Cztery córki pastora Latimera znane są w całej Nowej Południowej Walii z urody, inteligencji i ambicji. Bardzo ze sobą związane, solidarnie się wspierają, wierząc, że tak będzie zawsze. Wszystkie razem opuszczają rodzinny dom, aby uczyć się pielęgniarstwa, zamieniając łoża z puchową pościelą w plebanii na spartańskie prycze w szpitalnej bursie. A teraz, kiedy Wielki Kryzys odciska swe piętno na życiu w Australii, muszą realizować swe ciche marzenia w zmieniającym się wokół nich świecie. Czy znajdą niezależność, której tak bardzo pragnęły? Czy życie, podobnie jak miłość, pokaże swój słodko-gorzki smak?
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2015-03-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 448
Colleen Margaretta McCullough niewątpliwie należy do najbardziej znanych, australijskich pisarek. Nawet jeśli samo nazwisko niewiele Wam mówi, wystarczy, że wspomnę jej najbardziej znaną książkę, "Ptaki ciernistych krzewów", i od razu wiadomo, o jakiego formatu pisarkę chodzi. "Słodko-gorzkie życie" to ostatnia powieść, jaką napisała. Na okładce pojawiła się sugestia, że książkę okrzyknięto mianem australijskiego "Przeminęło z wiatrem". Już w tym miejscu przestrzegam, aby tę wzmiankę zignorować, w przeciwnym razie powieść okaże się ogromnym rozczarowaniem.
Australia, lata dwudzieste ubiegłego wieku. Cztery znane z wyjątkowej urody i inteligencji córki pastora Latimera, opuszczają rodzinny dom, aby uczyć się pielęgniarstwa. Jeszcze nie wiedzą, że wkrótce nadciągnie Wielki Kryzys, który odciśnie piętno na życiu każdej z nich. Jak potoczą się ich losy, czy spełnią się ich marzenia? Jaką drogą powiedzie je los?
Nie ulega wątpliwości, że pisarka wybrała sobie bardzo wdzięczny temat. Cztery silne, wyraziste kobiety, żyjące w wyjątkowo ciekawych czasach. Gdybym streściła treść książki, zapewne wiele osób uznało by ją za bardzo interesującą. Teoretycznie właśnie taka powinna być, niestety zabrakło czegoś bardzo ważnego...
Początkowo trudno dojść do tego, dlaczego pomimo wciągającej fabuły, zaskakujących wątków, interesujących (w zarysie) postaci, powieść czyta się z takim trudem. W momencie, w którym znajdziemy odpowiedź na to pytanie, trudno będzie czytać dalej. Nie jestem w stanie ocenić, na ile może być to wina tłumaczenia, niemniej książka wydaje się być zupełnie pozbawiona emocji. Doprawdy, nawet sceny, w których bohaterki opiekują się maleńkim dzieckiem, któremu zostało zaledwie kilka dni życia, ani trochę nie chwytają na serce. Dziewczęta przeżywają miłosne rozterki, jednak skłamałabym pisząc, że kibicowałam którejkolwiek parze. W niektórych przypadkach nawet nie miałam czasu, by to zrobić, bo mężczyźni, porażeni urodą kobiet, niemal z miejsca się oświadczali, a i niektóre z dam równie szybko na propozycję przystawały. Co do samych bohaterek, teoretycznie powinny się od siebie bardzo różnić, tak jak różnie potoczyły się ich życiowe ścieżki. Czytając dialogi w ich wykonaniu często jednak zapominałam, kto tak na dobrą sprawę bierze w nim udział. Wszystkie zdają się mówić tak samo.
Na plus książki można zaliczyć ciekawie zakreśloną problematykę kształcenia kobiet - możliwości, jakie otwiera dobre wykształcenie ale i problemy, jakie czasem stwarza. Nie mniej ciekawie prezentuje się podział społeczeństwa ze względu na pochodzenie. Momentami naprawdę chciałoby się więcej przeczytać na ten temat a pominąć przygody głównych bohaterek...
Chyba jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z książką, która pomimo ciekawego pomysłu na fabułę i wielu bardzo dobrych wątków, okazała się do tego stopnia nużąca. Idę o zakład, że na jej podstawie można by nakręcić naprawdę udany film. Jej samej nie mogę polecić, choć szczerze nad tym ubolewam. "Niewypał" to chyba najkrótsze ale i najlepsze podsumowanie. Miało być dobrze, a wieje nudą. W moim odczuciu spore nieporozumienie.
Ta powieść autorki "Pierwszego w Rzymie" odtwarza tragiczną i straszliwą epopeję wojny trojańskiej sprzed trzech tysięcy lat: opowieść o nieustającej miłości...
W ciągu 7 lat sprzedano na świecie 17 milionów egzemplarzy tej książki. Nakręcono według niej słynny serial telewizyjny, płacąc za prawo do sfilmowania...