Czy jedno nieodebrane połączenie może zrujnować przyszłość na wieki wieków?
Czy jeden odebrany telefon to zbrodnia?
Kilka telefonów. Kilka postaci. Różne światy. Kasandra – tajemnicza, szara myszka z miasta X, Sara – charyzmatyczna, buntownicza z miasta Y, Adam – z Raju, z Raju, którego nie ma na ziemi, Jo w sztucznej pelerynie, Nita bez jabłka. Gdzieś tam pomiędzy nimi wszystkimi Adelina w czerwonej sukience, dziewczyna odziana w tajemnicę, kobieta z raną na twarzy i w sercu. Czy jedno przypadkowe spotkanie może zmienić wszystko? Czy może pozostawić rysę na sercu?
„Siedem grzechów głuchych” to powieść o tym, że każdy człowiek nosi pod koszulą pychę, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie, gniew i lenistwo. To także powieść o wyborach, tych dobrych i tych złych. Realistyczno-magiczna wędrówka po świecie, który mimo iż bardzo kolorowy, plastyczny, pod ziemią skrywa swojego diabła. To historia Kasandry, która ucieka przed przeszłością i przed czerwoną sukienką Adeliny. Wynajmuje pokój w obcym mieście, ukrywa blizny na nogach. Jak ciężkie są grzechy młodej dziewczyny, która zbyt dużo śni?
„Siedem grzechów głuchych” to historia o tym, że jesteśmy tylko/aż ludźmi i że łatwo wpadamy z deszczu pod rynnę. Pod rynnę łez, serc, odebranych bądź głuchych telefonów. Historia o tym, że można stać się zarówno ofiarą, jak i katem własnej obsesji.
Czasem jedno spojrzenie może cię prześladować całe życie. Jedno słowo. Jeden sen.
Informacje dodatkowe o Siedem grzechów głuchych:
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2016-12-07
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
9788364975066
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: Siedem grzechów głuchych
Język oryginału: polski
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2017-03-24, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2017,
„Siedem grzechów głuchych” to piąta książka w dorobku związanej z Łodzią poetki i pisarki. Kaja Kowalewska kolejny raz pokazała wielką emocjonalność, nieskrępowaną wyobraźnię i literackie wyczucie.
Kasandrę, dziewczynę o poplamionej duszy, trawi dojmujący smutek i brak pewności siebie, cierpi ona też na ból snu. Jak cień ciągną się za nią demony z przeszłości. Dziewczyna biegnie na oślep, poszukując śladów Adeliny (postaci symbolu), przyjaciółki z dawnych czasów. Zagubiona Kassy trafia do Sary, w której budzi opiekuńcze instynkty. Jest też Nita, która nie może dojść do siebie po rozstaniu z Adamem. Adam to mężczyzna, wokół którego tańczą niemal wszystkie pojawiające się postaci kobiece. Żadna z nich nie wyciągnęła wniosków z krzywdy Joanny. Wszyscy przeżywają niepokojąco podobne sytuacje, co zamiast ich łączyć – dzieli. Co w sobie skrywają i do czego dążą? Czy możliwa jest wspólna wędrówka bratnich dusz, czy bardziej prawdopodobny okaże się wyścig po takie same cele? Bohaterowie – przeżywający tortury serca – podążają za ulotnymi śladami, pragną szczęścia, ale czy w ogóle potrafią je zdefiniować? Kaja Kowalewska pokazuje, że nie wszystko jest tym, czym się wydaje. Także ludzie nie zawsze są tacy, jakimi ich widzimy. Ocenianie po pozorach czy informacjach z drugiej ręki to równie poważny grzech co pycha czy chciwość. W „Siedmiu…” postaci definiuje głównie stopień ich emocjonalności oraz reakcje na otrzymywane bodźce. Po tym, jak i co przeżywają, można ich poznać. „Siedem…” to powieść o tym, jak trudno odróżnić dobro od zła, jak blisko miłości do nienawiści oraz jak hałaśliwe może być zagłuszane sumienie. Każdy z bohaterów zmaga się ze skrywanym cierpieniem, wszyscy szukają szczęścia, które rozumieją na swój własny sposób. Ich największych grzechem jest zaś to, że przeżywają wszystko za bardzo, że spalają się w swoich emocjach, są pazerni na życie, na raj, który jest tylko ułudą. Kaja Kowalewska ma nieprawdopodobną zdolność do łączenia znaków różnej maści, przede wszystkim namacalnych (słowa) z abstrakcyjnymi (np. skojarzenia). „Siedem grzechów głuchych” to świat aluzji, w którym co rusz napotykamy na bombę wybuchającą grą skojarzeń i na fajerwerki wyobraźni. Poza najbardziej licznymi odwołaniami religijnymi znajdziemy tu nawiązania do mitologii, kultury XX i XXI wieku, symboliki (kolory, liczby), słowa klucze. Będąc poetką, Kowalewska nie szczędzi liryki także w swojej prozie – „Siedem…” wypełnione jest poezją, poza wierszami czy rozmaitymi rymowankami napotkamy tu na mocno zmetaforyzowany język. Najbardziej ulubionym chwytem autorki wydaje się ukazywanie pospolitych metafor i spetryfikowanych zwrotów w nowych, zaskakujących połączeniach. Ale poza liryką korzysta też ona z języka bardzo przyziemnego, wplatając w narrację slang młodzieżowy czy wulgaryzmy. Ciekawym zabiegiem jest podsumowanie pewnych sytuacji czy zdarzeń dziecięcymi rymowankami (znanymi lub stworzonymi przez autorkę), które w tym kontekście brzmią niezwykle złowrogo. Swoją funkcją przywodzą na myśl chór będący elementem tragedii. Kowalewska personifikuje uczucia oraz różne twory abstrakcyjne, oddaje głos zmysłom. Bohaterowie kluczą między snem a jawą, realnym bólem a strachem przed cierpieniem wyobrażanym. W tej powieści równie dobrze wszystko może okazać się potworną prawdą, co i okrutnym chichotem, żartem (losu). Jedyną stałą i na wskroś realną cząstką są uczucia, choć ich intensywność jest już wspomagana nie tylko prawdziwymi zdarzeniami. Kolejny raz autorka udowadnia, że żyjemy w świecie języka i kultury, od których nie można uciec – są tak mocno w nas zakorzenione – ale można manipulować pewnymi ich elementami. Tworzy alternatywny świat, w którym występują jedynie przebłyski tego, co dotychczas było powszechne, znane, bliskie. Pośród mniej lub bardziej rzeczywistych zdarzeń najważniejsze i tak pozostają emocje – do bólu prawdziwe, choć może nie zawsze zgodne z intencjami pisarki. Zachwyca konstrukcja powieści, przede wszystkim płynne przechodzenie od jednej narracji do drugiej, rozszerzające pole interpretacyjne i pozytywnie wpływające na walory artystyczne. Uwaga! Wkroczycie w tę powieść jednak na własne ryzyko, bo uczucia, które tam znajdziecie, z pewnością odcisną na was piętno, a i będziecie musieli zmierzyć się z siedmioma grzechami, które – zagłuszane – głośno będą się odbijać echem.