Studentka pielęgniarstwa przeżyła szok, gdy odkryła, że jej pacjent, prokurator Derek Nicholson został brutalnie zamordowany we własnym łóżku. Zbrodnia wydawała się bezsensowna, bo Nicholson był śmiertelnie chory i pozostało mu najwyżej kilka tygodni życia. Jednak detektywa Roberta Huntera z wydziału zabójstw policji Los Angeles najbardziej zdumiała wiadomość pozostawiona przez mordercę. Hunter i jego partner, Garcia, nie mają wątpliwości, że zabójca próbuje nawiązać kontakt z policją. Jakie jest ukryte przesłanie, które stara się przekazać? Kiedy policja znajduje kolejne ciało, pojawia się nowa wiadomość.
Zmuszony do współpracy z nieustępliwą śledczą, Alice Beaumont, Hunter musi jak najszybciej poskładać elementy układanki... zanim Rzeźbiarz ukończy swoje dzieło.
,,Powieść trzyma w napięciu... nie dla bojaźliwych",Heat
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2022-08-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 424
Tytuł oryginału: The Death Sculptor
Warto było zapoznać się z jego twórczością i Hunterem
Proza Chrisa Cartera należy do tych, które czytam odpoczynkowo i baaardzo lubię. Coraz bardziej. Lubię, bo sposób myślenia głównego bohatera jest mi bliski. Lubię, bo od zawsze mam ochotę wejść w duszę i mózg psychopatów i zwyrodnialców, żeby zrozumieć jak to działa i którędy to idzie. Lubię, bo ta proza jest tak soczysta i plastyczna, że czasami sama się boję. Jestem emocjonalna i przeżywam te książki, a z drugiej strony to, co jest w nich opisane wydaje się tak odległe i niewiarygodne, że mogę się przy nich relaksować. Taka sprzeczność, ale działa. No i główny bohater ze swoją inteligencją i intuicją sprawia mi radość :)
Chris Carter ponownie spełnił moje oczekiwania. Uwielbiam jego książki i postać detektywa Roberta Huntera.
Tym razem Robert musi zmierzyć się z czymś zupełnie niezrozumiałym nawet dla niego. Bo morderca nie dość, że brutalnie rozprawia się ze swoimi ofiarami to jeszcze tworzy makabryczne rzeźby z ukrytą wiadomością. Robert ściga się z czasem by rozwikłać zagadkę. Jak zwykle zresztą.
Ten tom przypomina nam, że nic nie jest tylko dobre i złe. Życie jest bardzo skomplikowane a czasami najgorsza zbrodnia może mieć dobre wytłumaczenie. Nie wiem czy do tej pory zdarzyło się, żebym współczuła mordercy.
W książce mamy niesamowite tempo i gwałtowne zwroty akcji. Mamy też niesamowicie skomplikowaną sprawę. Szczerze mówiąc nie mogłam oderwać się od lektury. I chyba właśnie o to chodzi. Ale po raz kolejny muszę podkreślić, że nie jest to lektura dla osób o słabych nerwach.
W moje ręce trafił od razu czwarty tom cyklu. Nie mogę zatem porównać go z poprzednimi. Niemniej jednak książka jest brutalna, okrutna, makabryczna, obrzydliwa a jednocześnie wciągająca. Nie wyobrażam sobie , że w rzeczywistości ktoś mógłby być tak wynaturzony jak tytułowy rzeźbiarz śmierci. Pomysł na fabułę nieszablonowy, akcja dynamiczna, bohater wyrazisty. I na dokładkę udało mi się wytypować poprawnie zabójcę. Zatem zakończenie już mnie nie zaskoczyło.
Kolejne spotkanie z Robertem Hunterem - ta część jakoś najmniej jak na razie przypadła mi do gustu. Jest oczywiście jak zwykle krwawo i brutalnie. Tytułowy rzeźbiarz uczynił z morderstwa sztukę - niczym odwieczną grę między światłem i cieniem. Schemat jest przewidywalny, ale tak jest przecież zamysł całej serii - w końcu Robert zajmuje się seryjnymi mordercami i to wyjątkowo okrutnymi. Mam wrażenie, że tempo akcji było trochę wolniejsze niż w poprzednich częściach, a może to tylko za wysokie oczekiwania... Niemniej jednak jest to nadal dobra pozycja!
Macie takie zdanie z jakiejkolwiek książki, która wywołuje u Was nieprzyjemny dreszcz? Bo ja mam. Chris Carter w „Rzeźbiarzu śmierci” opisuje bardzo brutalne morderstwo. Mnóstwo krwi, rozczłonkowane ciało z którego części stworzono figurę. Okazuje się, że wieczór wcześniej Melinda, prywatna pielęgniarka zamordowanego, weszła po ciemku na palcach do pokoju (miejsca zbrodni) po zapomnianą książkę. Rano, po całonocnej nauce przychodzi do niego z powrotem. Zastaje tam scenę makabry, którą przybliżyłam Wam wcześniej. Już włos jeży się na głowie. Patrzy, a „na ścianie pośród plam krwi widniał skreślony dużymi, krwawymi literami napis: DOBRZE, ŻE NIE ZAPALIŁAŚ ŚWIATŁA”.
Chris Carter jak zawsze funduje taki początek książki, że chce się tylko więcej i więcej. Tak też było w tym przypadku. Ta, tuż obok „Krucyfiksu” jest częścią, która spodobała mi się najbardziej (no psychol). Koncepcja morderstw z układaniem z części ciała rzeźb, które są historią dla policji po prostu wbiła mnie w fotel. Opisy, jak to u Cartera, są bardzo realistyczne, czasem aż musiałam obejrzeć się za siebie, czy na pewno siedzę sama. No i zakończenie! Nie domyśliłam się kto stoi za tymi morderstwami. Chyba mój wewnętrzny Poirot potrzebuje chwili przerwy (a tu nie ma chwili odpoczynku, bo czytam „Anę”, a po niej czas na kolejnego Cartera!).
Poznajemy w tej części analityczkę Alice, kolejne cudowne dziecko. Mam wrażenie, że biedny Garcia jest w tych książkach tylko po to, by podkreślić geniusz Huntera (no i teraz jej). Złowieszczy spektakl zemsty okupiony jest ogromną ilością bólu i strachu. Jedynym minusem tej książki są te cudowne zbiegi okoliczności, które raczej nie zdarzają się w codziennym życiu.
Nawołuję i apeluję – fani kryminałów niech czytają Cartera!
Fabuła niczym z powieści Jeffreya Deavera, niespadające ani na moment napięcie żywcem wyjęte z książek Kathy Reichs i morderca okrutniejszy niż sam Hannibal...
Dwudziestoletnia kobieta zostaje porwana. Siedem dni później policja odnajduje jej ciało na niewielkiej polance w pobliżu lotniska w Los Angeles...
Przeczytane:2019-03-10,
"Jego oczy zarejstrowały scenę, która się przed nim znajdowała, ale logiczny umysł miał problem z jej ogarnięciem."
Ktoś brutalnie zabija ciężko chorego prokuratora Dereka Nicholsona. Zbrodnia wydaje się być bezsensowna, ponieważ nie pozostało mu zbyt wielu dni życia. Detektyw Hunter wraz ze swoim wiernym partnerem Garcią pragną rozwiązać tę zagadkę, a pomóc ma im w tym asystentka prokuratora, Alice. Odkrywają, że zabójca ćwiartuje swoje ofiary i używa fragmentów ich ciał do tworzenia rzeźb i postaci z cienia...
Mam wrażenie, że z każdą przeczytaną przeze mnie książką Cartera pojawiają się makabryczniejsze opisy morderstw... Masakra! Jak zwykle autor nie owija w bawełnę i nie bawi się w zbędny opisy, co strasznie lubię w jego w twórczości. Niestety strasznie irytowała mnie postać Alice, która miała pomagać w śledztwie, a wszędzie wtykała swój nos, wszystko nagle wiedziała i była baardzo pewna siebie :D.