,,Słońce za horyzontem" to pierwsza część trylogii ,,Lepsze jutro", opowiadającej historię trzech sióstr: Kingi, Karoliny i Kamili.
Kingę poznajemy w momencie, gdy jest spełnioną zawodowo dziennikarką i oddaną żoną, której do pełni szczęścia brakuje jedynie dziecka. Kiedy wydaje się, że wszystko jest na najlepszej drodze i jej marzenie o pełnej rodzinie ma wreszcie szansę się ziścić - zaczynają nadciągać czarne chmury. Jej poukładane życie wali się z wielkim hukiem, a mała stabilizacja, z której była tak dumna, okazuje się zamkiem zbudowanym na piasku. Z pomocą sióstr za wszelką cenę próbuje poradzić sobie z ogarniającym ją mrokiem.
Jednak światło za horyzontem przecież zawsze zwiastuje nowy dzień, więc i Kindze, która przestała wierzyć w szczęście, pewnego dnia znów zaświeci słońce.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2019-01-29
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Wydawać by się mogło, że po piętnastu latach bycia z kimś w związku można ufać tej osobie bezgranicznie i darzyć ją ogromną miłością, której nie zniszczy nawet odległość. Z drugiej strony można dojść do wniosku, że tak naprawdę nie zna się osoby, z którą spędziło się tyle czasu. I w pewnym momencie uświadomić sobie, że to toksyczny związek, który niszczy ich oboje. Czasami uczucie się wypala u obu partnerów i najlepszym wyjściem z tego jest rozstanie. Są też jednak sytuacje, w których to tylko jedna strona nie czuje już tego, co było wcześniej, bądź poznaje kogoś innego i chce zostawić małżonka. Co wtedy odczuwa druga osoba, ta porzucona, która uważała swoje małżeństwo za udane? Czy będzie umiała poradzić sobie z bólem, tęsknotą, rozczarowaniem czy złością? Zapewne ciągle w jej głowie pada pytanie, jak dalej żyć, kiedy każdy kolejny dzień jest gorszy od poprzedniego? Bo rozstanie z partnerem niezależnie od tego, jak długo się z nim było, zawsze będzie trudnym, a czasami nawet traumatycznym przeżyciem.
Przyznaję, że nie miałam żadnych specjalnych oczekiwań co do tego tytułu. Chciałam się zwyczajnie zrelaksować przy lekturze. A dostałam wciągającą, momentami wzruszającą, niebanalną, bardzo życiową historię z idealnie wykreowanymi postaciami. Owszem, spodobała mi się kreacja bohaterów, bo każdy z nich wnosi do powieści coś innego, zarazem ciekawego i coś takiego, co potrafi przykuć uwagę czytelnika. Kinga to na pierwszy rzut oka silna kobieta, twardo stąpająca po ziemi. Niemniej jest tylko człowiekiem i w pewnym momencie się rozpada. Dlatego szuka wsparcia, zrozumienia i pocieszenia. Potrzebuje kogoś, komu mogłaby się wygadać, a w chwilach złych poczuć, że u jej boku ma drugą kochającą osobę. Jednak, aby do tego doszło, musi zamknąć za sobą przeszłość i otworzyć się na nowe. Niestety w praktyce nie jest to tak proste, jak w teorii.
To moje drugie i zarazem bardzo udane spotkanie z twórczością Magdaleny Kołosowskiej. Słońce za horyzontem otwiera nowy cykl zatytułowany Lepsze jutro, którego głównymi bohaterkami są trzy siostry: Kinga, Karolina i Kamili. Jestem dumna z tego, iż dane było mi objąć patronatem medialnym tę powieść. Książka pochłonęła mnie w swój świat już od pierwszej strony i z dużym zainteresowaniem do samego końca śledziłam losy Kingi. Przyznaję, że niektóre momenty całkiem mnie zaskoczyły, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Niemniej wyszło to książce jedynie na korzyść i wzbudziło większą ciekawość. Uważam, że konkretne dialogi, prosty i zarazem plastyczny język, oraz to, że sporo się tutaj dzieje, daje ciekawą i spójną całość. I wprost nie mogę się doczekać kontynuacji, bo z tych kilku momentów, gdy w fabule pojawiły się Kamila i Karolina, można się spodziewać, że w kolejnych tomach będzie niemało emocji i wrażeń. Już zacieram łapki. Uważam, że Słońce za horyzontem jest to kawał dobrej powieści obyczajowej kierowanej do kobiet w różnym wieku, która pokazuje, że każdy koniec może być początkiem czegoś pięknego. Polecam.
Pierwszy tom trylogii "Lepsze jutro". Główno bohaterką i narratorką jest Kinga, wydawałoby się kobieta spełniona i szczęśliwa. Ma dobrą pracę, piękne wygodna mieszkanie, nie musi liczyć się z wydatkami, kocha męża a on ją. Ale Kinga nie jest szczęśliwa. "Byłam coraz bardziej zmęczona życiem, jakie prowadziliśmy w ciągu ostatnich miesięcy, brakowało mi ężczyzyny na co dzień, przestały wystarczać telefony, maile, rozmowy przez internet."...."Chciałam stabilizacji, dziecka, męża.." Okazało się, że to o czym marzy Kinga nieodpowiada jej mężowi, ma inne zdanie na temat ich dalszej przyszłośći.
Z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej wciągałam się poruszającą, pełną uczuc opowieść. Można mieć wszystko męża, pracę, mieszkanie, ale nie zawsze to wystarcza do pełni szczęścia. Przekonała się o tym Kinga, gdy instynkt macierzyński wziął górę i pragnienie dziecka stanęło na pierwszym miejscu. Kochany mężczyzna zawiódł w tym momencie na całej linii, nie dość, że nie chciał mieć dziecka, to jeszcze postanowił się rozwieść. Czy dziewczyna jest na tyle silna, aby poradzić sobie z przeciwnościami losu? Czy znajdzie się poczciwa dusza, która pomoże jej przetrwać ten trudny czas? Polecam, a sama wyglądam już kolejnego tomu
Czy miłość jest ślepa? Czy przez 15 lat możemy nie kochać drugiej osoby, a jedynie nasze o niej wyobrażenie?
Przekonuje się o tym główna bohaterka, Kinga, doceniana dziennikarka, mężatka, której do szczęścia brakuje jedynie dziecka. Gdy próbuje nakłonić do powiększenia rodziny męża, ten bez słowa wyjaśnienia składa papiery rozwodowe. Świat Kingi się wali. Zdruzgotana kobieta nie wierzy, że mogła aż tak się co do niego pomylić. Czy uda jej się podnieść po kolejnych ciosach spadających na jej głowę?
Autorka ma dar pisania lekko, ciepło i poruszająco, ale bez lukru. Opisuje sytuacje, które mogą zdarzyć się każdemu z nas, dlatego tak łatwo utożsamić się z bohaterami książki. Mówi jak ważne w trudnych, życiowych chwilach jest wsparcie bliskich nam osób. Pokazuje jak miłość może zaślepiać sprawiając, że nie zauważamy wad, podporządkowujemy się często zatracając siebie i swoje marzenia. Dopiero spojrzenie z perspektywy pozwala dostrzec, że nie tego oczekujemy od związku. Że dawałyśmy się oszukiwać i same się oszukiwałyśmy przez wiele lat.
To pierwsza część trylogii " Lepsze jutro" i już ciekawa jestem zarówno losów pozostałych sióstr, jak i kontynuacji historii Kingi, której zakończenie pozostawiło mnie z mieszanymi uczuciami.
Kingę poznajemy w momencie, gdy jest spełnioną zawodowo dziennikarką i oddaną żoną, której do pełni szczęścia brakuje jedynie dziecka. Kiedy wydaje się, że wszystko jest na najlepszej drodze i jej marzenie o pełnej rodzinie ma wreszcie szansę się ziścić - zaczynają nadciągać czarne chmury. Jej poukładane życie wali się z wielkim hukiem, a mała stabilizacja, z której była tak dumna, okazuje się zamkiem zbudowanym na piasku. Z pomocą sióstr za wszelką cenę próbuje poradzić sobie z ogarniającym ją mrokiem. Jednak światło za horyzontem przecież zawsze zwiastuje nowy dzień, więc i Kindze, która przestała wierzyć w szczęście, pewnego dnia znów zaświeci słońce.
"Aby przygotować się na lepsze jutro,
trzeba pożegnać się z przeszłością."
"Słońce za horyzontem" to pierwszy tom rozpoczynający trylogię "Lepsze jutro" opowiadającej historię trzech sióstr: Kingi, Karoliny i Kamili. Zauważyłam, iż Magdalena Kołosowska w swoich książkach stawia głównie na optymizm i nadzieję na to, że jeszcze może być dobrze, mimo iż początkowo nic w historii jej bohaterów na to nie wskazuje. I to w jej powieściach podoba mi się najbardziej. Nie inaczej jest i w tym przypadku.
Autorka nie sili się na jakieś wydumane, niestworzone sytuacje. Tworzy wydarzenia i problemy, z którymi wielu z nas boryka się na co dzień. To wszystko zaskakuje realnością, a czytelnik bez przeszkód może zrozumieć, utożsamić się i zżyć z bohaterami książki. Postaci okazali się być wyraziści, autentyczni i zwyczajni, po prostu tacy jak my. Osobiście bardzo kibicowałam Kindze i trzymam kciuki, by wyjrzało dla niej słońce. Choć muszę przyznać, że jej decyzje niejednokrotnie wymogły na mnie sporo przemyśleń nad słusznością jej wyborów. To, co zgotowała jej Magdalena Kołosowska udzielało się również i mnie. Lektura obfituje w różnorodne emocje i uczucia, które nie pozwoliły mi odłożyć książki dopóki nie dobrnęłam do końca. Jestem ogromnie ciekawa co przyniesie kontynuacja, gdyż autorka pozostawiła mnie z wieloma znakami zapytania.
"Był moim pierwszym poważnym chłopakiem, pierwszą miłością, i wpadłam jak śliwka w kompot."
Pisarka poprzez tę historię przypomina nam, jak ważne jest wsparcie kogoś bliskiego. Jak o wiele łatwiej pokonuje się smutek, rozpacz i niepowodzenia, gdy jest obok ktoś, kto podniesie nas na duchu i da przysłowiowego kopa do dalszej walki.
"Już od dłuższego czasu tkwiło we mnie pragnienie, by zostać mamą, a od kiedy stuknęła mi trzydziestka, stawało się coraz silniejsze. Miałam nadzieję, że moje marzenie się spełni, że mój mąż poprze moje plany, a tymczasem zachowywał się zupełnie inaczej."
Wszystko w tej książce mi zagrało. Począwszy od nagłych zwrotów akcji, lekkiego stylu, dynamicznych i naturalnych dialogów, pierwszoosobową narrację, po barwne, sugestywne opisy, które w żadnym razie nie nudzą.
"Słońce za horyzontem" to niebanalna, poruszająca i przede wszystkim życiowa powieść o zmianach, jakim trzeba stawić czoło, o przeciwnościach losu, odwadze, samotności, odrzuceniu, potrzebie miłości i bliskości, o wierze w lepsze jutro. Szczerze Wam polecam!
Książki często dzielą bohaterów na dobrych i złych, a my, czytając je, zapominamy, że w prawdziwym życiu nic nie jest czarno-białe. Czasami musimy...
Aby przygotować się na lepsze jutro, trzeba pożegnać się z przeszłością. Kamila niczego nie pamięta. Tamten dzień jawi się jej jako zamazany obraz i gdyby...
Przeczytane:2019-03-09, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku, Egzemplarz recenzencki, Ulubione,
To moje kolejne spotkanie z twórczością Magdaleny Kołosowskiej i po raz kolejny z ręką na sercu mogę przyznać, że udane.
Kinga spełnia się zawodowo, ma kochającego męża, jest dumna ze swoich osiągnięć i tylko brak jej do pełni szczęścia dziecka. I kiedy wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, jej życie wali się niczym domek z kart. W jednej chwili traci wszystko to na czym tak bardzo jej zależało. W trudnych chwilach jej oparciem okazuje się być Marek.
"Nie radziłam sobie. Nie potrafiłam z nikim porozmawiać, podzielić się moim bólem, nawet wypłakać się na czyimś ramieniu. A emocje rozsadzały mnie od środka, szukały drogi, którą mogłyby wydostać się na zewnątrz."
Lubię, gdy autorzy w swoich powieściach poruszają trudne, ale i co najważniejsze realne problemy. I tak właśnie jest w przypadku tejże powieści. Ukazuje nam samo życie z gorszymi i lepszymi momentami, z zaskoczeniem, niepewnością i obawą o przyszłość. Ukazuje nam jak w jednej chwili nasze stabilne życie nagle się kruszy. Obserwujemy związek dwojga osób, które są ze sobą dużo lat, a jednak okazuje się, że każde z nich ma inne priorytety w życiu. Dla niego najważniejsza jest praca, dla niej możliwość bycia matką. I czasem tylko tyle, albo aż tyle wystarczy, by wszystko się posypało.
Kobiecie ciężko było zrozumieć, jak jedna błahostka sprawiła, że tak bardzo poróżniła się z mężem. Kiedy porzuca nas osoba, która jest dla nas najważniejsza ciężko to zrozumieć, ciągle pojawiają się pytania dlaczego, co takiego zrobiłyśmy, że zasłużyłyśmy na taki los? Niestety nie wszystkie małżeństwa kończą się happy Endem. Czasem wydaje nam się, że znamy kogoś doskonale, bo przecież spędziliśmy ze sobą tyle lat, a później okazuje się, że aby kogoś tak naprawdę poznać, potrzeba całego życia. Rozstanie zawsze jest cierpieniem, sprawia, że zaczynamy zastanawiać się nad swoją egzystencją, nad tym co było, co jest, a co mogłoby być. Cóż, bywa, że nie warto walczyć o coś co z góry jest spisane na straty. Czasem trzeba po prostu odpuścić, wrzucić na luz i nauczyć się żyć od nowa.
Niestety nasza autorka nie była łaskawa dla swojej bohaterki. Kiedy wydawało się, że już pogodziła się z tym, że mąż ją opuścił, spadło na nią kolejne nieszczęście. Nieszczęście z którym ciężko jest się pogodzić kobiecie, nieszczęście, które wypala dziurę w naszym umyśle już na zawsze. Na szczęście miała obok siebie cały czas pewną życzliwą osobę, która dbała o nią nawet pomimo jej sprzeciwu.
Magdalena Kołosowska stworzyła realną powieść, w której bohaterowie zmagają się z problemami jakich w realnym świecie wiele. Dzięki temu powieść stała się jeszcze bliższa mojemu sercu. Wykreowani bohaterowie są rzeczywiści, namacalni. I choć mają swoje huśtawki nastrojów, to właśnie one sprawiają, że tacy wyraziści. Kinga to kobieta, która miała swoje dziwne zachowania, jednak w pełni ją rozumiałam. W jej sytuacji miała do tego pełne prawo. Karol, to dla mnie człowiek pozbawiony sumienia i serca. Natomiast Marek od razu zyskał moją przychylność.
"Słońce za horyzontem" to powieść, którą mogłabym podsumować jednym zdaniem: po każdej burzy wychodzi słońce. To książka, która zawiera w sobie ogrom emocji, realnych sytuacji i przemyśleń. Jeśli lubicie życiowe powieści, to koniecznie musicie przeczytać. Polecam.