„Shenzhen” to zabawne i błyskotliwe obserwacje Delisle z życia w położonym na południu Chin industrialnym mieście-molochu, odciętym od reszty kraju elektrycznymi płotami i uzbrojonymi strażnikami.
Do Shenzen Delisle trafił – podobnie jak do Pjongjangu, co opisał w innym swoim komiksie – by nadzorować prace nad filmem animowanym produkowanym przez francuską firmę. I od razu uderzyły go liczne i ekstremalne kontrasty: między kulturami Zachodu i Wschodu, między życiem w świecie nie pozbawionym wad, ale wolnym, a krajem, który stara się kontrolować niemal każdy aspekt egzystencji swoich obywateli.
„Shenzen” ukazało się po raz pierwszy w roku 2000 i stało się początkiem wielkiej komiksowej kariery Guya Delisle. Gdyby nie sukces tego komiksu pewnie nie porzuciłby pracy w animacji i nie powstałyby kolejne jego powieści graficzne – „Pjongjang”, „Kroniki birmańskie”, czy „Kroniki jerozolimskie”.
Cet ouvrage a bénéficié du soutien des Programmes d'aide à la publication de l'Institut français.
Książkę wydano dzięki dofinansowaniu Institut français w ramach programów wsparcia wydawniczego.
Wydawnictwo: Kultura gniewu
Data wydania: 2021-07-19
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 152
Guy Delishe przyzwyczaił nas już swoją znakomitą twórczością do tego, że potrafi łączyć on w perfekcyjnym stylu tragikomedię z opowieściami o trudnym, surowym i ze wszech miar realnym świecie. Tak było chociażby w przypadku słynnych "Kronik birmańskich" oraz "Pjongjangu"..., i tak też jest w przypadku komiksowej opowieści "Shenzhen", którą możemy poznać dziś po raz pierwszy w Polsce za sprawą Wydawnictwa Kultura Gniewu. Zapraszam was zatem do poznanie recenzji tego tytułu, który zabiera nas w niezwykłą, egzotyczną podróż...
Schyłek lat 90-tych ubiegłego wieku, południowe Chiny, industrialne miasto Schenzhen. To właśnie do tego miejsca trafił wówczas Guy Delishe, pracując nad produkcją pewnego animowanego filmu. I na opowieść tę składa się właśnie jego relacja o pobyciu w tym otoczonym płotami pod napięciem mieście, w którym tak wyraźny jest kontrast pomiędzy wolnością świata Zachodu, a komunistycznym totalitaryzmem Chińskiej Republiki Ludowej. To opowieść o jego pracy, wolnym czasie, próbach poznawania mieszkańców i kultury tego miejsca, jak i wreszcie niemożności porozumienia i coraz większym poczuciu wyobcowanej samotności. Jednakże Guy Delishe nie byłby sobą, gdyby nie próbował przełamać tych wszystkich ograniczeń, by pokazać nam ten świat takim, jakim jest naprawdę...
Jak wspomniałam na wstępie, opowieść ta łączy w sobie elementy tragikomedii z poznawczą relacją o mieście, stanowiącym wówczas bufor pomiędzy komunistycznymi Chinami i jakże bardzo zachodnim Hong Kongiem. Tym samym też nie zabrakło tu wielu zabawnych, inteligentnych w swej humorystycznej wymowie i klimatycznych scen, które potrafią nas rozśmieszyć i w wprawić w przyjemny nastrój, ale też i są wątki przepełnione smutkiem, gorzkim spojrzeniem na los mieszkańców tego miasta i trudną do zaakceptowania prawdę, że żyjący tam ludzie uznają swoją codzienność za ze wszech miar normalną, udaną i szczęśliwą...
Relacja Delishe jest ciekawą, gdy oto przedstawia on kolejne dni i tygodnie swojego pobytu w Schenzhen, pracę nad filmem, wycieczki po mieści, czy też codzienność zamieszkiwania w lepszych lub gorszych hotelach. To również jego niełatwe za sprawą językowej bariery, rozmowy z Chińczykami, próby zrozumienia ich poglądów na życie, kulturę i wartości, czy też wreszcie fascynujące opisy zwyczajnych spraw - na czele chociażby z kulinariami. Mało jest tu polityki, ale to może i dobrze, gdyż dzięki temu otrzymujemy prawdziwszą i bliższą ludzkim sprawom, relację autora. Przede wszystkim opowieść tę cechuje niezwykły klimat, inteligencja i szczerość, co zresztą będzie cechować także i późniejsze dzieła tego autora (ten komiks powstał najwcześniej).
Shenzhen, jako miasto, jawi się tu naprawdę ciekawie, barwnie i intrygująco. Przede wszystkim, mimo iż nacechowana subiektywnym spojrzeniem autora, jest to realna i prawdziwa relacja o tym miejscu, które właśnie tak wygląda z perspektywy kanadyjskiego turysty, a w zasadzie człowieka, który przybył do tego miasta w zawodowych celach. Opowieść ta jest tym ciekawsza, że przedstawia nam jeszcze zupełnie inne Shenzen, aniżeli to dzisiejsze, co wiąże się z wielkimi zmianami i przeobrażeniami w samych Chinach, jakie nastąpiły i wciąż następują na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Myślę, że ten aspekt może okazać się szczególnie interesującym dla miłośników podróży i samych Chin właśnie.
Ilustracyjna szata opowieści przedstawia się bardzo udanie, klimatycznie i już mocno charakterystycznie dla twórczości Guy'a Delishe. Otóż mamy tu dosyć surowe w swej postaci, wykorzystujące w znacznym stopniu cieniowanie i zarazem mocno szczegółowe rysunki, które mają w sobie również coś z karykatury. Kolorystycznie jest to czerń, biel i rozmaite odcienie szarości, które nadają tym ilustracjom niezwykłego klimatu i jakże specyficznego charakteru. W całościowym ujęciu można powiedzieć, że jest to naprawdę przyjemna, intrygująca i stojąca na wysokim poziomie technicznym, szata ilustracyjna.
Spotkanie z tym komiksem można porównać do podróży do dalekiego kraju, który różni się od naszej codzienności niemalże wszystkim. I jest to podróż bardzo ciekawa, nierzadko zaskakująca, wypełniona inteligentnym i skutecznym w swym działaniu humorem, jak i wreszcie tętniąca od emocji. Co prawda nie ma tu wielkich przygód i pędzącej z zawrotną prędkością akcji, ale jest za to nie mniej fascynujące spojrzenia na świat i ludzi, które nas wzrusza, porusza, czasami przygnębia, ale też i sprawia, że nie możemy przejść wobec niego obojętnym.
"Shenzhen" Guya Delishe to rzecz piękna, ważna i ze wszech miar warta poznania. To komiksowa opowieść spod znaku tych, które mają nam sobą coś do przekazania, które pozostają na długo w naszej pamięci oraz łączą sobą niesienie rozrywki z poznawaniem prawdy o świecie i ludziach. Ze swej strony polecam i zachęcam was oczywiście do sięgnięcia po ten tytuł - naprawdę warto!
ZA ELEKTRYCZNYM CHIŃSKIM PŁOTEM
Guy Delisle debiutował ponad dwie dekady temu. Z jednej strony całkiem niedawno, patrząc przez pryzmat serii komiksowych wydawanych przez kilkadziesiąt lat, z drugiej, w świecie popkultury wystarczy o wiele mniej czasu by popaść w zapomnienie, gdy zmienia się moda. A komiksy Delisle’a, choć nie nalżą przecież do tych przyciągających największą uwagę (czyt. superhero) wciąż są na rynku i wciąż urzekają czytelników, zarówno tych mniej, jak i bardziej ambitnych. A wszystko zaczęło się od „Shenzhen” właśnie, a teraz po latach, możemy przekonać się po polsku, jak te początki wyglądały.
Witajcie w Chinach. A dokładniej na południu Chin. Chcecie jeszcze większej dokładności? A zatem witajcie w Shenzhen, industrialnym mieście, które od reszty świata oddzielają pilnowane przez strażników elektryczne płoty. Kto chciałby tam trafić?
A jednak trafia tam Guy Delisle. Wszystko przez prace nad animowanym filmem, które ma nadzorować. Jak odnajdzie się w miejscu tak obcym kulturowo i nieprzyjaznym dla nikogo? I czy to naprawdę tak zły świat, jak się na pierwszy rzut oka wydaje?
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2021/07/shenzhen-guy-delisle.html
Znacznie gorzej jest być zakładnikiem niż siedzieć w więzieniu. W więzieniu przynajmniej wiesz, dlaczego tam jesteś i kiedy wyjdziesz. Gdy jesteś zakładnikiem...
Autor z właściwą sobie spostrzegawczością, poczuciem humoru i dystansem do siebie opisuje w nim codzienne życie w jednym z najdziwniejszych miejsc na Ziemi...
Przeczytane:2021-08-10, Ocena: 5, Przeczytałem,
Nie tak dawno nasz rynek wzbogacił się o album Shenzhen autorstwa Guya Delisle’a. Kanadyjskiego twórcy komiksowego i uznanego animatora, którego prace już wcześniej pojawiały się w ofercie wydawnictwa Kultura Gniewu. Tym razem komiksowi fani mogą sprawdzić jedno z jego pierwszych dzieł, w którym stara się on zaprezentować obraz życia toczącego się w wielkim mieście Państwa Środka.
Album można potraktować jako swoistego rodzaju pamiętnik z podróży służbowej, jaką autor odbył w końcówce lat 90. Został on wysłany do tytułowego miasta Shenzhen, w celu nadzorowania prac końcowych nad kreskówką dla dzieci. Trzy miesiące spędzone w Chinach jako osoby z zewnątrz, nieznającej języka, obyczajów i różnych zawiłości kultowych, stały się doskonałą podstawą do pokazania wielu napotkanych przez niego trudności. Jako baczny obserwator otaczającego go życia, pokusił się on również o ukazanie w swoim komiksowym dziele zawiłości nowego i obcego dla niego świata.
Nie jest to tytuł, po który należy sięgnąć, jeśli szuka się widowiskowej i epickiej historii. Mamy tutaj do czynienia, z dziełem którego naprawdę trudno jest jednoznacznie zaszufladkować do jednej konkretnej kategorii. Delisley na kolejnych stronach komiksu prezentuje bowiem wygląd swojego życia w obcym miejscu. Całość naznaczona jest więc banalnością i szarością normalnej codziennej egzystencji. Ten obyczajowy element albumu kontrastowany jest z mocno komediową otoczką, dzięki której kolejne strony wypełnione „zwyczajnością”, pochłania się z niekłamaną przyjemnością. Na 150 stronach obserwujemy więc jego zmagania z podwładnymi, poszukiwaniami dobrych tłumaczy, których wiecznie brakuje czy na przykład trudnościami zamówienia jedzenia. Do tego wszystkiego dochodzą ukazane przez niego różne incydenty, które mogą wydawać się dla czytelnika dość zabawne. Dobrze obrazują one jednak odmienność Chin lat 90. i panujących tam zasad.
Cała recenzja na: