Matka siedemnastoletniej Phili wychodzi za mąż za hrabiego i cała rodzina przeprowadza się do pałacu na północy Danii. Życie zaczyna przypominać bajkę. Od pierwszego dnia dziewczyna odnosi jednak wrażenie, że coś w tym wszystkim jest nie tak. W końcu natrafia na ślad mrocznej rodzinnej tajemnicy, skrzętnie skrywanej przez mieszkańców pałacu.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2018-10-03
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 364
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Agata Teperek
Roziskrzone noce - książka, w której nic nie jest jasne i pewne. I w której nie wiadomo, komu można zaufać. Zapętlona historia Philippy - nastolatki z Berlina, która przenosi się wraz z mamą i młodszym bratem do duńskiego pałacu rodem z bajki - jej rodzicielka ponownie wychodzi za mąż i to za mężczyznę bogatego jak książę z bajki. W pakiecie Phila dostaje komnatę, mnóstwo pięknych ubrań, sympatyczną (przynajmniej na pozór) przybraną siostrę oraz komplet tajemniczych historii, które jedna po drugiej wdzierają się w życie dziewczyny.
"Roziskrzone noce" polubiłam za to trzymanie w napięciu niemal do ostatniej strony. Naprawdę trudno było znaleźć mi odpowiedź czy rozwiązanie dla pewnych wydarzeń przedstawionych w książce. Autorka sięgnęła także po dosyć świeże motywy dla powieści na pograniczu fantasy i thrillera, których w innych książkach jeszcze nie spotkałam (a przy najmniej nie w young adult). Trochę brakowało mi tutaj rozwinięcia wątku romansu - wszystko działo się nieco chaotycznie, miejscami za szybko. Czekam z niecierpliwością na drugi tom.
Miał być płomienny romans w pełnych przepychu pałacowych wnętrzach ,a był tylko chaos z minimalnym wątkiem romantycznym. Intrygujący prolog, bardzo dobry pomysł na fabułę z bardzo słabym wykonaniem i rozczarowujące zakończenie. Tak najprościej można opisać książkę „Roziskrzone noce” Beatrix Gurian. Jedynie przepiękna okładka zasługuje na uznanie, reszta niestety nie.
Ale po kolei. Główną bohaterką jest nastolatka Philla, która musi się przeprowadzić z Niemiec do Danii. Jej matka wychodzi za mąż za hrabiego Frederika, właściciela stojącego na pustkowiu pełnego przepychu pałacu. Dziewczyna pozna także przybrane rodzeństwo, a jej nowa siostra zapozna dziewczynę z duńskimi mitami. Na początku nowe miejsce budzi jedynie zachwyt, tak jak czekające na dziewczynę piękne stroje i biżuteria, które ociekają blaskiem. Okazuje się jednak, że to bajkowe miejsce kryje mroczne tajemnice. Co takiego wśród niezliczonych sal balowych wypełnionych starymi portretami odkryje Philla? Trzeba uważać na każdym kroku, bo odbijające się w lustrach świece bardzo działają na wyobraźnię. Dziewczyna zacznie nowe życie, a na jej drodze pojawi się także miłość. Do pierwszego spotkania z Nielsem, synem hrabiego, dojdzie na klifie i tam chłopak zachowa się niczym anioł stróż. To wystarczy, by obdarzyć tajemniczego Nielsa miłością. Wszyscy z pałacu ostrzegają dziewczynę przed czarną owcą rodziny, który zdaje się nie mówić całej prawdy dziewczynie i zachowuje się niezrównoważenie. Co w tej sytuacji zrobi Philla?
Po takim opisie spodziewałam się, że dominującym motywem książki będzie romans. Dostałam jednak książkę, w której na pierwszy plan wysuwa się tajemnica i magia, a romans został tu potraktowany po macoszemu. Nie miałabym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, gdyby wykonanie było dobre. Niestety, zamiast dobrze się bawić i zatracić w przedstawionym świecie, męczyłam się bardzo. Prolog zapowiadał się bardzo obiecująco i intrygująco. Wraz z rozwojem fabuły moje zainteresowanie się zmniejszało, a to za sprawą panującego w książce chaosu. Wyglądało to tak, że autorka miała rozrysowany plan i po prostu nie potrafiła go przełożyć na słowa. Tak jakby autorce zabrakło pomysłu, w jaki sposób zaskoczyć czytelnika i oddać to w fabule, przez co gubi związek przyczynowo-skutkowy. Absurd goni absurd, a wiele sytuacji jest tu zupełnie pozbawionych sensu. Mamy wrażenie, że razem z bohaterką mamy halucynacje a w głowie czarne dziury. Philla ciągle zasypia i budzi się w zupełnie innych miejscach. Nie pamięta, co się zdarzyło wcześniej. Niestety wyjaśnienie tego wątku jest tylko połowicznie zadowalające.
Sama główna bohaterka wydaje się być normalną i zwyczajną nastolatką. Gdyby tylko nie była tak bardzo infantylna w swoim zachowaniu. Mimo że stara się być o jeden krok do przodu, to brak jej logicznego myślenia. Spotyka na klifie tajemniczego chłopaka, który nie mówi jej prawdy i zachowuje się, jakby postradał wszystkie zmysły, a ta od razu czuje, że to ten jedyny i to wielka i prawdziwa miłość. I to wszystko, jeśli chodzi o wątek miłosny. Nie ma tu żadnej chemii, a autorka chyba zapomniała, że należałoby taki wątek pogłębić.
Jeśli liczymy, że znajdziemy tu spektakularny wątek fantasy – to niestety się rozczarujemy. W trakcie akcji omawiane są tylko duńskie mity i „mityczne stworzenia” i jest to omawiane w tak niejasny sposób, że można się pogubić. Wiele pytań zostaje bez odpowiedzi. Tajemnica i intryga jest naprawdę interesująca, ale samo rozwiązanie i zakończenie jest rozczarowujące i sugeruje, że można było spodziewać się czegoś więcej.
Niestety książka „Roziskrzone noce” zawodzi na każdej linii. Właściwie chciałam poznać zakończenie tylko, dlatego że zaintrygował mnie prolog. Młody czytelnik nie znajdzie tu rozbudowanego wątku miłosnego, aczkolwiek może mu się sama książka spodobać. Starszym polecam tylko w momencie czytelniczego kryzysu. Przewidziana jest druga część serii, jednak bardzo mocno się zastanowię, czy po nią sięgnę.
Siedemnastoletnia Emma jest w rozpaczy po nagłej śmierci matki. Od zawsze były tylko we dwie – skryta, zamknięta w sobie pielęgniarka, która...
Kiedy twoje sny oślepiają cię jak tysiące lśniących gwiazd... Życie Kati nie jest już takie samo. Od czasu potwornego wypadku jej twarz szpeci okropna...
Przeczytane:2019-03-10,
Ostatnio wśród książek do recenzji od Wydawnictwa Jaguar trafiałam na same dobre pozycje. Miałam zatem wysokie oczekiwania także wobec "Roziskrzonych nocy". Nie przewidziałam jednak, że ta piękna błękitna okładka skrywa historię, która tak całkowicie mnie zaskoczy.
Philę i jej młodszego brata, Matteo, czeka przeprowadzka. Ich mama ponownie wychodzi za mąż i wszyscy troje mają zamieszkać u jej wybranka, hrabiego von Rabena. Chociaż nowym domem będzie dla nich przestronny, gustowny pałac, dziewczyna wcale się nie cieszy, że musi opuścić Berlin i wyjechać do jakiejś zapadłej dziury w Danii. W drodze z lotniska jedna z limuzyn potrąca sarnę, a hrabia Frederik dobija ją, strzelając do niej na oczach Phili. Gdy dziewczyna później o tym wspomina, wszyscy patrzą na nią z niedowierzaniem, twierdząc, że nic takiego nie miało miejsca. To jednak dopiero początek serii przedziwnych, trudnych do wyjaśnienia zdarzeń.
Opis i okładka sugerowały raczej opowieść skupiającą się na wątku miłosnym. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy już pierwsze dwie strony kazały mi przygotować się na coś zupełnie innego. Okazało się, że fabuła ma w sobie więcej podobieństw do Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna niż do romansu dla młodzieży. Muszę przyznać, że autorka świetnie poradziła sobie z budowaniem odpowiedniego klimatu. Było mega tajemniczo i do momentu wyjaśnienia przez Beatrix Gurian pewnych wątków, nie miałam zielonego pojęcia, jak to wszystko wytłumaczy. Pod tym względem powieść wywarła na mnie ogromnie pozytywne wrażenie.
Co jeszcze mi się podobało? Bohaterowie, i to niemal wszyscy. Phila, choć z początku niezadowolona i zagubiona, zdecydowanie dała się polubić. Niby zwyczajna nastolatka, choć w żadnym razie nie można by jej nazwać przeciętną. Odważna, ciekawa świata, spostrzegawcza, uparcie dążąca do poznania prawdy i gotowa zaryzykować wszystko dla osób, które są jej bliskie. Moje serce podbił także uroczy, pełen energii Matteo. Za to ich matka nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, choć przyznaję, że i okoliczności jej nie sprzyjały. Wszystkie pozostałe postaci niezmiernie mnie intrygowały. Zwłaszcza, że przez większość czasu nie miałam pewności, kto z nich naprawdę zasługuje na miano czarnego charakteru i do jakiego stopnia jest zamieszany w tę niepokojącą sprawę.
Liczne odniesienia do mitologii nordyckiej także zaliczam do zalet powieści. Zdecydowanie dodawały jej uroku i charakteru. Podobnie jak pojawiające się na kartach runy i motywy wolnomularskie. Lekki styl sprawił, że czytało mi się szybko i nadzwyczaj przyjemnie. Akcja rozwijała się w szybkim tempie, a niebezpieczeństwo nadchodziło wielkimi krokami. Nawet literówek było tu niewiele, co również bardzo mnie cieszy. Co więcej, ta książka została naprawdę pięknie wydana (i nie chodzi mi tu tylko o okładkę, niektóre fragmenty wydrukowano na bardzo eleganckim, wyróżniającym się tle).
Rozczarowało mnie trochę zakończenie. Po całej tej misternie utkanej intrydze spodziewałam się równie oryginalnego finału. Tymczasem odniosłam wrażenie, że albo autorce ciekawe pomysły już się skończyły, albo musiała pilnie zakończyć tom i nie miała pojęcia, jak to dobrze zrobić. Dość słabo rozwinięty wydał mi się także sam wątek miłosny. Mocno uproszczony i okrojony w stosunku do reszty powieści. O ile pierwsze spotkanie bohaterów ogromnie mi się spodobało, a drugie zaintrygowało, to już następujące później westchnienia Phili i marzenie o tym, by czuwać nad snem ukochanego, trochę ten efekt popsuły. Gdyby nie ciekawie wykreowane postaci, które mocno ratowały sytuację, moje wrażenia byłyby jednak o wiele gorsze.
Sięgając po "Roziskrzone noce", nastawiałam się na ciekawą historię miłosną z nutką tajemnicy. Okazało się jednak, że zupełnie nie doceniłam autorki, bowiem to, co zaserwowała w swojej powieści, nazwałabym raczej połączeniem thrillera z młodzieżówką i romansem. Przy czym to ostatnie wyszło jej najsłabiej. Mimo to książka Beatrix Gurian oczarowała mnie całkowicie świetnym pomysłem na fabułę, wspaniałym, tajemniczym, a jednocześnie niepokojącym klimatem i bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami. Choć zakończenie nieco mnie rozczarowało, z pewnością sięgnę także po kontynuację tej historii. A wszystkim miłośnikom sekretów i nietuzinkowej fabuły szczerze polecam.