codziennym życiu może liczyć na pomoc kuzyna Raja, który zawsze i wszędzie służy jej pomocą, opiekuje się nią jak swoją siostrą. Jest już zaprawiony w boju, sam wychowuje trójkę nastolatków, po tym, jak żona go opuściła nagle, z dnia na dzień. Ale on się nie poddaje, jest świetnym ojcem, a zarazem przyjacielem dla Lilki.
Czas mija, i w życiu rodziny pojawia się sąsiad, znajomy Raja, Fabian. Na co dzień prowadzi warsztat samochodowy, ale w każdej wolnej chwili naprawia stare zabytkowe auto, które podarował mu dziadek Lilki. Zawsze służy im pomocą, to naprawi bojler, wykosi trawę, naprawi cieknącą rurę. Z dnia na dzień jest również bliżej Lilki, zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Jednak ona trzyma go na dystans, jasno daje do zrozumienia, że nie ma ochoty na nowy związek. Czy jednak Lilka spojrzy łaskawym okiem na Fabiana i da mu szansę? Czy odważy się ponownie zaufać mężczyźnie? A może trauma po rozwodzie jest zbyt świeża i bolesna?
Słoneczniki po burzy to bardzo mądra i pełna walorów powieść o niepojętej sile więzi rodzinnych, o nadziei na lepsze, ciekawsze i spokojniejsze jutro, o zwycięskiej walce z własnymi uprzedzeniami i zahamowaniami. Pokazuje, jaka moc tkwi w kobiecie zranionej i jak wielką może obudzić w niej chęć i radość do życia, jak niewiele potrzeba, aby zauważyła, że słoneczniki mają piękny złoty kolor, słoneczko świeci tylko dla niej, ptaszki ćwierkają tylko w jej obecności … Trzeba nauczyć się radości i miłości do życia, wyjść szczęściu naprzeciw, a nie nieustannie uciekać przed nim. Należy chwytać chwilę i się nią delektować, dobre i pozytywne myśli przyciągają same miłe chwile.
„Ich znajomość rozkwitała jak słoneczniki, które po burzy mogą się w końcu odrodzić i z ufnością kierować głowy w stronę słońca”.
Ciekawie zapowiada się zasygnalizowany w powieści tajemniczy wątek z babcią Rozalią i jej tajemnicą. Mam nadzieję, że kolejne tomy powolutku będą odsłaniać jej tajemnice. Z niecierpliwością czekam na dalsze rozwinięcie tego wątku.
Autorka miała odważny pomysł na całą rodzinną sagę i jestem pewna, że odniesie sukces. Mnie zaintrygowała od pierwszych chwil. Ciepła, pełna radości i serdeczności powieść. Ewelina Mantycka pisze prostym i zrozumiałym językiem, w locie chwytającym za serce. A przy okazji świetnie się ubawiłam przy tej powieści. Dużo dobrego i ciepłego humoru, chwil radości i rozbawienia. Można się przy niej świetnie relaksować, ale też niesie wiele mądrych i cennych życiowych rad. Każdy, czytając uważnie, wychwyci perełki nadające sens życiu i niosące dobre fluidy.
Autorka daje niezapomnianą lekcję patrzenia z ufnością i wiarą w przyszłość, przeszłość nakazuje pozostawić za sobą i do niej nie wracać. Należy pamiętać, że zawsze po burzy wychodzi słońce i właśnie na nie trzeba zawsze cierpliwe czekać. Zawsze się pojawi, wcześniej czy później, ale się pojawi. Tak samo w życiu, są złe i trudne chwile, ale one bezpowrotnie miną i nadejdzie lepsze jutro.
Świetnie zapowiadający się cykl, ciepły i pozytywnie nastawiający do życia, pełen cudownych i refleksyjnych chwil. Ociepli każde serce, szczególnie te zranione i z utęsknieniem czekające na miłość. Pamiętajmy też, aby szczęścia nie odtrącać, lecz chwytać je garściami, ile tylko się da.
Obok tej powieści nie da się przejść obojętnie, zwłaszcza, gdy zza horyzontu nieśmiało zerka i mruga do nas słoneczko, niosące radość i ukojenie każdego dnia. Tytułowe, złote i dorodne słoneczniki, napawają optymizmem i wlewają w serca morze radości i pokoju.
Lilianna Kłosowska — Maj wraz z córeczką ucieka od męża tyrana. Celem jej podróży jest rodzinna posiadłość w Czarnowie przy ul. Ogrodowej, miejscu, z którym łączą ją przepiękne wspomnienia. Czy znajdzie upragniony spokój?
„Słoneczniki po burzy” są pierwszym tomem rodzinnej sagi, w której legendy mieszają się z teraźniejszością, w której to, co było kiedyś, nadal rzutuje na teraźniejszość. Sielski i anielski krajobraz kryjący rodzinne zawirowania — dla jednych miejsce za ciasne, za mało miejskie, za mało światowe, dla innych azyl, odskocznia i miejsce, gdzie można zacząć żyć pełną piersią. Jakim będzie dla Was? Sprawdźcie, zachęcam.
Liliannę poznajemy w bardzo przełomowym dla niej momencie, w dniu, kiedy podejmuje decyzję o wyrwaniu się codziennej gehennie, jaką gotował dla niej i ich córeczki mąż. Kobieta jest nieufna, początkowo mocno wycofana, ale z dnia na dzień obie z Kają odżywają, widać jak spokój zbawienie wpływa na rozwój Kai. Mam 5-letnią córkę i po prostu momentami byłam mocno poruszona losem powieściowego dziecka, dziewczynka nie jest już malutka, ale jest jak zaszczute zwierzątko — najlepiej gdyby mogła być niewidzialna. W samej Liliannie również zachodzi szereg zmian, ale kobieta nadal pozostaje nieufna w stosunku do mężczyzn. Los daje jej szansę na zmiany, ale czy będzie gotowa z niej skorzystać?
Powieść ma typowy dla małych miasteczek klimat, toczy się w cieniu plotek sąsiedzkich, spotkań po latach i odkrywania uroków życia w małej społeczności. „Słoneczniki po burzy” to powieść nie tylko o sile rodziny, choć o niej w bardzo dużym stopniu, ale również o tym, że na zmiany nigdy nie jest za późno, że nowe nie zawsze znaczy powtórkę starego, że schematy nie zawsze się powtarzają. Powieść napisana lekko, z ciekawymi bohaterami, których linię rodu znajdziemy na pierwszej stronie (jest bardzo pomocna), z emocjami, z interesującym wątkiem klątwy rodzinnej. Polecam!
Liliana Kłosowska-Maj przeprowadza się do rodzinnego dworku w Czarnowie, w którym spędziła dzieciństwo. Dworku, o którego poprzedniej właścicielce Rozalii, zwanej ,,Czarownicą z Ogrodowej", w okolicy krążą przedziwne historie. Lilka ucieka do rodziny po trudnym rozwodzie z przemocowym mężem. Celem Lilki jest zapewnienie spokoju swojej czteroletniej córeczce Kai. Niedługo po przyjeździe młoda kobieta spotyka mechanika samochodowego i złotą rączkę Fabiana. Czy w dworku pełnym tajemnic Lilce uda się odzyskać spokój ducha, a jej córeczce zyskać radosne dzieciństwo? Czy skrzywdzona przez byłego męża kobieta da szansę innemu mężczyźnie?
,,Słoneczniki po burzy" kupiłam w zeszłym roku na targach książki w Katowicach i trochę trwało, zanim po nie sięgnęłam. Co za błąd, powinna przeczytać je wcześniej.
Ewelina Maria Mantycka prowadzi narrację w ciekawy sposób, stopniowo zapoznając czytelnika z rodziną Kłosowskich, seniorem rodu, ciotkami, kuzynkami, kuzynami i ich dziećmi. W tle przewija się tajemnicza prababcia Rozalia, silna kobieta, która uchroniła dworek przed nazistami, a o której krążą legendy. Wątek przemocy rodzinnej i jej traktowania przez organy ścigania jest ważnym punktem powieści, może pomoże komuś wyrwać się z przemocowego związku (aby kobieta, która musi zgłosić się na policję, trafiła na takiego policjanta jak Paweł). Mantycka stworzyła ciepłą powieść o kochającej i wspierającej się rodzinie, w której każdy członek rodu może liczyć na wsparcie pozostałych. Powieść mimo bolesnych tematów, jak wspomniana przemoc zarówno fizyczna, jak i psychiczna, niesie ze sobą pozytywne przesłanie. ,,słoneczniki są silne, bo przetrwają każdą burzę, a potem są już tylko dojrzalsze i bardziej odporne."
Na pewno sięgnę po kolejny tom sagi, a tym którzy jeszcze jej nie znają, serdecznie polecam sięgnięcie po nią!
,, Duch Izy zawsze nawiedzał ich rodzinę. Przez lata. Jak całun śmierci, który okrywa twoją duszę, jak zadra w sercu. Tamtej wiosny rodząca się do życia ziemia zabrała również ją. Małą dziewczynkę, która nigdy nie dorosła".
Niesamowita książka. Taka czuła i dobra, choć pokazuje nam wszystko z perspektywy pewnego chłodnego życia. Z perspektywy bólu i krzywd bohaterów, których niestety nie brakuje. W książce podobało mi się to, że wewnątrz okładki znalazłam drzewo genealogiczne, które przedstawiało mi wszystkie pokrewieństwa, jakie są w niej zawarte. I tak na pierwszym planie poznałam okropne życie Liliany, które przypominało mi zgniecioną puszkę po piwie z której jeszcze kapały kropelki płynu. Tym płynem było jej życie i córki. Pewnego dnia czara się przelała i kobieta uciekła od mężczyzny z którego wiał tylko buntowniczy jad. Zaszła się w domku rodzinnym mając nadzieję, że jeszcze nie jest za późno, by odratować przyszłość córki. Pozna tam zupełnie inne osoby, które znacznie przyczynią się do nowego życia. Czy zatem jednak będzie to zmiana na lepsze? Czy przeszłość ponownie da o sobie znak?
Książka wciąga od pierwszej linijki. Zaczaruje nas swoim spokojem i burzliwością życia bohaterów. Postacie wyzwolą was dwa rodzaje emocji, a będzie nimi współczucie i ciepłota, jaką okażą niektórzy. Taka dobra opowieść która niesie przesłania i ukazuje jak nasze decyzje wpływają na życie nasze i bliskich. Przepełniona ozdobnikami, cudownymi opisami, które jakby sprawowały funkcję pocieszyciela. To dzięki nim czuliśmy, że jeszcze na nic nie jest za późno. Jakbym trafiła do ogrodu pełnego przepięknych kwiatów, a tylko gdzieniegdzie wypełniały je chwasty, które zasadził mężczyzna.
Nie sądziłam, że tak bardzo zaabsorbuje mnie książka. To zaledwie tom pierwszy, więc cała reszta jest jeszcze przede mną.
Bardzo dobrze wykreowani bohaterzy, którzy trzymają się swoich racji. Podzieleni na dobrych i złych, zawistnych i współczujących. Z końca książki wnioskuję, że lepiej czytać po kolei. Mnie urzekła:-)
Czwórka mocno naciągnięta... Sięgałam po tą pozycję pełna optymizmu. Niestety, zamiast tego rozczarowanie. Bohaterowie drugoplanowi - świetni. Charakterystyczni, "charakterni", zapadający w pamięć i serce. Główna para Lila i Fabian..... No cóż, jeśli któraś z Was czytała kiedyś harlequiny to tu będzie powrót do przeszłości. Osobno jako postaci z własną historią - w porządku, ale gdy tylko są razem.... Kicz w miłości, kicz w seksie, kicz niestety w obopólnych relacjach. Wiem, że jest kilka części tej sagi i szczerze powiem, że mocno się zastanawiam, czy sięgnąć po kolejny tom.
Ciężko się czytało. Jednak ciekawa historia. I porusza wazny temat. Niestety wciąż aktualny w niektórych rodzinach.
Będę silna dla ciebie córeczko.
Kiedy jesteśmy młodymi ludźmi i zaczynamy budować związki, często nie postrzegamy naszego wybranka tak, jak widzą go inni. Nie raz zdarza się tak, że słyszymy od naszych bliskich „To nie jest chłopak, czy dziewczyna dla ciebie”. Niestety rzadko kiedy bierzemy ich zdanie pod uwagę, zaślepieni uczuciem. Dziś chcę opowiedzieć Wam, historię Lilki, głównej bohaterki pierwszej części sagi Rodziny z Ogrodowej pt. „Słoneczniki po burzy” autorstwa Eweliny Marii Mantyckiej, która na pewno nie raz żałowała tego, że kiedyś nie posłuchała ojca, za co przyszło jej zapłacić bardzo wysoką cenę.
Liliana Kłosowska – Maj jest kobietą, której po pięciu latach toksycznego związku pełnego przemocy, upokorzeń i strachu udało się wyrwać z klatki, jaką uczynił jej życie psychopatyczny mąż Paweł. Oczywiście dla osoby trwającej przez tak długi czas w sytuacji, gdzie poza przemocą fizyczną mąż nieustannie znęcał się nad nią psychicznie, nie był to łatwy krok, ale siłą naszej bohaterki od zawsze jest jej córeczka. Walcząc o lepsze życie i spokojne dzieciństwo dla niej ucieka od swojego oprawcy. Na szczęście może liczyć na wsparcie i pomoc swoich najbliższych. Spokojną przystań dla siebie i dziecka odnajduje w rodzinnym dworku, miejscu, gdzie sama spędziła dzieciństwo. Z dworkiem tym wiąże się ciekawa legenda, w której główną rolę odgrywa nieżyjąca już właścicielka dworku prababka Rozalia zwana niegdyś przez tamtejszą społeczność „Czarownicą z Ogrodowej”. Nie chcę zdradzać Wam oczywiście, skąd wywodzi się owa legenda, ani czego ona dotyczy, ale jak się przekonacie, przeszłość w przypadku tej rodziny nadal ma wpływ na jej życie.
„W potłuczonym lustrze, nie ujrzysz już w pełni swojego odbicia".
Dokładnie tak czuje się Liliana. Jest niczym rozbite lustro. Pełna obaw i niepokoju, jak poradzi sobie z samodzielnym wychowaniem córki Kai. Wie, że łatwo nie będzie, ponieważ kończą się jej pieniądze, a wszystko, co ma to rzeczy mieszczące się w zaledwie kilku kartonach i samochód, który, choć podczas rozprawy rozwodowej został przyznany jej, musiała odebrać byłemu mężowi podstępem.
Pomocną dłoń wyciąga do samotnej matki jej kuzyn Raj, który mieszka wraz z trójką swoich dzieci nieopodal dworku, który teraz stał się nowym domem dla mamy i córki. Wspólnie z nimi mieszka, również dziadek Janek, którym Lilka ma się teraz opiekować.
Raj doskonale rozumie swoją kuzynkę, ponieważ sam również wychowuje swoje dzieci w pojedynkę.
Wszelkie obawy jednak ustępują miejsca nadziei i radości za każdym razem, kiedy kobieta widzi spokój i uśmiech na twarzy Kai. Sama też nabiera coraz większej pewności, że jej życie również może się odmienić, kiedy w jej życiu pojawia się Fabian.
Na ten temat nic więcej jednak Wam nie zdradzę, przeczytajcie koniecznie książkę i przekonajcie się, kim jest ten tajemniczy mężczyzna i jak jego obecność wpłynie na życie Liliany.
„(..) słoneczniki są silne, bo przetrwają każdą burzę, a potem są już bardziej dojrzalsze i bardziej odporne. (,...) Te słoneczniki po burzy są jak ty córciu, coraz silniejsze i piękniejsze. I nadal uśmiechaj się do słońca... dla siebie i dla swojej córki”.
Jak widzicie, wszystko układa się tak, jak zapewne wszyscy byśmy sobie tego życzyli, ale niestety, jak się domyślacie z tak trudną przeszłością, jaką los zapisał naszej bohaterce, nie jest łatwo zerwać. I niestety do niej ona jeszcze wróci.
Jeśli jesteście ciekawi - a przypuszczam, że na pewno tak jest - czy Liliana w istocie jest jak słoneczniki bardziej odporna i twarda po tym wszystkim, co przeszły obie z córką i znajdzie w sobie siłę, aby jeszcze raz stawić czoła demonom przeszłości i zawalczyć o prawdziwe szczęście, a może powrócą strach i niepewność, które złamią ją na zawsze, zachęcam Was serdecznie do lektury „Słoneczników po burzy”.
„Słoneczniki po burzy” to bardzo klimatyczna opowieść osadzona w niewielkiej wsi czasów współczesnych. To historia pokoleń rodziny Żmudzkich, w której echa przeszłości jej przodków są obecne do dziś. To wreszcie dowód na to, że w kochającej się rodzinie tkwi siła i moc. Bez względu na to ile i jak bardzo trudnych burz doświadczymy, żadna z nich nie zniszczy nierozerwalnych więzi rodzinnych. To dom rodzinny jest tą bezpieczną arką, w której możemy zawsze znaleźć schronienie podczas największych sztormów w naszym życiu. Nawet jeśli mamy wrażenie, że wypadliśmy za burtę i toniemy, tam zawsze są ludzie, którzy podadzą nam pomocną dłoń.
Cóż więcej mogę powiedzieć. Jeśli lubicie sagi rodzinne, których autorka pokazuje życie w wielu jego barwach i odcieniach, które nie zawsze jest sielanką, a jednak przez cały czas wlewa w serca czytelników nadzieję i wiarę w lepsze jutro, to jest to tytuł idealny dla Was.
Z pewnością nie jest to historia, której nie doszukamy się przewidywalności i schematów, ale nie odbierają one w żaden sposób przyjemności z czytania. Pan Ewelina ma niezwykłą umiejętność przyciągania uwagi czytelnika i utrzymania jej do samego końca. Bardzo swobodny i lekki styl pisania, który w połączeniu z wyważonym balansem pomiędzy trudną życiową tematyką i subtelną dawką humoru sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko.
Ja na pewno sięgnę po drugą część sagi zatytułowaną „Duszący zapach bzu”, by poznać losy pozostałych członków tej wspaniałej rodziny,
A Wy skusicie się na lekturę „Słoneczników po burzy”, a może już czytaliście i razem ze mną czekacie na kontynuację? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami odnośnie do tego tytułu.
Recenzja powstałą we współpracy z wydawnictwem Videograf, za co bardzo dziękuję.
http://kocieczytanie.blogspot.com/2019/05/bede-silna-dla-ciebie-coreczko.html
Los potrafi nas najbardziej zaskoczyć wtedy, kiedy myślimy, że w naszym życiu wreszcie się układa. Przekonuje się o tym Renata, która zaczęła już sobie...
Dawno temu spadająca gwiazda zwiastowała, że niewypowiedziane życzenie mogło się spełnić.Calvin Dog Bard wybrał klub ponad rodzinę i dopiął swego –...
Przeczytane:2021-10-31,
... Mniej byłoby zła na świecie, gdyby człowiek jak słonecznik obracający się w kierunku słońca, obracał się w stronę dobra...
Debiut musi być.
Debiut perełka tym bardziej.
"Słoneczniki po burzy" to pierwszy tom rozpoczynający sagę rodzinną osadzoną w realiach współczesnej polskiej wsi.
Dużą pomocą jest drzewo genealogiczne rodu Żmudzkich. Dzięki temu łatwiej nam na początku poznać bohaterów, połączyć nam ich więzi z poszczególnymi członkami rodziny.
Liliana żyła w toksycznym małżeństwie.
Na wszystko co działo się w domu patrzyła ich córeczka. Pewnego dnia miarka się przebrała i Lila wraz z córką ucieka do rodzinnego dworku, gdzie spędziła dzieciństwo.
Nie chcę aby jej córka żyła z traumą i ma nadzieję, że w innym otoczeniu zmieni się to na lepsze. A mała zapomni o wszystkich przykrych rzeczach, które widziała w domu. Czy jej życie się odmieni? Czy poznane osoby odmienią jej wiarę w człowieka?
Pierwszy tom pochłonął mnie całkowicie. Oczarował i wciągnął w losy naszych bohaterów.
Przez książkę się płynęło, to było tak dobre.
Bohaterowie świetni, tacy nasi, normalni, z sercem na dłoni, z codziennymi problemami.
Przeniosłam się do malowniczej wsi, starego dworku, przyjaciół, życzliwych sąsiadów.
To było cudowne spotkanie. Lilianę i jej córeczkę od samego początku polubiłam.
Do tego nawiedzony dworek babci Rozalii.
Mimo, że mogłoby się zdawać, że to tylko historia wymyślona przez autorkę, to niesie ze sobą przesłanie.
Pamiętajmy, że mamy jedno życie i od nas zależy jak je przeżyjemy.
Czy będziemy tkwić w czymś co nas rani, zjada od środka, wyniszcza czy powiemy "dość" i ruszymy do przodu.
Będziemy każdego dnia wstawać spokojniejsze z uśmiechem na twarzy.
Czekam na kolejne spotkanie z bohaterami z Ogrodowej