Młody stomatolog Maksymilian Rajczakowski jedzie w Karkonosze, by odetchnąć od rodzinnych problemów, nieświadomy tajemnic drzemiących w wojennej przeszłości gór. Czy znajdzie to, czego naprawdę szuka? Właściciel nieczynnego schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami ginie w nieszczęśliwym wypadku. Niedługo po tej tragedii na miejsce przybywa jego bratanek Maksymilian. Mężczyzna dowiaduje się, że wuj przed śmiercią z niejasnych przyczyn interesował się losami innego górskiego schroniska, które tuż po II wojnie światowej spłonęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Gdy na jaw wychodzą kolejne fakty, Rajczakowski nabiera podejrzeń, że śmierć wuja nie była nieszczęśliwym zrządzeniem losu. Nieświadomy czyhającego zagrożenia podejmuje własne śledztwo. Wkrótce zaczyna otrzymywać pogróżki od kogoś, kto podaje się za Ducha Gór... Jeśli w porę nie rozwikła zagadki, znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Schronisko, które przestało istnieć otwiera serię powieści poświęconych Karkonoszom. To trzymające w napięciu i naznaczone rodzinnymi sekretami kryminały, a także gęsta od zagadek i legend wędrówka po zapomnianych szlakach przeszłości.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2022-07-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: Schronisko, które przestało istnieć
Język oryginału: polski
Wieczorem wszystkie strachy i problemy wydają się o wiele większe. Lepiej przeczekać noc, wyspać się i spojrzeć na wszystko w świetle nowego dnia.
Książka niedoczytana. Na początku wciągnęła mnie historia dzięki miejscu akcji, które lubię. Dlatego z ciekawością sięgnęłam po lekturę. Poza tym okładka zdecydowanie przykuwa wzrok. Niesamowicie piękna. I takiej powieści się spodziewałam, pełnej emocji.
Niestety, ale okazało się, że po 2/3 książki nie dam rady jej czytać. Akcja dla mnie nie nabierała tempa. Ileż można czekać na jakieś silniejsze emocje? Strona za stroną ciągnęła się niemiłosiernie. A szkoda, bo nadzieje miałam ogromne.
W końcu odpuściłam.
"Schronisko, które przestało istnieć" Sławka Gortycha to literacki debiut, który wzbudza mieszane uczucia. Chociaż książka ma swoje niezaprzeczalne atuty, nie obyło się bez wad, które obniżają ogólną ocenę. Przyjrzyjmy się bliżej zarówno zaletom, jak i mankamentom tej powieści.
Pierwszym, co przyciąga uwagę, jest umiejscowienie akcji w Karkonoszach. Autor w mistrzowski sposób oddaje klimat tych gór, opisując mroźne szczyty, tajemnicze doliny i stare schroniska. Dla czytelników, którzy znają te tereny, będzie to sentymentalna podróż, a dla pozostałych - okazja do odkrycia ich uroku. Gortych z dużą wiedzą i pasją wplata w fabułę anegdoty o Karkonoszach, co nadaje książce autentyczności.
Główny bohater, młody stomatolog Maksymilian Rajczakowski, decyduje się na urlop w opuszczonym schronisku, które odziedziczył po zmarłym wuju Arturze. Szybko okazuje się, że jego wujek nie wiódł spokojnego życia na szczytach gór, a miejsce to skrywa wiele tajemnic. Autor umiejętnie buduje napięcie, stopniowo wprowadzając czytelnika w mroczny klimat i odkrywając kolejne zagadki. Opisy różnych sytuacji, często przedstawiane z różnych perspektyw, dodają głębi fabule i pomagają czytelnikowi zrozumieć zawiłości historii.
Jednak nie wszystko w tej książce jest doskonałe. Fabuła momentami wydaje się zbyt zagmatwana i przekombinowana. Niektóre wątki mogłyby być przedstawione prościej, co z pewnością nadałoby opowieści większej płynności. Styl pisania Gortycha, choć lekki i przyjemny, momentami wydaje się mało wprawny, a niektóre zwroty i sytuacje są zbyt oklepane i nieprawdziwe. W dodatku, mimo kilku prób zaskoczenia czytelnika, autorowi nie zawsze udaje się utrzymać tajemnicę do końca.
Kreacja bohaterów jest kolejnym aspektem, który budzi mieszane uczucia. Maksymilian, mimo że jest głównym bohaterem, momentami zachowuje się jak nastolatek, co może irytować czytelnika. Jego lekceważenie oczywistych tropów i ciągłe niedowierzanie sprawiają, że fabuła traci na wiarygodności. Pozostali bohaterowie, choć dobrze zarysowani, czasami wydają się być jedynie tłem dla głównej historii, a ich działania nie zawsze są logiczne i przekonujące.
Interesującym elementem książki jest wplatanie w fabułę historycznych wydarzeń z okresu II wojny światowej oraz legend i wierzeń związanych z Karkonoszami. Choć dodaje to opowieści głębi i autentyczności, momentami przysłania główną fabułę, co może być nużące dla czytelnika nieinteresującego się historią.
"Schronisko, które przestało istnieć" Sławka Gortycha to debiut literacki, który niestety nie spełnia oczekiwań. Choć zapowiedzi były obiecujące, lektura przynosi rozczarowanie na wielu poziomach, czyniąc tę powieść trudną do polecenia.
Zacznijmy od fabuły. Młody stomatolog Maksymilian Rajczakowski decyduje się na urlop w Karkonoszach, by odpocząć w odziedziczonym po zmarłym wuju schronisku. Szybko okazuje się, że miejsce to skrywa liczne tajemnice. Brzmi interesująco, prawda? Niestety, realizacja tego pomysłu pozostawia wiele do życzenia. Fabuła jest chaotyczna i przekombinowana. Autor stara się wprowadzić wiele wątków, jednak zamiast stworzyć spójną i ciekawą historię, powstaje z tego gmatwanina, w której łatwo się pogubić.
Styl pisania Gortycha również nie pomaga. Jego pióro jest ciężkie i nieporadne, a niektóre zwroty są wręcz pretensjonalne. Wiele fragmentów brzmi nienaturalnie, co utrudnia zanurzenie się w lekturze. Dialogi są sztywne i mało wiarygodne, a opisy przyrody, choć szczegółowe, są zbyt długie i nużące. Brak tu płynności i dynamiki, które są niezbędne w literaturze tego typu.
Kreacja bohaterów to kolejny słaby punkt tej książki. Maksymilian, mimo że jest głównym bohaterem, zachowuje się jak rozkapryszony nastolatek, co budzi irytację. Jego działania są często nielogiczne i pozbawione sensu, a jego motywacje są słabo zarysowane. Pozostali bohaterowie są jednowymiarowi i mało interesujący. Brakuje im głębi i autentyczności, co sprawia, że czytelnik nie jest w stanie się z nimi zidentyfikować.
Jednym z największych rozczarowań jest sposób, w jaki autor wplata w fabułę elementy historyczne i legendy związane z Karkonoszami. Choć potencjalnie mogłyby one dodać historii głębi i kolorytu, w rzeczywistości przytłaczają główną fabułę. Gortych zdaje się być bardziej zainteresowany popisaniem się swoją wiedzą historyczną niż opowiadaniem spójnej i wciągającej historii. W efekcie, książka staje się nudna i ciężka do przebrnięcia.
Zakończenie powieści to już prawdziwa katastrofa. Gdy czytelnik liczy na satysfakcjonujące rozwiązanie, otrzymuje rozczarowujący finał, który jest nieprzemyślany i nielogiczny. Wątki pozostają niedomknięte, a motywy bohaterów niewyjaśnione. Zamiast klarownego zakończenia, dostajemy chaotyczny i pozbawiony sensu finał, który pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi.
Połączenie historii i kryminału to jedna z moich ulubionych literackich mieszanek. Tutaj mamy do czynienia z tajemnicami z czasów II wojny światowej, które nadal są pilnie strzeżone i nie mogą wyjść na jaw. Motyw "rzucam wszystko i uciekam w góry", choć nieco już zużyty, nabiera świeżości i sprawdza się doskonale. Może dlatego że to nie Bieszczady tylko Karkonosze ;) W każdym razie jest zagadka, jest trup w liczbie mnogiej, są świetne opisy gór, jest mnóstwo tajemnic sprzed lat i kilka całkiem świeżych, wszystko w idealnych proporcjach. Doskonała lektura!
Polecam wszystkim lubiącym dobry kryminał, zagadki sprzed lat i góry!
Ostatnie dni wakacji to dobry czas, by udać się na górską wędrówkę. Zapraszam zatem w Karkonosze. a to za sprawą książki Sławomira Gortycha “Schronisko, które przestało istnieć”.
Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, gdy jej główny bohater, Maksymilian Rajczakowski, wyrusza na urlop właśnie w Karkonosze, do Śnieżnych Kotłów. To tam w tragicznych okolicznościach zginął jego ulubiony wujek, Artur, który porzucił dochodową karierę na rzecz zakupu i odbudowania nieczynnego schroniska w Śnieżnych Kotłach. Maks zamierza odkryć, co skłoniło wuja do takiej decyzji i zamieszkania w odludnym miejscu, w środku smaganych wiatrem i śniegiem gór. Nie spodziewa się, że tam na jaw wyjdą głęboko skrywane rodzinne tajemnice dotyczące nie tylko Artura, ale i jego samego, z tym że te sekrety wymagają cofnięcia się do czasów końca II wojny światowej i tuż powojennych. W tle tych tragicznych wydarzeń są także ukryte skarby pozostawione przez uciekających Niemców w 1945 roku. A te wszystkie wydarzenia rozgrywają się pośród cudnej urody górskiej przyrody.
Książka Sławomira Gortycha zabiera nas bowiem w magiczną wędrówkę po Karkonoszach, pokazuje ich piękno, potęgę, majestat. Zauroczyłam się opisami karkonoskich szczytów, szlaków, zabytków. Przy okazji poznałam też wiele legend związanych z tymi terenami, no i baśniową ( albo i nie, zdaniem niektórych bohaterów książki) postać Liczyrzepy vel Karkonosza. Odnalazłam także w powieści kilka miejsc, w których nie tak dawno byłam i miałam je jeszcze w pamięci.
Zainteresowała mnie też trudna przeszłość tych Ziem Odzyskanych, nieprzypadkowo zwanych również Dzikim Zachodem. Konflikty narodowościowe między Polakami, Niemcami a Czechami, napływ osiedleńców z niemalże całej Europy, dywersyjna działalność Werfwolfu, tak wyglądała codzienność w tamtych czasach. A za tymi suchymi stwierdzeniami kryły się prawdziwe dramaty ludzi.
“Schronisko.. “ to zatem spora dawka wiedzy historycznej i chwała autorowi za to. Może tylko momentami ta wiedza była przekazywana w sposób przypominający Wikipedię. Trochę sztywne były również dialogi między bohaterami, a im samym brakło naturalności i oryginalności.
W sumie debiut powieściowy Sławomira Gortycha podobał mi się, przede wszystkim z uwagi na osadzenie akcji w pięknych Karkonoszach, których dostojną urodę autor tak pięknie oddał.
A może znajdzie się ktoś, kto przywróci dawną świetność schronisku nad Śnieżnymi Kotłami. Chętnie bym je odwiedziła, a może spotkałabym tam Liczyrzepę…
Wierzycie w duchy? Są tu wielbiciele górskich wędrówek? Sławek Gortych w swojej powieści kryminalnej „Schronisko, które przestało istnieć” oprowadza nas po Karkonoszach, Jeleniej Górze i Szklarskiej Porębie opowiadając kryminalną historię i legendę o Duchu Gór.
Maksymilian Rajczakowski po śmierci swojego wuja i kierowany wyrzutami sumienia, że nie odwiedzał go za często, jedzie do jego schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami. Przytłoczony jego nagłą śmiercią, czuje, że powinien go choć w taki sposób odwiedzić. Ojciec Maksymiliana sprzeciwia się decyzji syna i nawet próbuje go zatrzymać z niewyjaśnionych dla Maksymiliana powodów. Maks stawia na swoim, mając nadzieję, że dowie się również, jaką tajemnicę skrywa jego ojciec. Co odkryje Maks i czy rozwiąże zagadkę swojej rodziny? Jakie inne zagadki jeszcze będzie musiał wyjaśnić, by odkryć całą prawdę? Kto jest wrogiem a kto dobrze życzy Maksymilianowi i chce szczerze pomóc? Zapraszam Was do lektury „Schroniska, które przestało istnieć”, abyście się o tym przekonali.
Kryminalne zagadki, rodzinne sekrety, legenda o Duchu Gór to była pasjonująca przygoda, na którą zabrał mnie Sławek Gortych. Umiejętnie poprowadzona historia, a odkrywanie kolejnych faktów wcale nie zbliżało mnie do rozwiązania sprawy. Więcej pytań niż odpowiedzi. Opisy przyrody, gór namalowane bardzo umiejętnie. Choć niektóre opisy mi się dłużyły, po skończeniu powieści zmieniłam zdanie i uważam, że nie mogłyby być krótsze. Tak samo jak z wędrówką górską, czasem się dłuży, chcemy zrezygnować, a gdy dochodzimy do celu i obejmujemy wzrokiem horyzont wiemy, że było warto.
Przyjemny i dopracowany styl Autora. W każdym słowie słyszałam i widziałam ogromną pasję i niezwykłą staranność w opowiadaniu o górach i miłości Autora do Gór. Historia Karkonoszy, wydarzeń, które miały w nich miejsce podczas drugiej wojny światowej, legenda o Duchu Gór opowiedziana na kanwie kryminalnej zagadki dodatkowo okraszona niewyjaśnioną historią rodziny Maksymiliana to była ciekawa opowieść. Napięcie utrzymywane było od pierwszej do ostatniej strony, a finał... nieprzewidywalny i bardzo ciekawy.
Zachęcam, czytajcie.
Książkę przeczytałam w ramach #booktour z #kryminał na talerzu.
Po tę książkę sięgnęłam celowo, pomimo kilku dość negatywnych opinii. Wiem, że każdy ma swój gust i jak to mówią: nie to jest ładne co jest ładne, ale co się komu podoba. Jeszcze jednym aspektem, dla którego zdecydowałam się przeczytać "Schronisko, które przestało istnieć” jest miejsce fabuły.
Kilka razy byłam w tamtych okolicach i bardzo lubię czytać książki, których akcja dzieje się w miejscach, w których byłam, które chociaż trochę znam. Wtedy czuje się tak, jakbym to była bohaterem powieści, chodząc po znajomych trasach, bywać w znanym środowisku. Porównując swoje odczucia z odczuciami autora. Często się zgadzając albo i nie z jego postrzeganiem tych miejsc.
" Niebo nad Kotliną Jeleniogórską przypominało witraż, który nieustannie zmienia swoje barwy. Na granatowej z początku tafli ciemne kawałki szkła były stopniowo zastępowane pomarańczowymi, żółtymi i czerwonymi szkiełkami. Zza linii horyzontu nieśmiało wyłoniło się słońce. Swoimi promieniami obejmowało kolejne górskie hale, przyspieszając topnienie wciąż zalegającego na nich śniegu."
Myślę, że książka „Schronisko, które przestało istnieć” to swego rodzaju misja mająca na celu zachęcanie czytelników do odwiedzin miejsc opisywanych przez autora. Wiem, że od wieków górale tatrzańscy walczą o palmę pierwszeństwa z góralami sudeckimi i karkonoskimi. Jedni i drudzy chcą aby jak najwięcej turystów do nich przybywało. Mnie podoba się i tu i tu, chociaż ostatnio na przykład Zakopane straciło według mnie swój urok, staje się takim typowym miejscem dla bogaczy spragnionych blichtru i wygody. Pod tym względem Karkonosze są jeszcze trochę bardziej dziewicze. I w tym właśnie tkwi ich urok. Nie jest to typowo rasowy kryminał, lecz mając na uwadze, ze to debiut młodego autora, to w sumie nie jest aż tak zły jak czytałam.
Owszem, sam klimat Karkonoszy jest bardzo dobrze oddany, widać że autor zna doskonale temat, lecz co do przedstawienia bohaterów, to mam nieco do nich zastrzeżeń. Według mnie są oni jakby tak zbyt płasko nakreśleni, całkiem bez wyrazu, nie do końca wiarygodnie. Mam jeszcze zastrzeżenia do niektórych słów, moim zdaniem zbyt często używanych: "ponoć" oraz słowo "kolego" używane w stosunku do kochanej osoby, jakoś mi tu nie gra...
Na plus mogę jednak zaliczyć oprócz opisów pięknej górskiej przyrody, dość ciekawą intrygę oraz historyczne wstawki o historii tych miejsc. Czasy powojenne z pewnością były bardzo trudne i dla mieszkających tam Niemców i dla przybywających Polaków. I jedni i drudzy czuli się źle, niekomfortowo.
Sławek Gortych na głównego bohatera wybrał młodego stomatologa z Wrocławia. Maksymilian Rajczakowski postanowił wybrać się na zaległy urlop w Karkonosze. Jego celem jest dawne schronisko Nad Śnieżnymi Kotłami, które należało do jego wujka Artura, który zginął tam w nieszczęśliwym wypadku.
Ojciec Maksymiliana odradza mu tę podróż, zdradzając część skrywanych rodzinnych tajemnic, lecz nie zdołał odwieść syna od podjętej decyzji.
Jako dziecko i nastolatek bywał kilkukrotnie w tamtych okolicach z wujkiem i rodzicami, bardzo dobrze wspomina tamte czasy, więc teraz chciałby poznać przyczynę, dla której wujek kupił to schronisko pół roku temu.
Jakie wrażenie na Maksymilianie sprawi to piękne miejsce?
Co łączy to schronisko z niemieckim noblistą?
Jakie rodzinne tajemnice odkryje Maksymilian?
Co wspólnego ze sobą mają wypadki, które wydarzyły się w okolicach Śnieżnych Kotłów?
Jaki wpływ na decyzje Maksymiliana będą miały odkryte przez niego fakty?
Mam nadzieję, że autor po pierwszych doświadczeniach bardziej przyłoży się do tworzenia następnej części tej historii, lepiej stworzy swój styl.
Jednak myślę, że dla amatorów górskich klimatów i tajemnic, ta książka będzie dobrym relaksem.
Byliście kiedyś w Karkonoszach? A może mieszkacie w tamtych stronach? Ja jeszcze nie miałam okazji, a po tej lekturze targają mną dwie sprzeczności: chciałabym tam pojechać, bo piękno gór, jakie zostało opisane w książce, bez dwóch zdań zachęca, ale z drugiej strony - nie chciałabym, żeby przytrafiło mi się to, co bohaterom tej książki. A że jestem ciekawska i pytalska, to mogłabym skończyć marnie.
Artur jakiś czas temu kupił nieczynne od dawna schronisko Nad Śnieżnymi Kotłami, któremu chciał przywrócić dawną świetność. Niestety, mężczyzna ginie, spadając w przepaść. Wszystkie tropy sprowadzają się do tego, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, a zbrodnia z premedytacją. Okazuje się, że Artur interesował się losami innego karkonoskiego schroniska, które po II wojnie światowej spłonęło w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach. Mężczyzna był coraz bliżej rozwiązania zagadki, kiedy spotkała go tragiczna śmierć. Maksymilian, bratanek Artura, przyjeżdża do Śnieżnych Kotłów, gdzie zaczyna prowadzić własne śledztwo i tak, jak jego wujek, również jest o krok od poznania prawdy. Ale czy Duch Gór stanie i jemu na przeszkodzie?
Podzieliłabym tę książkę na dwie części. Pierwsza skupiała się w dużej mierze wokół historii II wojny światowej i tego, co działo się na tych terenach po 1945 roku, topografii gór i legend. Druga to rozwinięcie akcji fabularnej, w której czytelnik trzymany jest w napięciu. Ja w tym gatunku lubię, kiedy dużo się dzieje od samego początku. W przypadku tej książki, na tę właściwą akcję trzeba troszkę poczekać. Ale nie jest to czas stracony. Autor ma ogrom wiedzy na temat tego, co pisze. Chylę za to czoła i szacun, bo dobrze czytać kogoś, kto ma wiedzę na tematy, które porusza, a nie tylko jakieś tam pojęcie. W tej książce znajdziecie piękne opisy gór, będziecie mieli wrażenie, że z każdym oddechem łapiecie mroźne powietrze, a jednocześnie duszna atmosfera będzie Wam ten oddech zabierała. Podobno druga część jest w przygotowaniu? To ja poproszę, żeby była równie dobra, a nawet lepsza. Bardzo udany debiut!
Przedstawiam wam debiut literacki młodego pisarza, pasjonaty górskich wędrówek po Karkonoszach.
Jest to pierwszy tom trylogii kryminalnej poświęconej Karkonoszom oraz rodzinnym tajemnicom.
Młody stomatolog Maksymilian jedzie w Karkonosze, aby odpocząć od rodzinnych problemów. Zatrzymuje się w schronisku "Nad Śnieżnymi Kotłami", gdzie właściciel, a jego wuj zginął w nieszczęśliwym wypadku.
Maksymilian dowiaduje się, że jego wuj przed śmiercią interesował się innym schroniskiem, które tuż po II wojnie światowej spłonęło w niewyjaśnionych okolicznościach.
Teraz jest pewien, że to nie był nieszczęśliwy wypadek i podejmuje własne śledztwo.
Wkrotce zaczyna otrzymywać pogróżki od tajemniczego Ducha Gór.
Autor napisał ciekawy i niebanalny kryminał. Łączy przeszłość z teraźniejszością, a wszystko przeplata wydarzeniami, które miały miejsce z fikcją oraz postacie historyczne z wymyślonymi.
Akcja prowadzona jest w roku 1945,1960,2004 co pozwala na dokładne poznanie wydarzeń mających wpływ na losy bohaterów.
To nie tylko kryminał, ale ogrom wiedzy na temat Karkonoszy, górskich tajemnic i skarbów tam ukrytych.
Autor wszystko sprytnie połączył w całość przez co książka wciąga bez reszty.
Jak dla mnie bardzo dobry debiut i wysoko postawiona poprzeczka kolejnej części.
Czy będzie lepsza? Zobaczymy...
W "Schronisku, które przestało istnieć" od pierwszych stron przede wszystkim zachwycił mnie kunszt pisarski autora! Aż musiałam sprawdzić, czy dobrze przeczytałam za pierwszym razem, że książka jest debiutem literackim.
Wszystko tu jest spójne, logiczne i stylistycznie super - taka lektura to prawdziwa przyjemność ❤️. Do tego dochodzi świetna fabuła.
Maksymilian jest młodym stomatologiem, żyjącym w rodzinie, w której ciężko o ciepłe emocje. Kiedy jego wujek- jedyna bliska mu osoba - umiera w niedawno kupionym schronisku w Karkonoszach Maksymilian postanawia pojechać na miejsce osobiście. Po pożegnaniu z ojcem na dworcu zyskuje jeszcze cel rozwikłania rodzinnej tajemnicy. Na miejscu znajduje więcej pytań, niż odpowiedzi, ale też więcej zagrożeń, których w ogóle się nie spodziewał.
Mamy tu trzy płaszczyzny czasowe: współczesną, opis końcówki życia wujka sprzed kilku miesięcy i końcówkę II Wojny Światowej, gdy Niemcy byli wypierani z naszego kraju, a okolice Jeleniej Góry były nazywane "dzikim zachodem" gdyż sprowadzający się tam ludzie mogli robić co chcieli, działali szabrownicy i niemieckie podziemie. Na przestrzeni czasu przewija się historia o tajemniczym skarbie, dla którego ktoś mógłby zabić, a ktoś inny poświęcić życie, jednak to nie jedyna motywacja do zadawania śmierci w tej historii. Tu kolejny ukłon w stronę autora, że mimo przeskoków czasowych nie było możliwości się pogubić i czytało się tak dobrze! Autor w bardzo zgrabny sposób przeplata postaci i miejsca historyczne z tymi fikcyjnymi. Widać też ogromną miłość Sławka Gortycha do Karkonoszy i dbałość o szczegóły w opisach ich wyglądu i historii oraz ciekawych wierzeń ludowych ich mieszkańców.
Na szczęście to pierwszy tom trylogii kryminalnej. Już nie mogę się doczekać kolejnych!
Mam to szczęście, że posiadam egzemplarz z autografem i pozdrowieniami, od Ducha Gór, które ten przekazał mi przez Autora! Po lekturze mogę stwierdzić, że te pozdrowienia cieszą podwójnie i są zaszczytem. Czemu? Przeczytaj książkę, a na pewno zrozumiesz 😉
Maksymilian, dentysta, przyjeżdża z Wrocławia do karkonoskiego schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami, które należało do jego zmarłego wujka Artura. Mężczyzna zginął tragicznie, spadając w przepaść. Czy to był wypadek? I jaką prawdę próbował odkryć przed śmiercią Artur? Maks próbuje się tego dowiedzieć. W tle powojenna historia tych rejonów i tajemnicze góry, które skrywają wiele tajemnic. Książkę dobrze się czyta, więc chętnie sięgnę po kolejne tytuły z serii.
Mam dwa zdania o tej książce i oba razem nie sklejają się w całość, dlatego też nie daję jej jednoznacznej oceny.
Zacznę od tego, co mi się podobało i urzekło mnie bardzo. Od dłuższego już czasu nie przepadam za górami i czas spędzam głównie nad morzem. Znam Śnieżne Kotły i prawie wszystkie inne miejsca opisane w tej książce i po lekturze mam znowu ochotę pojechać w góry. Pamiętam te widoki, mgły nad Kotłami, szczególnie z samego rana, drogi i szlaki. Każdy, kto mnie dobrze zna, wie, że to jest woow, bo do gór trudno mnie przekonać. Tak ,Gortych mnie przekonał i mam ochotę wrócić w Karkonosze (żeby połazić, nie zamieszkać).
To teraz to, co nie zrobiło na mnie najlepszego wrażenia. Fabuła chwilami była dla mnie zbyt zagmatwana i przekombinowana. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie, można było prościej i z pewnością całość nabrałaby wówczas gładkości. Styl pisania taki zwyczajny, dało się odczuć, że autor jeszcze musi nabrać wprawy, bo pewne zwroty i sytuacje były zbyt oklepane i takie nieprawdziwe. I to, co wzbudziło we mnie największy opór przy czytaniu "Schroniska" - nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że całość jest napisana z dużą dozą arogancji i nie mogłam pozbyć się tego odczucia przez całą lekturę. Nie bardzo wiem dlaczego, ale taką czułam energię i to zupełnie mi nie odpowiadało.
Jak oceniam całokształt? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Na pewno nabrałam ochoty na wycieczkę, a to już coś :)
Nie będę pisać streszczenia. Znajduje się ono w niemal każdej opinii.
Byłem bardzo ciekawy tej książki, ze względu na pierwszoplanową rolę gór. Oczywiście ważny jest wątek kryminalno-historyczny, ale jednak to przede wszystkim hołd złożony Karkonoszom. Tak się złożyło, że audiobooka słuchałem w trakcie pobytu w Karpaczu. W międzyczasie przymierzałem szlaki, na których rozgrywała się akcja powieści. Zupełnie inny odbiór. Tak fabuły, jak wędrówki.
Świetny opis górskich miejsc, do tego interesująca kryminalna historia zanurzona w wojennej przeszłości. Udane powiązanie historycznych wydarzeń i postaci z fikcyjnymi odpowiednikami.
Mam chęć sięgnąć po kolejną część.
Audiobook odsłuchany w ramach akcji Czytaj.pl 2023
Bardzo dobry lektor;)
Szału nie ma ale książka dość ciekawa. Fikcja literacka oparta na prawdziwych wydarzeniach i miejscach. Bardzo długie wprowadzenie w temat. Fajne zaś jest nawiązanie do końca II Wojny Światowej i kradzieży dział sztuki przez uciekających Niemców. Książka wciągnęła mnie dopiero po połowie. Wtedy akcja przyspieszyła i pojawiło się napięcie. Natomiast opisy Karkonoszy, szlaków i schronisk spowodowały, że chciałam wziąć plecak i natychmiast jechać w góry.
POWIEŚĆ INSPIROWANA PRAWDZIWYMI WYDARZENIAMI Wrzesień 1947, Cieplice. Uczeń miejscowego liceum zostaje oskarżony o zamach na wysokich radzieckich dygnitarzy...
Nazista uciekający przed sprawiedliwością. Kobieta próbująca przywrócić honor swojej rodzinie. Tajemniczy włamywacze szukający śladów przeszłości. Co...
Historie konkretnych ludzi najlepiej pokazywały, że tragedia wojny nie skończyła się razem z nią, ale jeszcze przez wiele kolejnych lat rzucała na rzeczywistość długi, ponury cień.
Więcej