Młoda artystka z Krakowa spotyka na swojej drodze niezwykłego człowieka o egzotycznej urodzie, ulicznego muzyka, który wniesie w jej poplątane życie uczucie i tajemnicę. Jak zwykle w powieściach Ewy Cielesz splata się tu wiele wątków, pojawiają się barwne postaci o los stawia przed bohaterami trudne dylematy. „Los, cyniczny szuler. Tasuje dni, patrząc nam w oczy tak, że przestajemy być sobą. Uzurpuje sobie prawo do naszych myśli, decyzji, uczuć. Stajemy się nieracjonalni, odarci ze zdrowego rozsądku. Wystarczy, że kogoś pokochamy.”
Wydawnictwo: Axis Mundi
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 228
Język oryginału: polski
Młoda artystka z Krakowa spotyka na swojej drodze niezwykłego człowieka o egzotycznej urodzie, ulicznego muzyka, który wniesie w jej poplątane życie uczucie i tajemnicę. Jak zwykle w powieściach Ewy Cielesz splata się tu wiele wątków, pojawiają się barwne postaci o los stawia przed bohaterami trudne dylematy.
Zaczynając od okładki muszę przyznać, że niczym szczególnym się nie wyróżnia. Widzimy kostkę brukową być może w Krakowie, który jest miejscem akcji oraz liście różnej wielkości.
Nie posiada skrzydełek więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami. Grzbiet jest utrzymany w minimalistycznym stylu. Niebieskie, a może turkusowe tło, logo wydawnictwa oraz żółte akcenty wyrazowe - tytuł i autor.
Co do wydania nie mam zastrzeżeń - duża czcionka, dzięki czemu szybko i łatwiej się czyta, a odstępy między wierszami oraz marginesy zostały zachowane. Błędów w druku nie zauważyłam.
Z kolei przechodząc do autorki, jest to pierwsze spotkanie z nią i mogę przyznać, że nawet udane. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo przecież to nowy autor, przynajmniej jak dla mnie. Ale byłam wyrozumiała i dałam szansę. Czy dobrze zrobiłam? Chyba tak.
Pióro autorki nie jest porywające, ale lekkie i przyjemne. Szybko się czyta to, co autorka dała nam, Czytelnikom. Pani Ewa używa łatwych słów, które nie powodują jakichkolwiek blokad. Jedynym zastrzeżeniem jest to, że tekst ten często nie niesie ze sobą nic, a... powinien. Czego dokładniej mi brakuje? Emocji. Ale o nich już za moment.
Jak na pierwsze spotkanie najgorzej nie było, ale myślałam, że autorka postara się bardziej, by napisana przez nią historia bardziej dotknęła Czytelnika. Jestem zadowolona, ale niestety rewelacji tutaj nie ma.
Co do bohaterów, to mamy tutaj główną postać - Jagodę. Nie jest to bohaterka, która w jakiś szczególny sposób zyskała moją sympatię. Momentami wydawała mi się zwykłą, przeźroczystą dziewczyną z talentem malarskim. I tyle. Kiedy poznaje Dymitra niby jej świat się zmienia. No tak, bierze ledwo poznanego faceta pod swój dach i utrzymuje go, a on niebawem prawie puści kuchnię z dymem.
Jedynie na moją sympatię zasłużył sobie Dziadek, a i on ma znaczący wpływ na akcję, bo dzięki niemu coś się dzieje.
Na dzień dzisiejszy chciałabym żeby autorka zaczęła przywiązywać większą uwagę swoim bohaterom, żeby byli bardziej charakterystyczni i mniej obojętni. Bo tacy się wydają, niemalże sztuczni... Jedynie ten Dziadek jest dość fajnym bohaterem i mała Amelka, chociaż i ona jest zbyt inteligenta jak na swój wiek, przynajmniej takie wrażenie odnoszę. ;)
Jak już wcześniej wspominałam, nie ma tutaj emocji, a szkoda, bo było wiele sytuacji, w których bohaterowie mogli nam je dać. Są to nie wykorzystane szansę i mam nadzieję, że w drugim tomie autorka poprawiła się znacznie. Akcja również była, ale ciągle odnosiłam wrażenie, że to wszystko jakoś tak niemiłosiernie się wlecze.
Reasumując, niestety nie do końca kupiłam pierwszy tom tej serii. Pani Ewa Cielesz miała świetny pomysł na fabułę, jednak to się nie udało. Niedopracowani bohaterowie, czegoś ciągle mi w nich brakowało. Akcja jakaś taka nudna się wydawała, a wszystko takie banalne i wręcz czasami nielogiczne... Bo kto obcemu zostawia czyjeś dziecko pod opieką tym bardziej, że o dziecko powinno się martwić bardziej niż o siebie? Emocji również mi brakło, a było wiele okazji, żeby móc je poczuć. Jedynym plusem jest pióro autorki, które czyta się szybko i bezproblemowo. Jednak czuje się trochę zawiedziona mimo iż nie wymagałam od tej lektury nic. Mam nadzieję, że gdy sięgnę po tom drugi będzie dużo lepiej.
Słońce umiera i tańczy" to pierwszy tom nowej powieści Ewy Cielesz - autorki trylogii "Córka Cieni". Jest to kolejna powieść obyczajowa, którą zdecydowałam się przeczytać.
Główną bohaterką powieści jest Jagoda, która zostaje sama w swoim rodzinnym mieście. Jej ojciec musi wyjechać na dwa lata w delegację do Ameryki Południowej i matka decyduje się pojechać z nim. Przed wyjazdem urządzają córce mieszkanie po babci i zostawiają na koncie pieniądze, z których może korzystać w nagłych wypadkach. Jagoda ma przyjaciółkę Agatę, którą kocha jak siostrę i która jest jej pierwszym powiernikiem i recenzentem obrazów. Pewnego dnia obserwuje w kawiarni niezwykłego chłopaka. Zainspirowana, maluje na konkurs jego portret i nazywa go w myślach swoim Dymitrem. Kiedy jakiś czas później poznają się, okazuje się, że tak naprawdę ma na imię Ochir, ale przyjmuje przezwisko nadane przez Jagodę. Spędzają razem czas, stają się sobie coraz bliżsi. Malarka odkrywa, że na co dzień muzyk mieszka w starej, opuszczonej ruderze i przyjmuje go pod swój dach. Zaczyna się ich wspólna droga, pełna miłości, wzlotów, upadków i problemów - ścierają się światopoglądowo i kulturowo...
Reszta recenzji:
http://kulturalnamysz.blogspot.com/2017/07/sonce-umiera-i-tanczy-ewa-cielesz.html
Pierwsza część trylogii Ewy Cielesz.
Wiele wątków, tajemniczość,trochę sensacji , ciężka choroba i próba poradzenia sobie z odejściem kochanej osoby - ale najważniejsze miejsce zajmuje miłość-ta bezwarunkowa gdy odchodzi od nas rozsądek a my po prostu kochamy. I to człowieka o zupełnie innej kulturowości niż nasza. Gdy wiele musimy poświęcić dla związku. Ale czy Jagodę i Dymitra rzeczywiście łączy wielkie uczucie? - takie, które jest w stanie przezwyciężyć wszystko?. Ja osobiście mam wiele wątpliwości, lecz przekonamy się czytając tom 2.
Młoda malarka ma poukładane życie, kochających rodziców, dobrą pracę, brak problemów finansowych, dobrą przyjaciółkę. Wszystko się zmienia gdy zakochuje się w uroczym muzyku i lawinowwo pojawiają się problemy
Piony i poziomy to trzeci tomik poetycki Ewy Cielesz. Poezja delikatna i krucha. Do lampki wina. Do filiżanki kawy. Do płonącej świecy. Dwa poprzednie...
Silne kobiety, wielkie emocje, historyczne tło i codzienność ziemiańskiej rodziny - skromny dworek w Przylipiu jest świadkiem życia mieszkańców, ich zwyczajów...
Przeczytane:2019-03-10,
Najpierw jest ta chwila, kiedy kogoś zauważamy lub zostajemy spostrzeżeni. Niby nic wielkiego, ale czyjaś twarz pozostaje w pamięci, wciąż jest przed oczami. Ale to dopiero początek czegoś co nie było w planach, co zmieni dużo i przyniesie z sobą szczęście, lecz być może również niepokój i łzy. Wszystko co wydarzy się później będzie miało źródło w tym pierwszym spojrzeniu …
Życie to sztuka, sztuka to życie, Jagoda często egzystuje tym mottem, kolory do niej przemawiają, a wrażenia jakie odczuwa odzwierciedla na płótno. Ostatnie tygodnie przyniosły jej wiele emocji i przede wszystkim zmian, ale czy jest ona nie gotowa? Po części staje przed faktami dokonanymi, a jeszcze nie wie, że to nie koniec zawirowań w jej życiu i otoczeniu. Przypadkowe spotkanie staje się wstępem do uczucia, na które nie można być przygotowanym. Znajomość z Ochirem wypełnia życie Jagody, utalentowanego muzyka i zdolną malarkę łączy uczucie, ani proste, ani łatwe w codziennej egzystencji. Pojawiające się różnice wystawiają na próbę świeże więzy. Czy stąpanie po linie nie skończy się bolesną porażką? Próby dopasowania się są raniącymi lekcjami przy poznawaniu drugiego człowieka. Łatwo zbyt szybko poddać się, ale czy podtrzymywanie czegoś co jest przyczyną smutku i rozdarcia ma sens? Jednak co z tym niezwykłym uczuciem, jakie zaistniało tak nagle i wciąż o sobie przypomina?
Dwoje ludzi, różniący się od siebie prawie pod każdym względem, ale coś ich do siebie przyciąga, czy to miłość? Na to pytanie odpowiedź jest prosta i skomplikowana jednocześnie, podobnie jak historia Jagody i Ochira. Nie ma w niej nic banalnego, zwyczajność otoczona jest niedopowiedzeniem, jakąś tajemnicą w tle oraz gwałtownymi emocjami. „Słońce umiera i tańczy” ma w sobie to coś co skłania do refleksji nad istotą miłości oraz tego co w związku dwojga ludzi ważne. Autorka zresztą nie ogranicza się tylko do więzi między kobietą i mężczyzną, wątki drugoplanowe również bazują na uczuciach, całych ich wachlarz krąży pomiędzy bohaterami, ich wzajemne interakcje głęboko są zakorzenione w emocjonalnej stronie, nawet gdy oni sami tego nie dostrzegają. Równie ważną rolę pełni sztuka, muzyka i obrazy ujawniają to co skrywane na dnie duszy lub czego postacie nie są świadome, a co leży u podstaw ich działań. Pewne demony zakłócają szczęście, chociaż czy ono w ogóle zaistniało? Może z niedopuszczanych do siebie tęsknot zrodziło się coś co było naznaczone niewidocznymi bliznami? Jeżeli do tego doda się atmosferę artystycznego Krakowa to powieść „Słońce umiera i tańczy” nabiera niecodziennego klimatu, zapowiadającego, że kryje się w niej niejeden sekret i równie wiele emocji. Kameralność nie wyklucza nieoczekiwanych zwrotów fabuły oraz wynikających z nich pytań, a odpowiedzi zaskakują. Serce i rozsądek nie zawsze podążają tą samą ścieżką, czasem jest to widoczne dla postronnych, lecz najbardziej zainteresowanym zdaje się umykać ten fakt, jak rozwinie się miłość dwojga artystów?