Jack Tamerlaine od dziesięciu długich lat nie postawił stopy na Cadence. Opuścił wyspę jako chłopiec, by uczyć się na barda. Początkowo zagubiony i osamotniony z czasem pokochał kontynent. Po latach nauki miał właśnie zostać asystentem na uniwersytecie. Kiedy jednak młode dziewczęta zaczynają znikać z wyspy, mężczyzna odpowiada na wezwanie przywódcy klanu i wraca, by razem z Adairą, swoją nemezis i odwieczną rywalką z dzieciństwa, pomagać w poszukiwaniach zaginionych. Oboje szybko odkrywają, że są lepszymi sojusznikami niż wrogami, a ich pełna rezerwy współpraca powoli zamienia się w coś więcej. Na Cadence nie można jednakże nigdy tracić czujności. Wyspa pełna jest zaklęć, a rządzące nią duchy żywiołów pokazują swoje kapryśne oblicze. Obłaskawić je może tylko muzyka. Niestety z każdą wybrzmiewającą nutą staje się jasne, że problemy z duchami są znacznie poważniejsze, niż początkowo się wydawało, a starszy, jeszcze mroczniejszy, niż zaginięcia dziewcząt, sekret czai się pod powierzchnią, grożąc unicestwieniem wszystkich i wszystkiego.
Szkockie mgły, dwa skłócone ze sobą klany, zaczarowane ostrza i magiczna wyspa Cadence. Rzekę zaklętą można porównać do klimatycznej baśni, opowiadanej przy ognisku. Napisana pięknym, poetyckim językiem, łączy elementy fantasy i thrillera umiejętnie splatając je z mitologią celtycką i wątkiem romantycznym. Autorka czaruje słowem od pierwszej do ostatniej strony.
Kalina Konarzewska Redaktor naczelna You&YA
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2023-01-11
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: A River Enchanted
Tłumaczenie: Ewa Skórska
🖤🖤🖤
,,Zupełnie jakby doskonale wiedziała, co on czuje, jakby stanowili lustrzane odbicie… Nie, to niedorzeczne, skoro miała wszystko, czego jemu brakowało… Ją uwielbiano, nim gardzono, ona była idealna, on krnąbrny. I dlatego musiał ją pokonać…”
,,Rzeka zaklęta” autorstwa Rebecci Ross to pozycja z gatunku new adult fantasy myślę jednak, że może ją czytać każdy.
🦋Jest to pięknie napisana książka, bardzo przemyślana i skierowana do tych, którzy lubią delektować się czytaniem.
🦋Nie doświadczycie tutaj porywającej akcji. Fabuła toczy, się raczej powoli jednak ma to jakiś cel. Nadanie odpowiedniego klimatu, wprowadzenie w odpowiedni nastrój i zbilansowaniu uczuć.
🦋Głównym motywem tej powieści jest zdecydowanie magia, która jest bardzo ciekawie przedstawiona, muzyka, która naprawdę aż rozbrzmiewa między wersami oraz klimat mitologii celtyckiej.
🦋Jeśli chodzi, o wątek romantyczny to jest on dość subtelny i właściwie zalicza się do relacji enemies to lovers.
🦋Co się zaś tyczy bohaterów tej książki uważam, że mają coś w sobie. Nie są idealni. Momentami ma się wrażenie, że są ciut niewyraźni i niejacy, nawet główne postacie, czyli Jack i Adaira. Jednak mają w sobie, coś takiego, co mnie do nich przekonuje. Nie wiem jeszcze, co to takiego i może dowiem się, tego dopiero czytając kolejne tomy jednak póki, co tyle mi wystarczy, by cieszyć się z tej lektury.
🦋Zwłaszcza, iż jestem bardzo zadowolona z kreacji przedstawionego w książce świata. Uważam, iż jest to naprawdę dobrze przedstawiony świat fantasy, który jak dla mnie przynajmniej nie miał żadnych luk i sprawiał, że łatwo mi się było w nim odnaleźć.
Kochani ogólnie jestem zadowolona z lektury. Nie sądz, iż jest ona jakoś szczególnie wybitna, ale najzwyczajniej jest dobra, urocza i przyjemna w odbiorze.
Myślę więc, iż mogę wam ją bez wyrzutów sumienia polecić🤗❤.
Jack nie przypuszczał, że jeszcze kiedykolwiek odwiedzi swoją rodzinną wyspę. Kiedy za młodu był odrzucany przez rówieśników i w rodzicielce nie miał poparcia, ucieczka na kontynent była dla niego ratunkiem. Tam nikt nie patrzył na niego krzywo, dlatego że nie znał ojca i dzięki temu mógł się skupić na swojej miłości do muzyki. Po ponad dziesięciu latach niespodziewanie dostaje list od przywódcy klanu, by jak najszybciej wrócił, ponieważ sprawa jest poważna. Na miejscu dowiaduje się, że z klanu znikają małe dziewczynki, a strażnicy nie są w stanie namierzyć sprawcy. Jako bard ma największe szanse zdobycia informacji, gdzie mogą być one ukryte. Jakie tajemnice wyjdą na jaw? Co skrywają duchy? Co się stanie, gdy przeszłość zderzy się z teraźniejszością?
O tej książce już pod koniec roku było głośno. Na Goodreads została nominowana do najlepszej fantastyki i chociaż za bardzo nie śledzę tych wyróżnień, to Rzeka zaklęta nie raz o uszy mi się obiła. Teraz po skończeniu jej, wcale się nie dziwię, że wywołała takie zamieszanie i zachwyt. Początek roku pod względem premier zaczął się niezwykle obiecująco! Jednak powiem szczerze, im mniej się wie o tej książce tym lepiej. Ta powieść jest takim powiewem świeżości w literaturze. Mamy tutaj małą wyspę, na której mieszkają dwa klany, które nie żyją raczej w przyjaznych stosunkach. Dodatkowo powracamy do wiary w duchy natury i życia w zgodzie z nami. Na deser są świetnie wykreowani bohaterowie i wątek kryminalny. Dawno nie byłam tak zaangażowana w powieść i delektowałam się każdym słowem. Autorka w naprawdę interesujący sposób to wszystko stworzyła. Wszystko ma swój cel i nie ma poruszanego zbędnego wątku.
Jeśli chodzi o bohaterów są niezwykli. Każda postać wnosi coś do fabuły i jest dla niej ważna. Jack choć można przypuszczać jest głównym bohaterem, to tak nie jest, ponieważ mamy kilka perspektyw, które też wiele wnoszą. Jest jest to chłopak, który czuje się mocno rozdarty, niekompletny. Szuka swojej drogi życiowej i dopiero, jak po latach wraca w rodzinne strony, zdaje sobie sprawę, czego mu brakowało. Jako bard jest osobą wrażliwą i jednocześnie hardą. Rozumie co to ból i nie boi się podjąć ryzyka. Jest w stanie poświęcić wiele, by nieść pomoc. Adaria jako przyszła przywódczyni chce dla ludu jak najlepiej. Chce skończyć spory i dać ludziom nadzieje. Nie chce popełniać błędów przodków, tylko wyciągnąć pomocną dłoń. Jest także niezależną i silną kobietą. Wie z czym wiąże się władza i nie podejmuje pochopnych decyzji. Mamy tutaj jeszcze Sidrę i Torina, których niezmiernie polubiłam! Ich wątek łapał za serce i czuć było te iskry i ból. Ona musiała zamierzyć się ze swoimi demonami i wątpliwościami, które zabierały jej sen z powiek. Zaś on jako dowódca straży musiał żyć ze świadomością, że nie potrafił zapobiec porwaniom i też nie potrafi ustalić, co się stało z dziewczynkami. To była dla nich wielka próba, z której nie wiadomo czy wyjdą zwycięsko.
Jeżeli chodzi o styl autorki, to jest wręcz magiczny. Trudno było się od niej oderwać i chociaż nie mamy tutaj pędzącej na łeb na szyję fabuły, to i tak jesteśmy w nią w pełni zaangażowani. Wykorzystanie duchów natury dodało wszystkiemu aury niepewności, tajemniczości i ciągłego niepokoju. Trzeba uważać gdzie mówimy, bo duchy wiatru mogą tą informację przekazać dalej. Jeśli jesteśmy źli dla ziemi, ona odpłaci się tym samym. Co jeszcze jest tutaj niezwykłe to wątek magii. Nie został on potratowany sztampowo i po najmniejszej linii oporu. Moce są interesujące i za użycie ich trzeba zapłacić. Na każdym kroku jesteśmy zaskakiwaniu. Autorka od początku buduje w czytelniku niepewność i choć niektóre aspekty jesteśmy w stanie przewidzieć, to i tak zakończenie łamie serce.
Podsumowując Rzeka zaklęta to niezwykle magiczna i klimatyczna powieść. Trzeba poświęcić jej trochę czasu, by w pełni zrozumieć ten świat, ale jest tego warta. Nie spodziewajcie się wielkich akcji czy wybuchów, bo to nie ten rodzaj fantastyki. Raczej dajcie się przenieść na fikcyjną szkocką wyspę, która przerazi, zaskoczy i na długo zapadnie w pamięć. Zachwyćcie się językiem, powoli budowanym napięciem i duchami, którym nie zależy ufać, a także zobaczcie, jak bohaterowie będą sobie radzić w czasach wielkich zmian i kryzysu.
"Rzeka zaklęta" zaskoczyła mnie swoim pięknem. Lektura sprawia, że z łatwością możemy sobie wyobrazić niesamowitą wyspę Cadence - morską bryzę, szum fal, chłodne porywy wiatru albo zwodniczą mgłę. Świat przedstawiony jest po prostu cudowny. W powieści magia nie ukrywa się w różdżkach i starych księgach, tylko jest nią przesiąknięta cała przyroda. Duchy żywiołów mogą wciągnąć cię pod wodę, pomóc w uprawie roślin, tak zmienić krajobraz, że nigdy nie dotrzesz do celu albo przenieść z wiatrem wiadomość na odległość wielu kilometrów. Są kapryśne, dlatego tylko rodowici mieszkańcy wyspy wiedzą, jak sobie z nimi radzić.
Jednocześnie jest to opowieść o przyjaźni, rodzinie, miłości, dziedzictwie, władzy i konflikcie dwóch plemion. Ani razu nie poczułam, żeby akcja mi się dłużyła, chociaż faktycznie snuje się ona niespiesznie. Bardziej hipnotyzuje czytelnika, uwodzi romantyzmem, nie wiedziałam, czego się dalej spodziewać, chciałam pozostać w tym świecie jak najdłużej. Duży plus wystawiam głównym bohaterom, którzy nie popełniają błędów typowych dla swoich rówieśników w innych podobnych książkach. Chociaż są młodymi dorosłymi, to zachowują się rozsądnie, rozmawiają ze sobą, ich ewentualne uczucia czy rozterki w żaden sposób nie przytłaczają spraw obiektywnie ważniejszych.
Chciałabym już dowiedzieć się, co będzie się działo dalej, chciałabym odkryć więcej legend i poznać więcej duchów ukrywających się na wyspie. Czuję, że drugi tom również mnie nie zawiedzie, chociaż trochę mi przykro, że nie powstało więcej części. Polecam gorąco fanom fantastyki i mitologii.
,,Rzeka zaklęta" to ciekawa i trzymająca fantastyka inspirowana mitologią celtycką. Trudno się oderwać od tej lektury.
Tą historię pokochałam właśnie dzięki tej mitologii celtyckiej. Jest przepełniona magią, muzyką. Miałam wrażenie jakbym wkroczyła do świata baśni. Książka jest bardzo nastrojowa.
Bohaterowie to postacie, które na nowo siebie określają. Odkrywają siebie. Polubiłam ich. Każdy z nich był wyjątkowy i reprezentował inną grupę. Mamy tu barda bez ojca, dziedziczkę, która nie boi się stawiać czoła nieznanemu i dba o swój lud, dowódcę straży, który zda sobie sprawę z tego co tak naprawdę jest ważne oraz uzdrowicielkę, która straci wiarę i będzie musiała odnaleźć ją na nowo.
Początkowo akcja rozwijała się powoli, przez co miałam problem aby się wciągnąć w książkę. Jednak szybko się to zmieniło. Akcja stała się wartka i pełna zaskakujących zdarzeń. Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw na koniec! Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu!
Czy czytać? Czytać! Jak najbardziej!
Jest to świeży, niezwykły i oryginalny tytuł.
Cudowna wyspa podzielona na pół. Jak dwie połówki monety tak Wschód z Zachodem nie potrafią żyć bez siebie. Nienawidzą, sieją wśród siebie strach, mają zupełnie inną kulturą i wykorzystują magię, aby żyć w niezgodzie. Nienawiść to upiorna rzecz, lecz taka prosta w swym rozumowaniu. Może rozczarować, lecz też doprowadzić do czegoś z goła odmiennego.
Jack, a może John? Zwał jak zwał. Po dziesięciu latach powraca na wyspę, do rodziny, czy aby na pewno nadal jest to jego dom? Czy jednak co nieco się zmieniło, rozpadło, a może ewoluowało. Nie pomaga w tym wszystkim tajemnica, o której nawet wiatr nie chce mówić. Zna ją, lecz nie przekazuje dalej. Historia zatacza koło, a legendy nie są legendami to ludzie, którzy żyją wokół nas i są prawdziwi jak tylko się da.
Przez tą historię popłynęłam, z wdziękiem wśród szumu drzew niesiona tylko sobie znaną melodią. Pochłonęła mnie, wylała na mnie morza łez, lecz też wiadra zimnej wody. Wiatr porwał mnie w tę opowieść, a emocje przytłoczyły. Uświadomiły jak blisko nienawiść jest z miłością. Do czego może doprowadzić to jak bardzo w coś wierzymy, co nam wpajano od zarania dziejów, a jak bardzo przeczy wszystkiemu co widzimy. Jesteśmy tylko ludźmi i możemy być omylni. Po pierwsze sam styl w jakim jest napisana historia trafił do mnie dogłębnie. Z początku powoli rozwija się ta historia, aby nabrać tempa, zaciekawić, porzucić, dać nie jasne odpowiedzi, żeby na koniec zaskoczyć i pozostawić z niedosytem. Pomysł, aby podzielić wyspę na dwa różne klany, które nienawidzą się ze sobą, mają różne kultury i oddają cześć innym duchom jest niesamowita. Magia, za którą trzeba zapłacić. Daje, lecz też odbiera. Nie jest prosta, za to możemy ją poznać na różnych płaszczyznach. W tym wszystkim nie zapominajmy o muzyce, którą autorka rozłożyła na części pierwsze, idealnie wplotła w historię nadając w niektórych fragmentach potrzebną melancholię. Znajdziecie też tutaj miłość, która nie jest łatwa. Przysparza ból, cierpienie, odsłania przed nami samych siebie, nasze najgłębsze sekrety. Znajdziemy też miłość bezpieczną owianą rodzinnym ciepłem, dzięki której będziemy mogli spokojnie spać. Ona też nie jest idealna i napędza nam strachu, trzyma w niepewności i otwiera oczy.
Poznaliśmy w tej części tylko połowę duszków i połowę magii, która otacza wyspę. Tajemnice zostały rozwiązane, jednak w dalszym ciągu nie dały odpowiedzi: co przyniesie jutro. Muzyka niekoniecznie ukoiła nas na sam koniec. Więcej pytań niż odpowiedzi choć zarys w głowie mamy i nie mogę doczekać się kontynuacji.
Czy Jack i Adaira spotkają się ponownie, a między wrogimi klanami i duchami zapanuje pokój? Oszałamiające, chwytające za serce i pochłaniające bez reszty...
Niezwykle romantyczne i pięknie opowiedziane zakończenie historii, która rozpoczęła się w "Divine Rivals". Minęły dwa tygodnie, odkąd Iris Winnow wróciła...
Przeczytane:2023-01-11, Ocena: 6, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023,
Po dziesięciu latach nauki i tworzenia muzyki na kontynencie Jack Tamerlaine wraca na wyspę Cadence. Nie jest tym faktem specjalnie zachwycony. Raczej spodziewał się, że już nigdy się tam nie zjawi. Odpowiada jednak na wiadomość od przywódcy klanu i wyrusza by pomóc odnaleźć dzieci, które zaczęły znikać w niewyjaśnionych okolicznościach.
Cadence - wyspa, która jest domem dla dwóch od wieków skłóconych ze sobą klanów. Magia wyspy i duchy żywiołów obdarowały oba klany w sprawiedliwy sposób. Mają to czego nie mają ci drudzy i mają „coś kosztem czegoś” - by równowaga na wyspie została zachowana.
„Rzeka zaklęta” to powieść niewątpliwie zapadająca w pamięć. Rodzaj historii, który wbija się w czytelnika siłą wszystkich żywiołów, które mają w niej swoje miejsce. Przeniosłam się na magiczną wyspę. Widziałam ją oczami wyobraźni. Czułam powiew wiatru na swojej skórze i słyszałam jego szepty o tajemnicach tego miejsca. Tych niewyjaśnionych. Tych, do których trzeba dotrzeć. Tych, które miały zostać zabrane do grobu gdyby nie okoliczności. Każde zdanie było zaklętym przypływem, który kazał mimo wszystko płynąć wgłąb tej historii. Niespiesznie poprowadzona fabuła, w spokojnym melodyjnym tonie harfy sprawiła, że czas dla mnie nie istniał. Zatrzymał się bym mogła całą sobą wczuć się w magię muzyki, która jako jedyna mogła okiełznać złośliwe duchy.
Ta historia zachwyca. Zachwyciła mnie pięknym, lirycznym językiem. Połączeniem fantastyki i thrillera w taki sposób by żaden z gatunków na tym nie ucierpiał. Wątek magii, muzyki, żywiołów przeplatany porwaniami dzieci i próbą ich odnalezienia stał się niezwykle rzeczywisty i mam wrażenie, że te wątki nie mogłyby istnieć osobno. Są od siebie zależne i bardzo spójne.
Jako wisienkę na torcie zostawię wątek romantyczny. A nawet trzy wątki. Trzy różne historie, trzech różnych miłości, nie przytłaczające w żaden sposób. Nie pchające się na pierwszy plan, idące swoim rytmem, nienachalnie prosto w serducho czytelnika.
„Rzeka zaklęta” to pierwszy tom dylogii. I choć jedne tajemnice ujrzały światło dzienne, tak autorka i tak zostawiła mnie z niedosytem. I z tęsknym oczekiwaniem na drugi tom.